Votum separatum, czyli sędzia Kieres w obronie życia
Nieruchomy wyraz twarzy, lekko drżący głos, z trudem ukrywane wzruszenie i jasny, logiczny i niezwykle skrupulatny wywód. 33 minuty i 25 sekund – tyle czasu sędzia Leon Kieres wygłaszał swoje votum separatum do czwartkowego „wyroku” Trybunału Konstytucyjnego. Chyba po raz pierwszy w historii zdanie odrębne sędziego Trybunału w całości przedrukowały gazety i portale internetowe, było ono również cytowane na portalach społecznościowych. Warto poświęcić mu więc nieco uwagi.
Sędziowskie „wolne głosy”
Zdanie odrębne do wyroku to szczególna forma wypowiedzi sędziego. Pamiętajmy, że członek składu sędziowskiego głosujący przeciwko orzeczeniu nie musi ujawniać motywów swojej niezgody. Przepisy procedury nie określają też szczegółowo struktury votum separatum – pozostawiają więc autorowi wiele swobody w jego sformułowaniu, co sprzyja szerokiemu i odważnemu wyrażaniu myśli.
W polskich sądach zdania odrębne nie zdarzają się często. Nawet w Sądzie Najwyższym sędziowie piszą je zwykle ledwie kilka razy w karierze. Trybunał Konstytucyjny był tu zawsze pewnym wyjątkiem. Z bardzo wnikliwego studium Macieja Wojciechowskiego na ten temat (obejmującego okres do 2017 roku) wynika, że w historii Trybunału złożono ich ponad pięćset. Co znamienne, Wojciechowski dowiódł, że dotychczas nie zachodziła prosta korelacja między partią nominującą danego sędziego a jego zachowaniem w kontekście zdań odrębnych. Sytuacja rysowała się więc inaczej, niż ma to miejsce na przykład w wielkich sporach przed amerykańskim Sądem Najwyższym, w którym jeszcze przed ogłoszeniem wyroku głos większości sędziów (ze względu na to, jaka partia ich nominowała) można przewidzieć z niemal stuprocentową pewnością. W historii polskiego Trybunału Konstytucyjnego nie brakowało gorących sporów, skutkujących mocnymi „separatami”, jak choćby to Lecha Garlickiego do wyroku z 1997 roku w sprawie aborcji, Ewy Łętowskiej w kwestii wliczania oceny z religii do średniej czy Sławomiry Wronkowskiej-Jaśkiewicz w sprawie klauzuli sumienia i uboju rytualnego.
Sytuacja dramatycznie zmieniła się niestety po objęciu prezesury w Trybunale przez Julię Przyłębską i rozpoczęciu ręcznego sterowania nim przez prezesa PiS za jej pośrednictwem. Od tego czasu zdania odrębne składali niemal wyłącznie „starzy” sędziowie i dotyczyły one z reguły błędnego obsadzenia składu orzekającego (wytykano w nich orzekanie przez tak zwanych dublerów). Obecnie na placu boju wśród wyrażających własne zdanie pozostał sędzia Leon Kieres (ostatni niewybrany przez większość PiS-owską) oraz sędzia Piotr Pszczółkowski, do których czasem dołącza sędzia Jarosław Wyrembak. Reszta sędziów ma w zwyczaju milczeć – tak jak podczas czwartkowej rozprawy, kiedy nikt, poza Kieresem i Pszczółkowskim oraz „sędzią” sprawozdawcą Piskorskim, nie ośmielił się nawet zadawać pytań uczestnikom postępowania. Uczestnikom, którymi byli wnioskodawcy (posłowie PiS), przedstawiciele Sejmu (posłanki PiS) oraz prokuratorzy (podlegli ministrowi z PiS). Sędzia Kieres nie pierwszy raz zgłosił silne zdanie odrębne – robił to wcześniej wtedy, gdy Trybunał Konstytucyjny przesądził o stosowaniu klauzuli sumienia przez usługodawców, „zalegalizował” ułaskawianie kolegów przez prezydenta przed wydaniem prawomocnego wyroku przez sąd czy „unieważnił” uchwałę trzech izb Sądu Najwyższego.
„Postępowanie powinno zostać umorzone”
Nie ukrywam, że mam nieco gorzkiej satysfakcji. W zeszły czwartek rano na tych łamach opublikowałem tekst, w którym pisałem, że Trybunał (jakikolwiek, nawet gdyby wybór wszystkich zasiadających w nim sędziów był legalny!) powinien powstrzymać się od orzekania w zawisłej przed nim sprawie, gdyż Konstytucja nie przesądza jednoznacznie wprost kwestii ochrony życia „od poczęcia”. Poza tym Zjednoczona Prawica, dysponująca od pięciu lat większością w Sejmie, ma wszelkie instrumenty, aby przeprowadzić taką zmianę drogą decyzji politycznej w formie ustawy – ponosząc zarazem jej wszelkie polityczne i społeczne koszty. Tą samą ścieżką rozumowania poszedł sędzia Kieres, który pierwszą część swojego wykładu poświęcił uzasadnieniu twierdzenia, że postępowanie w sprawie powinno zostać umorzone. Bodaj pierwszy raz w historii Trybunału postawił tezę, że jeśli ustawodawca, mimo wielokrotnie składanych projektów, nie decyduje się na wprowadzenie zmian ustawowych, to Trybunał Konstytucyjny takiego „świadomego zaniechania” badać nie może. Wprost stwierdził, że posłowie rządzącej większości po prostu chcą się Trybunałem „wyręczyć”. To mocne zdanie o ustrojowym znaczeniu, Kieres zaproponował bowiem pewną „doktrynę powstrzymywania się” sądów konstytucyjnych przed ingerowaniem w kompetencje demokratycznie wybranej władzy ustawodawczej. Doktrynę niezwykle nam dziś potrzebną.
Sądzę bowiem, że niezależnie od dramatycznej sytuacji naszego sądownictwa czeka nas na świecie dyskusja o roli sądów konstytucyjnych w życiu publicznym – być może jej zarzewiem będzie decyzja Sądu Najwyższego USA w sprawie konstytucyjności Obamacare, którą tenże ma podjąć w tydzień po wyborach prezydenckich. Gdyby okazało się, że zdominowany przez większość konserwatywną Sąd obalił jedno z największych osiągnięć demokratów po zwycięstwie demokraty w kolejnych wyborach prezydenckich, możemy sobie tylko wyobrazić skalę poruszenia w – już i tak niespokojnym – społeczeństwie amerykańskim i na całym świecie. Podobną sytuację mamy w omawianej sprawie w Polsce: sondaże przeprowadzone w tym tygodniu wyraźnie pokazują, że ponad dwie trzecie Polek i Polaków opowiada się przeciwko zeszłotygodniowemu wyrokowi.
W zdaniu odrębnym sędzia Kieres powiedział więc wyraźnie, że sąd konstytucyjny powinien w dokonywaniu oceny konstytucyjności ustawy badać również intencje ustawodawcy konstytucyjnego. Stwierdził, że jeśli (w trakcie prac nad ustawą zasadniczą i później) Sejm dwukrotnie odrzucił pomysł doprecyzowania zasady ochrony życia poprzez dopisanie do niej słów „od poczęcia”, to ewidentne jest, że jego intencją było pozostawienie ustawodawcy „zwykłemu”, a więc parlamentom kolejnych kadencji, uprawnienia do swobodnego (choć nie zupełnie dowolnego) kształtowania prawa w tym zakresie.
Ochrona życia – gwarancja, a nie represja
Chyba najciekawsze jednak były słowa profesora Kieresa odnoszące się do meritum sprawy, czyli interpretacji konstytucyjnego prawa do życia w kontekście ustawy aborcyjnej. Sędzia wygłosił tu kilka bardzo ważnych tez, które mogą posłużyć, przy założeniu dobrej woli różnych stron, budowaniu zgody przekraczającej polityczne i ideowe podziały w tym zakresie.
Zaczął od, wydawałoby się oczywistego, ale obecnie rzadko przypominanego aspektu zasady bezstronności sędziowskiej. Otóż sędzia, również konstytucyjny, powinien abstrahować od własnych przekonań politycznych i moralnych i pamiętać, że reprezentuje również tych obywateli, którzy mają poglądy przeciwne. Bo polska Konstytucja, co świetnie widać w jej preambule, jak często powtarza Ewa Łętowska, jest z natury inkluzywna – nie opiera się na jednym, domkniętym systemie wartości. Na marginesie warto też zwrócić uwagę, że Kieres – co bardzo niestandardowe – w swoim zdaniu odrębnym przywołał również badania opinii publicznej, wskazujące, iż większość społeczeństwa ma inne niż on sam zapatrywania na problem aborcji. Otworzył tym samym dyskusję nad kolejnym dużym pytaniem – o to, na ile sędziowie konstytucyjni powinni się takimi sondażami kierować. Wydaje się, że zwłaszcza wtedy, gdy orzekają o pojęciach nieokreślonych, co do których interpretacji nie ma w społeczeństwie powszechnej zgody, nie powinni abstrahować od common sense w danej kwestii.
Odnosząc się do samego prawa do życia, Kieres zachęcił nas do odwrócenia perspektywy. Jego zdaniem w konstytucyjnym zapisie powinniśmy ujrzeć przede wszystkim gwarancje wspierania życia przez państwo, zwłaszcza w przypadkach, które tego wsparcia potrzebują najbardziej, a nie, jak przywykliśmy pod presją tak zwanych obrońców życia – instrument represji. „Artykuł 38 Konstytucji zobowiązuje państwo w pierwszej kolejności do podejmowania działań o charakterze pozytywnym, a nie represyjnym. Ustawodawca zawsze powinien poprzedzać uznawanie za niepożądane zachowań swoją aktywnością. W przeciwnym wypadku ta jego bierność sprzyja powstawaniu sytuacji, które następnie są zwalczane przez środki represyjne”. To powiedziawszy, sędzia Kieres przystąpił do gruntownej krytyki obecnego systemu wsparcia rodzin wychowujących dzieci z niepełnosprawnościami. Sprawę postawił ostro – zapewnienie prawa do godnego życia osobom najsłabszym to najważniejsze zadanie publiczne państwa, które nie powinno podlegać żadnym ograniczeniom budżetowym. Z tej myśli można wywnioskować, że rozważenie zaostrzenia przepisów aborcyjnych byłoby, zdaniem Kieresa, możliwe, tylko gdyby dzieciom z niepełnosprawnościami zapewnić opiekę zdrowotną, socjalną i finansową na najwyższym poziomie.
Ale to tylko jedna przesłanka jego rozumowania. Sędzia zadał też bowiem pytanie, które często stawiane jest ostatnio w sferze publicznej: czy państwo może zmuszać obywateli i obywatelki do heroizmu? O dziwo, odpowiedział na to pytanie twierdząco, ale dokonał istotnego rozróżnienia – heroizmu można oczekiwać tylko w sferze publicznoprawnej, od żołnierzy i funkcjonariuszy broniących granic czy porządku w państwie. Nigdy natomiast nie można oczekiwać ponadludzkiego wysiłku w sferze prywatnej, w której pod uwagę zawsze trzeba brać także inne wolności konstytucyjne – wolność sumienia i wolność do decydowania o życiu osobistym.
Rachunek wartości
Z tak przeprowadzonego „rachunku wartości” sędzia Kieres wyprowadził wniosek, że art. 38 dopuszcza szerokie spektrum uregulowania problemu aborcji, wykluczając jedynie „całkowity zakaz” i „aborcję na życzenie” – nie uściślił jednak, czy za całkowity zakaz uznaje również sytuację, z którą de facto mamy do czynienia obecnie, w efekcie wyroku Trybunału, ani co rozumie pod hasłem „aborcji na życzenie” (czy mieści się w nim tak zwana przesłanka społeczna wykreślona z ustawy przez Trybunał 23 lata temu?). Mam nadzieję, że wnioski te zostaną doprecyzowane w pisemnej wersji zdania odrębnego, mogłyby bowiem wtedy stanowić punkt wyjścia do poszukiwania wspólnej platformy porozumienia społecznego w tej palącej sprawie.
Natomiast już teraz można powiedzieć, że trzy „zasady Kieresa” powinny zostać zapamiętane na długo i być stosowane w życiu publicznym. Powtórzmy je zatem na zakończenie:
- Sąd powinien powstrzymywać się przed doszukiwaniem się w tekście Konstytucji znaczeń, których w niej nie ma, a parlament nie powinien wyręczać się sądami.
- Prawo do życia to przede wszystkim gwarancja ze strony państwa, że będzie życie chronić pod względem ekonomicznym, socjalnym, zdrowotnym i każdym innym, a nie wyznacznik jego polityki karnej.
- Heroizmu prawo może wymagać tylko od funkcjonariuszy chroniących jego bezpieczeństwa, nigdy zaś od obywatelek i obywateli w życiu prywatnym.
Za taką interpretację Konstytucji, jak wspomniał na koniec bohater tego tekstu, bierze on „u schyłku swojego życia wyłączną odpowiedzialność”.