fbpx Wesprzyj nas!

magazyn lewicy katolickiej

Hitchcock na bok

Trudno było się spodziewać, że film o słynnym Alfredzie dorówna poziomem jego dziełom, ale świetna obsada pozwalała przypuszczać, że obraz będzie co najmniej przyzwoity. Nie można powiedzieć, że jest zły, lecz – o dziwo – właśnie obsada okazała się pułapką, w którą wpadli twórcy.

Twórcy filmu biograficznego muszą dokonać wyboru: pokażemy fragmentarycznie i pobieżnie całe życie bohatera czy jeden istotny epizod, lecz dokładnie? W przypadku „Hitchcocka” zdecydowali się na drugi model. Pokazali mistrza kina gatunkowego podczas realizacji jego najbardziej znanego dzieła – „Psychozy”.

Trudno było się spodziewać, że film o słynnym Alfredzie dorówna poziomem jego dziełom, ale świetna obsada (Anthony Hopkins, Helen Mirren, Scarlett Johansson) pozwalała przypuszczać, że obraz będzie co najmniej przyzwoity. Nie można powiedzieć, że jest zły, lecz – o dziwo – właśnie obsada okazała się pułapką, w którą wpadli twórcy. Znakomita Helen Mirren charyzmą i talentem przyćmiła Anthony’ego Hopkinsa. W efekcie „Hitchcock” stał się filmem o Almie Reville – żonie Hitchcocka.

 

Na naszym podwórku z podobnymi problemami scenariuszowo-realizacyjnymi zmagali się Andrzej Wajda i Aleksander Ścibor-Rylski podczas kręcenia „Człowieka z marmuru”. Po zdjęciach z udziałem brawurowo debiutującej Krystyny Jandy zaczęli się obawiać, że aktorka swoją kreacją przyćmi głównego bohatera i nakręcą film o dziennikarce, a nie strajkującym robotniku. Zdołali jednak wyważyć proporcje i odpowiednio wyeksponować rolę Mateusza Birkuta (również świetny debiut Jerzego Radziwiłowicza), dzięki czemu tytuł odpowiada treści dzieła, a twórcy przekazali widzom to, co zamierzali. Zapanowali nad formą – czego nie można powiedzieć o autorach „Hitchcocka”.

W filmie Sachy Gervasiego (reżyserski debiut fabularny scenarzysty m.in. „Terminalu”) kłopoty z realizacją „Psychozy” (brak funduszy, niechęć ze strony producentów, brak wiary w scenariusz wśród najbliższych współpracowników) przeplatają się z problemami osobistymi bohatera tytułowego (sugerowany alkoholizm, podejrzewany romans żony). Przeplatają się także jego traumatyczne wspomnienia z młodości z przeszkodami, które stawia współczesność oraz fantazje z rzeczywistością. Ekscentryczny reżyser dzięki wsparciu żony pokonuje jednak wszelkie przeciwności, zastawia dom i wbrew nieprzychylnym mu decydentom z hollywoodzkich wytwórni za własne pieniądze realizuje swoje opus magnum. Realizuje je oczywiście z wydatną pomocą scenariuszową, montażową, a nawet reżyserską ze strony Almy.

 

Wydawać by się mogło, że skupienie się na jednym wydarzeniu obejmującym niezbyt długi czas pozwoli lepiej się w nie zagłębić, a przy okazji umożliwi przedstawienie bohatera w sposób ciekawy i nieszablonowy (jak miało to miejsce choćby w niedawnym, bardzo dobrym „Lincolnie” Stevena Spielberga). Niestety, z filmu nie dowiadujemy się niczego odkrywczego. Nie ma także co liczyć na formalne fajerwerki. Poza znakomitym aktorstwem na uwagę zasługuje jedynie świetna charakteryzacja (zasłużona nominacja do Oscara) – Hopkins jest łudząco podobny do Hitchcocka. Kolejne wątki fabuły są natomiast jedynie zaznaczane lub traktowane pobieżnie. W efekcie powstał film nieskomplikowany i lekki. Pozycja dla każdego niedzielnego kinomana, którą przyswaja się równie łatwo, jak zapomina. Zupełnie przeciwnie do prawdziwego Hitchcocka (z naciskiem na „Psychozę”).

 

Przeczytaj inne teksty Autora.

Potrzebujemy Twojego wsparcia
Od ponad 15 lat tworzymy jedyny w Polsce magazyn lewicy katolickiej i budujemy środowisko zaangażowane w walkę z podziałami religijnymi, politycznymi i ideologicznymi. Robimy to tylko dzięki Waszemu wsparciu!
Kościół i lewica się wykluczają?
Nie – w Kontakcie łączymy lewicową wrażliwość z katolicką nauką społeczną.

I używamy plików cookies. Dowiedz się więcej: Polityka prywatności. zamknij ×