fbpx Wesprzyj nas!

magazyn lewicy katolickiej

Wróżki wobec pandemii. O opowieściach i instytucjach

Narracja o europejskiej jedności w walce z pandemią musi mieć się czym żywić. Bez przełożenia na konkretne decyzje, mające na celu zapewnienie bezpieczeństwa i godności obywatelom Europy, jest tylko gadaniną. I policzkiem dla ludności na tyle sposobów dotkniętej przez pandemię.
Wróżki wobec pandemii. O opowieściach i instytucjach
ilustr.: Stanisław Gajewski

„Wspólna Europa jest niczym więcej jak tylko piękną opowieścią” – pisze Marcin Napiórkowski w artykule „Nadal wierzę we wróżki” zamieszczonym w dodatku „Tygodnika Powszechnego” pod tytułem „Europa: Recepty”. Jest to oczywiście prawda – autor ma rację, mówiąc o cywilizacjach, że stanowią narracje, czyli twory utkane ze znaczeń. Opowieścią jest, jak słusznie pisze, nowoczesna polityka oparta na dziewiętnastowiecznym wynalazku państw narodowych. Jest nią również, choć dyscyplina ta wściekle temu zaprzecza, ekonomia. Kapitalizm finansowy – współczesna odmiana tej narracji – jest opowieścią o stosunkach międzyludzkich napisaną przy pomocy wskaźników wzrostu, zyskowności i zadłużenia. Tworzą one zawężony obraz świata, którego związek z rzeczywistością jest często dość luźny – jak pokazuje doskonale, wskazany przez Napiórkowskiego, przypadek wahań ocen agencji ratingowych.

Trafne przykłady podawane przez autora tekstu pokazują jednak równocześnie, jak dalece niewystarczające jest myślenie o Europie w kategoriach samej tylko narracji. Znaczenia, z których utkane są opowieści, mają bowiem swoją obiektywność, własne życie poza głowami narratorów i ich słuchaczy. Faktu tego Napiórkowski jest wprawdzie świadom, ale schodzi on w jego tekście na dalszy plan wobec kwestii wiary – zdaniem autora opowieść żywi się przede wszystkim pokładaną w niej nadzieją i zaufaniem.

Tymczasem snute przez nas narracje twardnieją w niematerialne, ale nie mniej przez to rzeczywiste ciała instytucji – prawnych, finansowych, użyteczności publicznej i tak dalej. Opowieści układają się w struktury, a te organizują nam świat. Ta obiektywność testuje często naszą wiarę, często w ogóle się z nią nie liczy.

Przecięcie narracji i biologii

Owszem, to właśnie nieumiejętności zmiany opowieści o neoliberalnym kapitalizmie zawdzięczamy to, że rezultatem kryzysu finansowego 2008 roku jest dewastacja usług publicznych wskutek polityki cięć budżetowych. Jednak nieumiejętność ta spowodowana była głębokim zakorzenieniem tej narracji ekonomicznej w praktykach instytucjonalnych, za którymi stały nie opowieści, a potężne interesy gospodarcze garstki uprzywilejowanych. Drastyczne skutki polityki austerity równie ciężko byłoby sprowadzić do problemów z narracją.

Z losem opowieści o Europie zmieszał się dziś wirus, czynnik biologiczny. W książce „Nigdy nie byliśmy nowocześni” Bruno Latour pisze, że żyjemy w świecie hybryd, w którym mieszają się fenomeny należące do najróżniejszych sfer istnienia. Autor diagnozuje nieustanne przepływanie w siebie fenomenów naturalnych i wytworzonych ręką człowieka, stałe zazębianie się techniki i wyobraźni, poezji i ekonomii. Klimat wpływa zatem bezpośrednio na politykę wewnętrzną i międzynarodową, sam będąc uzależniony od (wciąż w znacznej mierze nieobecnych) praw gwarantujących jego ochronę.

Ta hybrydalność zjawisk znalazła się dziś w centrum naszego codziennego doświadczenia za sprawą epidemii COVID-19. Obserwujemy bezpośredni wpływ wirusa na politykę i gospodarkę oraz, zwrotnie, przełożenie, jakie decyzje podejmowane w obu tych sferach mają na śmiertelność populacji. Kształt pandemii – zachowanie wirusa wdzierającego się w przestrzeń sektora publicznego, wcześniej boleśnie nadszarpniętego przez politykę cięć – został zawczasu określony przez kryzys ekonomiczny sprzed dekady.

W tym dokładnie miejscu – na przecięciu narracji, instytucji i biologii – osadzić można wyniki niedawnego badania opinii publicznej przeprowadzonego przez European Council on Foreign Relations. Analizowany był wpływ przyjętych strategii walki z pandemią na postawy obywateli zarówno względem Unii Europejskiej, jak i państw narodowych. Badanie wykazało – z pozoru paradoksalny – spadek zaufania wobec instytucji unijnych przy jednoczesnym rosnącym poparciu dla większej integracji i rosnącej nieufności wobec państw narodowych.

Weryfikowane opowieści

Paweł Bravo, którego artykuł „Populizm – ofiara wirusa?” następuje tuż po tekście Napiórkowskiego, cieszy się, że badania wskazują, że epidemia nie spowodowała dalszego umacniania się silnych dziś w Europie nastrojów populistycznych i tendencji odśrodkowych. Jednocześnie napomyka tylko o towarzyszącemu tym reakcjom poważnemu spadkowi zaufania do Unii. Na te informacje należy jednak spoglądać łącznie, a nie przeciwstawiać je sobie.

Przeprowadzone badania pokazują właśnie załamywanie się najpiękniejszych nawet narracji pod ciężarem boleśnie weryfikujących je faktów – i nieadekwatnej instytucjonalnej odpowiedzi na te fakty. Pokazują, że polityka to nie kwestia opowieści roztoczonych przed wyborcami – tu: opowieści o nowoczesności i integracji, której przeciwstawia się opowieść o wstawaniu państw narodowych z kolan. Ludzie zaczynają te narracje oceniać jako jednakowo fałszywe w obliczu wyjściowej niefrasobliwości, późniejszych wojen interesów i systemowych niedomagań, które uniemożliwiły skuteczną walkę z pandemią i jej ekonomicznymi skutkami.

Odczuciom tym towarzyszy jednak zrozumienie dla tego, że skuteczna może być tylko systemowa odpowiedź na wyzwania o takiej skali jak pandemia. Taką odpowiedź zapewnić może wyłącznie zintegrowana silnie Europa – we współpracy z myślącymi i działającymi solidarnie państwami narodowymi. Zawód odczuwany przez respondentki i respondentów wobec decyzji i instytucji politycznych – zarówno krajowych, jak i międzynarodowych – jest tak silny właśnie ze względu na zrozumienie tego, jak niezbędne jest nam dziś ich skuteczne działanie.

Nie dziwię się ludziom, którzy stracili z dnia na dzień pracę, lub tym, których bliscy stracili życie wskutek niedostatecznej instytucjonalnej reakcji na wszystkich szczeblach, że wiara we wróżki przychodzi im dzisiaj z trudem. Nie dziwię się Włochom i Hiszpanom, że nie znajdują oparcia w Nibylandii przyszłej Europy – na drodze, do której stoi kordon państw samozwańczej „frugal four”: Holandii, Austrii, Finlandii i Danii. Także te państwa zdają się wierzyć nie w leśne istotki, tylko we własne interesy, promowane bezwzględnie kosztem interesu wspólnoty.

Nie czas na próżne zapewnienia

Napiórkowski pisze o Europie jako wspólnocie symbolicznej – zaistniała sytuacja weryfikuje jednak tę definicję. Tocząca się właśnie gorzka walka wokół przyjęcia pakietu Next Generation EU pokazuje, że nie wystarczy marzyć o Europie stawiającej solidarnie czoła pandemii, by marzenia te się ziściły. Jak pisze Paweł Jaworski w kontekście dotychczasowego fiaska tych negocjacji, nie wystarczy nam dziś odmieniane przez wszystkie przypadki słowo „solidarność”. Narracja o europejskiej jedności w walce z pandemią musi mieć się czym żywić. Bez przełożenia na konkretne decyzje, mające na celu zapewnienie bezpieczeństwa i godności obywatelom Europy, jest tylko gadaniną. I policzkiem dla ludności na tyle sposobów dotkniętej przez pandemię.

Napiórkowski pisze w swoim tekście, że Europa, by przetrwać, musi opowiedzieć siebie na nowo. I ma rację. Myli się jednak, jak sądzę, co do stosunku pomiędzy wiarą a instytucjami unijnymi, w które ma być ona pokładana. Europa nie opowie sobie niczego nowego wskutek samej tylko nadziei. Nie ma szans na odnowę poczucia wspólnoty bez zmiany instytucjonalnego kontekstu, w którym snuta jest opowieść o niej.

Inicjatywa „Pacjent Europa” – z perspektywy której pisany jest ten komentarz – walczy o taką właśnie instytucjonalną zmianę. List otwarty adresowany do władz Unii nawołuje do systemowej odpowiedzi na kryzys, który zagroził życiu i dobrobytowi ludzi, a w konsekwencji całej przyszłości europejskiego projektu. Liczny odzew na list i zawarte w nim postulaty ekonomiczne – rozpisane na konkretne strategie w powstałym jako załącznik „European Regeneration Fund” – można dziś czytać w świetle wyników badania opinii przeprowadzonego przez ECFR. Sygnatariusze chcą się czuć obywatelami Europy i mieć wpływ na decyzje podejmowane przez władze unijne – manifestując jednocześnie przekonanie, że nie ma teraz czasu na próżne zapewnienia.

„Pacjent Europa” proponuje rozwiązania

Wysuwane przez nas postulaty są niemożliwe do zrealizowania bez głębszej integracji europejskiej, która dokonać się powinna naszym zdaniem wokół konkretnych postulatów ekonomicznych. Integracja może być źródłem wartości i nadziei. Nie jest jednak dobrem idealnym, celem samym w sobie – jest istotna dla wytworzenia narzędzi pozwalających Europie stawiać czoła wielkim wyzwaniom hybrydalnej rzeczywistości, o której pisze Bruno Latour.

W związku z tym domagamy się finansowania odbudowy sektora publicznego z pieniędzy pochodzących z emisji europejskich korona-obligacji; wprowadzenia partycypacyjnego modelu gospodarki, którego możliwość stworzy przejmowanie udziałów w subsydiowanych korporacjach przez Europejski Bank Inwestycyjny; uważamy za konieczną wspólną pracę nad szczepionką i lekiem na COVID-19, których efekty nie zostaną później sprywatyzowane w postaci patentów. Domagamy się pandemicznego dochodu gwarantowanego, bo tylko to konkretne rozwiązanie, a nie opowieść o solidarnej wspólnocie za górami i lasami, da nadzieję tym, którzy stracili pracę w wyniku koniecznego lockdownu.

„Pacjent Europa” proponuje oczywiście określoną narrację – o bardziej sprawiedliwej, solidarnej, społecznie i klimatycznie odpowiedzialnej Europie. Gwarantem jej wiarygodności muszą być jednak w naszym przekonaniu konkretne rozwiązania. Możemy sobie opowiadać o Zielonej Europie, ale nigdy jej nie zobaczymy, jeśli nie zapewnimy obywatelom narzędzi wpływu na decyzje koncernów i możliwości wymuszania na nich przyjaznych środowisku strategii rozwoju. Możemy wierzyć w europejską solidarność, ale będzie ona rzeczywista, tylko jeśli do sektora publicznego popłyną pieniądze z emitowanych wspólnie obligacji. Możemy uważać, że dobrzy z nas ludzie i Europejczycy, ale nie będziemy nimi, jeśli rzesze bezrobotnych wydamy na pastwę tak zwanej konieczności ekonomicznej

„Piękna opowieść”, o której pisze Napiórkowski, daje się opowiedzieć tylko w stworzonym wokół konkretnych postulatów kontekście polityczno-ekonomicznym. Jeśli nie powołamy go wkrótce do życia, umrze wróżka Europa – nie wskutek braku wiary jednak. Umrze na COVID-19.

Potrzebujemy Twojego wsparcia
Od ponad 15 lat tworzymy jedyny w Polsce magazyn lewicy katolickiej i budujemy środowisko zaangażowane w walkę z podziałami religijnymi, politycznymi i ideologicznymi. Robimy to tylko dzięki Waszemu wsparciu!
Kościół i lewica się wykluczają?
Nie – w Kontakcie łączymy lewicową wrażliwość z katolicką nauką społeczną.

I używamy plików cookies. Dowiedz się więcej: Polityka prywatności. zamknij ×