O nas, ale bez nas. Dlaczego tak mało uwagi poświęcamy sprawczości uchodźców?
Biedni, potrzebujący pomocy. Agresywni i zagrażający. Dobrze przystosowujący się. Zależne od mężczyzn, roszczeniowe. Jacy jeszcze mogą być uchodźcy i uchodźczynie? Czy w społeczeństwie mogą odgrywać jedynie wcześniej narzucone role, czy też aktywnie współtworzyć rzeczywistość? Intuicyjna odpowiedź nasuwa się sama: tak, uchodźcy mogą aktywnie współuczestniczyć w kształtowaniu społeczeństwa. Ich doświadczenia i odmienne od dominującego punkty widzenia dają możliwość dostrzeżenia pomijanych problemów społecznych oraz szansę na zmiany. Tylko dlaczego prawie nikt o tym nie pamięta?
„Uchodźca” bez sprawczości
Patrycja
W badaniach Centrum Badań nad Uprzedzeniami w 2016 roku Polaków pytano o skojarzenia ze słowem „uchodźca”. Wśród pięciu najczęściej występujących wyrazów, poza tymi związanymi z samym kontekstem uchodźstwa (były nimi „uciekinier”, „wojna” i „ucieczka”) pojawiły się też „terrorysta” i „bieda”. Przez osoby uczestniczące w tym badaniu uchodźcy byli postrzegani przede wszystkim przez pryzmat zagrożenia lub współczucia. Jest to zgodne z wynikami badań prowadzonych w różnych krajach, które wskazują, że można wyróżnić dwa najczęstsze rodzaje narracji na temat uchodźców: wrogą antyuchodźczą oraz współczującą prouchodźczą. Żadna z nich nie traktuje uchodźców podmiotowo. Pierwsza opiera się na ich negatywnym stereotypie jako potencjalnych sprawców przemocy. W drugiej, teoretycznie pozytywnej, osoby z doświadczeniem uchodźczym przedstawia się jako ludzi biednych, potrzebujących i nieporadnych. Ich obecność stwarza moralny obowiązek pomagania. W narracji tej uchodźcy są raczej biernymi, pozbawionymi sprawczości odbiorcami pomocy, a nie aktywnymi współtwórcami społeczeństwa.
Paradoksalnie to prouchodźcza narracja sprawia więc, że jeśli osoba z doświadczeniem uchodźczym chce zostać zaakceptowana przez społeczeństwo, powinna prawidłowo odegrać rolę „dobrego uchodźcy”. Być wdzięczna, „nieroszczeniowa”, uboga i niezbyt aktywna. A przede wszystkim nie powinna „wychodzić przed szereg”. W ten sposób reprodukuje się status quo, w którym uchodźcy pozostają na zmarginalizowanej i prawie niedostrzeganej pozycji.
Przełamanie stereotypu
Jednak osoby z doświadczeniem uchodźstwa nie muszą być bierne, ciche i biedne. Są wśród nich takie, które idą pod prąd, nie dając się zaszufladkować. Mają do zaoferowania więcej niż tylko odgrywanie narzuconych im ról. Przeciwdziałają marginalizacji, są aktywne. I robią wiele dobrego dla społeczeństwa. Taką osobą jest Roza.
Roza
Jestem z wykształcenia nauczycielką angielskiego, w Czeczenii pracowałam jako nauczycielka klas od drugiej do szóstej. Przede wszystkim jednak jestem i zawsze byłam aktywistką. Do Polski przyjechałam w 2016 roku razem z mężem i dziećmi. Trafiliśmy do zamkniętego ośrodka w Kętrzynie, nie mieliśmy pieniędzy, żeby zaspokoić nasze podstawowe potrzeby. Od początku było nam bardzo trudno, a wszystko pogarszała nieznajomość języka. Zamknięte ośrodki to więzienia dla rodzin, a więzienia nie są miejscami dla dzieci. Nieważne, czy to są moje dzieci, dzieci z mojego kraju, czy dzieci innej narodowości. Dlatego, przebywając tam ponad dziewięć miesięcy, obiecałam sobie, że będę wspierać osoby potrzebujące pomocy. W końcu wszyscy jesteśmy ludźmi, niezależnie od tego, w jakim języku mówimy i w co jesteśmy ubrani…
Podczas pobytu w ośrodku wpadłam na pomysł, żeby z pomocą Fundacji IRSE Gdańsk oraz inicjatywy Chlebem i Solą zorganizować zbiórkę dla osób potrzebujących, które przebywały w zamkniętym ośrodku w Kętrzynie. To od tej zbiórki zaczęło się moje zaangażowanie w pomaganie innym. Moim celem było, jest i zawsze będzie nie tylko wspieranie uchodźców w ogólnym zorganizowaniu sobie życia w Polsce, ale też motywowanie ich do podejmowania działań i wspierania innych. Zawsze robię to z przyjemnością, bo sama kiedyś potrzebowałam takiej pomocy.
Działałam i działam w różnych organizacjach i brałam udział w wielu akcjach Polskiego Forum Migracyjnego, Stowarzyszenia Interwencji Prawnej, Dunaj Instytutu Dialogu, Terytorium Neutralnego, Centrum Wielokulturowego, IRSE Gdańsk, Chlebem i Solą, Misji Czynić Dobro, Dzieci z Dworca Brześć. Angażuję się w pomaganie uchodźcom, wspieram różne organizacje działające na rzecz nie tylko cudzoziemców, ale też seniorów. Podejmuję działania widocznościowe: w telewizji, mediach społecznościowych, radiu. Bardzo ważne jest dla mnie, żeby pokazać innym, jak mogą wyglądać doświadczenia uchodźców.
Biorę też udział w seminariach naukowych i wydarzeniach na temat uchodźców. Ostatnio zaangażowałam się w dwie, ważne dla mnie, nowe inicjatywy. Wspólnie z Mariną Hulią i Madiną Mazalievą realizujemy własny projekt, w którym gotujemy dla domów starości. Od niedawna współtworzę też Radę Uchodźców w ramach programu „Silni mimo wszystko”. Będziemy tam podejmować działania na rzecz poprawy życia, wzmacniania widoczności, głosu, sprawczości i samostanowienia osób z doświadczeniem uchodźczym.
Mam poczucie, że każde wspólne pomaganie nas integruje. Tu nie ma narodowości, języka. Wszyscy jesteśmy równi i to jest piękne! W Polsce miałam szczęście poznać wspaniałych ludzi. Wzięłam też udział w programie telewizyjnym, w którym poznałam niesamowitą rodzinę Polaków. Od wielu lat jest ona w moim życiu i są to osoby bardzo dla mnie ważne. Chciałabym, by było więcej programów, w których bohaterami byliby Polacy i uchodźcy. To bardzo motywuje, daje siłę i wiarę w siebie i swoją przyszłość.
Samorzecznictwo zamiast wykluczania
Patrycja
W Warszawie, mieście, w którym działa ponad połowa organizacji wspierających uchodźców w Polsce, funkcjonuje lub funkcjonowało dosłownie kilka programów takich jak Rada Uchodźców – projektów mających na celu aktywizację społeczną, samorzecznictwo czy wspieranie uchodźców w zmienianiu sytuacji politycznej i społecznej.
Należą do nich działania Fundacji Ocalenie prowadzone w ramach projektu „Polska naszym wspólnym domem”, obejmującego szkolenia dla migrantów, „którzy chcą aktywnie działać dla swojej społeczności, a także pomagać innym w odnalezieniu się w polskiej rzeczywistości”. Migranci mają także możliwość wzięcia udziału w projekcie „Hello Entrepreneurship” fundacji Ashoka. Celem tej inicjatywy jest wspieranie migrantów i uchodźców w „rozwijaniu inicjatyw społeczno-biznesowych, które przyczyniają się do rozwiązywania ważnych problemów społecznych w Polsce”. Do ubiegłego roku podobne działania realizowało bardzo niewiele organizacji i funkcjonowały one przede wszystkim na zasadach konkursów rozpisywanych raz na kilka czy kilkanaście miesięcy. W 2022 roku pojawiły się projekty, które zrzeszają uchodźców i działają w sposób ciągły, a nie na podstawie doraźnych dotacji grantowych. Poza wspomnianą Radą Uchodźców powstał projekt „O Nas z Nami”, realizowany przez Fundację Kuchnia Konfliktu. Jego celem jest wspieranie „w tworzeniu własnych aktywności obywatelskich i społeczno-kulturalnych” oraz zwiększanie „możliwości samorzecznictwa” osób z doświadczeniem migracyjnym i uchodźczym.
Niestety takie działania wciąż należą do rzadkości. Przez ostatnie dwa lata w ramach swoich badań doktorskich przeprowadzałam wywiady z warszawskimi pracownikami socjalnymi i przedstawicielami organizacji, które wspierają uchodźców. Z moich obserwacji wynika, że bardzo niewiele uwagi poświęcają oni kwestii aktywizacji społecznej. W swojej pracy skupiają się przede wszystkim na zaspokajaniu podstawowych potrzeb, takich jak znalezienie mieszkania, pracy, pomoc w poradzeniu sobie w Polsce. Jest to całkowicie zrozumiałe, ponieważ w przypadku pracy z osobami z doświadczeniem uchodźczym wsparcie w ustabilizowaniu ich sytuacji życiowej jest kluczowe. Na więcej ani organizacjom pozarządowym, ani pracownikom socjalnym nie starcza zasobów. Warto przy tym pamiętać, że organizacje pozarządowe we wspieraniu i integracji większości uchodźców zastępują państwo. Przy tym zwykle dysponują bardzo ograniczonymi środkami, a większość ich działań jest uzależniona od przyznawanych grantów. Nieraz projekty, które mają na celu wzmacnianie samorzecznictwa, nie otrzymują finansowania. Tak funkcjonująca polityka integracji, w której brakuje zasobów i chęci do aktywizacji społecznej uchodźców, ma na celu raczej bierne zaadaptowanie ich do społeczeństwa, a nie zaangażowanie w jego współtworzenie. Ale czy w takim razie faktycznie mamy tu do czynienia z polityką integracji, w której społeczność przyjmująca i migranci współpracują ze sobą na rzecz wspólnego społeczeństwa, czy z polityką asymilacji, zakładającą bezdyskusyjne narzucanie norm i wartości?
Roza
Każdy uchodźca, który przyjeżdża do innego państwa, przybywa do niego ze swoimi problemami, chce w nim przede wszystkim funkcjonować i żyć w pokoju. Wiele z tych osób ma wyższe wykształcenie, ale nie każdy może je tutaj wykorzystać. Często osoby wykształcone znajdują zatrudnienie „na zmywaku”, budowie lub przy sprzątaniu. W pracy, którą dostaną bez problemów – co też zresztą nie jest oczywiste, bo nawet tam potrzebne jest przecież zezwolenie na pracę, którego uchodźcy przez początkowy okres pobytu nie mają. Nie możesz realizować się w zawodzie, w którym byłaś najlepsza, nie dlatego, że nie masz umiejętności, tylko dlatego, że traktują cię tu inaczej: nie chcą cię tu.
W poradniach, urzędach i szkołach doświadczyłam wielu sytuacji, w których byłam traktowana jako osoba drugiego sortu. Takie doświadczenia bardzo mnie raniły. Zawsze zadawałam sobie wtedy pytanie: dlaczego tak jest?
Ludzie patrzą na to, jak jesteś ubrana, przez pryzmat swoich uprzedzeń religijnych. Dlaczego? Po co? Przecież niezależnie od tego, czy mamy na głowie chustę, czy czapkę – wszyscy jesteśmy tacy sami. Trzeba patrzeć na to, co mamy w głowie, a nie na niej. Mam nadzieję, że kiedyś zdamy sobie z tego sprawę.
Niezauważeni potencjalni aktorzy zmiany
Patrycja
Nawet osoby, które podejmują kwestie działalności i partycypacji społecznej uchodźców, często nie uznają w pełni ich podmiotowości. Znamienny przykład stanowią tu artykuły naukowe, które dotyczą aktywizmu uchodźców. Zwykle w badaniach nad aktywizmem różnych osób i grup głównym tematem są motywacje oraz cele ich działań. W przypadku literatury na temat aktywizmu i działalności społecznej uchodźców tylko co piąty artykuł porusza kwestie celów i motywacji. Zwykle temat aktywizmu uchodźców jest rozpatrywany z perspektywy „problemu integracji” – czyli tego, co tego typu działalność może dać uchodźcom i dlaczego jest dobra dla ich funkcjonowania w społeczeństwie. Okazuje się, że nawet badacze zwracający uwagę na to, że uchodźcy mogą podejmować i podejmują działalność społeczną i aktywistyczną, nie traktują ich jako potencjalnych aktorów zmiany, którzy mają swoje cele i których działania mogą prowadzić do transformacji. Uchodźcy i uchodźczynie nie są traktowani podmiotowo nawet wtedy, gdy pisze się o ich aktywizmie.
Ja i Roza poznałyśmy się zresztą na seminarium online, które mogłoby posłużyć za ilustrację opisanego wyżej podejścia. Seminarium dotyczyło antropologicznych badań na temat funkcjonowania uchodźczyń z Czeczenii i ważną kwestię stanowił w nim temat emancypacji. Przez emancypację rozumiano jednak wyłącznie emancypację kobiet od patriarchalnej czeczeńskiej kultury, ale w żadnym momencie nie wspomniano o potencjalnej emancypacji w ramach struktur kraju przyjmującego. W prezentacji wiele mówiono o tym, jakie są uchodźczynie z Czeczenii, Roza była jednak jedyną (sic!) Czeczenką biorącą udział w spotkaniu. Dlaczego same Czeczenki nie mogły skomentować wniosków z prezentowanych badań? Być może coś wytłumaczyć, a coś podważyć?
Powszechne niesłyszenie głosu uchodźców i niedostrzeganie ich sprawczości ograniczają zakres i dostępność oferowanych im przez społeczeństwo ról do biernych odbiorców, którzy powinni akceptować je takim, jakie jest. Nie dość, że normalizuje to funkcjonującą hierarchię władzy, w której osoby dołączające do naszego społeczeństwa „nie mają wiele do powiedzenia”, to może to mieć ogromne znaczenie dla myślenia uchodźców o tym, co jest dla nich możliwe i co można zmienić. W ten sposób integracja staje się asymilacją. Bo nawet jeżeli na poziomie jednostkowym uznajemy różnorodność i dialog, to na poziomie społecznym nie dopuszczamy do wielogłosu i dyskusji. I tak w sprawie uchodźców wciąż wypowiadają się ich polscy rzecznicy, politycy i dziennikarze. Uchodźcy pozostają przedmiotem publicznej debaty, ale – choć tyle się o nich mówi – nie biorą w niej podmiotowego udziału. Do ograniczania ich uczestnictwa w życiu publicznym przyczynia się także narracja współczucia, która – choć może wydawać się pozytywna – pozbawia uchodźców sprawczości i wzmacnia ich wykluczenie.
A przecież uchodźcy mogą być sprawczy, aktywni i mieć wpływ na kontekst społeczny, w którym funkcjonują. Ich doświadczenia sprawiają, że mogą – tak jak Roza – przyjąć perspektywy, które są zwykle niedostępne dla innych, i zwrócić uwagę na kwestie, które są pomijane. W ten sposób ich odmienny punkt widzenia może dawać szansę innowacji i zmiany.
Roza
Jestem bardzo dumna z uchodźców, którzy w państwie z odmiennymi tradycjami zaczynają aktywnie działać, być widoczni, pomagać innym i wnosić wiele dobrego. Pokazują sobie i innym, że to nic strasznego być zauważonym. Motywują ich, żeby też działali, byli dostrzegani i zmieniali świat na lepsze.
Patrycja Ziółkowska
doktorantka socjologii na Uniwersytecie Warszawskim, psycholożka społeczna, trenerka antydyskryminacyjna. W swoich badaniach porusza przede wszystkim kwestie partycypacji społecznej osób z doświadczeniem uchodźczym.
Roza Makhmudova
pochodzi z Czeczenii, od siedmiu lat mieszka ze swoją rodziną w Polsce. Z wykształcenia nauczycielka języka angielskiego. Mówi też biegle po rosyjsku, kazachsku, ingusku i polsku. Lubi uczyć się języków, ponieważ nauka to sposób na poznanie nowych ludzi i kultur.