fbpx Wesprzyj nas!

magazyn lewicy katolickiej

O. bp Manuel Eguiguren Galarraga – Czerwony biskup

Teologia wyzwolenia rodzi się wśród ludzi ubogich. Nie jest tym samym ewangelizować z perspektywy ludzi bogatych, którzy kierują słowo do ludzi ubogich, i przepowiadać z perspektywy ubogich - mówi bp Manuel Eguiguren Galarraga.
O. bp Manuel Eguiguren Galarraga - Czerwony biskup
Ilustr.: Antek Sieczkowski

Wywiad przetłumaczony przez o. Kaspra M. Kapronia OFM. Rozmowę publikujemy dzięki jego uprzejmości.

Przywołajmy początki powołania kapłańskiego ojca biskupa.

W wieku 15 lat wstąpiłem do seminarium, aby przygotować się do kapłaństwa, natomiast mając 24 lata wstąpiłem do Zakonu Braci Mniejszych. W tym samym roku otrzymałem święcenia kapłańskie.

Przez pierwsze dwa lata pracowałem jako wychowawca w seminarium, a następnie zostałem skierowany do pracy w malutkiej miejscowości Bermeo, w której pracowałem przez kolejne sześć lat. W Bormeo poświęciłem się pracy z młodzieżą i ich przygotowaniu do zawarcia sakramentu małżeństwa. Z tamtego okresu wspominam także moją pracę z chorymi. Lubiłem ich odwiedzać. Kiedy tylko wzywano kapłana do chorego, spieszyłem z duszpasterską posługą. Zdarzyło się, że i trzykrotnie w ciągu jednej nocy byłem wzywany z posługą do chorych i umierających. Czyniłem to zawsze z wielkim oddaniem i nie sprawiało mi to większych problemów. Co więcej: była to posługa, która sprawiała mi dużo radości.

A po Bermeo gdzie ojciec biskup został skierowany?

Wziąłem udział w projekcie ewangelizacyjnym w Ameryce Łacińskiej. Było nas dziewięćdziesięciu młodych kapłanów, wędrownych misjonarzy. Przybywaliśmy z posługą do określonej diecezji i na jej terenie, w każdym mieście i miasteczku, głosiliśmy Słowo Boże. Następnie przechodziliśmy z posługą na teren innej diecezji. Misja ta rozpoczęła się w 1961 r. i wraz z całą grupą przeszliśmy przez całą Kolumbię i Ekwador. Następnie miałem chwilową przerwę w działalności misyjnej i zostałem skierowany do Santo Domingo, gdzie pracowałem przez osiem miesięcy. Po tym okresie ponownie zintegrowałem się z grupą i przez kolejny rok głosiliśmy Słowo Boże w Salwadorze. W ten sposób jako ewangeliczny pielgrzym w ciągu czterech lat przeszedłem terytorium czterech krajów.

A następnie?

W Salwadorze zachorowałem na malarię i po powrocie do zdrowia skierowano mnie do Montevideo w Urugwaju. Było to dla mnie doświadczenie całkowicie nowe, choć już wcześniej było mi dane przeżyć cudowne i niezapomniane doświadczenia, przede wszystkim w pracy z ubogimi wieśniakami w Kolumbii. W Montevideo spotkałem się jednak z ogromną skalą gwałtów i niesprawiedliwości.

Czy znalazł się ojciec biskup w niebezpieczeństwie śmierci?

Podczas naszej wędrownej misji dowódcy różnych organizacji zbrojnych i grup walczących gwarantowali, że celem ich ataków nie będą misjonarze. Tak więc bezpośrednio nasze życie nie było zagrożone. Przeszliśmy przez cztery kraje Ameryki Łacińskiej i wszędzie spotkaliśmy się z wielką życzliwością. Często misjonarza witało 600 lub 700 mężczyzn na koniach i uroczyście wprowadzano go do wioski lub miasteczka.

Muszę podkreślić, że przybyłem do Ameryki Łacińskiej z przeświadczeniem o konieczności nawracania społeczności latynoamerykańskiej, ale to właśnie Latynosi nawrócili mnie, wszak to tutaj zmieniło się całkowicie moje patrzenie na świat. Ja na nowo się narodziłem do życia w Południowej Ameryce.

Co ojciec biskup chce przez to powiedzieć?

Cały mój dotychczasowy sposób myślenia, to wszystko, co zostało mi przekazane w czasie studiów w Hiszpanii – a studiowałem przecież w okresie dyktatury Franco i w czasie okropnego klerykalizmu – rozsypało się jak domek z kart. Nagle po zetknięciu z nową rzeczywistością zobaczyłem inny świat i to, co w Hiszpanii było białym, tutaj stawało się czarnym.

W Hiszpanii uczono nas być dumnymi z naszych osiągnięć. Sami dla siebie byliśmy cudownością. To my daliśmy Ameryce cywilizację, religię, kulturę… i nie wyrządziliśmy przy tym – tak nas uczono – nic złego. I nagle, przybywając tutaj, odkrywa człowiek istniejące do dnia dzisiejszego niewolnictwo, widzi się niewyobrażalną skalę wyzysku człowieka. To sprawia, że sposób patrzenia na wiele spraw zmienia się radykalnie. Ponieważ inna jest historia jeśli pisze się ją z perspektywy mieszkańca Ameryki Łacińskiej, a inna, jeśli pisze się ją w Hiszpanii.

Uczymy się, że Fenicjanie najechali na Półwysep Iberyjski, że później podbili nas Rzymianie, a następnie muzułmanie. Jednak gdy mówi się o naszym przybyciu do Ameryki, to już nie używa się terminów: podbój, najazd, inwazja, lecz co najwyżej kolonizacja.

Jak długo pracował ojciec biskup w Urugwaju?

Pracowałem tam przez jedenaście lat. Było to niepowtarzalne doświadczenie, które rozpoczęło się w 1965 roku. Był to czas wielkiego entuzjazmu. To właśnie wtedy tworzyły się podstawy teologii wyzwolenia i jako owoc tej myśli teologicznej powstawały pierwsze podstawowe wspólnoty eklezjalne (comunidades eclesiales de base). Działali biskupi będący dla wielu żywym świadectwem świętości życia. Był to czas wielkich proroków, ale także rozpoczynał się okres świadectwa krwi i nowych męczenników Kościoła Ameryki Łacińskiej. Ponad trzystu kapłanów zostało zabitych z rąk przedstawicieli prawicowych reżimów. W samej tylko Gwatemali zginęło ponad 10 tysięcy katechistów.

To w tamtym okresie poznałem biskupa Romero, biskupa Elder Cámera i wielu innych kapłanów, którzy później zostali brutalnie zabici. Tego wszystkiego doświadczyłem w okresie mojej pracy w Urugwaju, kraju rządzonego przez prawicową dyktaturę. Tam też moje mieszkanie było czterokrotnie rewidowane w poszukiwaniu broni.

Czy ojciec biskup sympatyzuje z teologią wyzwolenia?

Ależ oczywiście, ponieważ teologia wyzwolenia rodzi się i rozwija w środowisku ludzi ubogich. Nie jest bowiem tym samym ewangelizować z perspektywy ludzi bogatych, którzy kierują słowo do ludzi ubogich, i przepowiadać z perspektywy ubogich, którzy głoszą słowo bogatym.

W pierwszym przypadku jest to teologia pełna asystencjalizmu i jest formą dawania jałmużny. A przecież w religii i w teologii nie chodzi o to, aby dawać komukolwiek jałmużnę. Zadaniem teologii jest pomoc, aby człowiek wyzwolił się z niewoli grzechu i z wszelkiej innej formy upośledzenia i niewoli. I tego właśnie naucza teologia wyzwolenia. Jest ona teologią, która wyzwala.

Z Urugwaju przybył ojciec biskup do Boliwii?

Nie. Z Urugwaju przełożeni skierowali mnie do pracy jednej z dzielnic nędzy Buenos Aires w Argentynie. Pracowałem w dzielnicy, w której mieszkało 60 tysięcy ludzi, w przeważającej większości żyjących w skrajnym ubóstwie.

Był to okres dyktatury Rafaela Videla i przyszło mi doświadczyć rzeczy przerażających. Mi osobiście nic się nie stało, ale głęboko w pamięci zapadła mi między innymi rozmowa z matką pilota wojskowego, która opowiadała, że jej syn ulega nerwowemu wyczerpaniu, gdyż zmuszany jest do zrzucania żywych ludzi do morza. Każdego tygodnia latał, aby zabijać ludzi, nie pozostawiając przy tym najmniejszego śladu. Wrzucano ludzi do morza, aby nie został nawet trup. Biedna matka przychodziła do mnie z płaczem, a po kilku tygodniach dowiedziałem się, że jej syn dostał całkowitego pomieszania zmysłów.

Z takimi oto wydarzeniami przyszło mi się zmierzyć w Argentynie. Jeszcze dzisiaj słyszę odgłos strzałów rozstrzeliwanych ludzi, który dochodził do mnie z budynku posterunku policji.

A później gdzie został ojciec biskup skierowany?

Z Argentyny przełożeni skierowali mnie do Paragwaju, gdzie powierzono mi obowiązki kustosza tamtejszej franciszkańskiej wspólnoty zakonnej. To także był czas rządów prawicowej dyktatury. Paragwajem rządził wtedy Stroessner. I właśnie kiedy byłem w Paragwaju, zadzwonił do mnie nuncjusz apostolski informując mnie o nominacji na biskupa pomocniczego Beni – obszaru boliwijskiej dżungli amazońskiej. Było to w 1982 roku. Informacja ta była dla mnie czymś niespodziewanym, ponieważ nigdy nie myślałem o sobie jako o biskupie. (…)

Czy w ciągu całego życia przyszła kiedyś ochota, aby porzucić kapłaństwo?

Prawdę powiedziawszy nigdy nie miałem poważnego kryzysu powołania i zawsze byłem głęboko przeświadczony o tym, że jestem na właściwym miejscu. Zawsze czułem się zrealizowany jako kapłan. Ludzie zresztą umacniali mnie na drodze powołania. Otrzymałem on nich bardzo dużo wsparcia i pomocy. (…)

***

Za: En Fraternidad. Boletín Provincial 135 (octubre 2012). Provincia Misionera San Antonio en Bolivia.

***

O. bp Manuel Eguiguren Galarraga urodził się w maleńkiej miejscowości Bojás w hiszpańskim kraju Basków. Pochodził z ubogiej rodziny rolnej. W 1954 roku otrzymał święcenia kapłańskie i przez pierwsze lata pracował w Hiszpanii. Przebywał w klasztorach Forua, gdzie pełnił obowiązki wychowawcy i wykładowcy kleryków, a następnie w Bermeo, gdzie był odpowiedzialny za duszpasterstwo młodzieży i za przygotowanie młodych do zawarcia sakramentu małżeństwa. W 1961 roku, wraz z innymi 90 młodymi kapłanami, udał się do Ameryki Łacińskiej z misją ewangelizacyjną. Doświadczenie to radykalnie wpłynęło na całe jego późniejsze życie. Odtąd będzie powtarzał, że przybył z zadaniem nawracania innych na Ewangelię, a to on został zewangelizowany przez ludność Ameryki Łacińskiej. I tak, jak Nikodem po swoim nocnym spotkaniu z Jezusem, tak samo Manuel po spotkaniu z ubogimi i cierpiącymi południowo-amerykańskiego kontynentu, zmienił swoją wizję świata, życia i religii. To właśnie tam narodził się ponownie.

Po zakończeniu wędrownego projektu misyjnego osiadł na stałe w Ameryce, gdzie pełnił różnorodne funkcje i zadania. W latach 1965-1976 pracował w Montevideo (Urugwaj), następnie w latach 1976-1979 w Villa Diamante (Argentyna) i w Asunción (Paragwaj) jako kustosz miejscowej Kustodii Zakonu Braci Mniejszych (1979-1982). W 1982 roku papież Jan Paweł II ustanowił go biskupem pomocniczym Wikariatu El Beni w Boliwijskim tropiku. Jako biskup bezgranicznie oddał się posłudze względem najuboższych. Był duszpasterzem rdzennej ludności indiańskiej, walczył o poszanowanie praw człowieka, działał na rzecz „dzieci ulicy” oraz praw kobiet. Aktywnie włączył się w duszpasterstwo więźniów, był odpowiedzialnym za sekretariat Sprawiedliwości i Pokoju. Był wyczulony na kwestie społeczne i ostro przeciwstawiał się kwestiom niesprawiedliwości i wykorzystywania ludzi biednych.

6 lipca 2007 r. zgodnie z przepisami Prawa Kanonicznego złożył rezygnację z obowiązków biskupa pomocniczego. W lipcu 2011 r. ze względu na pogarszający się stan zdrowia powrócił do Hiszpanii i zamieszkał w domu zakonnym w Berneo. Odszedł do Pana przeżywając ostatnie miesiące swego życia w poczuciu wdzięczności za dobro, które Ojciec Niebieski okazał mu w ciągu długich lat życia.

Potrzebujemy Twojego wsparcia
Od ponad 15 lat tworzymy jedyny w Polsce magazyn lewicy katolickiej i budujemy środowisko zaangażowane w walkę z podziałami religijnymi, politycznymi i ideologicznymi. Robimy to tylko dzięki Waszemu wsparciu!
Kościół i lewica się wykluczają?
Nie – w Kontakcie łączymy lewicową wrażliwość z katolicką nauką społeczną.

I używamy plików cookies. Dowiedz się więcej: Polityka prywatności. zamknij ×