W polskim Kościele, zaludnianym w większości przez kobiety, Maria zajmuje ważną pozycję. Mówią o tym statystyki. Najliczniejsza kobieca organizacja działająca przy parafiach to Matki Różańcowe, a kolejna żeńska formacja to Dziewczęca Służba Maryjna. Wysoki status Matki Boskiej potwierdzają rodzime praktyki religijne: to właśnie w Polsce mamy dwa miesiące poświęcone Matce Bożej, podczas których wierni zwyczajowo częściej odmawiają różaniec i litanie maryjne. Społeczny charakter tych modlitw i ich mobilizacyjny potencjał zauważyło i sprawnie wykorzystało Radio Maryja, wikłając praktyki maryjne w krytykę rzeczywistości politycznej i odsuwając je od wiary. Polską specyfikę kultu maryjnego budują też koronacje Marii na Królową Polski, które odbywały się w aktach strzelistych królów i przedstawicieli kościoła co najmniej od XVII wieku.
Czy Maria może występować poza tym systemem tradycji przemieszanej z upolitycznieniem? Dlaczego dla niejednej młodej, aktywnej zawodowo polskiej katoliczki Maria pozostaje odległą królową z modlitewników, względnie filigranowym symbolem łagodności i uległości? (Przywołuję młode kobiety jako opozycję wobec kobiet starszych, przywiązanych do tradycyjnych praktyk, ale pytanie równie dobrze mogłoby odnosić się do mężczyzn). Taki obraz Marii oprócz tysięcznych płócien z błękitną poświatą przedstawiających młodą dziewczynę, której twarz zbyt często wydaje się niezmącona myślą, wynika między innymi z języka, którym jest opisywana. Poważną barierę stanowią cechy najdobitniej przypisywane Marii: dziewiczość, piękno, królewskość i otaczający ją splendor. Czy mają szanse jakkolwiek rezonować we współczesnym społeczeństwie, w którym wzorce kobiecości ulegają wyraźnym przekształceniom?
Złoty dom
Dla przykładu: w jednej z najbardziej popularnych maryjnych modlitw wspólnotowych, Litanii Loretańskiej, która jak w soczewce skupia problematyczny obraz Marii, przymiotniki odnoszące się dosłownie do jej dziewictwa pojawiają się czterokrotnie – „Matko nieskalana, najczystsza, dziewicza, nienaruszona”. Chociaż ten ginekologiczny problem ma swoje metaforyczne uzasadnienie rozważane przez teologów – chodzi tak o duchową prawość Marii, jak o jej czystość fizyczną – w litanii dziewiczość jest dominującą cechą, tak jakby jej seksualna wstrzemięźliwość miała centralne znaczenie w historii Zbawienia.
Dalej słyszymy o „Pannie przedziwnej”, co sugeruje osobę nieprzeniknioną w swoich decyzjach, być może o mniej przewidywalnych motywacjach; o „Pannie wsławionej, możnej” – jakby to cześć i zgromadzone zasoby, także symboliczne, zaskarbiały jej uwagę wiernych.
Litania Loretańska zawiera też zestaw wezwań metaforycznych – na przykład: „Wieżo z kości słoniowej, Domie złoty” – których sens ujawnia dopiero znajomość historii kultury. Wieża z kości słoniowej, potocznie rozumiana jako miejsce izolacji, niekiedy w sensie negatywnym, w kontekście historii chrześcijaństwa odnosi się między innymi do relikwiarzy z cennego materiału, w tym z kości słoniowej. Maria (a właściwie jej ciało) jest więc wyobrażona jako wartościowe naczynie, które nosiło w sobie ciało Chrystusa, co znacznie umniejsza jej rolę i ogranicza ją do fizjologicznych funkcji organizmu. Sama wieża może też wskazywać na obronną moc warownego budynku, a kość słoniowa, ze względu na swój biały kolor, na piękno i – znowu – czystość.
Wiele wezwań – między innymi „wieża z kości słoniowej” i „dom złoty” – korzysta z porównań do ziemskiego bogactwa, co łączy się z przypisywaniem Marii cech królewskich i, mówiąc najprościej, tego, co w mniemaniu modlących się może być najlepsze tu, na ziemi. Chociaż zasadniczo różni się to od naszej wiedzy o skromnych warunkach życia rodziny z Nazaretu, w Litanii jest to celowy zabieg stylistyczny, który odrywa Marię od ziemskiego świata i pokazuje ją królującą już po Wniebowzięciu. Królestwo Boże w tradycyjnych wyobrażeniach jest rzeczywiście królewskie i kipi złotem. To historyczna metafora, wydawałoby się nieszkodliwa. Szczególnie jeśli przypomnimy, że Królestwo Boże, mimo hierarchicznej struktury, paradoksalnie może być nadzieją na odmieniony, sprawiedliwy porządek relacji społecznych. Czy można jednak wyobrazić sobie inny sposób pokazania królewskości niż poprzez nieprzebrane bogactwo, obfitość, która zamienia się w klęskę urodzaju? Powtarzana metafora powoli zaczyna przesłaniać to, co opisuje, skutecznie zamykając Marię w złotej klatce albo właśnie „złotym domu” i „wieży z kości słoniowej”.
Maria nie musi być królową, żeby cieszyć się szacunkiem. Dla wielu jest niedoścignionym wzorem wiary, zaufania i odwagi, nawet pozbawiona insygniów.
Matka bezdomnego
Co w takim razie dalej? Krytyczna lektura słów litanii nie powinna prowadzić do wyrywania kartek z modlitewników. Modlitwa służy modlącemu się. Dopóki tradycyjne litanie gromadzą ludzi, odpowiadają ich potrzebom i są ważne. Dla tych jednak, którzy nie potrafią szczerze zaangażować się w zastane metafory, można napisać nowe modlitwy, użyć prostego języka, opowiedzieć o Marii tyle, ile wiadomo z Ewangelii. Przedstawić ją po prostu jako człowieka wiary, kobietę i matkę.
Benedyktynka Mary Lou Kownacki w swojej „Litanii do Marii z Nazaretu” – sam tytuł sygnalizuje, że będzie odwoływała się do postaci historycznej, jeszcze przed Wniebowzięciem – wezwania konstruuje wokół uniwersalnych i wartych naśladowania cech Marii. Matka Boża występuje więc jako: „wzór siły, łagodności, zaufania, odwagi, cierpliwości, podejmowania ryzyka, otwartości”. Inaczej niż w tradycyjnych tekstach łagodność i zaufanie nie oznaczają w domyśle bierności, ale występują obok siły, odwagi i umiejętności podejmowania ryzyka. To zestaw cech znacznie bardziej budujący dla modlącego się. Maria jest nazywana po prostu kobietą – „wiary, wizji, mądrości i zrozumienia”. Wiary – ponieważ pierwsza uwierzyła i zareagowała na słowo Boga, wizji – ponieważ zrozumiała konsekwencje przyjścia Chrystusa i wyśpiewała je w hymnie „Magnificat”. Zuzanna Radzik w „Kościele Kobiet” nazwała go ewangelicznym protest songiem, rysującym w imieniu ubogich perspektywę wyzwolenia.
W Litanii Maria określona jest wreszcie jako matka „wyzwoliciela, bezdomnego, umierającego, matka tego, któremu obca była przemoc, matka więźnia politycznego, skazanego, matka straconego kryminalisty”… Autorka nie skupia się na macierzyńskich predyspozycjach Marii, ale wyraźnie uwspółcześnia opis, przywołując kolejne grupy społecznie wykluczonych, do których należał jej syn. Tym samym rozciąga modlitwę na tych, którzy teraz są wypchnięci poza margines społeczeństwa. Pokazuje, jaki był ziemski los Marii, i zbliża jej życie do ludzkich dramatów. Łatwiej się z nią wtedy utożsamić. Z tekstu Mary Lou Kownacki wynika też, że Maria to świadoma i aktywna uczestniczka wydarzeń. Wezwania przedstawiają ją jako: „pierwszą uczennicę, współdziałającą z posłannictwem Chrystusa, uczestniczkę pasji swojego Syna”.
Litania Mary Lou Kownacki nie powstała w próżni. Tłem dla jej napisania były teksty i działania feministycznych teolożek, które podkreślają, że w Marii chcą szukać modelu człowieka wiary, a nie kobiecości. Maria przyjmuje wiadomość o poczęciu i decyduje się, nie bez wątpliwości, ale w zaufaniu, zadziałać zgodnie z tym, co usłyszała. Ważny jest nie początek ciąży, ale jej decyzja i zaangażowanie. Rzadko kiedy zastanawiamy się, czy historia mogłaby się potoczyć inaczej – czy Maria mogła się nie zgodzić? Decyzja o przyjęciu zadania od Boga musiała być przecież efektem jej wolnego wyboru. A więc była człowiekiem odważnym i wytrwałym, rozumiejącym społeczny kontekst powierzonej jej misji. Jej odwaga polegała także na wykroczeniu poza obowiązujące normy społeczne – podjęła decyzję przed aniołem bez konsultacji z mężczyznami, którzy prawnie bądź duchowo sprawowali nad nią opiekę.
Zwiastowanie i test ciążowy
Hanka Owsińska ilustruje dzieje Marii w panoramicznym rysunku, pomiędzy historiami współczesnych kobiet. Niepozbawiona ironii ilustracja skrótowo wyraża poważne postulaty uczłowieczenia Marii i zbliżenia jej do codziennych doświadczeń młodych matek, wyrażane zarówno w oddolnie pisanych modlitwach, jak i w teologicznych tekstach. Inaczej niż poprzednio, Maria jest wyraźnie przedstawiona w swoim doświadczeniu macierzyństwa. Czerwone obrazki odpowiadają historii Matki Bożej, szare, czarne, niebieskie – innych kobiet.
Na początku mamy więc Ewę zrywającą owoc z drzewa poznania dobra i zła (co opisane jest w Biblii jako przyczyna bólów rodzenia) i mały płód odpowiadający niepokalanemu poczęciu Marii, które według teologicznej interpretacji dało jej bezbolesny poród. Zaraz obok oglądamy poczęcia bardziej „pokalane”, to znaczy ludzkie zbliżenia miłosne. Później Zwiastowanie i zwyczajny ekwiwalent zawiadomienia o ciąży – test paskowy. Efekt otrzymania „dobrej nowiny”, czyli wewnętrzne kotłowanie się z nową wiadomością, kryzysy i euforie, rozmowy z ojcem dziecka, a w przypadku Marii i z Elżbietą – znowu występują koło siebie. Historia zagęszcza się przy ludzkich trudach ciąży i porodu, a kończy ją wizerunek Marii z dłońmi uniesionymi nad niemowlakiem w geście modlitwy. Potem mamy wczesną opiekę – szaleńcze biegi z wózkiem i Marię uciekającą na ośle. Na końcu wychowanie i jego efekty – samodzielne dziecko wchodzące między ludzi.
W przypadku Chrystusa ten ostateczny etap odłączenia od rodziców jest przedstawiony tradycyjnie jako nauczanie w świątyni. Wychowując dziecko, można się zastanowić nad relacją macierzyńską Marii z Jezusem: czy jako ucieleśnienie Boga jej Syn miał w sobie całą potrzebną dobroć, czy pozostało coś, czego trzeba było go nauczyć? Skąd wiedział, jak wyrażać szacunek wobec innych, czy ktoś z nim szlifował kulturę rozmowy i słuchania i uczył odruchu pomocy? Panoramę kończy krzyż, właściwe centrum wiary, w perspektywie którego można rozumieć macierzyństwo jako dobrowolne poświęcenie siebie dla drugiego.
Propozycje interpretowania Marii niezależnie od płci, jako człowieka wiary, odwagi oraz wizji i równocześnie jako kobiety w pełni doświadczającej macierzyństwa są ze sobą nieco sprzeczne. Wyraźnie jednak łączy je próba sprowadzenia Marii na ziemię, dążenie do przywrócenia jej podmiotowości i sprawczości. Współczesne kobiety, które jak do tej pory wraz z upływem lat cieszyły się rosnącą skalą równouprawnienia, same dokonują teraz emancypacji Marii – wyodrębnienia jej z kulturowej narracji, która przesłania jej życiorys, sam w sobie będący historią wyzwolenia.
Przyjęcie takiej perspektywy jest możliwe przede wszystkim w społeczeństwach zachodnich, podlewanych kolejnymi falami feminizmu, a szczególnie w młodszym pokoleniu, wyrosłym w atmosferze sporu i dążenia do równości płci. Chociaż przełamuje monopol na tradycyjny wizerunek Marii, nie stanie się w najbliższej przyszłości uniwersalnym obrazem Boga. Ale też nie rości sobie do tego pretensji.