Z nich zaś największa jest równość
Czym tłumaczyć wyższą jakość życia w społeczeństwach egalitarnych? W krajach o większych nierównościach rośnie poziom rywalizacji między ludźmi oraz strach przed odebraniem im tego, co zdobyli, przez tych, którzy mają mniej. Siłą rzeczy spada poziom zaufania. A jeśli ludzie mniej sobie ufają, spędzają ze sobą mniej czasu i mniej są skorzy do pomocy.
Czytelniku, czy wiesz, w którym z krajów żyje się dłużej – w Stanach Zjednoczonych czy w Grecji? A w którym z nich umiera więcej noworodków (na każdy tysiąc mieszkańców)? Dla ułatwienia dodam, że średni dochód obywatela Ameryki jest ponad dwukrotnie wyższy niż Greka i z grubsza o tyle więcej Ameryka przeznacza na opiekę zdrowotną niż Grecja (po uwzględnieniu różnic w kosztach opieki medycznej w obu państwach). Zapewne myśląc, że w moim pytaniu ukryty jest haczyk, odpowiesz – w Grecji. Będziesz miał rację. Biorąc pod uwagę badania przeprowadzone w większości państw rozwiniętych, nie istnieje żaden związek między zamożnością kraju a długością życia jego obywateli i umieralnością niemowląt. Istnieje za to silna korelacja między nimi, a nierównością w dochodach mieszkańców (różnicą między najbogatszymi i najbiedniejszymi 20% społeczeństwa). Tam, gdzie dochody są bardziej wyrównane, ludzie żyją dłużej i są zdrowsi.
Wyniki przytoczonych badań i zbiór hipotez, tłumaczących opisane zależności, opublikowała w książce „Duch równości” dwójka amerykańskich epidemiologów – Richard Wilkinson i Kate Pickett. Badania przeprowadzone przez nich dotyczyły nie tyko zdrowia, umieralności i opieki zdrowotnej, ale też wielu innych sfer życia. Wyniki mogą wydać się szokujące. Wraz ze wzrostem nierówności (a nie bogactwa państw) pogarsza się nie tylko stan zdrowia, ale w ogóle jakość życia obywateli. Mieszkańcy krajów bardziej egalitarnych (państw skandynawskich, Japonii, Belgii) darzą większym zaufaniem współobywateli, cieszą się lepszym zdrowiem psychicznym i większą możliwością społecznego awansu od mieszkańców państw o mniejszej równości dochodów (największe nierówności pośród badanych krajów występują w USA, Singapurze, Portugalii, Wielkiej Brytanii i Australii). W tych ostatnich częściej występują takie problemy społeczne jak narkomania, ciąże nastolatek, analfabetyzm i przemoc. W krajach mniej równych więcej ludzi siedzi w więzieniach, ale, co ciekawe, nie jest to spowodowane wyższą przestępczością. Po prostu wymiar sprawiedliwości jest bardziej surowy i rygorystyczny w państwach o większej nierówności majątkowej. Oczywiście wymienione zjawiska zależą od wielu czynników, a nie tylko rozwarstwienia dochodów, dlatego nie wszystkie przykłady poszczególnych państw potwierdzają tezę Wilkinsona i Pickett. Widoczny w wynikach trend jest jednak na tyle wyraźny, że nie można uznać go za dzieło przypadku.
Choć, jak pisałem, nie istnieje związek między bogactwem poszczególnych państw, a jakością życia i częstotliwością występowania w nich opisanych wyżej problemów społecznych, można zauważyć wewnątrz tych społeczeństw istotne różnice pomiędzy dobrostanem bogatszych i biedniejszych. O ile te różnice między najbogatszymi a najbiedniejszymi wydają się zrozumiałe (w końcu w najbogatszych krajach wcale nierzadko wielu ludzi żyje na granicy lub poniżej granicy nędzy), o tyle zauważalne różnice między najbogatszymi a prawie najbogatszymi mogą wydawać się dziwne. Okazuje się, iż, mimo że poziom bogactwa pozwala komuś na życie w wysokim standardzie, sam fakt, że ktoś inny ma jeszcze wyższy status majątkowy, widocznie obniża poziom jego życia. Dalsze pogorszenie tego poziomu (uwzględniając wszystkie wymienione wyżej wskaźniki – długość życia, analfabetyzm, zdrowie, przestępczość etc.) widoczne jest wraz ze spadkiem majętności u kolejnych grup społecznych.
By uniknąć posądzenia o dobór badanych przez siebie zjawisk „pod tezę”, Wilkinson i Pickett porównali dane zebrane przez UNICEF składające się na raport dotyczący dobrostanu dzieci w krajach zamożnych zawierający 40 wskaźników (min. czy dzieci mogą swobodnie rozmawiać ze swoimi rodzicami, czy mają dostęp o książek, czy padają ofiarą rówieśniczej przemocy). Teza znów się potwierdziła – w krajach bardziej egalitarnych dobrostan dzieci jest zauważalnie wyższy. Swoje badania autorzy przeprowadzili nie tylko w poszczególnych krajach rozwiniętych, ale też wewnątrz stanów USA. Także tu widoczna była opisywana korelacja.
Czym tłumaczyć wyższą jakość życia w społeczeństwach egalitarnych? „Duch równości” warto przeczytać nie tylko ze względu na wyniki badań zamieszczonych przez Wilkinsona i Pickett, ale też na zaproponowane przez nich interpretacje. Zdaniem autorów na pogorszenie stanu zdrowia i obniżenie jakości życia mieszkańców mniej egalitarnych państw główny wpływ ma, rosnący wraz z różnicami statusu społecznego, stres. Ludzie obawiający się, że zostaną negatywnie ocenieni przez sytuowanych wyżej od nich, wytwarzają więcej kortyzolu, co długofalowo pogarsza ich stan zdrowia. Na długość życia i umieralność niemowląt ma z kolei wpływ otwartość na innych i związany z nią poziom zaufania społecznego. W krajach o większych nierównościach rośnie poziom rywalizacji między ludźmi oraz strach przed odebraniem im tego, co zdobyli, przez tych, którzy mają mniej. Siłą rzeczy spada poziom zaufania. A jeśli ludzie mniej sobie ufają, spędzają ze sobą mniej czasu i mniej są skorzy do pomocy. Taka pomoc może realnie wpłynąć na długość życia obywateli. Jeszcze innych przyczyn Wilkinson i Pickett doszukują się w większej ilości przemocy w mniej egalitarnych krajach. Ludzie o niższym od współobywateli statusie majątkowym zazwyczaj czują się gorsi i upokorzeni. To właśnie w tym upokorzeniu autorzy widzą przyczynę przemocy. Ich zdaniem nic nie jest tak silnym czynnikiem wyzwalającym w ludziach agresję, co upokorzenie. Podobnych, choć oczywiście dokładniej opisanych interpretacji, jest w książce zdecydowanie więcej.
Opisane przez Wilkinsona i Pickett zależności widoczne są w różnych kręgach kulturowych i w krajach prezentujących różną politykę społeczną. Ludziom żyje się lepiej zarówno w Skandynawii, gdzie wyrównany poziom dochodów nie jest wynikiem podobnej wysokości zarobków, tylko redystrybucji dóbr za pomocą wysokiego podatku progresywnego i rozwiniętej pomocy socjalnej, jak i w Japonii, w której pomoc socjalna nie jest duża, a podatki nie są wysokie, za to dochody mieszkańców sytuują się na zbliżonym do siebie poziomie. Przesłanie książki jest jednoznaczne – polityka państw rozwiniętych powinna pójść w kierunku wyrównywania dochodów swoich obywateli. Dotychczasowa, pozwalająca bogatszym swobodnie zwiększać swoje bogactwo, licząc, że ostatki z ich stołu przyczynią się do podniesienia jakości życia również biedniejszych, prowadzi nas donikąd. Po lekturze „Ducha równości” ciężko nie dać się temu przesłaniu ponieść.