fbpx Wesprzyj nas!

magazyn lewicy katolickiej

Ukryte w treści, zapomniane w oczach Kościoła – zwierzęta. Wokół adhortacji „Laudate Deum”

Liczyłam, że nareszcie papież poruszy sprawę okrucieństwa w przemysłowych hodowlach, transportach, rozrywkach; jasno powie, jaki udział w zmianach klimatycznych ma produkcja zwierzęca. Niestety, znów nie doczekaliśmy się od Franciszka prostej mowy i nagiej prawdy.
Ukryte w treści, zapomniane w oczach Kościoła – zwierzęta. Wokół adhortacji „Laudate Deum”
ilustr.: Zofia Różycka

Dziesięć dni temu poznaliśmy nową ekologiczną adhortację papieża Franciszka „Laudate Deum”, kontynuację społeczno-ekologicznej encykliki „Laudato si’”. Słyszymy w niej tony apokaliptyczne. Międzynarodowe uzgodnienia, deklaracje i zobowiązania okazują się nie powstrzymywać dewastacji środowiska Ziemi i klimatu. Światowe emisje gazów cieplarnianych rosną, konieczne transformacje toczą się za wolno, żadne cele nie zostały zrealizowane. Być może już za kilka lat zbliżymy się do granicznego ocieplenia o 1,5˚C (a nie, jak założono w 2018 roku w celu klimatycznym, około roku 2050), i jeżeli radykalnie i szybko nie zmienimy naszego gospodarowania, zaczniemy bez ratunku osuwać się w gorącą przepaść.

Franciszek woła i domaga się od każdego człowieka zmiany indywidualnego stylu życia. Skoro zawodzą wielkie mocarstwa i ekonomiczne siły, musimy zatrzymać kryzys od dołu, zacząć od siebie i od małych oddolnych ruchów, i w ten sposób wywierać presję na wielkich decydentów. Wątpiących w kryzys klimatyczny uważa za nieuków: „Jestem zmuszony dokonać tych wyjaśnień, które mogą wydawać się oczywiste” – pisze delikatnie – „z powodu pewnych lekceważących i nierozsądnych opinii, które znajduję nawet w Kościele katolickim”. Faktycznie, wiedzy, dowodów, rzetelnych analiz naukowych gremiów mamy już tyle, że ewentualne spory fachowców toczą się jedynie o szczegóły dramatycznie złych prognoz. A w kościelnych dołach przez te osiem lat od „Laudato si’” o wezwaniach encykliki nadal prawie się nie mówiło albo mówiło o niebezpiecznym „ekologizmie”.

Nadzieja, którą strach mieć

Adhortacja „Laudate Deum” nie pozostawia żadnych wątpliwości, że to człowiek stoi za kryzysem. Powiedziałabym, że ten dokument jest znacznie wyraźniej anty-antropocentryczny niż encyklika „Laudato si’”. Wprawdzie, gdy mowa jest o godności, nadal jest to wyłącznie ludzka godność, ale papież mówi też, że „ludzkie życie jest niezrozumiałe i niemożliwe do utrzymania bez innych stworzeń”.

My – ludzie, którzy naprawdę uważają zwierzęta za swoich braci i siostry, za dzieci tego samego Ojca – czekaliśmy z wielkim niepokojem na ten dokument. Ale i z nadzieją. Z taką nadzieją, którą aż boimy się mieć, żeby kolejny raz się nie rozczarować i nie zostać z myślą, że straszna krzywda zwierząt w każdej chwili trwa i nie ma końca. Tak bardzo chcielibyśmy, aby Urząd Nauczycielski obudził nasz Kościół w tej sprawie, żeby papież otwarcie powiedział o tym, co robimy zwierzętom, i że nie jest to godne nas ludzi. Tym bardziej nie jest godne nas – chrześcijan. A także o tym, że jest to dla nas wszystkich śmiertelnie niebezpieczne.

Przemysł oparty na eksploatacji zwierząt jest nie tylko nieetyczny, ale szacuje się, że odpowiada za wielką część emisji gazów cieplarnianych. Raport IPCC z 2023 roku mówi, że obecnie systemy produkcji żywności są odpowiedzialne za aż jedną trzecią wszystkich emisji i są główną przyczyną utraty różnorodności biologicznej. Według wielu naukowców wycofywanie się z hodowli zwierząt na rzecz produkcji roślinnej stanowi najbardziej bezpośrednią szansę na odwrócenie trendu zmian klimatycznych.

Papież przemilczał tę sprawę w „Laudato si’”. Mieliśmy nadzieję, że teraz jej nie pominie i wyraziliśmy to w liście do Franciszka podpisanym przez ponad pięćdziesiąt organizacji o religijnych fundamentach, które walczą o prawa zwierząt do godnego życia i śmierci, a także przez Plan Based Treaty, która ze względów ekologicznych domaga się radykalnych zmian w produkcji i dystrybucji żywności.

Słowa, które parzą

Adhortacja „Laudate Deum” zaczyna się obiecująco. Czytając pierwsze zdania o „wrażliwości Jezusa na stworzenia swego Ojca”, o wróblach, z których „żaden nie jest zapomniany w oczach Bożych”, pomyślałam: nareszcie! Nareszcie papież poruszy sprawę okrucieństwa w przemysłowych hodowlach, transportach, rozrywkach; jasno powie, jaki udział w zmianach klimatycznych ma rozbuchana produkcja zwierzęca; że powie o tym, jak nieposkromione apetyty na mięso bogatych społeczeństw przyczyniają się do głodu ludzi w wielu miejscach na Ziemi i o tym, jak bezpowrotnie giną z tego powodu gatunki lądowych i morskich zwierząt.

Niestety, nie doczekaliśmy się w nowym ekologicznym pouczeniu Franciszka otwartej, prostej mowy i nagiej prawdy. Znowu w dokumencie nie padło ani raz słowo „zwierzęta”. Musimy ich szukać, domyślać się z treści.

W kilku miejscach adhortacji my – ludzie zajmujący się co dzień tymi sprawami – potrafimy jednak odczytać sygnały, że relacje człowiek – zwierzę są złe i niebezpieczne dla wszystkich. Ale czy każdy potrafi to zrobić?! Prawda nadal jest zawoalowana, niejasna, niedopowiedziana. Tak jakby słowa: „zwierzęta”, „hodowle”, „emisje z produkcji zwierzęcej” czy „okrucieństwo” parzyły i nie mogły przejść przez usta watykańskim ekologom.

W „Laudate Deum” brakuje konkretów i szczegółów dotyczących konsekwencji eksploatacji zwierząt, co jest w pewnym stopniu usprawiedliwione przez koncepcję i rozmiar dokumentu. Ale – tak jak w przypadku encykliki „Laudato si’” – absolutnie niezrozumiałe jest, że można, wyliczając źródła emisji gazów cieplarnianych, nie wymienić produkcji zwierzęcej, że można, wzywając do skutecznej transformacji energetycznej, nie wezwać na jednym oddechu do reformy produkcji żywności i redukcji spożywania produktów pochodzenia zwierzęcego. To przecież potężna część odpowiedzi na kryzys klimatyczny.

Między niewiedzą a odpowiedzialnością

Franciszek mówi wprawdzie o tym, że „inne stworzenia tego świata przestały być naszymi towarzyszami podróży i stały się naszymi ofiarami”; że zła jest władza człowieka, dla którego „nieludzka rzeczywistość jest jedynie zasobem na jego usługach”; powtarza też to, co mówi od lat: „wszystkie byty wszechświata, będąc stworzonymi przez tego samego Ojca, są zjednoczone niewidzialnymi więzami i tworzą rodzaj uniwersalnej rodziny”. Ale, co to znaczy, że „nieludzka rzeczywistość jest jedynie zasobem na usługach człowieka”? Praktycznie, „w realu”, co to znaczy? I co mamy zrobić, aby naprawić relacje w „uniwersalnej rodzinie”? Dla większości czytelników będzie to nadal niejasne. Więzy pozostają niewidzialne.

Większość ludzi nie chce wiedzieć, co dzieje się za murami hodowli, rzeźni, bo musieliby radzić sobie z wyrzutami sumienia. Wielu tak skutecznie odsuwa od siebie tę wiedzę, że „naprawdę nie wie”. Część nie chce wierzyć raportom, reportażom, bo przecież to niemożliwe, abyśmy my – cywilizowani ludzie – byli tak okrutni. W wielu z nas gatunkowy i kulturowy egocentryzm i egoizm są tak głęboko zakorzenione, że jesteśmy naprawdę obojętni na krzywdę zwierząt. I nie zastanawiamy się, jak żyli członkowie „uniwersalnej rodziny”, których mamy na talerzach. Są przecież rzeczami przeznaczonymi do użycia przez człowieka. Ważne, żeby te rzeczy były jak najtańsze.

Co bardzo ważne, w adhortacji papież mówi, że nie wystarczy tylko akceptować wiedzę o tym, że niszczymy Ziemię i martwić się o przyszłość. Jeżeli już wiemy, że zło się dzieje, i nic z tym nie robimy, brak działania jest naszą winą, grzechem. Wiedza o tym, jak wyglądają hodowle – obozy śmierci dla bilionów zwierząt – jest łatwo dostępna. Jak wygląda ich życie absolutnie niezgodne z naturą i przyrodzoną im godnością – także. Nie możemy powiedzieć, że nie wiemy. Brak konkretnych reakcji jest winą.

Większość społeczeństwa nie zdaje sobie jednak wciąż sprawy z tego, jakie konsekwencje niesie dla nich samych i dla środowiska ekspansja produkcji i konsumpcji produktów pochodzenia zwierzęcego.

***

Obecny kryzys klimatyczny i środowiskowy to wielki problem nie tylko dla ludzi, a moralność odnosi się nie tylko do relacji międzyludzkich, ale też do relacji z wszystkimi innymi zwierzętami, stanowiącymi 60% czującego życia na Ziemi. Każde z nich jest osobnym, wartościowym bytem i podobnie jak biedni ludzie tego świata, nie ponosi odpowiedzialności za kryzys klimatyczny. Bóg wie nie tylko o każdym wróblu, ale i o każdej świni, krowie czy kurczaku. Zapomniane są w oczach… Kościoła.

Jeżeli papież pisze, że wiara powinna „przekształcać całe życie, przeobrażać cele osobiste i oświecać relacje z innymi i więzi z całym stworzeniem”, to obejmuje to także relacje ze zwierzętami. Bez naprawienia tych relacji nie będzie pojednania ze światem, do którego wzywa Franciszek. Bez tego nie powstrzymamy zmian klimatycznych.

Oczekujemy i stanowczo prosimy o osobne nauczanie Stolicy Apostolskiej w sprawie moralności w relacjach człowiek – zwierzę. Oczekujemy jasnej, szczegółowej oceny etycznej współczesnych praktyk przemysłu eksploatującego zwierzęta i innych praktyk, które gwałcą zwierzęcą naturę, są zgubne dla środowiska i są hańbą dla człowieka. Oczekujemy encykliki „Animalia Dei”!

Tekst pierwotnie ukazał się na blogu Autorki „Opowiedz zwierzę”.

Potrzebujemy Twojego wsparcia
Od ponad 15 lat tworzymy jedyny w Polsce magazyn lewicy katolickiej i budujemy środowisko zaangażowane w walkę z podziałami religijnymi, politycznymi i ideologicznymi. Robimy to tylko dzięki Waszemu wsparciu!
Kościół i lewica się wykluczają?
Nie – w Kontakcie łączymy lewicową wrażliwość z katolicką nauką społeczną.

I używamy plików cookies. Dowiedz się więcej: Polityka prywatności. zamknij ×