fbpx Wesprzyj nas!

magazyn lewicy katolickiej

Czy zarabiam na pielęgniarkę i dlaczego nie?

Niedawno podczas porannej sprzeczki z zaprzyjaźnionym liberałem usłyszałam po raz kolejny: „Dlaczego ja mam płacić coraz więcej podatku? Wiesz, ile czasu zajmie mi praca na pensję pielęgniarki?”
Czy zarabiam na pielęgniarkę i dlaczego nie?
ilustr.: Zofia Klamka

Na co, w gruncie rzeczy, narzeka mój znajomy? Na moje oko jest autentycznie przekonany, że fiskus zmusza go do utrzymywania obcych ludzi. Lata mijają, a ten obraz jakimś cudem nadal funkcjonuje: to zamożny utrzymuje pielęgniarkę, nauczycielkę, lekarza. UTRZYMUJE. To zamożny wytwarza bogactwo, które następnie zatrudnieni przez państwo „konsumują”.

Ale po kolei. Nie można tak na sto procent wykluczyć, że mój kolega dobrze wie, co mówi. Przypuśćmy, że jest coś, o czym nie wiem. Przykładowo w przypływie hojności zobowiązał się na swój wyłączny koszt utrzymywać salową, która od lat, z niejasnych powodów, odmawia świadczenia pracy. Albo nauczycielkę WOS-u, która straciła powołanie i w czasie lekcji puszcza młodzieży klipy Joy Division. Lub oficera służby więziennej, który robi sobie rok przerwy, bo chce zmienić zawód (ale jeszcze nie wie, na jaki; obecnie próbuje sił w tkactwie artystycznym w Janowie Podlaskim, niestety bez powodzenia). Mój kolega w obliczu ich egzystencjalnych rozterek robi im co miesiąc przelew na konto i nie zadaje zbędnych pytań.

Drugi wariant jest taki, że pielęgniarka pracuje na swoje utrzymanie w zupełnie realnym szpitalu. Wtedy można pójść i przekonać się empirycznie, że zarabia sama na siebie. Zgodnie z kodeksem pracy 37 godzin 55 minut w systemie dyżurów dwunastogodzinnych plus nadgodziny. Czyli to ona utrzymuje samą siebie, a nie ja czy mój kolega. Płacąc podatki, nawet wysokie, nie pracuję na pensję pielęgniarki, ale przyczyniam się do tego, że świadczy ona swoje usługi. Między innymi mój wkład decyduje o tym, czy państwo stać na zaoferowanie obywatelom usług publicznych, czy też nie.

Skoro ustaliliśmy, że pielęgniarka utrzymuje się sama, to trzeba jeszcze dodać coś, co komplikuje rachunek zysków i strat. Otóż pielęgniarki też płacą podatki. I one, i my dorzucamy się do budżetu. Ja i mój kolega, pracując w sektorze prywatnym w Polsce w 2020 roku, zarabiamy lepiej od pielęgniarek, mimo że wykonujemy pod wieloma względami lżejszą pracę. Ale jak przyjdzie co do czego, to my od nich dostajemy jeszcze nawiązkę – solidną usługę publiczną. Kilka razy w życiu nieodpłatnie korzystaliśmy z pomocy pielęgniarek, one zaś prawdopodobnie nie otrzymały usług od nas.

(Tu niejeden czytelnik stwierdzi, że balansuję na cienkiej lince oddzielającej zdrowy rozsądek od gospodarczego mistycyzmu, ale i tak to powiem. Co, jeśli fakt, że płacę wysokie podatki, wynika też z tego, że moja średnioklasowa praca – lobbystki tytoniowej, menedżera talentu, specjalistki od aranżacji roślin doniczkowych podczas konferencji korporacji prawniczych – jest relatywnie mało przydatna pielęgniarce? I że, brutalnie mówiąc, pielęgniarka daje mi zupełnie fizyczne wsparcie, a ja jej – właściwie nic?).

Ja się w ogóle cieszę, że mojego kolegę irytuje niegospodarność naszego państwa – mnie też. Jego irytuje, że państwo płaci nędzne dwa tysiące pielęgniarce, ale nie zadrży mu powieka, kiedy czyta do kawy: „Wynagrodzenie członków rady nadzorczej Orlenu, a także wynagrodzenie stałe pozostałych członków zarządu, zostanie ustalone w przedziale kwotowym mieszczącym się od 15- do 30-krotności przeciętnego wynagrodzenia w sektorze przedsiębiorstw bez wypłat nagród z zysku w czwartym kwartale roku poprzedniego”? Ten zysk osiągnięty przez publiczne spółki jest, ustalmy, czyj właściwie? Czy mój znajomy nie mógłby i tu zakrzyknąć: chwila, moment, dlaczego roczna danina z mojej pracy w korpo nie wystarcza na kilka godzin usług prezesa Orlenu?

Postuluję, żeby na podatki narzekać uczciwie. Nie: „Ile czasu pracuję na pensję pielęgniarki”, tylko: „Stanowczo za wiele godzin przemywania odleżyn można kupić za mój podatek. Zbyt wielu uczniów bezpłatnie nauczy się ułamków z mojej kieszeni. Zbyt wiele kociąt zostanie odratowanych przez schroniska. Skandalicznie wysoki odsetek pożarów w kraju zostaje ugaszonych z mojego urobku. Niedobrze mi, kiedy myślę, ile godzin archiwalnych kronik filmowych ocalało przez moje daniny. Karmniki dla dzikich zwierząt są na wypasie, a leniwe żubry żyją za moją krwawicę”.

Potrzebujemy Twojego wsparcia
Od ponad 15 lat tworzymy jedyny w Polsce magazyn lewicy katolickiej i budujemy środowisko zaangażowane w walkę z podziałami religijnymi, politycznymi i ideologicznymi. Robimy to tylko dzięki Waszemu wsparciu!
Kościół i lewica się wykluczają?
Nie – w Kontakcie łączymy lewicową wrażliwość z katolicką nauką społeczną.

I używamy plików cookies. Dowiedz się więcej: Polityka prywatności. zamknij ×