fbpx Wesprzyj nas!

magazyn lewicy katolickiej

Wypracowana nieczułość. O kozłach ofiarnych na granicy

Uchodźcy na granicy byli polskimi kozłami ofiarnymi. Pełnili ważne funkcje wewnętrzne, obciążono ich winą za polskie problemy. Niewinni ludzie stali się celami agresywnej polskiej polityki. To działa, bo polskie społeczeństwo tworzy obywatela, który nienawidzi.
Wypracowana nieczułość. O kozłach ofiarnych na granicy
ilustr.: Adrianna Iwanejko

Mówiąc o postrzeganiu problemu na granicy polsko-białoruskiej, gdy Polacy nie chcieli przyjmować uchodźców, traktujemy świadków jako złych ludzi, którzy godzili się na okrucieństwo wobec uchodźców. Sprawa jest jednak bardziej złożona. Psychologia uczy nas, że ludzie są w stanie przejść do porządku dziennego nad wieloma faktami, zwłaszcza gdy nie potwierdzają one ich światopoglądu. Socjologia uczy nas, że obywateli konstruujemy w określony sposób, chcąc osiągnąć polityczne cele. Do tych dwóch nauk odwołam się, pisząc o stosunku Polaków do okrucieństwa wobec uchodźców na polsko-białoruskiej granicy.

Błędy poznawcze

Psychologia uczy nas więc, że popełniamy wiele błędów poznawczych, czyli wzorców nieracjonalnego postrzegania rzeczywistości, które są naturalnym wyposażeniem człowieka wynikającym z jego zwierzęcej natury i ukształtowanym przez ewolucję. Można powiedzieć o wielu takich błędach, wspomnę tylko o kilku. Bez wątpienia potężny błąd poznawczy określa się jako fenomen sprawiedliwego świata. Wierzymy, że świat jest sprawiedliwy i ludzie zasługują na szczęście lub nieszczęście, które ich spotyka. To oczywiście fałsz, ale tak myślimy. Te przekonania wzmacniają różne religie. Nieszczęść, które dotykają ludzi, winne są ich ofiary. Może się to wydawać naganne przekonanie, ale było w historii powszechne. To ofiary obciążano winą. Tak jest także z uchodźcami na granicy.

Mamy zatem do czynienia z nowym postrzeganiem rzeczywistości, które realnie zmienia ludzi. Widzą oni osoby gorsze niż w rzeczywistości. To pomaga ludzkim zwierzętom, choć jest niesprawiedliwe. Takie niesprawiedliwe mechanizmy psychiczne działały także w przypadku ludzi, którzy patrzyli na cierpienia niewinnych ofiar w regionie przygranicznym.

Ważny jest także efekt autorytetu. Osoba przywoływana jako autorytet w istocie może nim nie być. Ludzie jednak nie mają niezależnych źródeł wiedzy. Nie są także w stanie krytycznie ocenić argumentów. Wierzą zatem w różne sądy, bo powtarzają je osoby uznane za poważne, na przykład ważni politycy czy dziennikarze. Tak było na granicy, gdy wiele sprawujących ważne stanowiska osób oczerniało uchodźców. Mamy zatem wadliwe argumentowanie i błąd poznawczy, na których opierali się ludzie. Czynili zło, sądząc, że bronią ojczyzny i rodziny. To częsty mechanizm, tak wygląda mobilizacja wojenna. Skoro dzieci uczy się w szkole, że słodko jest przelewać krew za ojczyznę, to można także przekonać ludzi, że zagrażają im uchodźcy. Choć to głupota.

Kolejny błąd poznawczy to efekt izolacji. To tendencja do lepszego zapamiętywania obiektów, które w jakiś sposób wyróżniają się z otoczenia. Pierwsze badania na ten temat przeprowadzono już w XIX wieku. Uchodźcy byli ciągle przywoływani w mediach i to uczyniło z nich przydatne kozły ofiarne.

Równie istotny jest efekt kontrastu. Jest to błąd, który zachodzi, gdy powiększamy lub pomniejszamy dany obiekt. Może to dotyczyć liczby uchodźców. Porównujemy wtedy uchodźców na granicy z „nielegalnymi uchodźcami” i uznajemy, że „zalewa nas fala” (to ważne określenie w nienawistnym dyskursie). Wyolbrzymiamy zatem różnicę, w czym celują nieprofesjonalne media. Efekt ten występuje powszechnie, charakteryzuje nasze błędne poznanie. Zwierzęta też mu ulegają. Jeśli takie złudzenia wykorzystują politycy, są społecznie wzmacniane.

Efekt niepotrzebnych informacji polega na szukaniu informacji nawet wtedy, kiedy nie są potrzebne do podjęcia decyzji. Na przykład przeszukiwanie internetu, a nie kierowanie się odruchem moralnym nakazującym pomóc słabszym. Ludzie szukali informacji o uchodźcach, choć tak naprawdę tylko wzmacniali wcześniejsze przekonania. Zamiast pomóc osobom na granicy, poszukiwali argumentów, które pozwoliłyby im pomocy zaniechać.

Moim celem nie jest opisanie wszystkich błędów poznawczych. Ważne jest, aby zapamiętać, że wbrew często powtarzanym sądom nie jesteśmy sprawnym komputerem, który w nieuprzedzony sposób przetwarza informacje. Ewolucja ukształtowała nas w taki sposób, aby zostawiać kopie. Powstaliśmy zatem ze wszystkimi wadami i brakami. I teraz rozpowszechniamy kuriozalne sądy czy szkodliwe poglądy.

Jak widać, postrzeganie międzygrupowe uczyniło z jednych osób gorsze moralnie. To także wynik procesów społecznych, a nie magiczna zła wola. Ludzi trzeba odpowiednio ukształtować. Nie tylko polski problem polega na tym, że tacy ludzie są dobrymi obywatelami. Są potrzebni państwu, które tworzy wadliwe moralnie istoty. Moralność to nie kwestia indywidualnego wyboru, ale społecznych alternatyw. Można nakreślić długą trajektorię społecznych wyborów, która kończy się okropieństwami na granicy.

Produkowanie nieczułych

Na granicy nikogo nie zabito. Ale historia pokazuje, że bardzo łatwo zamienić ludzi w morderców. Zajmuję się ludobójstwami i zawsze zaskakiwało mnie, jak łatwo skłonić ludzi do zabijania innych. Oczywiście, ludzie sądzą, że chronią rodzinę czy ojczyznę. Takie przekonanie powstaje w ich głowach. A to po prostu dowódca wskazuje, kogo mamy zabić (polecam bardzo ciekawą książkę, dostępną po polsku: Harald Welzer, „Sprawcy. Dlaczego zwykli ludzie dokonują masowych mordów”, współpraca M. Christ, przeł. M. Kurkowska, Wydawnictwo Naukowe Scholar, Warszawa 2010).

Szkoła powszechna kształtuje morderców. Wiem, brzmi to strasznie. Ale tak jest: w innym języku pochwala się zbrodnię. Jeszcze raz: szkoła uczy nas, że słodko jest przelewać krew za ojczyznę. Czyli zabijać osoby wskazane przez dowódców. Ludzie mają znikomą możliwość zweryfikowania rozkazów, choć sądzą, że czytając internet, mogą wiele. Nie mogą. Obecność wojny może być uznana za skandal, ale tak nadal działa świat. Jesteśmy przekształcani w mięso armatnie i morderców. Nic dziwnego, że dyskryminowaliśmy uchodźców w sferze nadgranicznej.

Moja wyobraźnia idzie dalej. Ludzie zrobili tyle złego już teraz. Można ich było popchnąć dalej. Poszliby gorliwie. Nie było to możliwe z powodu międzynarodowych uwarunkowań. Szczęśliwie dziś państwa nie mogą już robić wszystkiego. Mam nadzieję, że także z powodów moralnych. W społeczeństwie bardzo łatwo stworzyć morderców. Pokazała to ostatnia wojna światowa. To ostrzeżenie powinno być ciągle ponawiane. A nie jest.

Socjologia uczy nas, że podmioty są konstruowane społecznie. To nie jest tak, że ludzie rodzą się gotowi. Człowiek jest bardzo plastyczny. Wiele zależy od tego, jak ukształtuje ich rodzina i państwo. Obywateli nowoczesnego państwa narodowego kształtujemy w określony sposób, który czasami może się wydawać skandaliczny. Mało kto potrafi przełamać te ograniczenia.

Kształtując człowieka, między innymi tworzymy jego „habitus”, czyli wewnętrzne ograniczenia społeczne. Człowiek myśli, że działa na rzecz swojego zdrowia i szczęścia, a tak naprawdę służy władzy. Nieżyjący filozof, Michel Foucault, pisał o trosce o siebie, która decyduje o najnowszej formie władzy – biowładzy (polecam książkę, złożoną ze świetnie przełożonych krótkich form: M. Foucault, „Filozofia, historia, polityka. Wybór pism”, przeł. D. Leszczyński L. Rasiński, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa-Wrocław 2000). Polacy pod wpływem skandalicznego działania polityków uruchomili program myślowy, który kazał dyskryminować niewinnych ludzi. Ludzi, którzy chcieli szczęśliwego życia i nie zdawali sobie sprawy z reguł wielkiej polityki, której podlegali.

Radykalna zmiana wymagałaby usunięcia wielu treści z kultury. Niektóre z nich traktowane są jako cenne i wartościowe artystycznie. Ale służą złu. Taka czystka jest wymagana, bo powielamy szkodliwe sądy. W sytuacjach kryzysu aktywowane są symbole, które wzmagają strach. Oczywiście nie dzieje się to naturalnie, ale czynione jest przez polityków, którzy chcą osiągnąć określony interes.

Ideologia nienawiści

W sytuacjach takich, jak ostatnia na granicy polsko-białoruskiej, ludzie obsadzani są w roli kozłów ofiarnych. Nie chodzi mi o często przywoływanego René Girarda, którego teoria jest po prostu bardzo stara (powstała też w innym celu, nie będę teraz o tym pisał). Ciekawsza jest teoria Petera Glicka, którego tekst ukazał się w zbiorze „Zrozumieć Zagładę. Społeczna psychologia Holokaustu” (pod redakcją L.S. Newmana i R. Erber). Teoria Glicka jest bardzo interesująca, gdyż nie tylko opisuje, jak dochodzi do przemocy, ale także, jakie cele na co dzień spełnia teoria kozła ofiarnego. A to najbardziej podstępna jej rola – nie tylko popycha ludzi do przemocy w wyjątkowych sytuacjach (podzielanych społecznie frustrujących warunkach), ale także kształtuje tożsamość członków grupy. Wcześniejsze zawistne stereotypy nie tylko zatem wskazują grupę, która ma być ofiarą agresji, ale także są częścią dyskursu publicznego, który członkowie grupy traktują jako neutralny zasób kultury.

Według teorii Glicka w najbardziej popularnym modelu kozły ofiarne nie są postrzegane jako bezbronne i słabe ofiary. Wierzy się, że to potężna grupa, która szkodzi sprawcom. Jest chytra i niebezpieczna. Przemoc jest zatem w pełni uzasadniona i przynosi poprawę sytuacji. Cechy te przypisuje się także poszczególnym jednostkom, silnie je demonizując. Rozpowszechnione w Polsce stereotypy negatywne nie są wyjątkiem, ale potwierdzeniem tego faktu.

Socjolog patrzy na przemoc jako na schemat obecny w społeczności. Nawet tortury nie są indywidualnym odkryciem, ale pochodzą z zasobów wiedzy kulturowej. To, jak mordować, dyskryminować i torturować, podpowiada kultura i społeczeństwo. Oczywiście, nie jest to żadne usprawiedliwienie, bo indywidualna odpowiedzialność moralna i prawna pozostają. Dalej można (i należy) piętnować i ścigać morderców.

Polskość kształtowana była przy użyciu ideologii, które w odpowiednim momencie można było użyć do wskazania i napiętnowania kozła ofiarnego. Ludzie mają w głowach idee, które są używane – przez liderów opinii, polityków lub przywódców. Nie trzeba było nowej ideologii, aby napiętnować uchodźców na granicy. Wystarczyły stare i dobrze znane idee. Lubię – jako badacz dyskursów – w tym kontekście mówić o dyskursach ideologicznych, które kształtują odpowiednie habitusy. Ważne są zatem nie tylko słowa wypowiadane w danym momencie, ale wszelkie działania, w tym rutynowe, które odpowiednio kształtują ludzi.

W szczególności, postrzeganie wypowiadania słów jako niebezpiecznego działania społecznego, jest późnym wynalazkiem. Jestem zwolennikiem uznawania języka za złożone działanie społeczne (porównaj: John Langshaw Austin, John Rogers Searle – i wielu innych), choć o tym nadal nie uczy się obowiązkowo wszystkich studentów na moim macierzystym wydziale socjologicznym. Prawnicy od dawna widzą w tym przypadku zagrożenie popełnienia przestępstwa, czego przykładem może być popularność określenia „mowa nienawiści” (podkreślmy, że nie ma go w polskim kodeksie karnym, choć są przestępstwa, które ujmują to zjawisko). Dziś już widzimy, jak łatwo słowami stworzyć nowy świat, także taki, który domaga się od nas mordu. W złym ustroju łatwo szerzyć nienawistne słowa.

Szczególnie podstępna jest projekcja komplementarna. Projekcja to potężny mechanizm psychologiczny, który był często wykorzystywany w zbiorowej przemocy. Projekcja komplementarna zapewnia wzmocnienie przemocy, gdy już występuje. To sprzężenie zwrotne, wzmacniające czyny morderców. Działa bardzo prosto – skoro zabijam ofiarę, musi być temu winna. To potężny motywator zbrodniarzy.

Co ważne, irracjonalne i destrukcyjne zachowanie nie musi odzwierciedlać irracjonalnych procesów myślowych lub destrukcyjnych popędów. To ideologia jest bezpośrednią przyczyną zachowania i może rozpowszechniać kuriozalne poglądy, w które ludzie wierzą i wedle których działają. Ideologie kozła ofiarnego stają się samopodtrzymujące i kierują ludźmi nadal, gdy już ustają wyjątkowe warunki. W pewnym momencie zbrodnicze poglądy wydają się oczywiste i bezalternatywne.

Generalnie teorie w naukach społecznych zwracają uwagę na powszechne schematy, a nie indywidualną wyjątkowość. Przemoc i mordowanie kozłów ofiarnych nie są czymś wyjątkowym, co przemija bez konsekwencji, ale produktem porządku społecznego, który zmienia strukturę społeczną.

Poglądy służące ludobójstwu

Ważnym jest, aby pamiętać, że kozły ofiarne wyznaczane są przez sprawców i zależy to tylko od ich ideologii, a nie cech dyskryminowanej grupy. Czasami doszukujemy się winy ofiar, a to naganna strategia. Tak samo jest w przypadku ludobójstw. W każdym regionie można mówić o typowym koźle ofiarnym, który często jest wskazywany przez ideologię narodową. W Europie byli to i nadal są Żydzi oraz Romowie (dwie rozproszone diaspory). Należy zatem analizować ideologię kozła ofiarnego, jakkolwiek byłaby męcząca.

W piśmiennictwie opisano szczegółowo, jakie systemy poglądów służą ludobójcom. W szczególności wiele książek poświęcono antysemityzmowi, który mocno zakorzenił się w Europie i służył nazistom, gdy przystępowali do dyskryminowania i mordowania Żydów. Antysemityzm był najpierw religijnym antyjudaizmem, ale przekształcił się w nowoczesny antysemityzm, gdy szukano działań spiskującej mniejszości narodowej. Płynie z tego lekcja, że do mordowania wykorzystywane są zarówno płytkie idee potoczne, jak i wzniosłe idee powstałe na uniwersytetach. Ludobójstwo niemieckie pokazało, jaką znaczącą rolę mogą odgrywać nauczyciele akademiccy i naukowcy. Ludzie w białych kołnierzykach zawsze wspierali narodowe projekty mordów. W szczególności ludobójstwo niemieckie z II wojny światowej pokazuje, jak wiele poważanych zawodów może zaangażować się w ludobójcze plany.

Można podać liczne przykłady europejskich pogromów Żydów i Romów (na przykład słynne pogromy dokonywane w czasie I krucjaty). Niestety było ich bardzo dużo. Zdarzały się także w Polsce po II wojnie światowej. Przykłady pochodzą zarówno z Europy Środkowo-Wschodniej, jak i starych europejskich krajów z Europy Zachodniej. Również II Rzeczpospolita, o czym nie chcemy pamiętać, dopuściła się licznych pogromów, zarówno w czasie wojny, jak i w czasach pokoju. Kultywujemy pamięć tolerancyjnej Polski międzywojennej, a to nie jest prawda.

Dopiero od niedawna uważa się na język, aby nie ranić innych. Przez wieki obrażano ludzi bez ograniczeń. Zarówno innej narodowości, jak i chorujących psychicznie czy z niepełnosprawnością. Każdy mógł się w określonych warunkach stać ofiarą systemu, jak pokazywał choćby Foucault. Wedle niektórych socjologów takie piętnowanie ma uzasadnienie w porządku społecznym i bez wątpienia wyznaczanie kozłów ofiarnych służyło społeczeństwu. Zabijano nielicznych, aby starym stylem życia mogli egzystować pozostali. Mamy tu zatem do czynienia ze społecznym wyborem, a nie indywidualną aberracją.

O ofiarach ludzie mogą powiedzieć wiele, choć mogli nie widzieć ich na oczy. Znaczące jest przecenianie liczebności danej grupy – jak mniejszości żydowskiej we współczesnej Polsce. Dziś, gdy postępuje mediatyzacja świata, jeszcze się to nasila. Wiedza wyniesiona z internetu zastępuje osobiste doświadczenie. Wzmaga do zjawisko zamykanie się w bańkach opinii. Odwołuję się do badań, a nie intuicji.

Szczególnie niebezpieczne jest wykorzystywanie dyskursu spiskowego. Dyskurs spiskowy często wykorzystywano w ludobójstwach, skłaniając ludzi do mordu. To zaskakująca prawidłowość, ale dość powszechna – ludzie boją się ofiar i sądzą, że bronią przed nimi ojczyzny i rodziny. Uważają się zatem za istoty moralne.

Uzasadnić każdą przemoc

W Europie różne grupy obsadzano w roli ofiar. Do dzisiaj polska kultura bazuje na uprzedzeniach, co naturalnie nie oznacza nieustannej realizacji programu kulturowego, czyli powtarzania pogromów. To nie przypadek, że u wielu polityków słyszymy retorykę Władysława Gomułki, który wywołał falę antysemityzmu w PRL.

Kozły ofiarne mogą się zmieniać, ale podstawowe reguły ich wyróżniania i mobilizowania ludzi do przemocy pozostają podobne. Dziś możemy wskazać inne ofiary mowy nienawiści, są zespoły, które to dokładnie badają. Akcja podejmowania uchwał wymierzonych w „LGBT” pokazuje, że nawet dziś w Polsce można mobilizować ludzi do ohydnych działań. Choć pogromy już zostały zdelegitymizowane.

Można próbować wyróżnić pewne zasady kierujące definiowaniem kozłów ofiarnych. Na przykład wskazać na pogardę i działanie wobec budzących obrzydzenie elementów kultury (na przykład studia nawiązujące do Mary Douglas – specjalizowała się w antropologii społecznej, kontynuowała teorię Émile’a Durkheima; wskazała ciało ludzkie jako źródło symboli i metaforę struktury społecznej). W praktyce jednak sprawcy mogą uzasadnić każdą przemoc, każdy morderczy impuls, który ich pobudza do zbrodni. Douglas stworzyła pasjonującą teorię, którą z przyjemnością cytujemy. Ale najgorsze jest to, że ideologia kozła ofiarnego nie wymaga mądrości – większość ludzi może ją cytować i rozwijać.

Ważnym jest, aby stygmatyzowania kozłów ofiarnych szukać nie tylko w oficjalnych dokumentach, ale także w mniej poważnych źródłach, na przykład w „żartach”, które budzą wesołość i łatwo się reprodukują. Tego typu obiegi, choć często wyśmiewane lub lekceważone, wzmacniają przekonanie, że treść negatywnego stereotypu jest słuszna. W krytycznych momentach ułatwiają ustanowienie kozła ofiarnego i mobilizowanie ludzi do przemocy. Są to działania naganne, ale w pewnych grupach pierwotnych traktowane są jako rytuał przejścia. Powtórzmy – nie jest ważne, czy sprawca zna ofiarę, ale to, co o niej się mówi. Zasada ta zachowała swoją moc do dzisiaj.

Ideologia kozła ofiarnego wrasta głęboko i trudno ją usunąć. To nie tylko oficjalne dokumenty, ale wszelkie instytucje i praktyki. To habitus kształtowany w rodzinie i szkole. Chodzi zarówno o łatwe do wyodrębnienia elementy i aspekty, jak i całą kulturę i porządek społeczny. Zaryzykuję stwierdzenie, że pewne społeczeństwa są niemożliwe do zmiany. Trzeba dokonać rewolucji, dopiero wtedy można się pozbyć ideologii kozła ofiarnego.

Dodajmy, że później, po przegranej II Rzeczpospolitej, ideologia ta ułatwiała udział części Polaków w ludobójstwie Żydów, co już szczegółowo opisano. Oczywiście, nie można sprowadzić mobilizacji ludobójczej różnych narodów, w tym Polaków, do zwalczania kozła ofiarnego, ale powszechność zawistnych uprzedzeń ułatwiała późniejszą mobilizację do zbrodni. Nawet dziś widzimy, że do szerzenia nastrojów pogromowych wykorzystuje się memy. Mam nadzieję, że już nie dojdzie w Europie do pogromów, ale pewnie się mylę.

Kozły ofiarne na granicy

Uchodźcy na granicy byli polskimi kozłami ofiarnymi. Pełnili ważne funkcje wewnętrzne, obciążono ich winą za polskie problemy. Może się to wydawać dziwne, ale ten mechanizm ciągle działa, ludzie nadal akceptują takie wzory myślenia. Niewinni ludzie, uciekający przed cierpieniem w swoim kraju, stali się celami agresywnej polskiej polityki. To z pewnością moralnie oburzające, ale bardzo powszechne.

Uchodźcy na granicy byli dla Polaków pustym miejscem, w które rzutowali swoje problemy. Rozmawiali tak naprawdę o swoich problemach. Można analizować kryzys migracyjny, ale chodzi o fantazmaty, które wyznają ludzie, nie przejmując się krzywdzeniem obcych.

Wiele mechanizmów psychicznych i społecznych pomagało ludziom sądzić, że są istotami moralnymi, choć krzywdzili innych. Tak to działa. Trzeba wysiłku, aby pozbyć się tych mechanizmów, dostrzegać cierpienie innych. Wiele osób nie podejmuje takiego wysiłku. Nawet sąsiadów nie lubi. Człowiek bardzo szybko staje się złym oprawcą. Dobro wymaga wysiłku. Nie każdy chce go podjąć.

Łatwo przekształcaliśmy ludzi z ich problemami, w tym dzieci, w znaki naszego dyskursu. Nie było ważne, co mają nam do powiedzenia. Istotna była operacja wewnętrzna, samopoczucie Polaków, o które trzeba dbać, bo oni głosują.

Badania pokazują, że wobec pewnych kategorii ludzi rozwijamy mowę nienawiści. Pokazują to wyraźnie badania Centrum Badań nad Uprzedzeniami (Wydział Psychologii Uniwersytetu Warszawskiego). Z pewnością nie lubimy muzułmanów, choć ich nie znamy. Muzułmańscy uchodźcy oskarżani są o największe okropieństwa. Także polscy politycy to robili, co należy uznać za oburzające. Badania stosunku do innych narodów pokazują między innymi to, że bardzo mało wiemy o innych narodach. Ale nie przeszkadza to naszej nienawiści, którą otwarcie pielęgnujemy.

Kluczowe jest zatem to, że polskie społeczeństwo tworzy obywatela, który nienawidzi. Pokazały to ostatnie rządy, nie tylko stosunek do uchodźców na granicy, ale także na przykład tak zwane uchwały anty-LGBT. Rozpowszechnienie takich czynów pokazuje funkcję wewnętrzną, która musi być znaczna, bo inaczej nie robiono by takich rzeczy. Cały czas okrucieństwo opłaca się rządzącym. Może to nas oburzać, ale taki jest fakt.

Ważny jest nie tylko psychologiczny punkt widzenia, który pokazuje uniwersalne mechanizmy, ale także konstrukcja dyskursu i habitusu w społeczeństwie polskim, co bada socjologia. Wtedy widzimy jak powstaje nienawistnik. I że nienawidzić można łatwo, a obrona słabych wymaga wysiłku.

Zakończenie

Idąc za współczesną psychologią, trzeba powiedzieć, że możemy stać się niezwykle ksenofobiczni w obliczu nieznajomego z wrogiej grupy, którą bardzo łatwo wytworzyć. Nikt nie musi uczyć nas, abyśmy preferowali tych, którzy są bardziej podobni do nas – taka preferencja pojawia się już u niemowląt. Gdy wrogą grupę odtwarza kultura, bardzo łatwo zreprodukować kozła ofiarnego. Być może pomagało to zwierzętom na sawannie. Ale dziś powinniśmy się wykazać bardziej krytycznym namysłem. Niektórzy nie chcą jednak podjąć takiego wysiłku i korzystają z opcji łatwej, choć paskudnej moralnie – nienawiści.

Socjologia pokazuje, jak plastyczny jest człowiek. Możemy go ukształtować w dowolny sposób. Nawet, co okropne, by zabijał na wojnie. Konstruujemy podmiot, który w dogodnych warunkach staje się mordercą. Szkołę traktujemy jako bezpieczną przystań, ale może ona uczyć dzieci okropnych rzeczy. Gdy tak spojrzymy na ten proces, pozbędziemy się złudzeń.

Szczęśliwie nie doszło do gorszych aktów. Ale ludzie byli zmobilizowani do przemocy. Kto wie, co by zrobili w sprzyjającej sytuacji. Wyobrażam sobie pogromy na uchodźcach, którzy przedarli się przez granicę. Szczęśliwie nie musimy się za to wstydzić.

Ludzie są dobrzy w ludzkich warunkach. Ta stara prawda przypomina się w takich sytuacjach. Dyskryminacja uchodźców była faktem. Polacy podzielili się na tych, którzy pomagali, i na tych, którzy dyskryminowali. Wstydzę się za tych drugich, choć rozumiem, jakiej presji byli poddani.

Ludobójstwa pokazują, że ludzi możemy zamienić w morderców. Przewaga państwa jest ogromna i ochoczo to wykorzystuje. Mobilizujemy ludzi do przemocy wyjątkowo łatwo, więc co dopiero do bezkrwawej dyskryminacji uchodźców na granicach. Polacy, nic się nie stało!

Potrzebujemy Twojego wsparcia
Od ponad 15 lat tworzymy jedyny w Polsce magazyn lewicy katolickiej i budujemy środowisko zaangażowane w walkę z podziałami religijnymi, politycznymi i ideologicznymi. Robimy to tylko dzięki Waszemu wsparciu!
Kościół i lewica się wykluczają?
Nie – w Kontakcie łączymy lewicową wrażliwość z katolicką nauką społeczną.

I używamy plików cookies. Dowiedz się więcej: Polityka prywatności. zamknij ×