Z Pauliną Filipowicz, kandydatką KO z miejsca nr 12 z okręgu nr 25, rozmawia Paula Wasiluk.
Sanah marzy o stadionie, a ty marzysz o młodych w polityce – ostatnio, gdy wybrałaś się na jej koncert, opublikowałaś na swoim Instagramie zdjęcie w koszulce z napisem nawiązującym do jednej z jej piosenek. No właśnie – marzysz, ale czy wierzysz też w to, że młodzi kandydaci i kandydatki dostaną się w tym roku do Sejmu?
Startuję w tych wyborach z wiarą w to, że młodzi powinni mieć miejsce w polityce i że w końcu je dostaną. Muszę przyznać, że spotykam się z bardzo pozytywnymi komentarzami dotyczącymi startowania w tych wyborach przez wiele młodych kandydatów i kandydatek, w tym mnie. I to nie są reakcje tylko innych młodych, ale też starszych osób, nawet w wieku moich dziadków, które otwarcie mówią, że są zmęczone oglądaniem od lat tych samych twarzy w polityce. Oni też chcą poczuć powiew świeżości w parlamencie i liczą na to, że młode osoby wniosą do niego nowe spojrzenie na politykę. Te rozmowy na ulicach dają mi sporą nadzieję.
A co z młodymi po drugiej stronie wyborów? Myślisz, że zaskoczą frekwencją przy urnach?
Wierzę, że tak będzie, ale oczywiście pewności nie mam. Bo rzeczywiście wyniki sondaży dotyczących frekwencji nie wyglądają optymistycznie, ale za to w tej kampanii skala działań profrekwencyjnych była naprawdę duża – sama też się w nie angażowałam i mam nadzieję, że zachęciły one sporo osób do głosowania.
Jak na wybory zapatrują się młode osoby, z którymi rozmawiasz w trakcie kampanii?
Zgodnie z tym co czytamy w sondażach, czuć w nich frustrację związaną z sytuacją polityczną w kraju, ale też z tym, jak ona nie odpowiada na ich potrzeby i przeżycia. Doskonale to rozumiem, bo sama mam 25 lat i należę do pokolenia, które doświadczyło chociażby zdalnego nauczania podczas pandemii. Mam wrażenie, że starsze pokolenia skupiają się na tym, że „miały gorzej”, a nie są do końca otwarte na rozmowę o tym, że wyzwania naszych czasów są po prostu inne.
Które z tych wyzwań są najważniejsze dla młodych?
W moich rozmowach z młodymi przewija się naprawdę wiele wątków, ale trzy główne to: kryzys zdrowia psychicznego, zmiana klimatu i wykluczenie grup mniejszościowych. One pokrywają się z kwestiami, którymi najbardziej chciałabym się zająć jako posłanka. Oczywiście najwięcej moich postulatów ogniskuje się przy pierwszej z tych kwestii, ale chciałabym podkreślić, że właśnie katastrofa klimatyczna i problemy z dyskryminacją mogą przyczyniać się do pogorszenia stanu zdrowia psychicznego, szczególnie młodych osób.
Zdrowie psychiczne to dla ciebie kwestia, w której masz wiedzę ekspercką, bo z zawodu jesteś psycholożką, a w tym temacie działasz też aktywistycznie. Jakie rozwiązania przedstawiasz potencjalnym młodym wyborcom, dla których to również ważny temat?
Główny postulat, o który walczyłam i który znalazł się w 100 konkretach Koalicji Obywatelskiej, to przywrócenie finansowania dla telefonu zaufania, 116 111. Ten telefon już uratował życia wielu młodych ludzi i będzie dalej ratował życie, bo to miejsce, do którego zwracają się osoby, które często są w stanie krytycznym, nawet tuż próbą samobójczą.
Miałam też okazję wraz z KO tworzyć projekt ustawy, który mam nadzieję uda się nam wprowadzić w zbliżającej się kadencji.
Co w niej proponujecie?
Chcemy, żeby młodzi ludzie już od 16. roku życia, a nie tak jak teraz – od 18., mogli skorzystać z pomocy psychologicznej bez zgody rodzica lub opiekuna. Dobrze wiemy, jak wyglądają niektóre sytuacje rodzinne i że nie wszyscy rodzice są przychylni, by dziecko udało się do specjalisty. A młody człowiek, który ma 16 lat i zaczyna chorować na depresję czy inne zaburzenia psychiczne, doskonale wie, jak się czuje i nie potrzebuje zgody tylko szybkiej pomocy.
A coś spoza planów KO?
Dla mnie priorytetem jest psycholog w każdej szkole. Ta kwestia wygląda chwilowo bardzo słabo – w niektórych szkołach w ogóle nie ma psychologa, a w niektórych jest, ale na przykład tylko na 1/3 etatu. Kryzys zdrowia psychicznego nie wybiera i jeśli młody człowiek zdecyduje w poniedziałek, że uda się po wsparcie do psychologa szkolnego, a okazuje się, że ten psycholog jest w szkole tylko w czwartki, to jest duża szansa, że ta osoba już nigdy nie zdobędzie się na to, by zwrócić się o pomoc. Właśnie dlatego szkolny psycholog czy psycholożka powinien być dostępny cały czas.
Ważna kwestia to również dostęp do psychiatrii dziecięcej. W Polsce na takie wsparcie czeka się bardzo długo, w Będzinie czas oczekiwania na wizytę to ponad 6 lat. Tych psychiatrów jest przede wszystkim za mało, bo tylko około 550 praktykujących w całym kraju. Trzeba zadbać o ich lepsze zarobki i warunki pracy – dofinansowanie oddziałów psychiatrycznych, całej infrastruktury, ale też kadry wspomagającej, czyli chociażby specjalnie wykwalifikowanych pielęgniarek. Myślę, że to znacznie lepsza inwestycja niż pchanie kolejnych milionów na propagandę w TVP – te pieniądze powinny iść tam, gdzie młodzi wołają o pomoc.
Chwilowo o kryzysie zdrowia psychicznego, szczególnie wśród młodych, mówią przede wszystkim organizacje pozarządowe, a nie Ministerstwo Zdrowia. Ty również działałaś z trzecim sektorem, chociażby przy okazji inicjatyw i raportów związanych z prewencją suicydalną. Jak widzisz rolę tego sektora po ewentualnym przejęciu władzy przez obecną opozycję?
Państwo musi albo odciążyć organizacje samorządowe, albo zawiązać z nimi kompleksową współpracę i wesprzeć je w realizacji tego typu działań. Nie może być tak, że rząd nie dość, że nie walczy z jakimś problemem, to jeszcze blokuje działania trzeciego sektora w tej kwestii, na przykład utrudniając im kontakt ze szkołami i przeprowadzanie w nich zajęć z uczniami. To jest po prostu absurd. Sama mam doświadczenia prowadzenia spotkań w szkole. Kiedyś o zrobienie warsztatów na temat zaburzeń odżywiania poprosiła mnie psycholożka szkolna, która później opowiadała mi, że na początku bała się zaprosić kogoś z zewnątrz. Jednak okazało się, że w szkole była młoda osoba, która najprawdopodobniej chorowała na anoreksję i ta psycholożka stwierdziła, że wszystko jej jedno, czy ktoś ją zgłosi do kuratorium – chodziło o ratowanie zdrowia i życia. Nikt nie powinien być karany za udzielanie pomocy.
Winna udzielenia pomocy… Aż trudno nie zapytać o prawa kobiet. W twojej działalności aktywistycznej jest to ważny obszar, więc co proponujesz w tej sprawie jako kandydatka do Sejmu?
Ta kwestia pozostaje dla mnie jedną z najważniejszych w tych wyborach. Tutaj też popieram stanowisko programowe Koalicji Obywatelskiej – legalna aborcja do 12. tygodnia ciąży, antykoncepcja awaryjna bez recepty, ale również pełne finansowanie in vitro, czyli te rzeczy, które w całej Europie są traktowane jako podstawowe prawa człowieka, a w Polsce się je kobietom zabiera. Mam nadzieję, że dzięki mandatowi polskiemu będę mogła walczyć o to, by kobietom żyło się w Polsce lepiej, bo w głowie się nie mieści, że rządzący starają się odebrać godność 52% społeczeństwa.
W tych wyborach znacznie więcej kandydatek i kandydatów, również z list KO, zabiera odważny i zdecydowany głos w kwestii praw kobiet. Jednak na tych samych listach znalazły się też osoby znane z zupełnie odmiennych poglądów, między innymi Roman Giertych. Dla niektórych może to być spory dysonans. Myślisz, że zniechęci to jakąś grupę do głosowania na listy KO albo do głosowania w ogóle?
Listy jako całość są moim zdaniem sztucznym tworem – warto głosować na poszczególne osoby, najlepiej kandydatki, a nie całokształt listy. Te partyjne gierki zawsze się rozgrywały i najprawdopodobniej będą się nadal rozgrywać, właśnie w okresie kampanii, ale ja proponuję, żeby skupić się na tym, co jest do zrobienia i co konkretni kandydaci oraz kandydatki mogą zaoferować tu i teraz. Myślę, że właśnie dlatego warto głosować na młodych, którzy mają świeże spojrzenie na sprawę i nie są zaangażowani w takie rozgrywki. To jeden z powodów, dla których postanowiłam startować.
Jak doszło do tego, że startujesz w tych wyborach? Wcześniej pracowałaś jako psycholożka i działałaś aktywistycznie, ale nie byłaś związana z żadną partią.
Na początku w ogóle nie myślałam o startowaniu w tych wyborach – rozważałam ewentualnie przyszłoroczne wybory samorządowe. Ale wiedziałam, że chcę zaangażować się w działania profrekwencyjne i zachęcać młode osoby, zwłaszcza kobiety, do głosowania. Działając przy tego typu inicjatywach, często spotykałam się z odpowiedzią, że nie ma na kogo głosować. I wtedy narodziła się we mnie myśl – co, jeśli wystartuję ja i pokażę, że polityki nie muszą robić tylko starsi panowie w garniturach, a głosować można chociażby na młode kobiety, których bardzo brakuje na scenie politycznej? Skonfrontowałam ten pomysł z najbliższymi i spotkałam się z bardzo entuzjastyczną odpowiedzią. Oczywiście było kilka głosów, że lepiej się nie mieszać w politykę i nie wchodzić w tę „brudną grę”, ale po rozważeniu wszystkich za i przeciw stwierdziłam, że chcę walczyć na większą skalę o kwestie najistotniejsze dla mnie i moich rówieśników oraz rówieśniczek. Szczególnie w tak historycznie ważnych wyborach.
A jak trafiłaś na listę Koalicji Obywatelskiej?
Na pewno ważnym czynnikiem było to, że moje wcześniejsze działania aktywistyczne były mocno wspierane przez posłów i posłanki Koalicji Obywatelskiej. Wspólnie pracowaliśmy w zespołach parlamentarnych i podczas konferencji, a ich pomoc była niesamowicie potrzebna, bo przyciągała dużo uwagi do głosu aktywistek, który w innym wypadku zostałby zupełnie zignorowany przez media. Ich otwartość na działanie z młodymi, a także z osobami spoza struktur partyjnych zachęciły mnie do kontaktu, który został bardzo pozytywnie odebrany przez przedstawicieli KO na Pomorzu. Oni też chcieli zobaczyć na swojej liście więcej młodych kobiet i w ten sposób dołączyłam do Koalicji jako niezrzeszona kandydatka.
W kampanii często łączysz siły z innymi kandydatami Koalicji Obywatelskiej, ale prowadzisz też wiele własnych działań – na przykład jeździsz po Gdańsku tramwajem numer 12, tym samym co Twój numer na liście wyborczej. Skąd ten pomysł?
Wiedziałam, że muszę pokazać się mieszkańcom mojego okręgu w jakiś nietypowy sposób, bo z tej samej listy co ja startują także o wiele bardziej rozpoznawalne osoby, takie jak Jarosław Wałęsa czy Piotr Adamowicz, obecne na scenie politycznej od dłuższego czasu. Chciałam, żeby moje nazwisko i numer na liście zapadły ludziom w pamięć, dlatego tę dwunastkę próbowałam z czymś skojarzyć. A tak się składa, że tramwaj numer 12 to jedna z najdłuższych i najbardziej obleganych tras w Gdańsku. Przez to jest bardzo charakterystyczny i odgrywa ważną rolę w życiu wielu gdańszczan, bo dojeżdżają nim do pracy, szkoły czy na uczelnię albo imprezę. Ja sama jeździłam dwunastką do mojej szkoły, Topolówki, we Wrzeszczu – więc pojawił się nawet element sentymentalny.
Do osób w tramwaju podchodzę z ciastkiem i ulotką, przedstawiam się i podkreślam, że jestem najmłodszą kandydatką na liście KO w tym okręgu, bo to też mnie mocno wyróżnia. Niektórzy po prostu dziękują i biorą ciastko, ale przy innych interakcjach wywiązują się bardzo ciekawe rozmowy.
Da się rozmawiać o polityce w tramwaju?
Jazda tramwajem to często moment wytchnienia. Jedziemy do konkretnego miejsca, ale na około 15 minut jesteśmy uziemieni i często szukamy zajęcia na tę chwilę. Według mnie to też dobra okazja na spokojną rozmowę o wyborach, bo i tak jesteśmy w tym tramwaju, i nie musimy nigdzie biec. Z resztą pójście na wybory też nie musi zająć w naszym okręgu dużo czasu, a może zaowocować pozytywnymi zmianami na kolejne 4 lata.
***
Tekst powstał w ramach projektu Spięcie – „Dział Krajowy Lokalny”. Projekt realizowany z dotacji programu Aktywni Obywatele – Fundusz Krajowy finansowanego z Funduszy Norweskich.
Paulina Filipowicz
Paula Wasiluk