fbpx Wesprzyj nas!

magazyn lewicy katolickiej

Węglowe odchudzanie

Liczba organizacji i działaczy klimatycznych na świecie wzrasta. Polska ma swoją specyfikę jako kraj stosunkowo zamożny, zużywający duże ilości węgla, a zarazem o niskiej liczebności organizacji ekologicznych. Różne formy antywęglowej aktywności społecznej są jednak u nas obecne.
Węglowe odchudzanie
ilustr: Zuzia Wojda

Mała roślinka mówi do dużej roślinki: „Mamo, ja już nie dam rady…”.

Duża roślinka odpowiada: „Zjedz dwutlenek węgla, wodę możesz zostawić”.

Tak, to dowcip o „diecie węglowej”, którą praktykują nasi milczący raczej współmieszkańcy globu, czyli rośliny. Zdolność wiązania i przekształcania przez nie dwutlenku węgla bywa pocieszeniem dla działaczy klimatycznych, którzy poszukują wszelkich sposobów na ograniczenie obecności gazów cieplarnianych w atmosferze. Być może równie często (trudno tu o statystyki) służy jednak do greenwashingu koncernom i firmom mającym znaczny wpływ na emisję tychże gazów lub w inny sposób szkodzących środowisku. Trujemy środowisko, zmieniamy klimat, ale sadzimy drzewa, więc jesteśmy po zielonej stronie mocy.

Zaniepokojenie zmianami klimatu może skłaniać „zwykłych ludzi” – obywateli i konsumentów – zarówno do działań modyfikujących przyzwyczajenia życia codziennego, jak i do wspierania podmiotów deklarujących misję przeciwdziałania owym zmianom. Szczególnym typem działalności na rzecz klimatu jest aktywizm antywęglowy. Sebastien Duyck, prawnik związany z Center for International Environmental Law (CIEL), pisał w roku 2013: „Coraz więcej organizacji przenosi więc punkt ciężkości swoich kampanii z «klimatu» na «węgiel». Zamiast koncentrować się na krajowym prawodawstwie dotyczącym zmian klimatu oraz na celach redukcji emisji kampanie skierowane zostały bezpośrednio na konkretne podmioty i działania odpowiedzialne za zanieczyszczenie. To przesunięcie umożliwiło również ruchom klimatycznym wyjście w stronę innych ruchów społecznych, które zajmują się kwestiami sprawiedliwości społecznej i ekologicznej”.

Przyczyn zmiany tego punktu ciężkości Duyck upatruje w potrzebie ukonkretnienia celów działania organizacji na potrzeby opinii publicznej i zoptymalizowania wysiłków na rzecz możliwie najszybciej osiągalnych celów. Satysfakcja z osiągnięcia widocznych efektów działań przeciw węglowi ma sprzyjać zaangażowaniu społeczeństw w sprawę klimatu i ekologii. Tym bardziej, że wykorzystanie węgla to nie tylko wpływ na klimat, ale i ograniczony dostęp do czystej wody, zanieczyszczenie powietrza, szkody górnicze i degradacja krajobrazu. Według Krajowego Ośrodka Bilansowania i Zarządzania Emisjami węgiel brunatny i – w drugiej kolejności – kamienny przyczynia się do emisji największej ilości dwutlenku węgla do atmosfery w przeliczeniu na ilość wytworzonej energii (kolejna jest ropa naftowa, potem gaz ziemny). Problemy wynikające z wydobycia węgla są więc zarazem lokalne i globalne.

Polski węgiel bez konkurencji

Historycznie węgiel stanowił nasze „dobro narodowe” – był bogactwem surowcowym Polski, tuż po II wojnie światowej stanowił 98 procent wykorzystywanych u nas surowców energetycznych. Górnik w PRL był kimś – w warunkach gospodarki niedoboru miał dostęp do trudno osiągalnych towarów konsumpcyjnych, zarabiał sporo, brał udział w imprezach kulturalnych, integrujących i pozwalających poczuć dumę z zawodu. Dzieci w całej Polsce tworzyły z czarnych kartonów charakterystyczne „czapki górnicze” z okazji Barbórki. Górnicy z Górnego Śląska do dziś mają silne związki zawodowe, są gotowi strajkować pod ziemią lub „najeżdżać Warszawę”, paląc opony na demonstracjach w obronie swoich zarobków i przywilejów. Traktowanie polskiego węgla jak „czarnego złota” to schemat myślowy utrwalony wśród wielu Polaków w średnim wieku lub starszych. Na nim też bazuje „polityka klimatyczna” kolejnych polskich ekip rządzących.

Preferowaniu węgla jako surowca energetycznego w Polsce (i nie tylko) sprzyjały też ograniczone alternatywy. Jakkolwiek do lat 80. nie były jeszcze szerzej znane negatywne strony energetyki wodnej, zwanej „białym węglem”, to jednak mogła ona mieć wówczas tylko charakter pomocniczy w miksie energetycznym, podobnie jak inne odnawialne źródła energii. Choć pierwszą na świecie elektrownię wiatrową zbudowano w końcu XIX wieku, to spadek cen ropy naftowej i gazu po drugiej wojnie światowej spowodował zmniejszenie zainteresowania tym źródłem energii – a co za tym idzie postępu w rozwiązaniach technicznych – aż do lat 70. Wiatrak produkujący prąd pojawił się na terenie Polski dopiero w latach 90. Energia elektryczna ze słońca była wtedy znacznie droższa w produkcji niż inne rodzaje energii, długi czas stosowano ją więc przede wszystkim tam, gdzie wykorzystanie innej energii byłoby utrudnione i nieekonomiczne – na przykład w zegarkach elektronicznych czy kalkulatorach, ale także w sztucznych satelitach na orbicie ziemskiej. Elektrownia atomowa, którą planowano w Polsce Ludowej zbudować nie tylko w słynnym Żarnowcu, ale i w siedmiu innych miejscowościach, wywoływała zaś od początku protesty, wzmożone od 1986 roku przez skojarzenie z awarią elektrowni czarnobylskiej. Ropę i gaz trzeba było z kolei kupować za dolary.

Pozostawał węgiel. Tani i dostępny, choć zanieczyszczał środowisko trującymi pyłami i gazami, ze względu między innymi na przestarzałe instalacje do jego spalania. W przeciwieństwie do niektórych innych krajów RWPG (na przykład NRD czy Bułgarii) nie zawiązały się u nas znaczące społeczne ruchy ekologiczne stanowiące silną opozycję i motor zmiany systemu, poza niewielkimi grupkami (jak Ruch „Wolność i Pokój”) i pobocznym zainteresowaniem działaczy „Solidarności”. Kwestie ekologiczne zostały uwzględnione przy „Okrągłym Stole”, jednak na świadomość potrzeby transformacji energetycznej było wtedy za wcześnie.

Zmiana ustroju Polski w 1989 roku dawała nadzieję na modernizację techniczną przemysłu i „oczyszczenie” procesów wydobywczych i produkcyjnych. Niektórzy analitycy zauważali już wtedy, że polskie zasoby węgla nie są niewyczerpane i wraz ze zmniejszaniem się ich ilości i dostępności konieczne będzie zaprzestanie wydobycia. Nie z przyczyn ekologicznych, lecz z powodu rentowności kopalń. Równolegle pojawiała się stopniowo świadomość nieznanego wcześniej zagrożenia związanego ze stosowaniem paliw kopalnych, zwanego podówczas globalnym ociepleniem lub efektem cieplarnianym.

Skamieliny kontra holistyczny punk

Wiedza o antropogenicznych zmianach klimatu nie jest niczym nowym. Do mainstreamu trafiła – początkowo w Ameryce i w Europie Zachodniej – w połowie lat 80. XX wieku. W 1988 roku powstał IPCC, czyli Międzyrządowy Zespół do spraw Zmian Klimatu, który pierwszy swój raport podsumowujący, stanowiący kompendium aktualnej wiedzy o zmianach klimatu, opublikował w 1990 roku. W 1989 roku powstała, działająca do dziś, Climate Action Network – International, sieć obecnie skupiająca około 1300 organizacji działających na rzecz klimatu w ponad 130 krajach świata. Po upadku PRL stopniowo „globalne ocieplenie” zostało nagłośnione także u nas. W roku 1992 w Polsce można było o zjawisku globalnego ocieplenia poczytać na przykład w czasopiśmie „10/20”, skierowanym do nastolatków. Ówcześni nastolatkowie mają teraz między czterdziestką a pięćdziesiątką. Jest to pierwsze pokolenie, które ze zmianami klimatu jako problemem społecznym domagającym się ogólnoświatowego rozwiązania mogło zetknąć się od pierwszych lat świadomego zainteresowania kwestiami politycznymi i środowiskowymi

Sam aktywizm antywęglowy jest jednak starszy niż przeciwdziałanie zmianom klimatu, a przed upowszechnieniem wiedzy o tych zmianach miał charakter lokalnych protestów i akcji bezpośrednich przeciw skażeniom. Działania proklimatyczne na skalę światową były poniekąd odpowiedzią na aktywność władz. Na słynnym Szczycie Ziemi ONZ w Rio de Janeiro w 1992 roku została podpisana umowa międzynarodowa określająca założenia międzynarodowej współpracy na rzecz ograniczania emisji gazów cieplarnianych, czyli Ramowa Konwencja Narodów Zjednoczonych w sprawie Zmian Klimatu. Na tej podstawie od roku 1995 odbywają się coroczne Konferencje Stron Konwencji, w skrócie COP (Conference of Parties), czyli tak zwane Szczyty Klimatyczne.

Na COP w Kioto w 1997 roku podpisano ogólnikowe porozumienie o redukcji emisji gazów cieplarnianych, które nie obejmowało na przykład USA i nie zawierało konkretów, niemniej było jedynym przez wiele lat. Stopniowo nasilały się protesty towarzyszące tym konferencjom, organizowane w tradycyjnej formie – coraz liczniejszych demonstracji ulicznych. Przedstawiciele wybranych organizacji pozarządowych (na przykład Greenpeace) mają także możliwość koncesjonowanego uczestnictwa w obradach COP, jednak głos decydujący należy do rządów poszczególnych krajów. Postulaty klimatyczne i świadomość powiązania poszczególnych zagadnień wybrzmiewały też podczas protestów anty- i alterglobalistycznych. Polska konsekwentnie podczas poszczególnych szczytów zajmuje stanowisko hamujące zmiany na rzecz odejścia od węgla i redukcji emisji gazów cieplarnianych. Kilkukrotnie otrzymywała z tego powodu od Climate Action Network antynagrodę „Skamieliny Dnia”, przyznawaną „hamulcowym” zmian proklimatycznych.

Nieliczne grupy i jednostki w Polsce podejmowały działania na rzecz ograniczania emisji gazów cieplarnianych w latach 90. i tuż po roku 2000. Węglem w energetyce i przemyśle zajmowano się przede wszystkim w kontekście emitowanych zanieczyszczeń i konieczności stosowania na przykład filtrów na kominy fabryczne. Zawodowo znali się na tym specjaliści od energetyki odnawialnej i ochrony środowiska, dziedzin, w których następuje stały, ogromny progres techniczny. Aktywiści zajmowali się tematem w ramach różnych organizacji ekologicznych, które zwykle nie były sprofilowane w kierunku ochrony klimatu, lecz zajmowały się problemami przyrody i środowiska wielowymiarowo. Nie stroniły również od wiązania kwestii ekologicznych ze społecznymi – na przełomie wieków źródłem podstawowych informacji o problemach ekologicznych dla młodzieży bywała muzyka punkowa, ukierunkowana anarchistycznie i holistycznie traktująca wyzwania dla społeczeństwa.

Taka formuła działań na rzecz ochrony klimatu miała pozytywy i negatywy. Wśród pozytywów można wymienić całościowe widzenie problemów i rozwiązań. Działacze ekologiczni, nieskupiający się tylko na kwestii klimatu, potrafili wymienić wśród negatywnych stron nasilenia ruchu samochodowego także wpływ na smog, na zdrowie ludzkie czy na przepustowość centrów i przedmieść miast. Podobnie walka o energooszczędne sprzęty AGD wiązała się dla nich zarówno z mniejszymi emisjami CO2 w trakcie użytkowania, jak i z mniejszą emisją zanieczyszczeń i produkcją elektrośmieci. Taka wieloaspektowość argumentacji jest też przekonująca w przypadku obecnych ruchów antywęglowych. Negatywną stroną takiej wielowymiarowej perspektywy ekologicznej było z jednej strony rozproszenie sił garstki działaczy na walkę na wielu frontach. Z drugiej – wrażenie ludzi obserwujących niezbyt uważnie organizacje ekologiczne, że sprzeciwiają się one „wszystkiemu, co normalne”, że w każdej dziedzinie życia społecznego zamierzają narzucić „zwykłym ludziom” najróżniejsze ograniczenia, a ostatecznie i tak chcą powrotu do „stanu natury”, czyli siedzenia na drzewach i odrzucenia zdobyczy cywilizacji. I że protestują, by protestować. Może dlatego, że im ktoś za to płaci. Taka wizja pokutuje do dziś również w odbiorze sprofilowanych ruchów proklimatycznych czy antywęglowych. Przekłada się też na denializm klimatyczny.

Wszystkie ręce na pokład

W 2002 roku została utworzona Koalicja Klimatyczna, porozumienie organizacji ekologicznych działających na rzecz klimatu w Polsce. Działa do dziś. Wśród form działania ruchów antywęglowych na całym świecie najwcześniej pojawiały się najbardziej klasyczne: demonstracje uliczne, popularyzacja wiedzy przez artykuły, książki i inne media, przygotowanie opracowań naukowych, wpływ na edukację w szkołach, lobbing, petycje i listy otwarte do władz. Specyfiką wynikłą z uwarunkowań – przeciwdziałania konkretnym inwestycjom czy firmom w terenie – jest popularność akcji bezpośrednich, która w ostatnich kilku latach wydaje się stopniowo wzrastać dzięki globalizacji zainteresowania i świadomości wzajemnych powiązań lokalnych problemów.

Zintensyfikowanie społecznych działań proklimatycznych, w tym antywęglowych, nastąpiło w przybliżeniu w roku 2015. W tym też roku udało się wreszcie, na COP w Paryżu, podpisać nowe porozumienie międzypaństwowe, co odbyło się pod presją ogromnych manifestacji. Nowością jest globalny zasięg wielu, w tym niedawno powstałych, ruchów. Także tych, które nie stanowią klasycznych organizacji o ponadnarodowym zasięgu, lecz sieć niezależnych, luźno koordynujących swe działania grup o podobnym charakterze i nazwie. Takim ruchem jest Extinction Rebellion, Młodzieżowy Strajk Klimatyczny czy w pewnym stopniu Ende Gelände. Pozioma, niescentralizowana struktura wynika z przekonania – nadającego wspólny ton działaniom antywęglowym, proklimatycznym czy alterglobalistycznym – o konieczności zwiększenia partycypacji społecznej i połączenia dążeń proekologicznych z emancypacyjnymi. Sprawiedliwa transformacja powinna uwzględniać podmiotowość i interesy wszystkich, w tym również tych pozbawionych głosu.

Jednoczenie wysiłków to owoc globalizacji, ale i skutek świadomości większej skuteczności takich działań. Dzięki internetowi możliwe jest – bez wielkich trudności – na przykład zsynchronizowanie czasowe demonstracji proklimatycznych w miastach całego świata, co powoduje lepsze nagłośnienie całej akcji niż w przypadku nieskoordynowanych pojedynczych manifestacji. Daje też poczucie solidarności z demonstrantami z innych krajów, walki o wspólną sprawę. Dużą rolę odgrywają tu osoby z pokolenia wchodzącego obecnie w dorosłość, najmłodszej generacji aktywistów społecznych. Młodzieżowe Strajki Klimatyczne zapoczątkowała w 2018 roku przedstawicielka tego pokolenia, obecnie już ikona walki o klimat – szwedzka nastolatka Greta Thunberg.

Choć na gruncie polskim jest to mało widzialne, Kościoły chrześcijańskie i wyznawcy innych religii także angażują się w dążenia proklimatyczne. Światowy Ruch Katolików na Rzecz Środowiska – w oryginale Global Catholic Climate Movement – powstał również w 2015 roku na Filipinach, jako reakcja na będące efektem zmian klimatu tajfuny.

Różne ścieżki wojny z węglem

Trudno oddzielić protesty skierowane wyłącznie przeciw wykorzystywaniu węgla od protestów na rzecz klimatu i środowiska. Na całym świecie liczba organizacji i działaczy wzrasta. Polska ma swoją specyfikę – jako kraj stosunkowo zamożny, a przy tym zużywający znaczne ilości węgla. Drugą naszą cechą charakterystyczną jest niewielka liczebność organizacji ekologicznych. Rozmaite formy antywęglowej aktywności społecznej są jednak obecne i w Polsce, i w innych krajach – nie tylko europejskich. Przybierają one zbliżone formy. O najbardziej klasycznej była mowa wyżej. Internet umożliwia też i ułatwia wszelkiego rodzaju cyberaktywizm – od pisania artykułów, podpisywania klasycznych petycji i prowadzenia dyskusji, przez memy, po konkursy internautów na „klimatyczną bzdurę roku”. Z kolei typowe demonstracje uliczne w wielu krajach czasami przekształcają się w niezwykłe wydarzenia – celuje w tym Extinction Rebellion, zmieniając manifestacje uliczne w happeningi, podobne w wymowie i formie w różnych krajach, także i Polsce.

Szczególną, również nową, formą protestu są obozy klimatyczne – pierwszy został zorganizowany w 2006 roku w Wielkiej Brytanii. Są to zloty osób zainteresowanych klimatem, połączone z edukacją i organizacją akcji bezpośrednich. Nie mają narzuconej sztywnej hierarchii, ich uczestnicy starają się organizować oddolnie i wypracowywać zadowalające rozwiązania. Obozy dla Klimatu są organizowane w różnych krajach, od 2018 roku także w Polsce. W 2019 i w 2020 roku polski Obóz dla Klimatu przeprowadził udane akcje bezpośrednie, blokując odkrywkowe kopalnie węgla brunatnego w rejonie Konina.

Niemieckie Ende Gelände powstałe w roku 2015 (nazwa w wolnym tłumaczeniu oznacza „ani kroku dalej”) skupiło się na zrzeszeniu osób gotowych do zaangażowania w akcje bezpośrednie, stosując zasadę obywatelskiego nieposłuszeństwa. „Tradycja” protestu przeciw węglowi w Niemczech trwa od dziesięcioleci, początkowo jednak były to inicjatywy lokalne. Protesty wzmogły się po roku 2006, kiedy Niemcy ogłosiły zamiar budowy nowych elektrowni węglowych. W 2007 roku zorganizowano tam pierwszy obóz dla klimatu. Od 2011 roku miały miejsce międzynarodowe, kilkutysięczne demonstracje na obszarach wydobycia węgla w Nadrenii i na Łużycach.

Ende Gelände początkowo było koalicją grup formalnych i nieformalnych, od 2017 roku jest samodzielnym, niesformalizowanym ruchem o poziomej, anarchistycznej strukturze. Ponieważ organizuje jedną lub dwie akcje w roku, przygotowuje je bardzo starannie. Liczebność uczestników i uczestniczek akcji Ende Gelände blokujących kopalnie jest niewyobrażalna w warunkach polskich. „Elastyczna struktura pozwoliła tysiącom osób po raz pierwszy wziąć udział w akcjach bezpośrednich i zapewniła bezpieczną przestrzeń wszystkim uczestnikom. Było to możliwe tylko dlatego, że każda grupa mogła samodzielnie podejmować decyzje, a wszyscy, którzy w tym ruchu uczestniczą, mają poczucie autonomii i współtworzenia go” – pisze o Ende Gelände artysta i aktywista klimatyczny Kevin Buckland. Wobec jednoczesnej akcji tysięcy ludzi policja nie jest w stanie podjąć skutecznie działań uniemożliwiających protest. Uczestnicy akcji bezpośrednich nakrywają policjantów czapkami. W protestach biorą udział także osoby o ograniczonej sprawności fizycznej, z niepełnosprawnościami, co byłoby niecelowe i utrudnione w przypadku protestów niewielkiej grupy osób, bawiących się w wyścigi i kotka i myszkę z siłami policyjnymi w terenie.

Radykalnie odmienny sposób działania od ruchów opierających się na demonstracjach i akcjach bezpośrednich przyjęła międzynarodowa organizacja ClientEarth. Wykorzystuje ona istniejące w różnych krajach akty prawne, by wymuszać – zwykle przez procesy sądowe – korzystne dla środowiska decyzje władz. Lobbuje też na rzecz zmian w prawie. Polski oddział ClientEarth odniósł spektakularne sukcesy w procesach przeciwko sponsorom mających powstać elektrowni Ostrołęka C i Północ. Walczył także w sądzie przeciwko największej w Europie elektrowni węglowej w Bełchatowie.

Innym ciekawym sposobem działania aktywistów klimatycznych jest promowanie paneli klimatycznych, które są formą partycypacji społecznej „zwykłych obywateli”, postulowanej jako narzędzie demokracji deliberacyjnej. Obecnie trwają przygotowania do pierwszego warszawskiego panelu klimatycznego. Stałym problemem obecnym w dyskusjach aktywistów jest jednak to, czy wdrażanie, zwłaszcza nieortodoksyjne, różnych rozwiązań przez samorządy lokalne, zarządy firm czy władze państw, któremu nie towarzyszy naruszanie kapitalistycznego status quo, jest metodą wprowadzania małymi krokami zmiany społecznej, czy jedynie pacyfikacją dążeń do prawdziwej zmiany, greenwashingiem i kwiatkiem do kożucha.

Postulując odejście od węgla, ruchy klimatyczne wskazują na konieczność zwiększenia efektywności energetycznej i możliwość wykorzystania przede wszystkim odnawialnych źródeł energii – w Polsce głównie budowę farm wiatrowych na morzu. Kwestią sporną wśród ruchów i organizacji antywęglowych jest stosunek do energetyki atomowej. Energetyka atomowa, choć niskoemisyjna, według wielu badaczy ma inne wady: ekologiczne – jak odpady atomowe czy ryzyko awarii; społeczne – jak sprzyjanie centralizacji energetyki (w przeciwieństwie do energetyki odnawialnej, z natury rzeczy rozproszonej) i wielkim korporacjom; „brudne” wydobycie uranu (także przy użyciu pracy dzieci w krajach rozwijających się) oraz utrwalanie modelu nadmiernego zużywania energii, zamiast sprzyjania efektywności energetycznej. W Polsce sprzeciwia się promowaniu energii atomowej na przykład Obóz dla Klimatu czy Greenpeace, natomiast dopuszcza jej zwolenników do głosu Extinction Rebellion. Z kolei intensywnie promuje atom (nie tylko przez działania przeciwwęglowe, ale też krytykę odnawialnych źródeł energii) Fota4Climate, niewielka i młoda organizacja.

Wałbrzyska lekcja

Wydarzeniem, które stanowić może poważne ostrzeżenie dla osób zainteresowanych odejściem od węgla, jest transformacja gospodarcza w regionie wałbrzyskim, która spowodowała zamknięcie w latach 90. tamtejszych kopalni węgla kamiennego. Począwszy od roku 1990 planowano likwidację miejscowych kopalń, którą stopniowo wdrażano w kolejnych latach. Węgiel kamienny z Wałbrzycha i okolic był wydobywany przede wszystkim ze względu na swoją wysoką jakość – nadawał się do koksowania, więc był użyteczny w przemyśle. Jednak koszty jego wydobycia przewyższały zyski ze sprzedaży. Władze PRL od początku lat 80. rozważały likwidację części lub wszystkich kopalni wałbrzyskich z uwagi na ich nierentowność, lecz w obawie przed protestami społecznymi odstąpiły od tego pomysłu, podejmując nawet nowe inwestycje w infrastrukturę kopalni. Po transformacji ustrojowej zarówno lokalna „Solidarność”, jak i władze centralne podjęły decyzje o stopniowym wygaszaniu kopalń, z zastrzeżeniem równoczesnego „tworzenia nowych miejsc pracy”. Okazało się jednak, że rząd nie dotrzymał umów społecznych – miejsca pracy nie powstały. Upadały także prywatne firmy w Wałbrzychu – wcześniej miały wsparcie w postaci możliwości korzystania z majątku kopalnianego, ale po likwidacji kopalń wsparcie się skończyło.

Budynki przemysłowe kopalni były zarówno wyburzane, jak i wyprzedawane prywatnym inwestorom, przerabiane na magazyny i warsztaty. Niewielka liczba zabytkowych obiektów kopalnianych została przekształcona w muzeum. Zlikwidowano zaplecze socjalne i kulturalne kopalni, przekazując obiekty władzom lokalnym, które następnie większość z nich zamknęły. Były to „żłobki, przedszkola, domy kultury, szpital górniczy, przychodnie, ośrodki zdrowia, obiekty szkolne i sportowe”, jak wylicza skrupulatnie Jerzy Kosmaty w artykule analizującym skutki transformacji wałbrzyskiej. Dla zamkniętego domu kultury czy stadionu Górnika Wałbrzych, które pozwalały aktywnie i twórczo spędzać czas młodzieży (często z dysfunkcyjnych rodzin), nie powstały żadne alternatywy. Bieda, bezrobocie i brak perspektyw spowodowały w ciągu kilku lat powstanie i nasilenie się skutków ubocznych, jak alkoholizm, prostytucja nieletnich czy tak zwane biedaszyby. Byli górnicy robili to, co potrafili – wydobywali węgiel, jednak nie z zabezpieczonych kopalni, a właśnie z biedaszybów, czyli prymitywnych dziur w ziemi.

W niektórych latach bezrobocie w Wałbrzychu sięgało 32 procent. Po roku 2002 zaczęło maleć ze względu na to, że coraz większa liczba bezrobotnych osiągała wiek emerytalny, a młodzież wyjeżdżała do Wrocławia i innych dużych miast, by studiować i pracować, nie wracając już do wałbrzyskiego zagłębia biedy. Szczególnie narażeni na bezrobocie byli górnicy, nawet ci o wysokich kwalifikacjach, gdyż ich specjalizacja okazała się nieprzydatna w innych miejscach pracy. W 1990 roku tychże górników w Wałbrzychu było trzynaście tysięcy, do tego należy dodać personel kopalń o innej specjalizacji, jak mechanicy czy elektrycy, którym jednak łatwiej było znaleźć pracę gdzie indziej. Do poprawy sytuacji przyczyniło się także powstanie Wałbrzyskiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej, choć zarobki w firmach powstałych w Strefie nie należą do wysokich.

Przykład Wałbrzycha stawia pytanie o rejony wydobycia węgla z innych terenów Polski, ponieważ problem sprawiedliwej transformacji jest uniwersalny. Węgiel, uznawany przez wiele lat za tanie źródło energii, jednocześnie bywa krytykowany przy użyciu argumentów ekonomicznych innego rodzaju: jeśli policzyć koszty leczenia chorób, chorobowej absencji w pracy i innych ubocznych skutków jego spalania, także degradacji przyrody, to jego cena znacząco wzrośnie. Ten argument ma coraz większe znaczenie. „Gospodarka oparta na eksploatowaniu skończonego systemu szybciej, niż pozwala na to jego zdolność do regeneracji, prędzej czy później się wyczerpie – i albo ulegnie zapaści, albo się świadomie zreorganizuje. Zmiana jest więc nieunikniona. Sprawiedliwość nie jest” – by użyć stwierdzenia amerykańskiego Movement Generation. Koalicja Klimatyczna stwierdziła w 2019 roku, wzywając władze polskie do odejścia od węgla do roku 2030: „Scenariusz wycofania się z węgla może być możliwy tylko pod warunkiem uzyskania zgody społecznej […]. Sprawiedliwa transformacja energetyczna regionów wrażliwych oraz likwidacja ubóstwa energetycznego Polek i Polaków musi się odbyć przy udziale wszystkich interesariuszy oraz wsparciu ze środków publicznych alternatyw rozwojowych – oszczędnych, odnawialnych i zdecentralizowanych. Dotyczy to też wykorzystania środków UE, między innymi z tworzonego na ten cel Funduszu Sprawiedliwej Transformacji Energetycznej”.

Do postulatów społecznych „sprawiedliwości klimatycznej” należy więc między innymi wprowadzenie dochodu podstawowego w celu zapewnienia bezpieczeństwa socjalnego, wprowadzenie podatku od zanieczyszczeń czy odbudowa i ożywienie lokalnych gospodarek. Te postulaty w dużym stopniu wiążą się z dekarbonizacją i jej problemami. Jak głoszą, coraz mniej abstrakcyjne, hasła aktywistów: „Na martwej planecie nie będzie pracy”.

Potrzebujemy Twojego wsparcia
Od ponad 15 lat tworzymy jedyny w Polsce magazyn lewicy katolickiej i budujemy środowisko zaangażowane w walkę z podziałami religijnymi, politycznymi i ideologicznymi. Robimy to tylko dzięki Waszemu wsparciu!
Kościół i lewica się wykluczają?
Nie – w Kontakcie łączymy lewicową wrażliwość z katolicką nauką społeczną.

I używamy plików cookies. Dowiedz się więcej: Polityka prywatności. zamknij ×