Pamięć i obecność. Zaduma nad poezją Julii Hartwig
Doświadczenie przemijania jest czymś uniwersalnym. To niewątpliwie jeden z podstawowych motywów w literaturze pięknej i wielu jest autorów, o których można by tu napisać. Dlaczego więc sięgamy po wiersze Julii Hartwig, która wcale nie zajmuje się szczególnie tematem śmierci? Dlatego, że potrafi mówić o tych sprawach spokojnie i wskazywać jasno na ich wartość.
Wydobyć z siebie dzielność
Julię Hartwig nazywa się często pierwszą damą polskiej poezji. Tak zwykł mawiać o niej między innymi Czesław Miłosz, uważając ją za jeden z najwybitniejszych głosów naszej literatury. Tytuł ten nie odnosi się jednak tylko do jej osiągnięć twórczych, ale do całokształtu postaci. Elegancja i czystość wierszy Hartwig zdają się wynikać z jej pełnego dystansu i głębokiej pokory spojrzenia na świat, któremu wielokrotnie dawała wyraz w wywiadach, dziennikach, esejach. Poezja ta, tak naturalna jak zwyczajna rozmowa, wydaje się doskonale zrośnięta z życiem autorki.
Spokój, z jakim Hartwig mówi o rzeczach ostatecznych, krzepi i zastanawia zarazem. Nie jest przecież tak, że nie doznała wszystkich trudnych przeżyć związanych z odejściem bliskich, rozpaczy i cierpienia. A jednak pobrzmiewa w jej narracji o odchodzeniu myśl charakterystyczna dla tej twórczości w ogóle: radzenia sobie z bólem można się nauczyć, podobnie jak szczęścia. To nie momenty iluminacji, lecz cierpliwa obserwacja świata i próba zrozumienia natury rzeczy mogą w tym pomóc. Śmierć staje się w ten sposób częścią zwykłego życia – nie tylko własna, ale też innych ludzi. Ich pojawianie się i odchodzenie współtworzy nasz los. Tekstem, który odsłania stanowisko Hartwig wobec utraty najbliższych jest sztandarowy wiersz z wydanych w 2011 roku „Gorzkich żali”:
Gorzkie żale
Trzeba ich opłakać
bo trzeba nam tych łez
trzeba ich opłakać
bo tak od wieków przystało
Ale tak naprawdę
oni tych łez nie potrzebują
Patrzą na nas z góry i mówią
dobrze dobrze
kiedy widzą
że wydobywamy z siebie dzielność
Pustka po tych, którzy odeszli, jest czymś świętym, czymś, nad czym należy płakać. Ale ten brak nie równa się groźbie nieistnienia. Wiara w ich trwanie ma nas zmieniać: zmarli wydają się napominać, że życie – jakkolwiek enigmatycznie to brzmi – jest moralnym obowiązkiem. Żyjemy na przekór śmierci, która ich zabrała.
Szansa spotkania
Pamięć uobecnia minione. Przeszłość nie jest zamknięta. Dostęp do wspomnień sprawia, że możemy na nowo ją interpretować i przeżywać. To, co było, posiada wpływ nie tylko na to, kim jesteśmy, ale też na to, kim dopiero możemy się stać. Stanowi niewyczerpane źródło powrotów i nowych interpretacji zdarzeń.
Nieoczekiwane
Spójrz zdarzyło się
co już nie miało się zdarzyć
wybrało mnie to miejsce
na powrót spotkania
Listopad a ty w słońcu na jeziorze Como
płyniesz tam gdzie na zielonym szczycie
uwięziona jest twoja pamięć
Białe ramiona fal niosą statek
sterowany tą jedną myślą
odnaleźć ten czas i przywrócić mu życie
Mijane wybrzeże ucieka popychając nas wciąż naprzód
ukazuje swoje kościółki na szczytach
i wspinające się w górę nagie ścieżki wśród zieleni
Ale nie zatrzymamy się przy was
Wszystko dziś sprzyja zamierzonemu spotkaniu
Tam
w rozbłyskach słońca na błękicie jeziora
czeka niewidzialny rozmówca wspomnienia
Nie wiadomo właściwie, kim jest ów „niewidzialny rozmówca”. Wydaje się jednak, że skoro już „nie miało się zdarzyć”, mówimy tu o kimś, z kim spotkanie może nastąpić tylko dzięki sile pamięci. Być może mowa tu nawet o rozmowie z sobą samym przed lat – ale czy to także nie przybysz ze świata, który minął?
Trzeba tu dodać, że Julia Hartwig jest autorką „Wybrańców losu”, zbioru pięknych esejów poświęconych jej przyjaciołom – ludziom tak wielkim jak Miłosz, Herbert, Szymborska, Lutosławski czy Iwaszkiewicz. Poetka, sama zasługująca na miano wybitnej, raz jeszcze stawia się w roli skromnej obserwatorki, której przytrafiło się szczęście obcowania z geniuszami. Umiejętność konstruowania wnikliwych, a zarazem ciepłych i pełnych życia portretów powoduje, że wspomnienia te mają niezwykły ton. Oddaje się tu hołd tyleż wielkości opisywanych postaci, co więziom, które Hartwig z nimi łączyły. Pojawia się myśl, że byłoby czymś wspaniałym umieć w taki sposób przeżywać relacje z bliskimi, aby opowieść o nich stała się świadectwem i podzięką.
Przypomniane
Większość wierszy Julii Hartwig – i do nich zalicza się z pewnością zamieszczony poniżej – analityczna gadanina może tylko okaleczyć. Zamiast więc komentować bez sensu, pozwólmy sobie na ostatnią, ogólniejszą uwagę. Poezja ta jest dowodem, że, jak mawiał święty Augustyn, dusza żyje w trzech teraźniejszościach. Oprócz tej właściwej istnieją też teraźniejszość przeszłości i przyszłości. W dniach, gdy nasza uwaga przechyli się na stronę minionego, sięgnijmy po wiersze znakomitej poetki. Nawet jeśli wobec strat czujemy się bezradni i samotni, być może odnajdziemy tam drogowskazy, które poprowadzą nas na powrót niejednego spotkania.
Dar
Dziękuję ci za ciernisty dar samotności
I choć samotność miała być
jak ziemia nieurodzajna
jak pustynia
to jednak wyrósł na niej krzew
Od korzeni aż po wierzchołki gałęzi
nocą i za dnia krzew gra na wietrze
i wszystko jest przypomniane