Najbardziej niedoceniany zawód w Polsce?
W październiku z oficjalną wizytą w Polsce gościła belgijska para królewska. Zgodnie z protokołem dyplomatycznym Król i Królowa zostali przyjęci przez Prezydenta i jego małżonkę. Przy okazji licznych rautów i oficjalnych spotkań w Internecie pojawiło się wiele wpisów, których autorzy wyrażali zachwyt nad wyglądem Agaty Kornhauser-Dudy, pierwszej damy. Nie zabrakło też głosów krytycznie oceniających wybrane przez nią stroje. Czy to naprawdę istotne, jaki kolor sukienki wybrała; czy założyła szpilki czy nie? Ten typ dyskusji wskazuje na kilka problemów związanych z istnieniem instytucji pierwszej damy. Są to zarówno kwestie związane z definicją zadań, jakie wykonywać ma małżonka Prezydenta, ale też z dyskursem, jaki w Polsce wytworzył się wokół publicznej aktywności kobiet i trwa już od co najmniej kilkudziesięciu lat.
Kim jest pierwsza dama?
Odpowiedź na to pytanie wydaje się intuicyjna – żona prezydenta. Jednak gdyby drążyć temat dalej i pytać o umocowanie prawne instytucji pierwszej damy czy dokładną definicję jej obowiązków, sprawa przestaje być tak oczywista. Co jakiś czas w debacie publicznej poruszany jest wątek sformalizowania urzędu pierwszej damy. Status quo zakłada, że małżonka Prezydenta pełni wyłącznie funkcje reprezentacyjne, ale jednocześnie nie dostaje za swoją pracę żadnego wynagrodzenia, nie są też za nią odprowadzane składki emerytalne. Jednocześnie wykonuje bardzo ważne z punktu widzenia wizerunku państwa zadania, z których jest potem przez media i opinię publiczną bezlitośnie rozliczana. Oceniane jest nie tylko jej zachowanie, ale też ubiór, fryzura, makijaż. Ważnym obszarem działalności każdej pierwszej damy jest również zaangażowanie w akcje społeczne i patronowanie równego typu wydarzeniom. Na stronie Kancelarii Prezydenta można przeczytać, w jakich miastach i miasteczkach w ciągu ostatniego tygodnia była Agata Kornhauser-Duda, jakie inicjatywy objęła swoim patronatem i z kim się spotykała. Opisaną tam działalnością można by spokojnie obdzielić kilkoro etatowych pracowników. Nasuwa się zatem pytanie, czemu za tą, niewątpliwe potrzebną społecznie, działalność państwo polskie nie wynagradza swojej pierwszej damy. Jedną z przyczyn może być kulturowa obcość instytucji małżonki Prezydenta – tak naprawdę istnieje ona w Polsce dopiero od dwudziestu sześciu lat. Wydaje się jednak, że przyczyna tej sytuacji leży głębiej i szukać jej należy w pozostałościach patriarchalnego stosunku do aktywności publicznej kobiet.
Teraźniejszość a przeszłość
Polska przez ostatnie ćwierć wieku miała duże szczęście do pierwszych dam. Żadnej z nich nie można odmówić taktu, zaangażowania w sprawy społeczne czy umiejętności zachowania zgodnie z protokołem dyplomatycznym. Często we wszystkich tych obszarach były lepsze od swoich mężów. Jednak ich praca i zaangażowanie cały czas pozostają niedocenione. O działalności pierwszej damy zapomina się dzień po tym, jak jej mąż przestaje być prezydentem. Może to świadczyć o głęboko zakorzenionym w polskim społeczeństwie przekonaniu, że pozycja kobiety zależy od pozycji jej męża i jej aktywność należy rozpatrywać wyłącznie w tym kontekście. Do takiego postrzegania pozycji pierwszej damy przyczynia się też opisywany wyżej brak regulacji prawnych określających jej obowiązki i przywileje. Mimo odgrywania wielu ważnych ról każda polska pierwsza dama pozostaje zależna od męża, a jej stanowisko ma charakter nieformalny.
Na ideał dziewiętnastowiecznej kobiety z wyższych sfer składało się: obycie w towarzystwie, znajomość języków obcych, elegancja oraz prowadzenie życia towarzyskiego i kulturalnego, tak zwanego „salonu”. Do najważniejszych obowiązków przedstawicielek arystokracji i burżuazji należało również uczestniczenie w działalności dobroczynnej. Trudno nie dostrzec analogii między tymi wzorcami a współczesną instytucją pierwszej damy. Działalność, której oczekują od niej media i obywatele, wpisuje się jasno we wzorce z minionych epok. Różnica między pozycją kobiety w dziewiętnastowiecznym społeczeństwie polskim a współcześnie jest jednak diametralna. Kultura patriarchalna, sferę kobiecych działań umieszczająca w domu, uległa znaczącym przekształceniom. Trudno dziś mówić o klasycznym podziale między męską sferę publiczną a kobiecą sferę domową, coraz mniej mówi się też o „typowo kobiecych” zajęciach, do których należeć miałoby właśnie prowadzenie salonu, działalność dobroczynna, opieka nad domem i dziećmi. Paradoksalnie jednak wzorzec ten jest wciąż bardzo silnie obecny w polityce.
Kult wyglądu
Wzorce patriarchalnej kultury nie odnoszą się jedynie do oceny działalności społecznej i aktywności publicznej pierwszych dam. „Wreszcie mamy parę prezydencką, której nie trzeba się wstydzić” – takie komentarze przeczytać można było pod relacjami z publicznych wystąpień nowego Prezydenta i jego małżonki. Część z komentarzy w bardzo dosadny sposób porównywała Agatę Kornhauser-Dudę z jej poprzedniczką – Anną Komorowską, zwracając oczywiście uwagę głównie na wygląd zewnętrzny obu pań. W komentarzach tych uderzające było bezrefleksyjne porównywanie wyglądu pierwszych dam przy zastosowaniu kategorii, które pasują bardziej do modelek z magazynów o modzie. Agata Kornhauser-Duda wygrała to „starcie” – jako ta młodsza, szczuplejsza, dokładniej wystylizowana zdecydowanie lepiej wpisała się we wzorce promowane przez popularną prasę kobiecą. Przy porównywaniu wyglądu obydwu pierwszych dam mało kto zwrócił uwagę na różnice w wieku czy doświadczeniach życiowych. Liczyło się jedynie to, która z nich lepiej odpowiada wzorcom kobiecości prezentowanym w mediach. Dyktowanie kobietom, jak powinny się ubierać i co jest stosowne w ich zachowaniu, to również relikt (choć jednak ciągle żywy) patriarchalizmu. Szczególnie dotyczy on osób publicznych, które podlegają ciągłej kontroli sprawowanej przez media i obywateli. Pierwsze damy, jako kobiety i jednocześnie osoby publiczne, są szczególnym obiektem takiej kontroli.
Szansa na przyszłość?
Jak widać, stosunek Polaków do pierwszych dam wynika z przyzwyczajenia do patriarchalnego porządku, w którym pozycja kobiety definiowana jest w relacji do pozycji jej męża, a jej aktywność ma mieć charakter pomocniczy, nie autonomiczny. I, choć takie wzorce kulturowe w codziennym życiu odchodzą już do lamusa, w sferze symbolicznej, jaką z pewnością jest polityka, trzymają się wciąż dosyć dobrze. Być może szansą na prawdziwą rewolucję w sposobie postrzegania postaci pierwszych dam byłoby zachwianie patriarchalnego porządku, w którym to kobieta zostałaby Prezydentem, a jej mąż przejąłby obowiązki pierwszej damy? Na takie zmiany przyjdzie nam chyba jeszcze trochę poczekać.