Jego życie składało się z kontrowersji, dramatów i walki. Był jednym z najbardziej rozpoznawalnych włoskich komunistów, uznanym reżyserem w czasach świetności włoskiego kina, wreszcie twórcą głośnego filmu Salo czyi 120 dni Sodomy, który jak żaden inny wywołał międzynarodowe oburzenie i krytykę, swoją do przesady perwersyjną, pornograficzną formą. Oprócz tego, był to również wielki miłośnik futbolu – Pier Paolo Pasolini i calcio to brudne podwórka, walka klas, a nawet rewolucja seksualna, wszystko ujęte w zgrabnej, poetyckiej formie.
Futbol i sztuka zdają się pochodzić z zupełnie różnych światów. Prymitywność sportu nie przystaje do kultury wysokiej, urąga poezji czy malarstwu. Przynajmniej pozornie. I niemal ignorancko powierzchownie. Eric Cantona, legenda boisk angielskiej Premier League, potrafił powiedzieć: – Artystą w moich oczach jest człowiek, który potrafi rozjaśnić ciemny pokój. Nigdy nie widziałem i prawdopodobnie nie zobaczę różnicy pomiędzy podaniem Pele do Carlosa Alberto podczas finału Mistrzostw Świata w 1970 roku, a poezją młodego Rimbauda, który zachwyca się każdą rzeczą. Każdy z tych ludzi na swój sposób wyraża piękno, które daje ci poczucie wieczności.
Tak właśnie było z futbolową gorączką naszego bohatera. Włoski reżyser, poeta, scenarzysta, pisarz, komunista, piłkarz amator, jawny homoseksualista w czasach, gdy rządząca w Italii chadecja zabroniła nawet rozwodów. Zajadły marksista, wychowany w czasie rządów Mussoliniego, syn faszystowskiego działacza – zawsze w kontrze do otaczającej go rzeczywistości. I tylko calcio, jedyna stała, prawdziwa miłość towarzyszyła mu zawsze, bez względu na okoliczności. Piłka pozwoliła przetrwać czas „wygnania”, kiedy to rodzina z powodu grzechów ojca wyjechała do prowincjonalnej Friuli, a i w czasach studenckich, nawet po zrobieniu artystycznej kariery, futbol, futbol, futbol – zawsze kręcił się w życiu Pasoliniego nadając mu sens i przywracając autentyczną radość.
Dziecięca kraina mitu
Wychowany wśród zielonych pagórków wiejskiej Friuli Pasolini, poznał tam swoje dwie wielkie namiętności – oprócz wspomnianej piłki, ważną rolę w jego życiu odgrywał lud. Chłopak zafascynowany prostotą rustykalnego życia, a także odrębną kulturą, która wówczas nie dała się pożreć konsumpcjonistycznym, globalnym wzorcom. Współczuł przy okazji mieszkańcom, czerpiącym z powodu ekonomicznych nierówności. Miłość do proletariatu, plebsu, nizin społeczny czy jakkolwiek inaczej nazwiemy przedstawicieli tej klasy, miała już zawsze nadawać ton wszystkim dziełom tego wszechstronnego twórcy.
Spokojne, wiejskie, sielskie dzieciństwo, oprócz obserwacji natury socjologicznej, pozwoliło dorastającemu Pasoliniemu całymi dniami biegać za piłką. Chłopak grał zawsze, kiedy tylko mógł, wespół z rówieśnikami, samotnie, w lokalnym klubie, przypominającym nasze A-klasowe twory. Wszystko po to, by grać. Mimo szczerych chęci nie przełożyło się to na szerszą karierę. Lokalsi po czasie „odpalili” Pasoliniego – natura intelektualisty poety i patykowata sylwetka, niestety, a może i na szczęście – patrząc na artystyczny dorobek naszego bohatera – uniemożliwiły mu coś więcej niż towarzyskie kopanie. Jednak nawet odrzucenie nie naruszyło tej miłości.
Studia i Bolonia
Kolejnym ważnym etapem kształtującym osobowość Pier Paolo Pasoliniego były studia. Przyszły poeta wybrał Bolonię, gdzie studiował na wydziale filologii romańskiej i historii sztuki. Wstąpił w szeregi włoskich komunistów w ramach buntu przeciwko poglądom i samej figurze swojego ojca, ale też przez fascynację dziełami wybitnego włoskiego marksistowskiego filozofa Antonio Gramsciego. Tym sposobem Pier Paolo Pasolini wybrał ideologię, stojącą po stronie tak umiłowanego przez niego ludu.
Polityczne sympatie oznaczały konkretne wybory sportowe, a w przypadku Pasoliniego ich kontynuację. W klasowej rzeczywistości ówczesnej Bolonii, nawet sport wymagał ideologicznej i grupowej identyfikacji. Miasto było wówczas podzielona między dwie dyscypliny. Tenis uprawiali przedstawiciele elit, podczas gdy piłka nożna przeznaczona była dla proletariatu. Pasolini zakochany w calcio, a także kulturze „zwykłych” ludzi, był skazany na futbol. Do wspomnień z tych czasów wracał po latach:
Popołudnia, które spędzałem grając w piłkę nożna na Prati di Caprara (grałem nawet sześć – siedem godzin, bez przerwy, jako prawoskrzydłowy, razem z moimi przyjaciółmi, nazywali mnie „Stukas”: słodko złowrogie wspomnienie) były bez wątpienia najlepszymi w moim życiu. Ściska mnie w gardle kiedy o nich myślę. Bolonia była wówczas najpotężniejszą Bolonią w swojej historii: Biavati i Sansone, Reguzzoni i Andreolo (król pola), Marchesi, Fedullo i Pagotto. Nigdy nie widziałem nić piękniejszego niż wymiana niż wymiana piłki między Biavatim i Sansone. Co za niedziela na stadionie miejskim!
Piłka wypełniała więc dużą część życia przyszłego artysty, jednocześnie dając mu tak ważną namiastkę normalności. To zrozumiałe, w kontekście totalitarnej faszystowskiej władzy, rozpostartej nad całą Italią, a nawet wspomnianych „sztukasów” czyli niemieckich bombowców, które jeszcze przed wybuchem II wojny światowej siały zniszczenie w czasie wojny domowej w Hiszpanii. Dla młodego komunisty musiało być to całkiem gorzkie porównanie, choć jednocześnie w pełni naturalne dla młodzieńczego sztubackiego humoru. Póki piłka była w grze wszystkie te zmartwienia nikły.
Do tego Bologna F.C., ukochany klub Pasoliniego, z którym ten związany był także po wojnie. Już w latach dwudziestych ekipa odnosiła pierwsze ogólnokrajowe sukcesy, świętując chociażby tytuł mistrza kraju. Wielu z wymienionych w powyższym cytacie zawodników było mistrzami świata z 1938 roku, inni piłkarze grający w barwach Rossoblù wygrywali mundial także cztery lata wcześniej.
Pasolini od dzieciaka szalał na punkcie ekipy ze stolicy regionu Emilia-Romania, zarówno z powodu uczucia do futbolu, ale także sympatii do samego miasta: Jestem fanem Bolonii. Nie tyle dlatego, że urodziłem się w Bolonii, co dlatego, że wróciłem do Bolonii, […] wróciłem, gdy miałem czternaście lat i zacząłem grać w piłkę nożną. Nic nie mogło stanąć mu na drodze, by świętować sukcesy ulubionej ekipy. Gdy w 1937 roku piłkarze bolońskiej ekipy wygrali międzynarodowy turniej Paris Expo (w finale pokonali londyńską Chelsea 4:1), przyszły poeta zerwał się z zajęć, by uczestniczyć w powitaniu zawodników powracających do miasta koleją.
Piłka i film
Po wojnie Pasolini zaczął tworzyć jako literat, a także reżyser. W swoich utworach oddawał głos przedstawicielom nizin społecznych. biedakom, odrzuconym, uciśnionym. Wszystkim tym, dla których zazwyczaj nie było miejsca w przestrzeni publicznej.
W tej artystycznej misji nie zapominał o miłości do piłki. Wiele jego dzieł, mimo że tematycznie kompletnie niezwiązanych z calcio w jakiś sposób przemycało obrazy z piłkarskiego boiska. Najczęściej były to sceny z życia codziennego, przypadkowe boiska i grupka podrostków, cieszących się tą piękną grą. Takie motywy pojawiają się chociażby w Ulicznikach, jednej z pierwszych powieści autorstwa Pasoliniego, poświęconej rzymskim chłopakom z marginesu społecznego:
Pewnej soboty, kiedy chłopcom znudziła się już gra, kilku starszych młodzików usiadło w kole pod bramką. Podawali do siebie piłkę precyzyjnymi, szybkimi uderzeniami nasadą stopy, tak żeby gładko, bez podskoków toczyła się po ziemi. Po jakimś czasie wszyscy byli zlani potem, nie zamierzali jednak zdjąć odświętnych marynarek ani sweterków z niebieskiej wełny w czarno – żółte pasy, bo zabawa zrodziła się spontanicznie i nie na poważnie. Ktoś mógłby pomyśleć, że to szaleństwo, by grać w pełnym słońcu w takim ubraniu, dlatego śmiali się i drwili z siebie nawzajem, aby innych nie naszła ochota na żarty Wymianie piłki towarzyszyła rozmowa.
– Ale z ciebie dzisiaj flak, Alva – krzyknął brunet z włosami wysmarowanymi brylantyną. Panienki – dodał po chwili, uderzając z przewrotki.
– Spier… odparował Alvaro. (…) Zamierzał pokazać sztuczkę i odbić piłkę piętą, ale zamiast tego puścił szczura, a futbolówka potoczyła się daleko…
Piłka na kartach tej książki staje się więc po raz kolejny domeną ubogich, proletariuszom. Całość została podlana wulgarnym językiem i prawdziwie włoskim temperamentem, bez niepotrzebnych ugładzeń – te boiska takie wówczas były. Czasem ktoś kogoś skroił, kogoś innego pobił, wszyscy klepali biedę i bawili się piłką, żeby o tym zapomnieć.
Oprócz cierpień materialnych, futbol – tym razem w filmowym ujęciu Pasoliniego – jest też przeciwwagą dla bólu egzystencjalnego. W głęboko dojmującej ekranizacji klasycznej sztuki Sofoklesa – Króla Edypa zamykająca dzieło scena, przedstawia grupkę chłopców, którzy beztrosko kopią piłkę, niejako w opozycji do postaci cierpiącego, tytułowego bohatera. Fotosy te często symbolizują radość życia, są prostym przeniesieniem pasji, która dla tego człowieka znaczyła wiele i który rozumiał jej uniwersalną symbolikę.
Poza amatorskimi wstawkami, także profesjonalni piłkarze pojawili się w twórczości filmowej Pasoliniego. Film Zgromadzenie miłosne to rodzaj sondy ulicznej, w trakcie której reżyser zadaje pytania mniej i bardziej przypadkowym przechodniom, na temat ich podejścia do seksualności i płciowości. W zebranej mieszance różnych przedstawicieli włoskiego społeczeństwa byli piłkarze zespołu Bologna F.C. – gracze ukochanej drużyny włoskiego reżysera.
Nieco zmieszani, zawstydzeni zawodnicy odpowiadają w nim na pytanie zupełnie nieprzystające do klasycznie rozumianej rozmowy – wywiadu z piłkarzami. Zaskoczeni, zdziwieni bohaterowie boisk musieli mierzyć się z takimi zagadnieniami:
- Czy myśl o twoim życiu seksualnym daje Ci uczucie przyjemności czy niepokoju
- Sądzisz, że katolickie wychowanie ma wpływ na mieszkańców twojego regionu?
- Czujesz się wolny w swoich miłosnych podbojach? (…) nie mam na myśli tylko wolności do seksu z kimkolwiek masz ochotę, mam na myśli także intelektualną wolność w ocenie innych
- Czy sądzisz, że ta samokontrola, o którą Cię pytałem wynika z przyczyn fizycznych, czy też moralnych? (…) Uważasz, że udaje Ci się przełożyć tę postawę na boisku?
Wielu z zawodników było skonsternowanych takim doborem pytań. Zazwyczaj udzielali odpowiedzi „tak” lub „nie”, a ówczesny bramkarz ekipy z Bolonii po prostu odmówił jakiejkolwiek opinii. Wyjątkiem wartym docenienia są słowa Giacomo Bulgarelliego – pomocnika Bolończyków, ten na pytanie dotyczące katolickiego wychowania, odpowiedział: większość z nas jako dziecko brało udział w lekcjach religii, uczęszczała na salki katechetyczne i ma gdzieś w sobie zakodowaną te represje, dając niezły przykład świadomości roli wychowania i jego wpływu na postrzeganie rzeczywistości.
Ostatnie pytanie Pasoliniego, szukające analogii w seksualnej samokontroli i jej przełożeniu na boiskowe poczynania zostaje skierowane do obrońcy – Carlo Furlanisa, który niestety chyba nie w pełni zrozumiał jego sens i powagę, i lakonicznie wskazywał na kwestie fizyczne, jako odpowiedzialne za samokontrolę i boiskową agresję.
Reżyser wciąż w grze
Sam Pasolini zabierał się za grę w piłkę niemalże z dziecięcą radością. Na planach filmowych tylko węszył okazje, żeby móc pokopać, nawet w najbardziej niezobowiązującym anturażu. Zdarzało się, że będąc już po 40, zwiedzając brudne dzielnice Wiecznego Miasta, potrafił przyłączyć się do przypadkowej grupy dzieciaków i wraz z nimi cieszyć się piłką, nawet jeśli wraz z reżyserem poruszała się część ekipy filmowej. Wspominał to chociażby Ninetto Davoli, jedne z ulubionych aktorów Pasoliniego i prywatne jego przyjaciel:
Za każdym razem, gdy słyszeliśmy dźwięki piłki, zatrzymywaliście się i zaczynaliśmy grać, zawsze chętni i pełni entuzjazmu, był to rodzaj przyjemnej naglącej potrzeby, której bardzo łatwo było się poddać. W miasteczku piłka nożna to ciągła „improwizacja”, kilka podań i klika sprintów, piski, śmiechy i przekleństwa. Każdy kto przyjdzie, może się przyłączyć.
Dlatego też nie może dziwić fragment wywiadu i odpowiedź jakiej udzielił reżyser:
– Bez kina, bez pisania, kim chciałbyś zostać?
– Dobrym piłkarzem. Po literaturze i namiętności, piłka nożna jest dla mnie jedną z największych przyjemności.
To się nie stało, ale praktycznie do końca swojego przedwcześnie zakończonego życia, Pasolini bawił się piłką, Niemal legendą obrósł mecz z 1975 roku, kiedy to ekipa reżysera – poety zmierzyła się z drużyną pod batutą Bertolucciego, w skład której wszedł chociażby młody Robert de Niro. Co ważne, zespół prowadzony przez Pasoliniego występował – a jakże – w strojach Bolonii, po raz kolejny dając przykład przywiązania reżysera do ukochanego klubu. Ekipa naszego bohatera odniosła w tym spotkaniu porażkę, a niezadowolony Pasolini miał w trybie natychmiastowym opuścić boisko. Chorobliwa ambicja cechowała go zarówno w sporcie jak i w sztuce.
Poetyka calcio
Poza faktyczną grą, Pasolini chętnie wypowiadał się na temat futbolu, kiedy o niej mówił, przestawała być bezładną kopaniną, wyśmiewanym „22 chłopa biega za skórzaną piłką” czy czymkolwiek podobnym. W wypowiedziach Piero Paolo stawała się prawdziwą sztuką, jedenastą muzą:
W piłce nożnej są momenty, które są wyłącznie poetyckie: są to momenty „bramki”. Każdy gol jest zawsze wynalazkiem, zawsze jest wytworem kodu: każdy gol to nieuchronność, porażenie prądem, zdumienie, nieodwracalność. Podobnie jak poezja. Król strzelców zawodów jest zawsze najlepszym poetą roku. W tej chwili jest to Savoldi. Piłka nożna, która wyraża najwięcej bramek, jest najbardziej poetycką piłką nożną.
Nawet „drybling” jest sam w sobie poetycki (choć nie „zawsze” jako akcja bramkowa). W rzeczywistości marzeniem każdego gracza (dzielonym przez każdego widza) jest wystartować ze środka pola, ominąć wszystkich i strzelić gola. Jeśli w dozwolonych granicach można sobie wyobrazić jedną wzniosłą rzecz w piłce nożnej, to jest to.
W innym wywiadzie opublikowanym w magazynie Europe 31 grudnia 1970 roku, mówił o niej tak:
Piłka nożna jest ostatnim świętym przedstawieniem naszych czasów. Zasadniczo jest to rytuał, nawet jeśli jest ucieczką. Podczas gdy inne święte przedstawienia, nawet masowe, podupadają, piłka noża jest jedyną, która pozostała. Piłka nożna to widowisko, które zastąpiło teatr.
Słowa te były tym bardziej znamienne, gdyż padły z ust twórcy dzieł dramatycznych, o najwyższym poziomie, sięgającego do najlepszych włoskich wzorców. Zrównanie calcio do świętego przedstawienia, mówi również wiele o sposobie postrzegania piłki przez Pasoliniego, nie jako zwykłej rozrywki, ale ważnego symbolicznie wydarzenia, spajającego społeczność zbierającą się by podziwiać piłkę, która staje się w jego interpretacji systemem znaków i symboli.
Co ważne symbol ten wciąż trzymał się swoich proletariackich korzeni, łącząc ludzi, których kultura „ginęła” wokół zalewającego Italię indywidualizmu, będącego pokłosiem rozprzestrzeniającej się kultury masowej. Tak o tym zjawisku pisał Pasolini:
Między 1961 a 1975 rokiem zmieniło się coś zasadniczego: dokonało się ludobójstwo. Nastąpiło kulturowe zniszczenie grupy ludności. Chodzi dokładnie o taki rodzaj kulturowego ludobójstwa, jaki poprzedzał fizyczne ludobójstwo Hitlera. Gdybym odbył długą podróż i wrócił po kilku latach, krążąc po „wielkiej plebejskiej metropolii”, odniósłbym wrażenie, że wszyscy jej mieszkańcy zostali deportowani i zgładzeni, a na ulicach i podwórzach zastąpiły ich pobladłe, dzikie, nieszczęśliwe upiory. Właśnie hitlerowscy esesmani. Młodzi ludzie – odarci z wartości i wzorców, jakby spuszczono z nich krew – którzy stali się larwalnymi kalkami innego sposobu bycia oraz jego pojmowania: typowo drobnomieszczańskiego.
To ludobójstwo miało oczywiście znaczenie symboliczne i odnosiło się do przemian jakie zaszły we Włoszech. Po II wojnie światowej doszło do zatarcia ludowej i proletariackiej kultury, które zostały zastąpione konsumpcjonistycznymi wzorcami. Mimo to, piłka wciąż zawierała to co tak nieuchwytne, a jednocześnie coraz mniej obecne – wspólnotę, konkretną zwartą zbiorowość w coraz bardziej zindywidualizowanym świecie.