fbpx Wesprzyj nas!

magazyn lewicy katolickiej

O pacyfistycznym dyskursie przywileju: Europa Zachodnia i rosyjska wojna przeciwko Ukrainie

Można być wierzącym i ateistą, lewicowcem lub prawicowcem, anarchistą lub nacjonalistą i wesprzeć Ukrainę w tej walce – zamiast powtarzać pacyfistyczne slogany, takie jak „pokój i zaprzestanie działań wojennych”. To walka o życie i wolność każdego człowieka i Ukrainy jako kraju.
O pacyfistycznym dyskursie przywileju: Europa Zachodnia i rosyjska wojna przeciwko Ukrainie
Ilustr.: Stanisław Gajewski

Dedykujemy ten artykuł wszystkim naszym ukraińskim przyjaciołom, którzy walczą teraz za swój kraj.

***

Jak napisali niedawno Jan Smoleński i Jan Dutkiewicz, niektórzy zachodni eksperci i politycy „objaśniają” wojnę Ukraińcom i dokonują „West-plainingu”: zamiast solidaryzować się z Ukrainą i pozwolić Ukraińcom mówić, próbują narzucić swoim głosem swoją agendę polityczną, gdy tamci proszą o wsparcie wojskowe. Niestety, bycie radykalnym pacyfistą to wielki przywilej, na który w dzisiejszych czasach mogą sobie pozwolić tylko ludzie z Zachodu.

Jak wiemy z ukraińskiej historii – ostatnich ludobójstw i zbrodni wojennych w Mariupolu, Buczy, Izjum i Charkowie – poddanie się Rosji przez Ukrainę zamiast osiągnięcia pokoju prowadzi jedynie do brutalnej zagłady. Istnieje zatem ogromne poczucie przywileju i arogancji w zachodnim przekonywaniu Ukrainy, by zaprzestała walki.

Ostatnio w ramach niemieckiej debaty nad zgodą na dostarczenie Ukrainie ciężkiej broni, niemieccy intelektualiści wystosowali list do kanclerza Olafa Scholza, w którym powtarzają dogmat o niedostarczaniu Ukrainie ciężkiego uzbrojenia, co rzekomo ma zapobiec eskalacji konfliktu i III wojnie światowej. Autorzy listu opublikowanego w feministycznym magazynie EMMA pouczają, iż „nawet uzasadniony opór wobec agresora jest w pewnym momencie nieznośnie nieproporcjonalny do [zniszczenia i ludzkiego cierpienia wśród ukraińskiej ludności cywilnej]” oraz nawołują do zawieszenia ognia i kompromisu, który zaakceptują obie strony konfliktu. Podobne wypowiedzi wielokrotnie słyszeliśmy w naszych własnych zachodnich kręgach akademickich podczas prywatnych rozmów. To, co wydaje się racjonalne z punktu widzenia Berlina, niestety nie jest takowe z punktu widzenia Putina. Rosyjski dyktator rozpętał tę wojnę nie dla osiągnięcia kompromisu, lecz dla zagłady Ukrainy i jej obywateli, która będzie postępować tak długo, jak Zachód waha się wysłać Ukrainie ciężką broń i wprowadzić embargo na rosyjską ropę i gaz.

Na polskim podwórku także występują intelektualiści-radykalni pacyfiści. Dr hab. August Grabski, historyk, wypowiadał się w wywiadzie dla lewicy.pl przeciwko zbiórkom na ukraińską armię, przestrzegał przed nienawiścią do kultury rosyjskiej i niszczeniu radzieckich pomników. Ostrzegał także przed UPA, co na swoim Facebooku wyraził dobitniej jako tezę, iż „maksymalne straty wśród ludności cywilnej są w politycznym interesie banderowskiej ekipy Zełenskiego i NATO” .

To, co robią powyżej wymienieni radykalni pacyfiści, jest typowym obwinianiem ofiar (ang. „victim-blaiming”) – jako źródło przedłużającej się przemocy wskazują oni ukraiński opór, a nie rosyjską agresję.

***

Większość z nas nie przepada za wojną i my także. W ostatnich dziesięcioleciach Europejczycy byli wychowywani w nienawiści do imperializmu, nacjonalizmu i militaryzmu. Zbudowaliśmy muzea, które pokazują cierpienie zwykłych ludzi dotkniętych wojnami. Uznajemy różnorodność kulturową za wartość. Niestety „Nigdy Więcej” najwyraźniej stało się bardziej rytualnym hasłem niż wiążącą deklaracją, ponieważ historia XX wieku wydaje się teraz zbyt odległa, a jej przerażające zbrodnie są prawie niewyobrażalne. Lecz historia powróciła z nawiązką. Niemieccy „intelektualiści-pacyfiści” w wyżej wymienionym liście pouczają, iż „trzeba, mimo wszelkich różnic, dążyć do pokoju na świecie. Wzorem tego jest europejskie podejście do wspólnej różnorodności” (tłum. autorzy tekstu). Niestety, nasze liberalno-lewicowe, kosmopolityczne spojrzenie na świat nie jest zgodne z tym, które od wielu lat promuje rosyjska propaganda, wychwalając wojnę, imperializm i militaryzm. Rosja wyraźnie zignorowała lekcje z II wojny światowej, które położyły podwaliny pod powojenny europejski pacyfizm.

Miło jest być pacyfistą przy butelce piwa IPA w Berlinie lub z francuską bagietką na Placu Zbawiciela w Warszawie; natomiast nasi przyjaciele na Ukrainie mieszkają teraz w podziemnych schronach przeciwbombowych, zostali uchodźcami lub wstąpili do wojska. Tymczasem Europie Zachodniej do tej pory nie udało się znaleźć odpowiedniej odpowiedzi na polityczne i moralne wyzwanie, jakim jest agresja Rosji przeciwko Ukrainie.

***

W pierwszych dniach wojny nasz ukraiński kolega został zabity przez rosyjskich żołnierzy. Spotkaliśmy się w klubie filozoficznym we Lwowie, który prowadził, i spędzaliśmy czas na czytaniu i dyskutowaniu o filozofii przy butelce dobrego czerwonego wina z Odessy. Taras Chajduk był historykiem, który był dumny z wielokulturowego dziedzictwa swojego rodzinnego regionu, Zakarpacia. Kiedy wojna zaczęła się w 2014 roku, zgłosił się na ochotnika do walki i zrobił to ponownie w tym roku, kiedy wojna Rosji z Ukrainą nabrała tempa.

Tymczasem państwa europejskie nadal kupują rosyjską ropę i gaz. Francuska Conseil d’Analyse Economique oszacowała, że „całkowity zakaz importu energii z Rosji mógłby spowodować utratę dochodu narodowego brutto średnio na poziomie 0,2-0,3%, czyli około 100 euro na osobę dorosłą”. Niemiecki minister finansów Christian Lindner sprzeciwiał się embargo Unii Europejskiej na import rosyjskiego gazu. Lindner znany jest także z odmowy pomocy Ukrainie tuż po inwazji – odmówił nawet współpracy z ambasadorem Ukrainy w Niemczech Andrijem Melnykiem, ponieważ spodziewał się, że Ukraina upadnie w ciągu kilku godzin od rozpoczęcia ataku, i był gotowy do rozpoczęcia rozmów z zainstalowanym przez Rosję reżimem marionetkowym. Do rangi symbolu urosło 5000 nadrdzewiałych hełmów wysłanych przez Niemcy Ukrainie w pierwszych dniach wojny. Trzeba było pielgrzymek zachodnich polityków do miejsc ludobójstw w Buczy czy Borodiance, żeby zrozumieć, że w Europie mamy do czynienia z ludobójstwem i wojną, w której Ukraińcy mają prawo się bronić i wymagać wsparcia militarnego od Zachodu.

Europa mówi „Nigdy Więcej” wobec wojny i wciąż wyraża „zatroskanie” o Ukrainę. Planujemy oskarżyć odpowiedzialne osoby o zbrodnie wojenne. Wtedy najlepsi europejscy prawnicy międzynarodowi będą mogli pokazać się w pełnej krasie i reprezentować Ukrainę przed międzynarodowymi sądami. Ale co zrobić teraz, gdy szaleje wojna, by uratować naród ukraiński przed ich rosyjskimi agresorami, którzy nie respektują traktatów międzynarodowych i nie mają litości dla cywilów?

Oprócz pomocy humanitarnej Europa powinna wzmocnić system sankcji i zwiększyć wysiłki w celu dostarczenia Ukrainie ciężkiej broni, aby mogła ona się bronić.

***

Innym tropem w zachodnim w dyskursie pacyfistycznym jest napiętnowanie zachodnich sankcji gospodarczych mających na celu powstrzymanie rosyjskiej agresji na Ukrainę jako „rusofobię”, a tym samym przeniesienie dyskusji na rzekome cierpienie Rosjan. 27 marca, po ponad miesiącu od rozpoczęcia rosyjskiej wojny przeciwko Ukrainie i licznych zbrodni wojennych, dyskurs ten osiągnął punkt kulminacyjny w jednym z najpopularniejszych włoskich programów telewizyjnych – „Che Tempo Che Fa”. W centrum uwagi nie była Ukraina, lecz Rosja, reprezentowana przez długoletnią redaktorkę propagandy telewizyjnej, Marinę Owsiannikową, która nagle została przedstawiona jako ofiara protestująca przeciwko wojnie, która – w cudowny sposób – nie doznała żadnych reperkusji, została ukarana grzywną w wysokości 200 euro i nadal może występować w zachodnich mediach, a także otrzymała pracę w niemieckiej telewizji. Akademiccy eksperci od rosyjskiej propagandy na Zachodzie wątpią, że doszło do prawdziwego protestu Owsiannikowej, ale ważniejsze w tym wszystkim jest przesłanie, które ta niespodziewana „bohaterka rosyjskiego oporu” wysłała włoskiej publiczności. Po raz kolejny główny nacisk położono na rusofobię, która „osiągnęła szczytowy poziom” i jest rzekomo ucieleśniona w sankcjach – o które zniesienie apelowała Owsiannikowa – oraz w rzekomym „anulowaniu” Dostojewskiego na Zachodzie. Pokój w Ukrainie, według Owsiannikowej i innych zwolenników tej narracji w zachodniej Europie, zostanie osiągnięty nie przez zatrzymanie rosyjskiej machiny wojennej, ale przez więcej kultury i więcej Dostojewskiego. Jakby sama gloryfikacja Owsiannikowej na Zachodzie nie była kpiną z etyki dziennikarskiej, 11 kwietnia Owsiannikowa została korespondentką niemieckiej gazety „Die Welt” z Rosji i Ukrainy. Jest to przykład kolonialnego spojrzenia na Europę Wschodnią, kiedy to nawet w czasie rosyjskiej agresji stanowisko ukraińskich dziennikarzy jest mniej warte dla zachodnich intelektualistów niż głos z Moskwy, nawet jeśli należy on do wieloletniej podżegaczki do wojny.

Tymczasem „fobia” jest definiowana jako irracjonalny strach przed czymś, co prawdopodobnie nie spowoduje szkody. To wyjaśnienie pokazuje, że pojęcie rusofobii jest wewnętrznie sprzeczne: strach przed Rosją nie jest irracjonalny ze względu na zbrodnie, których to państwo dokonuje. Idąc dalej, fobia zwykle odnosi się do uciskanych mniejszości (homofobia, transfobia, islamofobia), a nie do imperialistycznego, militarystycznego i agresywnego reżimu. Czy krytycy amerykańskich interwencji byli kiedykolwiek nazwani „amerykafobami”?

Co więcej, w sytuacji, gdy bezpośrednia interwencja wojskowa w duchu rozdziału VII Karty Narodów Zjednoczonych nie jest rozważana ze względów czysto ostrożnościowych (rosyjska broń jądrowa), pogłębiona publiczna dyskusja na temat moralności sankcji gospodarczych jawi się jako zbędna. Egzekwowanie pokoju i sankcje międzynarodowe to koncepcje dobrze rozwinięte zarówno w prawie międzynarodowym, jak i w teorii politycznej. Fałszywe poczucie kontrowersji wzmacnia głoszona przez rosyjską propagandę od 2014 roku i niestety wciąż zbyt widoczna w Europie dyskusja o rzekomych prawicowych tendencjach w ukraińskim wojsku.

Mimo to, wielu woli sympatyzować z uchodźcami jako „doskonałymi ofiarami”, unikając jednocześnie kwestii pomocy wojskowej, która może zapobiec temu, by uchodźcami stawali się kolejni mieszkańcy Ukrainy.

Skupienie się na uchodźcach jest godne pochwały, ale nie kosztem wsparcia walki Ukraińców z rosyjskim najeźdźcą. Nie wszyscy ukraińscy uchodźcy pasują jednak do romantycznego zachodniego stereotypu „doskonałej ofiary” – mogą oni nie wyglądać jak „prawdziwi uchodźcy” w łachmanach. Wielu z pięciu milionów ludzi, którzy musieli uciekać przed rosyjską inwazją, prowadziło w Ukrainie udane życie, miało piękne domy i pracę, którą lubili. Aby móc dalej dobrze prosperować we własnym kraju i nie być uzależnionym od czyjejś szlachetnej sympatii, muszą być bezpieczni. Wsparcie armii ukraińskiej wraz z sankcjami wobec Rosji to jedyny sposób na zaprowadzenie tego bezpieczeństwa oraz trwałego pokoju na Ukrainie.

Ukraiński opór militarny dotyczy godności. Wspieranie wojska ukraińskiego jest najlepszym sposobem wsparcia Ukrainy. Jednocześnie poparcie dla sprawy ukraińskiej, w tym poparcie dla zwycięstwa jej wojska, nie jest jednoznaczne przynależnością polityczną. Można być wierzącym i ateistą, lewicowcem lub prawicowcem, anarchistą lub nacjonalistą i wesprzeć Ukrainę w tej walce – zamiast powtarzać pacyfistyczne slogany, takie jak „pokój i zaprzestanie działań wojennych”. Także ukraińscy anarchiści zgłosili się na ochotnika do walki od pierwszej rosyjskiej inwazji w 2014 roku, ponieważ walka nie toczy się tylko o naród ukraiński, jego symbole czy narracje. To walka o życie i wolność każdego człowieka i Ukrainy jako kraju.

 ***

Pierwsza wersja tekstu została opublikowana po angielsku  w „Review of Democracy” 7.04.2022.

Potrzebujemy Twojego wsparcia
Od ponad 15 lat tworzymy jedyny w Polsce magazyn lewicy katolickiej i budujemy środowisko zaangażowane w walkę z podziałami religijnymi, politycznymi i ideologicznymi. Robimy to tylko dzięki Waszemu wsparciu!
Kościół i lewica się wykluczają?
Nie – w Kontakcie łączymy lewicową wrażliwość z katolicką nauką społeczną.

I używamy plików cookies. Dowiedz się więcej: Polityka prywatności. zamknij ×