fbpx Wesprzyj nas!

magazyn lewicy katolickiej

„Nieczynne od odwołania!”. Koncepcja niewspółmierności w „Piłacie i Jezusie” Giorgio Agambena

Dokonana przez Giorgio Agambena analiza procesu Jezusa jest radykalna. Jedna z jej głównych tez głosi bowiem, że prawdziwy sąd miał miejsce, zanim sam proces się rozpoczął, przez co spotkanie Piłata i Jezusa było bezskuteczne.

ilustr.: materiały prasowe

materiały prasowe


Teologia to zbyt poważna rzecz, żeby zostawiać ją (wyłącznie) teologom: ta zręczna formułka nie jest tylko bon motem, ale wyraża także bardzo ważne przekonanie towarzyszące całej grupie współczesnych myślicieli i myślicielek. Są to osoby, które po okresie utraty zainteresowania problemami teologicznymi w filozofii za absolutnie konieczne uznają włączenie do niej refleksji nad Bogiem i religią. To właśnie w teologii autorzy tak różni jak Jürgen Habermas i Alain Badiou szukają nowych dróg krytycznej lektury współczesności, szczególnie jeśli chodzi o koncepcje społeczne i polityczne.
Wśród licznych postsekularnych analiz tego typu należy zwrócić szczególną uwagę na spójny, szeroko zakrojony projekt włoskiego filozofa Giorgio Agambena. Jego niedawno wydana w Polsce książka poświęcona procesowi Jezusa wpisuje się w prowadzone od kilku dekad badania autora dotyczące relacji pomiędzy machiną prawa ziemskiego, boskim Przykazaniem i ludzkim życiem (rozumianym tu arystotelejsko, a więc zarówno jako bios – forma życia przysługująca wyłącznie uspołecznionej jednostce ludzkiej, jak i zoe – witalny popęd właściwy każdemu organizmowi). Jedną ze stawek dociekań Agambena jest wykazanie, że „człowieczeństwo to wynalazek” ufundowany w różnym stopniu i zakresie przez biopolitykę polegającą na zarządzaniu „pozornie naturalnymi procesami życiowymi” (teoretycznie należącymi do domeny zoe, ale poddanymi społeczno-politycznej kontroli i odgórnemu planowaniu) oraz teologię polityczną, czyli doktrynę o pozaświatowym źródle władzy ziemskiej. Dla obu tych form myślenia o władzy centralne jest pojęcie suwerena, a więc tego, który trzyma pieczę nad prawem oraz ma możliwość zawieszenia tego prawa w ramach tak zwanego stanu wyjątkowego. Dobre pojęcie o Agambenowskiej koncepcji prawa może dać nam lektura „Procesu” Franza Kafki, w którym Józef K. nie wie, o co jest oskarżony, i nie ma możliwości aktywnego uczestnictwa w swoim własnym procesie. Prawo u Agambena to niepoznawalna zasada opresji, która rozpływa się w rzeczywistości. Nie ma nic na zewnątrz prawa, a całość istnienia jest ukrytym procesem sądowym, który kończy się nie tyle prawomocnym wyrokiem, co raczej wydaniem jednostki na nieograniczone zniszczenie.
W „Piłacie i Jezusie” włoski myśliciel wykonuje zaskakujący krok – zestawia mianowicie los Józefa K. z losem Jezusa, stwierdzając, że w obu przypadkach mamy do czynienia z „haniebną śmiercią w wyniku procesu bez jakiegokolwiek wyroku”, ale także bez aktu oskarżenia i możliwości obrony (s. 81). Nie możemy też przejść obojętnie wobec tego, że Piłat umywa ręce, przez co nie osądza Chrystusa, ale raczej zdaje go na wolę narodu żydowskiego. Niezbędne jest szersze pytanie o to, w jaki sposób taka właśnie śmierć wpisuje się w boską ekonomię zbawienia i jakie miejsce zajmuje w niej Piłat. Meandrycznej, niejasnej i ryzykownej próbie odpowiedzi na to pytanie poświęcone jest dziewiętnaście krótkich rozdziałów oraz zbiór gloss, które razem składają się na pochodzącą sprzed czterech lat książkę Agambena.
***
Autor rozpoczyna właściwą część wywodu od zarysowania klasycznej, obecnej w teologicznej tradycji koncepcji procesu (krisis) Jezusa jako konfrontacji światów: doczesnego i boskiego (w ujęciu Oswalda Spenglera: królestwa faktów i królestwa prawd). Mamy do czynienia z przesileniem umiejscowionym w węzłowym punkcie dziejów, a stawka tego procesu jest absolutnie najwyższa, ponieważ to od jego przebiegu zależy ustanowienie możliwości zbawienia. Chrystus ma zostać skazany prawomocnym wyrokiem, by mogła się wypełnić soteriologiczna misja. Mieści się to w boskim planie, który, jak mówi doktryna teologii politycznej, ściśle reguluje i planuje zdarzenia w przestrzeni doczesności. Można to zaobserwować na przykładzie Judasza, którego zdrada jest z góry ustalonym działaniem mającym na celu rozpoczęcie procesu.
Także zadanie Piłata polegałoby na biernym, bezwolnym uczestnictwie w misterium zbawienia. Prefekt Judei ma więc przeprowadzić proces i wydać na Jezusa wyrok śmierci, tak aby mógł on zostać wywyższony na krzyżu i przez to przenieść świat w nową, mesjańską epokę (J 3,14). Porządek ludzkiej prawomyślności działa w służbie boskiej ekonomii w ten sposób, że reprezentantowi ziemskiego suwerena przypisany jest mandat pochodzący od Boga. Mówi o tym sam Jezus, który zwraca się do Piłata słowami: „Nie miałbyś żadnej władzy nade Mną, gdyby ci jej nie dano z góry” (J 18,11).
W podobny sposób sąd nad Jezusem przedstawia w „Monarchii” przywoływany kilkukrotnie przez Agambena Dante Alighieri, który stwierdza, że prawo Cesarstwa Rzymskiego ma w swojej istocie boskie pochodzenie. To dlatego zdolne jest skazać Jezusa i tym samym doprowadzić do „ukarania grzechu Adama”.
Z podzielaną przez Dantego koncepcją teologiczno-polityczną Agamben zupełnie się nie zgadza. Rekonstruuje ją na tyle sumiennie, że można odnieść wrażenie, jakby na tę egzegezę przystawał, w rzeczywistości jednak krytykuje ją i prezentuje podejście dokładnie odwrotne. Dowodzi, że w procesie Jezusa nie nastąpił wyrok, przez co był to proces całkowicie bezskuteczny, zaświadczający wyłącznie o niemożności spotkania wymiarów: ziemskiego i boskiego.
***
Ramowy przebieg procesu w ujęciu Agambena wyznaczany jest poprzez czynność zwaną „wydaniem” (po grecku paradoken, co oznacza również „przekaz”, „tradycję”) polegającą na zawiadywaniu bezwolnym podmiotem, w którego gestii nie leży już decydowanie o samym sobie. I istotnie, Jezus jest takim podmiotem – jako ten, który zostaje wydany przez Judasza Sanhedrynowi, potem zaś wydany pod osąd Piłata. Prefekt Judei nie bierze jednak na siebie odpowiedzialności za wyrok, a tylko wydaje Jezusa na pastwę losu zgotowanego mu przez lud żydowski. Umywając ręce, odmawia złożenia podpisu pod śmiercią Jezusa – zamienia tym samym bezpośrednie działanie prawne na działanie polegające na zawieszeniu prawa.
Jak wspomniałem na początku, w ujęciu Agambena jest to pewien szczególny fortel suwerena; jego działanie polega na ustanowieniu przestrzeni, w której prawo nie obowiązuje i w której ten, kto stoi u władzy, może w sposób dowolny postępować z jednostkami przez siebie kontrolowanymi. Znowu można tu przypomnieć Kafkę i powiedzieć, że nie chodzi o anarchię dającą dowolność działania także tym jednostkom, ale raczej o skuteczne zatarcie szwów prawa w taki sposób, że absolutna władza staje się niedostępną dla podsądnego zasadą wiecznej opresji. Ten podsądny nosi w całym projekcie Agambena miano homo sacer – człowieka, który może zostać w dowolny sposób zabity, ale którego nie można składać w ofierze, ponieważ w wyniku uniewidocznionego prawa pozbawiony jest on wszelkiej mu przysługującej osobistej godności i nie jest z tego powodu cenny dla Boga lub bogów.
Takie rozumienie zdarzeń procesu unicestwia prezentowaną wcześniej koncepcję prawomocności jako warunku dojścia do zdarzenia zbawczego. Dlatego też filozof wszczyna polemikę z Blaise’em Pascalem, który w „Myślach” stwierdza, że śmierć z wyroku prawa jest tą najbardziej hańbiącą, a przez to najbardziej przez Chrystusa pożądaną. Jak zauważa włoski myśliciel, jeszcze bardziej haniebna jest śmierć będąca konsekwencją procesu atrapy: bez „określenia treści oskarżenia, bez ustalenia czynu, bez jasnej sentencji skazującej” (s. 54). Ecce homohomo sacer.
Jednak koncepcja interpretacyjna Agambena nie polega na powołaniu do życia postaci, którą określiłbym mianem Jezusa K. – byłoby to co najwyżej efektowne, ale ze wszech miar nieprecyzyjne (oraz z ducha antychrześcijańskie, a to nie jest włoskiemu filozofowi bliskie). Propozycja autora jest znacznie bardziej wyrafinowana i opiera się na dokładnej interpretacji sceny przesłuchania Jezusa przez Piłata.
Oto prefekt Judei ma na drodze dochodzenia rozstrzygnąć, czy Jezus dopuścił się obrazy majestatu Cesarza, uzurpując sobie jego tron jako samozwańczy król. Zrozumiałe jest zatem pytanie Piłata: „Czy Ty jesteś królem żydowskim?”. Kluczowa dla analizy Agambena odpowiedź przybywa wraz z kolejnym pytaniem, „Coś uczynił?”:
„Królestwo moje nie jest z tego świata. Gdyby królestwo moje było z tego świata, słudzy moi biliby się, abym nie został wydany Żydom. Teraz zaś królestwo moje nie jest stąd […] Tak, jestem królem. Ja się na to narodziłem i na to przyszedłem na świat, aby dać świadectwo prawdzie. Każdy, kto jest z prawdy, słucha mojego głosu”. (J 18,36-37)
Królestwo Jezusa ma swoje źródła poza światem doczesnym i z tego powodu stanowi całkowicie odrębną jakość. Nie jest bowiem tak, że na ziemi Jezus to król-człowiek, na niebie zaś – król-Bóg. Zbawiciel w każdym momencie posiada obie te natury, ale nie posługuje się swoją boskością, by usprawiedliwić swe czyny w wymiarze ziemskim. Innym słowy: Jezus nie może w teraźniejszości potwierdzić swojego mesjańskiego statusu; w tym celu musiałby bowiem tu i teraz dokonać sądu i bezpośrednio ukazać siebie jako króla.
Następujące potem pytanie Piłata „cóż to jest prawda?” nie ma zatem na celu ironicznej proklamacji relatywizmu, ale raczej odnosi się do nieprzeniknioności Prawdy, którą głosi Jezus. To pytanie musi pozostać bez odpowiedzi, gdyż specyfika świadectwa Jezusa polega na tym, że „wykracza [ono] poza porządek faktów, [co] nadaje mu specjalny autorytet, lecz jednocześnie powoduje jego słabość” (s. 73).
Takiego świadectwa „nikt nie przyjmuje” (J 3,32), ponieważ w wymiarze ludzkim nie może ono zostać zrozumiane. Piłat opuszcza pretorium zaraz po zadaniu swojego słynnego pytania nie dlatego, że nie chce wysłuchać Jezusa, ale raczej dlatego, że nie zna i nie może znać mesjańskiego języka, którym posługuje się cieśla z Nazaretu. Ziemskie prawo i sprawiedliwość nie-z-tego-świata nie mogą zatem znaleźć płaszczyzny porozumienia, gdyż są wobec siebie niewspółmierne.
Piłat oczywiście nie jest tego świadomy, jako że widzi w Jezusie jedynie człowieka. Postanawia wykorzystać opisywany wcześniej „fortel suwerena” i wydaje oskarżonego, zamiast go osądzić. Agamben stwierdza jednak, że nie jest to wydanie jakkolwiek znaczące. Jedyne mające wagę wydanie, stanowiące również jedyny właściwy przekaz religii chrześcijańskiej (ogromnie ważna jest wspomniana już dwuznaczność słowa paradoken), opisują następujące słowa:
„Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego jednorodzonego dał, aby każdy, kto w niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne. Albowiem Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, by świat potępił, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony. A sąd polega na tym, że światło przyszło na świat, lecz ludzie bardziej umiłowali ciemność aniżeli światło: bo złe były ich uczynki” (J 3,16-17, wyróżnienia moje – A. Z.).
Jeżeli prawdziwy sąd dokonuje się poprzez wydanie światła na świat, to sąd Piłata nad Jezusem ma charakter wyłącznie pokazowy. Radykalne Przykazanie miłości przyniesione na świat przez Jezusa unieważnia jakiekolwiek dotychczasowe prawo. Od momentu tego odwołania wszystkie ludzkie przekazy/wydania są po prostu nieaktywne, nieczynne. Ostatecznym potwierdzeniem tej prawdy jest fakt, że nawet stanowiący najgroźniejszą broń suwerena stan wyjątkowy nie ma wobec Jezusa żadnej skuteczności.
Opisywana dezaktywacja nie jest jednak zniszczeniem. Prawo ziemskie po prostu przestaje mieć jakiekolwiek znaczenie i – dzięki interwencji mesjańskiej – zniknie wraz z końcem dziejów. Poprzez zmartwychwstanie Jezus wprowadza świat w nową epokę, którą Agamben w książce „Czas, który zostaje” określa mianem czasu kresu, potrzebnego do wypełnienia przemijającej postaci tego świata (1 Kor 7,31). Jest to epoka bez-prawia (anomos, kluczowe pojęcie listu świętego Pawła do Rzymian), w której liczy się jedynie dane przez Zbawiciela nowe Przykazanie. Koniec tej epoki oznacza kres czasu, a zatem – ostateczne wypełnienie dziejów nazywane sądem ostatecznym.
***
W „Piłacie i Jezusie” Giorgio Agamben nie ujawnia się jako heretycki interpretator, który za wszelką cenę starałby się pójść na przekór teologicznej tradycji. Jest on po prostu bardzo radykalnym i ekscentrycznym, ale nade wszystko konsekwentnym czytelnikiem Nowego Testamentu.
Jego medytację o zbawieniu, które dezaktywuje porządek ziemski oraz uniemożliwia jakiekolwiek jego boskie umocowanie, można odczytać także jako refleksję o… niedzieli. Jest to bowiem dzień zmartwychwstania, które prawo ludzkie zamienia w nie-działające.
Nie-dziela jest dniem, w którym świat zostaje oznaczony nową sygnaturą. Brzmi ona: „nieczynne od odwołania!”.
 
***
Giorgio Agamben, „Piłat i Jezus”, przeł. Monika Surma-Grodzka, Andrzej Zawadzki, Wydawnictwo Znak, Kraków 2017.
Cytaty z Nowego Testamentu pochodzą z trzeciego wydania „Biblii Tysiąclecia”.

Potrzebujemy Twojego wsparcia
Od ponad 15 lat tworzymy jedyny w Polsce magazyn lewicy katolickiej i budujemy środowisko zaangażowane w walkę z podziałami religijnymi, politycznymi i ideologicznymi. Robimy to tylko dzięki Waszemu wsparciu!
Kościół i lewica się wykluczają?
Nie – w Kontakcie łączymy lewicową wrażliwość z katolicką nauką społeczną.

I używamy plików cookies. Dowiedz się więcej: Polityka prywatności. zamknij ×