Publikujemy nadesłany do nas tekst profesora Andrzeja Paszewskiego – odpowiedź na artykuł Kamili Ferenc „Recepta na rządową kontrolę”.
Kamila Ferenc w artykule „Recepta na rządową kontrolę” (Kontakt 198 , 24.04.2017) pisze między innymi:
„Za niepoważne traktowanie obywatelek i obywateli należ uznać wskazywanie przez Ministra Zdrowia działania poronnego ellaOne. Trudno zrozumieć to stwierdzenie w świetle zderzenia sposobu działania produktu (opóźnienie owulacji i niedopuszczenie do zagnieżdżenia zapłodnionej komórki jajowej) i definicji ciąży sformułowanej przez Światową Organizacje Zdrowia (moment zagnieżdżenia zapłodnionej komórki jajowej). Można bowiem oczekiwać, że w dyskusji światopoglądowej definicje formułowane przez WHO będą poważnie traktowane przynajmniej przez lekarzy”.
Pragnę zwrócić uwagę, że Światowa Organizacja Zdrowia definiuje początek ciąży, który nie jest początkiem człowieka. Ten następuje przez połączenie komórek rozrodczych, czyli powstanie zygoty, z której, w wyniku kolejnych podziałów komórkowych, tworzy się tak zwana blastocysta złożona z trzech zróżnicowanych linii komórkowych – tkanki embrionalnej oraz dwóch, z których po implantacji do macicy tworzone są pęcherzyk żółtkowy i łożysko. Dla dalszego rozwoju wielokomórkowa blastocysta musi być implantowana do macicy. Jest to krytyczne wydarzenie w rozwoju człowieka, po którym embrion przechodzi zasadnicze przekształcenia swojej struktury, niezbędne dla dalszego różnicowania się poszczególnych części organizmu.
Te znane post-implantacyjne przemiany embrionu udało się niedawno po raz pierwszy zbadać in vitro zespołowi kierowanemu przez profesor Magdalenę Zernicką-Goetz z Uniwersytetu w Cambridge. Rezultaty swoich badań autorzy opisali w zeszłym roku w pracy „Self-organization of the human embryo in the basence of material tissues” („Samo-organizacja ludzkiego embriona w nieobecności tkanek matczynych”) (Nature Cell Biology, 2016 ,18(6): 700-708), której sam tytuł anonsuje odkrycie. Badacze ci wykazali, że zachodzące po implantacji przemiany embrionu, kluczowe dla przyszłej morfogenezy, są jego przemianami autonomicznymi, zachodzącymi bez udziału jakichkolwiek tkanek matczynych, uwidaczniając „niezwykłe i nieprzewidywane samo-organizacyjne właściwości ludzkich embrionów”.
Co więcej, ten cały proces badany metodami embriologicznymi jest już stosunkowo dobrze poznany na poziomie molekularnym, zwłaszcza w ciągu ostatnich dziesięciu lat. Okazuje się, że gamety i wczesna zygota mają wyciszone, inaczej mówiąc nieaktywne, kilkadziesiąt procent genów. Aktywne pozostają tylko geny niezbędne po prostu do życia, tak zwane geny „utrzymujące dom” (house keeping genes). Pozwala to od zera uruchamiać precyzyjny program rozwojowy, w którym określone, kodowane przez te geny białka zostają wytwarzane w określonym czasie, określonym miejscu i w określonej ilości. W ten sposób komórki naszych tkanek i narządów są mocno zróżnicowane, chociaż wszystkie zawierają taki sam zestaw genów. W momencie implantacji embrionu do macicy proces ten jest już poważnie zaawansowany.
Czy niedopuszczenie do tej implantacji jest działaniem antykoncepcyjnym? W słowniku wyrazów obcych Władysława Kopalińskiego pod hasłem koncepcja czytamy: „pomysł, projekt, plan działania”; dawniej „poczęcie, zajście w ciążę”. Z powyższego, nieco uproszczonego wykładu embriogenezy trudno nie zauważyć, że „pomysłem (projektem, planem działania)” na nowego osobnika u organizmów rozmnażających się płciowo jest zygota. I tylko działania zmierzające do przeszkodzenia jej powstania można uważać za antykoncepcję, natomiast uniemożliwienie implantacji embrionu do macicy antykoncepcją już nie jest. Implantacja jest specyficznym dla ssaków sposobem zapewnienia młodemu osobnikowi środków do życia – mówiąc prościej: michy – sposobem umożliwiającym mu dalszy autonomiczny rozwój, co szczególnie dobitnie wykazał zespół profesor Magdaleny Zernickiej-Goetz. Przecież bez dostarczania pokarmu człowiek ginie, niezależnie od tego, w jakim jest wieku. Kamila Ferenc traktuje kontrowersje wokół pigułki ellaOne, które w rzeczywistości dotyczą statusu zygoty i embrionu, jako spór światopoglądowy. Nawiązując do tego sporu, warto zwrócić uwagę, że światopogląd budowany jest z dwóch zasadniczych sfer: wiedzy i przekonań. To, co się obserwuje w debacie dotyczącej początku człowieka, to uporczywe przesuwanie pytania o jego początek z płaszczyzny wiedzy, która na nie od dawna odpowiada precyzyjne, do płaszczyzny przekonań. Powstaje w związku z tym wiele opisowych definicji człowieka – wszystkie arbitralne, przyznające mu status człowieczy w poszczególnych stadiach jego ontogenezy, zwykle zgodnie z potrzebą definiującego. Sytuacja taka jest obecna w debacie bioetycznej od dziesięcioleci. Debata ta dotyczy bardzo skomplikowanych sytuacji i obejmuje wiele aspektów poza biologicznymi. Nie oznacza to jednak, że wiedzę biologiczną można „naciągać” dla ułatwienia sobie rozwiązywania trudnych problemów.
***
Pozostałe teksty z bieżącego numeru dwutygodnika „Kontakt” można znaleźć tutaj.