fbpx Wesprzyj nas!

magazyn lewicy katolickiej

Zjazd w najlepszą stronę

Kościół rzymskokatolicki w Polsce ogromny jest, niewiele mniejszy od niej samej, zatem sam też szczęśliwie różnorodny. Co prawda, Radio Maryja nie skorzystało z zaproszenia i niewątpliwie odstawałoby od klimatu duchowego obrad, niemniej były one co najwyżej symfoniczne, chóru poglądów nie dawało się słyszeć. Wydaje mi się, że w moim dzisiejszym Kościele widać, oczywiście z grubsza, dwie całkiem różne postawy.

ilustr. Kuba Mazurkiewicz


 
Słowo to kojarzy mi się ciągle z dowcipem któregoś tramwajarza, który podczas obrad partyjnego kongresu wywiesił na swojej maszynie informację „Zjazd do zajezdni”. Niemniej ten, dziewiąty już, gnieźnieński niechaj nie znika, niech świeci wszem i wobec.
Przede wszystkim swoim chrześcijańskim pluralizmem. Termin, jak wszystkie „izmy”, okropny, ale jak inaczej nazwać tamtejszy obyczaj już paroletni, żeby inni chrześcijanie nie byli tylko na przymusową doczepkę, tylko aby się nazywało, bo teraz tak wypada. Żeby byli rzeczywiście współgospodarzami imprezy. Żeby ważnym punktem programu była swoista „droga ekumeniczna” (tym razem w bazylice archikatedralnej, poprzednio wręcz na rynku pierwszej stolicy Polski): modlitwy kolejne przedstawicieli dziesięciu Kościołów polskich, wszystkich siedmiu Polskiej Rady Ekumenicznej oraz zielonoświątkowego, greckokatolickiego (bo to Kościół pojednany z Rzymem, a przecież jakoś osobny) i rzymskokatolickiego oczywiście. Zmęczony długą drogą do Gniezna i w ogóle starością, narzekałem sobie na teksty na mój gust za długie (wielosłowie nie jest bynajmniej specyfiką katolicką…), niemniej była to piękna uroczystość. Dobrze, że wciągnięto do niej harcerzy: niech uczą się od nas młodzi, że chrześcijaństwo niejedno ma imię!
Kapitalny był również pomysł, żeby wykorzystać obecność w Gnieźnie tylu duchownych niekatolickich jako kaznodziejów w ośmiu miejskich parafiach. Znakomity, ponieważ dominacja statystyczna wielkiego Kościoła spycha inne (zaledwie trzy procent populacji!) na społeczny margines, redukując politycznie znaczenie samych działań ekumenicznych, utrudnia je poza tym organizacyjnie. Są one skazane poniekąd na liczbową elitarność, bo jak zapoznać masy katolickie z chrześcijanami innych wyznań, gdy im po prostu do takich prezentacji brakuje ludzi. Wielka okazja nie została stracona.
 
Bardzo też dobrze, że mogliśmy usłyszeć rabina Michaela Schudricha i intelektualistę islamskiego, profesora Bogusława Zagórskiego. To też nasza ojczyzna: Polska była do drugiej wojny światowej w 10 procentach żydowska, a mniejszość tatarska stanowiła w pełni Rzeczpospolitą. Dobrze wreszcie, że wśród tego rodzaju „odmieńców” znalazł się profesor Jacek Filek, deklarujący swą religijną niewiarę. Można, co prawda, zapytać, czy nie powinien wystąpić na zjeździe ktoś z ludzi odróżniający się ostrzej od chrześcijańskiej wspólnoty: ucieszyłbym się, gdyby była to na przykład profesor Magdalena Środa, choć mnie również martwi jej zajadła antykościelność – ale nie od razu Gniezno zbudowano… Są zresztą inne postacie symbolizujące jakoś pozakościelność, w rodzaju na przykład Jurka Owsiaka. Otóż nie mógł dojechać, ale szef Caritas Polskiej, ksiądz Marian Subocz oświadczył nam, że nigdy nie uważał Wielkiej Orkiestry Świątecznej za konkurenta miłosierdzia kościelnego. To też było stwierdzenie ekumeniczne na tle tego, co o Owsiaku mówią wciąż, także hic etnunc, różni „dobrzy” katolicy (był przed miejscem zjazdu plakat informujący, że nie czyta on, Owsiak, Pisma Świętego…).
Ekumeniczny nastrój zjazdu tworzyli nie tylko sami niekatolicy i to, co mówili. Szersza myślowa perspektywa widoczna była jasno w wypowiedzi na przykład prezydenta Komorowskiego, który wygłosił całkiem niebanalne przemówienie: powiedział wręcz o naszym ekumenicznym marzeniu, co mi – zwariowanemu rzecznikowi tej idei – zabrzmiało szczególnie mile. W podobnym duchu zabrał głos Tadeusz Mazowiecki: jego zrozumienie dla mojego wariactwa poznałem dokładnie pracując z nim parędziesiąt lat w „Więzi”. Pamiętam, jak forsował tam teksty o innych wyznaniach, także o mariawitach, między innymi rewolucyjny wtedy, rehabilitujący tekst o nich profesora Andrzeja Grzegorczyka. Może to i niedziwne, bo miał w rodzinie duchownego z tego Kościoła, ale owo wyznanie, jedyne, które powstało na polskiej ziemi, jest dla niektórych opiniotwórców symbolem kompletnego eskapizmu owej problematyki. Zatem dla pani Danuty Baszkowskiej, fundamentu ekumenicznego zjazdu, która jest w ogóle w katolickiej ekumenii polskiej działaczką świecką główną, brawa bardzo wielkie! Nie mogłaby jednak odgrywać w zjazdach gnieźnieńskich takiej roli, gdyby nie zrozumienie dla jej zapału patrona imprezy, arcybiskupa Henryka Muszyńskiego, oraz jej dzielnego organizatora, Zbyszka Nosowskiego. To, że zjazd zbiegł się tym roku czasowo z jego imieninami, stało się faktem niemal symbolicznym.
 
Kościół rzymskokatolicki w Polsce ogromny jest, niewiele mniejszy od niej samej, zatem sam też szczęśliwie różnorodny. Co prawda, Radio Maryja nie skorzystało z zaproszenia i niewątpliwie odstawałoby od klimatu duchowego obrad, niemniej były one co najwyżej symfoniczne, chóru poglądów nie dawało się słyszeć. Wydaje mi się, że w moim dzisiejszym Kościele widać, oczywiście z grubsza, dwie całkiem różne postawy. Jedni martwią się przede wszystkim marnością otaczającego świata laickiego, drudzy jeszcze bardziej tym, że sami też marni duchowo jesteśmy. Otóż w ubiegły weekend nad pięknym jeziorem w środku miasta obie postawy nieźle widać było. Pierwszą dostrzegłem w szczególności w wystąpieniu kardynała Stanisława Ryłki: mówił o antychrześcijańskich fobiach, o cichej apostazji człowieka sytego pod warstwą pustej religijności, o tolerancji tylko negatywnej oraz wszechobecnym relatywizmie, zacierającym różnicę między dobrem i złem. Drugą postawę zobaczyłem natomiast w referacie księdza Tomasza Halika, w głosie biskupa Grzegorza Rysia, a przede wszystkim w prorockim oburzeniu ojca Ludwika Wiśniewskiego. Oburzeniu na odwracanie ewangelicznej formuły o znaku sprzeciwu: przecież chrześcijaństwo ma być znakiem, któremu sprzeciwiać się będą, a nie samemu sprzeciwiać się ciągle, szukając, kogo by po głowie uderzyć. Żydzi i masoni, relatywizm i liberalizm… Legendarny już dominikanin przejechał się też bardzo ostro po warszawsko-praskim tygodniku katolickim „Idziemy”, artykule jego redaktora naczelnego ks. Henryka Zielińskiego, który zaatakował niedawno rząd w sposób zdaniem ojca Wiśniewskiego niezmiernie daleki od Ewangelii. Wystąpienie wzbudziło polemikę między innymi Tomasza Wiścickiego z ”Więzi”: uznał on, że zakonnik skrytykował księdza Zielińskiego personalnie w sposób, który sam ocenił przedtem jako antyewangeliczny.
Przeszło tysiąc uczestników z 17 krajów, kilkudziesięciu mówców, ogromna mnogość tematów: dzieło zaprawdę godne wielkiego uznania. Bóg zapłać!

Potrzebujemy Twojego wsparcia
Od ponad 15 lat tworzymy jedyny w Polsce magazyn lewicy katolickiej i budujemy środowisko zaangażowane w walkę z podziałami religijnymi, politycznymi i ideologicznymi. Robimy to tylko dzięki Waszemu wsparciu!
Kościół i lewica się wykluczają?
Nie – w Kontakcie łączymy lewicową wrażliwość z katolicką nauką społeczną.

I używamy plików cookies. Dowiedz się więcej: Polityka prywatności. zamknij ×