fbpx Wesprzyj nas!

magazyn lewicy katolickiej

Nasze małe zmartwychwstania

Tam, gdzie jest ból, tam nadal toczy się życie, które nie zostało jeszcze zagaszone, i woła głośno o nasz ratunek.
Nasze małe zmartwychwstania
Ilustr.: Marc Chagall, "Exodus"

Tegoroczna Wielkanoc w przeżywaniu przypomina raczej przewlekły Wielki Piątek: jest obietnicą, w której możemy szukać pocieszenia, ale trudno uobecnić radość, którą niesie jej przesłanie. Myśl nad ostatecznym zwycięstwem Życia nad śmiercią w obliczu tak potwornych tragedii jest chyba czymś, co wymaga dziś od nas szczególnego zaangażowania – trudno ją przyjąć w warunkach, w których widzimy, jak tuż obok masowo, z brutalną i demoniczną siłą, niszczone są niewinne istnienia. I choć tego typu dramaty na świecie rozgrywają się wciąż na nowo, tyle że czasem na wystarczająco oddalonych od naszej szerokościach geograficznych, to dziś nie sposób po prostu wygodnie odwrócić wzroku.

I mimo że rozmyślanie nad życiem po zmartwychwstaniu, wolnym już od trosk i bólu, może teraz przychodzić z trudnością, to ten czas daje nam chyba dobrą okazję, by pomyśleć o „małych zmartwychwstaniach” – o momentach, w których wychodzimy z Szeolu w sensie metaforycznym, kiedy mija najgorsze i wracamy w normalny nurt codzienności. Chrystus po Zmartwychwstaniu także przecież powrócił ze śladami ran. Myślę, że o tych pozostałościach zranień warto myśleć dziś w kontekście prawd wielkanocnych, pamiętając zwłaszcza o tych, którzy będą musieli mierzyć się z traumami wojennymi.

„Prawd wielkanocnych”, czy raczej: „tajemnic”. Życie jest bowiem w ogóle tajemnicą – nie tylko „życie po życiu”, czy to zmartwychwstałe, przebóstwione, o którym czytamy na kartach Nowego Testamentu. Wielu filozofów zastanawiało się nad zagadnieniem życia dostępnego nam tu i teraz, czyniąc z niego nawet centralne pojęcie swojej myśli: wśród nich między innymi Nietzsche, Bergson, Dilthey, Henri… A jednak możemy tylko zaobserwować życie w jego przejawach, czy go doświadczać, natomiast czym jest ono w swojej istocie, powiedzieć raczej nie umiemy. Możemy opisać je na gruncie biologicznym jako zespół określonych procesów, ale to jeszcze nie wystarcza, by dotknąć sedna sprawy: tego, czym jest nasza egzystencja. Dlatego też filozofia skupiająca się wokół tego pojęcia interesuje się bardziej przeżywaniem życia jako nieprzewidywalnego, rozwijającego się samorzutnie procesu, rezygnując zwykle z intelektualnych prób ujarzmienia go.

Być może przyzwyczailiśmy się do tego, że to my zadajemy pytania życiu – chcemy je zrozumieć, wiedzieć, jak je obsługiwać, niczym skomplikowaną machinę. Potrzeba ta ujawnia się zwłaszcza wtedy, kiedy mierzymy się z cierpieniem: dlaczego mnie to spotyka? Skąd ten cały ból? Jak go uniknąć?

Ale może jest na odwrót: to Życie pyta nas (a pisząc „Życie” wielką literą, mam na myśli Tego, który jest Drogą, Prawdą i Życiem), i żyjąc, dajemy odpowiedź. Każda świadomie podjęta decyzja jest w nim szansą na nowy początek – odrodzenie, które możemy rozumieć jako odnowienie przymierza z Bogiem, ze światem, z innymi ludźmi, i w końcu z samym sobą, ze swoją najgłębszą istotą. Austriacki psychiatra i myśliciel Victor Frankl, autor słynnej książki „Człowiek w poszukiwaniu sensu”, nazywał taką optykę przewrotem egzystencjalnym: zamiast zrozumieć zewnętrzne okoliczności i je sobie podporządkować, powinienem raczej zejść w głąb siebie i rozpoznać, jaką rolę mam do odegrania, co mogę światu w danej sytuacji przynieść. W tym sensie powrót życia możliwy jest w każdej chwili, bo zawsze rozbrzmiewa jakieś skierowane do nas pytanie. Jezus przez prawdę Swojego Zmartwychwstania mówi nam, że życie przychodzi do każdego – z punktu widzenia tej obietnicy nigdy nie można powiedzieć, że świat nie bierze nas pod uwagę. Każdy z nas ma przewidziane swoje miejsce, swój własny sens do spełnienia, w tajemnicy życia.

I dziś, gdy tak wiele wokół cierpienia, lęku, bólu, śmierci, wydaje się, że to życie wręcz krzyczy, że nie trzeba specjalnie wytężać słuchu, by usłyszeć jego pytania. Wzywa nas, byśmy stanęli po jego stronie. Wielu naszych ukraińskich Braci i Sióstr potrzebuje nas teraz jako znaku Zmartwychwstania – zwycięstwa nad śmiercią w tym najszerszym ewangelicznym sensie. Przypomina mi się tu fragment pięknego wiersza Petera Gizziego, „Pamięć ludzka jest organiczna” (w tłumaczeniu Kacpra Bartczaka):

(…) Widzenie w określonym celu ma swoje kwitnienie
zostaje posiane i wraca
by być historią jak każda inna.
By być historią otwartą i wrażliwą
miarą czasu, dniem, można powiedzieć dzisiejszym
kątem padania światła na przykład.
Zbadajmy zieleń. Pójdźmy razem
by zobaczyć, jaka jest niestała, jak staje się
gwałtowna i testuje grawitację (…).

Życie jest otwarte i wrażliwe, podatne na zmiany: testuje grawitację. Oznacza empatię i przeciwdziałanie siłom, które zdają się nie do pokonania. Mówiąc żartem i jednocześnie zupełnie serio, Chrystus w końcu także przezwyciężył siłę ciążenia… – zaprzeczył temu, co zdawało się nieodwołalnym prawem. Usłyszmy dziś pytania, które kieruje do nas Zmartwychwstały w samym środku naszego przeżywania bieżącej sytuacji, i prośmy Go o to, byśmy potrafili udzielić najlepszych odpowiedzi. Najlepszych nie tylko dla nas, ale i dla tych, którzy nas teraz potrzebują. Tam, gdzie jest ból, tam bowiem nadal toczy się życie, które nie zostało jeszcze zagaszone, i woła głośno o nasz ratunek.

 

Potrzebujemy Twojego wsparcia
Od ponad 15 lat tworzymy jedyny w Polsce magazyn lewicy katolickiej i budujemy środowisko zaangażowane w walkę z podziałami religijnymi, politycznymi i ideologicznymi. Robimy to tylko dzięki Waszemu wsparciu!
Kościół i lewica się wykluczają?
Nie – w Kontakcie łączymy lewicową wrażliwość z katolicką nauką społeczną.

I używamy plików cookies. Dowiedz się więcej: Polityka prywatności. zamknij ×