fbpx Wesprzyj nas!

magazyn lewicy katolickiej

Merta: Działanie daje mi poczucie bezpieczeństwa

Jak zakłada się młodzieżówkę? Czy głos oddany na młodą osobę się nie zmarnuje? Jak na Lewicy definiuje się bezpieczeństwo? Kandydata Nowej Lewicy Mateusza Mertę pyta Paula Wasiluk.
Merta: Działanie daje mi poczucie bezpieczeństwa
ilustr.: Stanisław Gajewski

Z Mateuszem Mertą, kandydatem Lewicy w okręgu 27 z miejsca 7, rozmawia Paula Wasiluk.

Hasło twojej kampanii wyborczej brzmi: „Czas na młodych” – dlaczego młodzi w ogóle powinni iść do polityki?

Często dostaję pytania o swoją kandydaturę, sugerujące, że nie mam wystarczającego doświadczenia życiowego, żeby zasiadać w Sejmie. Słyszę, że powinienem zająć się nauką albo pracą, bo póki co „nie wiem nic o życiu”. Tylko że według mnie w zasiadaniu w Sejmie chodzi o coś innego. W kampanii próbuję przedstawić alternatywną wizję parlamentu. Sejm nie jest władzą wykonawczą, nie musi być izbą pełną ekspertów i ekspertek. Osoby, które w nim zasiadają, mają „tylko” i aż reprezentować interesy obywatelek i obywateli. Realna reprezentacja jest niemożliwa, jeśli w Sejmie zasiadają w przeważającej liczbie starsi mężczyźni. Siła Sejmu w systemie demokratycznym powinna tkwić w tym, że wyrażane w nim są potrzeby i problemy różnych grup wiekowych, płci, mniejszości etnicznych, narodowych czy seksualnych. Uważam też, że w Polsce wielu młodych ludzi mierzy się z systemowymi problemami i zasługuje na odpowiednią reprezentację – a ekspertami od problemów ludzi młodych są właśnie młodzi kandydaci i kandydatki. To oni najlepiej rozumieją, na czym w roku 2023 polega wchodzenie w dorosłość, lądowanie na niestabilnym rynku pracy, bycie zmuszanym do pracy na umowach śmieciowych, mierzenie się z wysokimi cenami mieszkań i coraz większa trudność łączenia tych wszystkich rzeczy ze studiami.

Dlaczego reprezentantem młodych powinieneś być właśnie ty?

Po pierwsze, od 5 lat działam społecznie, po drugie, przechodzę typową ścieżkę życiową dla mojego pokolenia. Jestem z Bielska-Białej, w którym wciąż bywam i działam, ile się tylko da, ale wyjechałem na studia do dużego miasta. Zmierzyłem się w nim ze wszystkimi problemami, o których mówiłem wcześniej. Najpierw pracowałem jako kurier rowerowy, obecnie jestem pracownikiem biurowym, ale w obu sytuacjach nie miałem możliwości otrzymania zatrudnienia na umowę o pracę. Jestem na trzecim roku studiów i mieszkam w trzecim mieszkaniu w ciągu tych 3 lat – właśnie z powodu rosnących czynszów i bardzo złego stanu technicznego mieszkań. Mierzę się z tymi samymi wyzwaniami co moi rówieśnicy i rówieśniczki i to właśnie odpowiedzeniem na te wyzwania chciałbym zająć się w Sejmie, by za kilka lat w takiej sytuacji nie znalazł się chociażby mój młodszy brat. Wiem, że jestem w stanie zawalczyć o prawo młodych do godnego życia, bo działam politycznie od 2017 roku i podejmowałem już wiele walk, które są kluczowe dla naszego pokolenia. W mojej aktywności zajmuję się między innymi kwestią klimatyczną. Od lat zwracam uwagę na problemy, które zdefiniują przyszłość naszego pokolenia i to, czy będziemy mogli stworzyć stabilną dorosłość za 20 lat.

Myślisz, że twoja kampania była wystarczająco dobra, by zdobyć mandat w twoim okręgu?

Walczę o mandat, jak wszystkie osoby na mojej liście, ale ta kampania to dla mnie przede wszystkim możliwość poszerzenia mojej działalności społecznej. Od kiedy jestem kandydatem do Sejmu, to wiele młodych osób zgłasza się do mnie z różnymi problemami. Mam wrażenie, że one czują się wzmocnione tym, że kandyduję, a oni, na przykład zapraszając mnie do wspólnego działania, mają szansę mieć większy wpływ, bo ja mogę ponieść dalej ich postulaty, przekazać ich potrzeby na forum partii. Dzięki kampanii buduję bazę wyborców, której nie traktuje jako kapitału na przyszłość, tylko jako coraz szerszy krąg ludzi, którzy mają poczucie, że jest ktoś, do kogo mogą się zwrócić z problemem, kto pomoże im zmienić coś, co dzieje się w ich okolicy. Myślę, że ludzie tego potrzebują, szczególnie w sytuacji, w której mamy tak niskie zaufanie do instytucji publicznych. Misją mojej kampanii jest dawanie poczucia wpływu młodym obywatelkom i obywatelom. Wierzę, że w przyszłych kampaniach będę mógł jeszcze skuteczniej walczyć o mandat, bo wiadomo, że młode osoby mają nieco mniejsze szanse niż ludzie, którzy przez lata wydeptali sobie ścieżki w polityce.

:

Czy w takim razie wyborcom opłaca się oddać głos na młodych w najbliższą niedzielę?

Zdecydowanie. Ludzie w Polsce boją się głosować na kandydatów, którzy nie zajmują najwyższych miejsc na listach, bo nawet jeśli przekonują ich poglądy tych osób, to boją się, że ich głos się zmarnuje. Tak nie jest, bo głosy liczone są najpierw dla komitetu, na tej podstawie przydziela się mandaty dla komitetów w poszczególnych okręgach, a dopiero potem patrzy się, kto na liście danego komitetu miał najwięcej głosów i te osoby otrzymują mandaty, które przypadają komitetowi w danym okręgu. Głosujmy więc tak, jak czujemy – jeśli ktoś widzi w młodych nadzieję na nowe perspektywy w Sejmie, to powinien oddać głos właśnie na młodego kandydata lub kandydatkę. Bo każdy głos na młode osoby wzmacnia je, wzmacnia ich perspektywę i daje szanse na przyszłość, również w obrębie ich partii.

Jak się zaczęła twoja przygoda z polityką? Zacząłeś angażować się w ruchy lewicowe w bardzo młodym wieku, kiedy wielu twoich rówieśników przechodziło jeszcze fascynację Januszem Korwinem-Mikkem.

Na szczęście ominął mnie etap tej prawicowej fascynacji. Myślę, że to wynika z tego, w jakim domu się wychowałem. U mnie zawsze rozmawiało się o polityce i z tych rozmów nigdy nie wykluczało się dzieci, nawet jeżeli wyrażały dziecinne opinie. Wychowałem się w kulturze dyskusji, za co jestem wdzięczny moim rodzicom, i myślę, że niosę to ze sobą dalej. Lewicowe poglądy wyłapywałem z książek i internetu. Dodatkowo miałem w sobie potrzebę zaangażowania się i zrobienia czegoś, obserwując wszechobecny spór polityczny, ale też tę wzrastającą fascynację prawicą – chciałem na to jakoś odpowiedzieć w swoim otoczeniu. Bo to był naprawdę niepokojący czas – kiedy zaczęło się pojawiać prawdziwe zagrożenie faszyzmem, gdy powstawały bardzo radykalne organizacje prawicowe. Marsz niepodległości, który kojarzył się wcześniej z kibicowską chuliganką, zamienił się w realne faszystowskie wydarzenie. Zagrożenia widziałem też w tym, co działo się na świecie – to był czas Brexitu i wyboru Trumpa na prezydenta w Stanach Zjednoczonych. Nie chciałem być w tym świecie bezczynny – działanie dawało i nadal daje mi poczucie bezpieczeństwa.

W efekcie dołączyłeś do partii Razem?

Chciałem uczestniczyć w życiu politycznym i partyjnym, a nie mogłam, bo miałem 16 lat – członkiem partii politycznej można być od osiemnastego roku życia. Odszukałem kilka osób w Polsce, które były w podobnej sytuacji. Spotkaliśmy się i postanowiliśmy, że pójdziemy do Rady Krajowej partii Razem i powiemy im – pozwólcie nam założyć młodzieżówkę. Udało się – ze wsparciem radnych, z ich otwartością, ale też dużą dozą zaufania, bo jednak mieliśmy wtedy po 16, 17 lat, a zakładaliśmy organizację, która była samorządna i zmieniała też to, jak były postrzegane w Polsce młodzieżówki, które przez długie lata wyglądały tak, że zasiadali w nich trzydziesto- i czterdziestolatkowie, noszący teczki za „dorosłymi” politykami czy układający krzesła na wydarzeniach. To był wielki eksperyment, ale się udało – w ciągu 24 godzin od założenia młodzieżówki zgłosiło się do nas 100 osób z całej Polski, a w ciągu następnego roku było nas już 800.

Teraz nie jesteś już w Młodych Razem tylko Radzie Krajowej partii Razem, a oprócz tego jesteś asystentem społecznym posła Macieja Koniecznego. Jak wygląda twoje zaangażowanie?

Współpracuję z posłem Koniecznym, ale nie tylko z nim. Z Maciejem Koniecznym współpracujemy w kwestiach związanych z pracą, a z posłanką z Krakowa Darią Gosek-Popiołek zajmujemy się kwestiami środowiskowymi. Kiedy w Bielsku-Białej dopuszczono do ogromnej, nielegalnej wycinki na Sarnim Stoku, Daria była z nami na miejscu, razem wchodziliśmy do ratusza i wyciągaliśmy konieczne dokumenty. Za to z posłanką Pauliną Matysiak, która zajmuje się kwestią transportu zbiorowego, wspólnie walczyliśmy przeciwko podwyżkom cen biletów w Bielsku-Białej.

Staram się też cały czas rozwijać indywidualnie i organizować własne projekty. Prowadzę różne cykle edukacyjne dla młodzieży licealnej w Bielsku-Białej, dotyczące edukacji obywatelskiej i politycznej. Jako Stowarzyszenie im. Tadeusza Regera zrealizowaliśmy projekt „Czerwona Akademia”, w ramach którego wymienialiśmy się doświadczeniami w działaniu lewicowym w całej Polsce.

Powiedziałeś, że jesteś młodym kandydatem, który chce reprezentować innych młodych. Jaki jest twój najważniejszy postulat?

Chciałbym, żebyśmy czuli się bezpiecznie – żebyśmy zbudowali państwo, które zapewni bezpieczeństwo osobom, które się usamodzielniają i wchodzą w dorosłość.

Co rozumiesz przez bezpieczeństwo?

To dla mnie bardzo szerokie pojęcie i definiuję je zupełnie inaczej, niż robi to obecny Rząd Zjednoczonej Prawicy, który twierdzi, że zapewnia je poprzez postawienie na granicy muru i ustawienie przy nim dziesiątek tysięcy ludzi z bronią. To nie gwarantuje nam poczucia bezpieczeństwa w życiu codziennym. Dla mnie na bezpieczeństwo składają się trzy główne kwestie. Czułbym się bezpiecznie, gdybym był pewien, że mój rząd jest świadomy naukowego konsensusu w kwestii katastrofy klimatycznej i efekcie tej wiedzy byłby gotowy do podjęcia odpowiednich kroków, by, na ile jest to możliwe, tę katastrofę powstrzymać, a także walczyć z jej skutkami, które już mają miejsce. Po drugie, czułbym się bezpiecznie, mając dostęp do mieszkania, które będzie tanie i zadbane. Po trzecie, czułbym się bezpiecznie, mając godną pracę za godną płacę i stabilne zatrudnienie.

Zacznijmy od klimatu – co trzeba zrobić w tej kwestii?

Przede wszystkim trzeba dokładnie zaplanować proces transformacji gospodarczej i energetycznej, który zagwarantuje to, że do 2030 roku o połowę ograniczymy nasze emisje dwutlenku węgla, a do 2050 roku będziemy państwem neutralnym klimatycznie. Do pierwszego deadline’u zostało nam niespełna 7 lat, a my ledwo zaczęliśmy. Na razie mam poczucie, że my przez tę transformację przechodzimy bez żadnego planu i widzę to chociażby w moim rodzinnym mieście, Bielsku-Białej. Bielsko-Biała będzie bezpośrednio odczuwała skutki zmian związanych z zieloną transformacją. Mamy tutaj przemysł samochodowy, który zatrudnia kilkanaście tysięcy ludzi, a w związku z rozwojem elektromobilności większość tych miejsc pracy zniknie do 2030 roku – jesteśmy już po pierwszych zwolnieniach grupowych. My rozmawiamy cały czas ze związkami zawodowymi i Ministerstwem Rozwoju i Technologii, ale nie ma żadnych rządowych szacunków dotyczących możliwego wzrostu bezrobocia w moim regionie ani społecznego wpływu transformacji energetycznej na Bielsko-Białą. Nie ma też realnych planów inwestycyjnych na przyszłość ani otwartego dialogu z mieszkańcami czy samorządem. Ze strony państwa nie ma na razie nic, co zapewniłoby, że transformacja będzie sprawiedliwa, a jej konsekwencje nie obarczą przede wszystkim pracowników. Bo wielkie firmy, wiedząc, że pojawiają się nowe regulacje, już się do tego przygotowują – zmieniają swoją działalność i zostawiają pracowników na lodzie. A państwo nic z tym nie robi. To musi się zmienić, bo inaczej w Polsce pojawią się nowe obszary ubóstwa, dobrze znane nam z miast, które przegrały transformację kapitalistyczną ostatnich 30 lat – nie możemy tego powtórzyć.

A co z mieszkalnictwem?

Kwestia mieszkaniowa jest absolutnym priorytetem i dotyczy ludzi w każdym wieku. Ja oczywiście mocno podkreślam perspektywę młodych, szczególnie studentów i studentek, którzy boją się, że nie będą w stanie kontynuować nauki, bo na przykład zostali wyrzuceni z akademika i nie mogą znaleźć mieszkania. Dziś dostępnych mieszkań jest za mało, właściciele organizują castingi, wyznaczają abstrakcyjnie wysokie ceny. Wynajęcie mieszkania jest często niemożliwe bez znalezienia 2 lub 3 osób, z którymi mogłoby się wynająć miejsce o bardzo małym metrażu, więc młodzi często nie mają pewności co do swojej sytuacji mieszkaniowej praktycznie do samego początku roku akademickiego. Z drugiej strony, jest bardzo znacząca grupa ludzi, która posiada mieszkania na własność tylko w teorii, bo te mieszkania są de facto w rękach banku – na hipotekach. Kiedy z dnia na dzień ich rata kredytu wzrasta o 1000 złotych, to jest to po prostu haracz, i to pobierany z błogosławieństwem państwa. Co więcej, można stracić dach nad głową, mimo że pracuje się na spłacenie tego kredytu jak wół. A co na to rząd? Państwo praktycznie nie buduje mieszkań – na programy mieszkaniowe przeznacza się zaledwie 0,08% PKB. Wyborcze programy mieszkaniowe wszystkich partii, oprócz Lewicy, polegają na rozwiązaniach promujących branie kredytów, pompujących pieniądze w kieszenie banków lub deweloperów, zwiększających tylko popyt na mieszkania, a nie doprowadzających do budowy nowych mieszkań. Dlatego potrzebujemy, żeby państwo wkroczyło i zwiększyło zasób komunalny – żeby tak jak w Wiedniu, w którym 80% mieszkańców mieszka w mieszkaniach wybudowanych przez miasto lub z jego pomocą, w Polsce też był dostęp do taniego, pewnego wynajmu miejskiego.

W swojej kampanii nie dodawałeś do programu Lewicy własnych postulatów – czy uważasz, że te zdefiniowane przez partię są wystarczające?

Jestem zadowolony z programu Lewicy i cieszę się, że jako młode pokolenie mamy, jak chociażby w partii Razem, duży wpływ na ten program. Myślę, że to odważny program – konsekwentnie pro-pracowniczy, pro-klimatyczny, bezkompromisowy w kwestii praw człowiek, co po wielu kandydaturach, które objawiły się w tej kampanii, nie jest takie oczywiste na polskiej scenie politycznej. To dobry program, przy czym jest to plan na najbliższą kadencję. Ja chciałbym, żebyśmy już teraz zaczęli myśleć w długiej perspektywie, by zawczasu przygotować rozwiązania na wyzwania przyszłości.

Co masz na myśli?

Chciałbym na przykład, żebyśmy przeprowadzili w Polsce transformację gospodarczą, która doprowadziłaby do rozwoju spółdzielczego zarządzania przedsiębiorstwami w demokratyczny sposób. To byłyby efektywne przedsiębiorstwa, zakorzenione w swoich lokalnych społecznościach, angażujące pracowników w życie gospodarcze i sprawiające, że mieliby oni więcej do powiedzenia. W przedsiębiorstwie, w których jeden głos równa się jeden człowiek, możemy mówić o realnej, pracowniczej demokracji.

A coś jeszcze bardziej oddalonego w czasie?

Chciałbym większej otwartości na debaty o rozwiązaniach takich jak bezwarunkowy dochód podstawowy – jest wielu ekonomistów, między innymi Maciej Szlinder z partii Razem, którzy postulują to rozwiązanie, mając świadomość, że czynniki takie jak automatyzacja doprowadzą do tego, że popyt na pracę będzie spadał w ciągu najbliższych dekad. I teraz pytanie – co nasze społeczeństwo uznaje za wartość? Na lewicy uznajemy za wartość to, że możemy mieć czas wolny, poświęcić go naszej rodzinie, rozwijaniu własnych pasji czy naszej lokalnej społeczności – ten czas jest bardzo ważny, dlatego postulujemy też 35-godzinny tydzień pracy. Ale być może za 10 czy 20 lat popyt na pracę będzie na tyle mały, że będziemy mogli pracować 4 godziny dziennie. Tak samo może być w sferze pracy intelektualnej dzięki sztucznej inteligencji. Skracając czas pracy i wprowadzając takie rozwiązania jak bezwarunkowy dochód podstawowy, będziemy mogli zapewnić, że wszyscy skorzystają z owoców sztucznej inteligencji i zautomatyzowanej produkcji w fabrykach równomiernie. Bo w dzisiejszym modelu zyski czerpią tylko technologiczni giganci, którzy mają prawa do tych technologii i ludzie, których stać, żeby tę technologię zaprzęgnąć do pracy w swoim przedsiębiorstwie. Dlatego bądźmy otwarci na rozwiązania, które w przyszłości mogłyby zapewnić dobrobyt każdemu.

Tekst powstał w ramach projektu Spięcie – „Dział Krajowy Lokalny”. Projekt realizowany z dotacji programu Aktywni Obywatele – Fundusz Krajowy finansowanego z Funduszy Norweskich. 

Potrzebujemy Twojego wsparcia
Od ponad 15 lat tworzymy jedyny w Polsce magazyn lewicy katolickiej i budujemy środowisko zaangażowane w walkę z podziałami religijnymi, politycznymi i ideologicznymi. Robimy to tylko dzięki Waszemu wsparciu!
Kościół i lewica się wykluczają?
Nie – w Kontakcie łączymy lewicową wrażliwość z katolicką nauką społeczną.

I używamy plików cookies. Dowiedz się więcej: Polityka prywatności. zamknij ×