fbpx Wesprzyj nas!

magazyn lewicy katolickiej

Miliarderzy na papierze

W dyskusjach dotyczących walki z nierównościami majątkowymi często powtarza się argument „o miliarderach na papierze”. Brzmi on mniej więcej tak: „ci ludzie nie są tak naprawdę aż tak bogaci, bo nie da się upłynnić tak dużego majątku”. Problem w tym, że jest on nieprawdziwy.
Miliarderzy na papierze
ilustr.: Aleksandra Herzyk

Tłumaczenie Hubert Walczyński

***

W dyskusjach dotyczących walki z nierównościami majątkowymi bardzo często powtarza się argument, który roboczo nazwałem „argumentem o miliarderach na papierze”. Brzmi on mniej więcej tak: „ci ludzie nie są tak naprawdę aż tak bogaci, bo nie da się upłynnić tak dużego majątku”. To szeroko powtarzany argument, więc warto się nad nim pochylić. Problem w tym, że jest on nieprawdziwy.

Zasadniczo większość bogactwa miliarderów ma formę akcji, obligacji i innych instrumentów finansowych. Najpowszechniejsza wersja „argumentu o miliarderach na papierze” mówi, że jeśli najbogatsi zaczną jednocześnie sprzedawać swoje aktywa, to zaleją nimi rynek, więc ceny znacząco spadną. Technicznie może to być prawda, rzecz w tym, że nie tak się upłynnia aktywa. Robi się to na przestrzeni kilku lat, realizując starannie przygotowany plan sprzedaży, przez co takie problemy nie występują.

Miliarderzy regularnie upłynniają swoje majątki w ten sposób, jest to elementem rutynowej aktywności giełdowej i inwestycyjnej, i nigdy nie spowodowało to zapaści na rynku, o której mówią obrońcy miliarderów. Nigdy nie słyszałem też żeby ktoś proponował upłynnienie wszystkich aktywów w jednym momencie, chyba że mówimy o chochołach stawianych po to, żeby wykazać że nie da się tego zrobić.

Może zastanawiacie się, jak powolne musiałoby być to upłynnianie, żeby nie zatopić rynku? Co ciekawe, nie aż tak powolne. Kapitalizacja rynku amerykańskiej giełdy to około 35 bilionów dolarów. Każdego roku instrumenty finansowe o wartości 122 bilionów przechodzą z rąk do rąk. Jeśli chcesz upłynnić, powiedzmy, bilion dolarów w ciągu pięciu lat, to będzie to stanowić jakieś 0,05 procenta transakcji przeprowadzonych w tym czasie.

W debacie publicznej dyskutuje się o różnych narzędziach i reformach, których celem jest walka z nierównościami majątkowymi, ale żadna z nich nie zakłada całkowitego przejęcia wszystkich aktywów najbogatszych. Niektóre mają horyzont kilku pokoleń (na przykład bardziej progresywne podatki spadkowe i podatki od darowizn), inne kilku dekad (takie jak progresywne opodatkowanie zysków z kapitału i zysków korporacji), a jeszcze inne kilku lat (takie jak spłacenie deficytu wydatków publicznych przy pomocy kilkuprocentowego podatku majątkowego).

Inna wersja „argumentu o miliarderach na papierze” zakłada, że nie da się sprzedać tych akcji na giełdzie, bo potencjalnymi kupcami będą po prostu inni miliarderzy. To po prostu bzdura. Nie wszyscy inwestują na giełdzie, ale robi to znacznie więcej osób niż 400 najbogatszych ludzi na świecie. Połowa amerykańskich gospodarstw domowych posiada jakieś akcje albo bezpośrednio, albo poprzez fundusze emerytalne. Każdego dnia miliony osób kupują akcje warte setki dolarów, zwykle przy pomocy swoich kont emerytalnych.

Ale pomińmy to wszystko i załóżmy, że argument o miliarderach na papierze jest prawdziwy (choć nie jest, ale załóżmy to na potrzeby argumentu). Przyjmijmy, że upłynnienie majątku 400 najbogatszych miliarderów – 3,5 biliona dolarów – sprawi że 80 procent z tej kwoty wyparuje. Wciąż zostaje 700 miliardów dolarów – wystarczająco dużo żeby całkowicie pokonać malarię, zapewnić każdemu człowiekowi na świecie wodę, wyciągnąć każdego Amerykanina z ubóstwaprzetestować każdą osobę w USA na koronawirusa. To jedna z kluczowych kwestii – kwoty, o jakich mówimy są tak ogromne, że niewiele się zmieni, nawet jeśli w kalkulacjach palniemy się pięciokrotnie.

To wszystko sugeruje, że mało kto rzeczywiście podjął próbę przeliczenia argumentu o miliarderach na papierze. Ci, którzy go używają, nie pytają „jak duży jest cały rynek” albo „jaką część majątku możemy bezpiecznie upłynnić bez szerokich negatywnych konsekwencji”. Nie. Oni po prostu patrzą na skalę globalnego bogactwa i globalnego ubóstwa i popadają w cynizm.

Miliony umierają z powodu uleczalnych chorób? „Tego się nie da rozwiązać”. „Ci, którzy chcą walczyć z globalnym ubóstwem po prostu nie rozumieją jak działa giełda”. Być może łatwiej jest uznać problem za nie do rozwiązania niż skonfrontować się z ogromnym ludzkim kosztem swojej własnej ideologii. Ale musimy się z nim konfrontować.

Pieniądze są, trzeba ich po prostu użyć.

Potrzebujemy Twojego wsparcia
Od ponad 15 lat tworzymy jedyny w Polsce magazyn lewicy katolickiej i budujemy środowisko zaangażowane w walkę z podziałami religijnymi, politycznymi i ideologicznymi. Robimy to tylko dzięki Waszemu wsparciu!
Kościół i lewica się wykluczają?
Nie – w Kontakcie łączymy lewicową wrażliwość z katolicką nauką społeczną.

I używamy plików cookies. Dowiedz się więcej: Polityka prywatności. zamknij ×