fbpx Wesprzyj nas!

magazyn lewicy katolickiej

Źródło memów. „Zatrute źródło” Jerzego Kaliny

Jan Paweł II – Piotr naszych czasów, skała, fundament, na którym zbudowany jest Kościół. Aż trudno w tym kontekście nie spytać, czy to nie do niego bezpośrednio odnosi się metaforyczny tytuł instalacji i czy to nie z Piotrowej skały wytryska zatrute źródło.
Źródło memów. „Zatrute źródło” Jerzego Kaliny

Ustawiona na dziedzińcu Muzeum Narodowego w Warszawie efemeryczna instalacja „Zatrute źródło” Jerzego Kaliny, która przedstawia postać Jana Pawła II brodzącego w kałuży krwi i miotającego wielkim kamieniem, jeszcze przed oficjalnym odsłonięciem stała się internetowym memem. Zdjęcia instalacji – wrzucone natychmiast do sieci – uruchomiły lawinę komentarzy, żartów i interpretacji.

Przez chwilę, zanim pojawiły się oficjalne komunikaty prasowe o dziele, można było pomyśleć, że to dowcipny fotomontaż, rodzaj trollingu czy anarchistycznej prowokacji. Bardzo szybko jednak okazało się, że to nie żart, że instalacja powstała na zamówienie Muzeum Narodowego z okazji stulecia urodzin Karola Wojtyły. Pełen patosu komunikat Muzeum zapewniający, że dzieło „buduje wielowątkową i wielopoziomową opowieść o sztuce, postrzeganiu historii, ale również o polskich imponderabiliach oraz ponadczasowych, ogólnoludzkich wartościach”, nie zepsuł dobrej zabawy internautom. Niezależnie od zamysłu artysty instalacja od kilku dni żyje własnym życiem. Zderzenie oficjalnego przekazu twórcy i organizatora z uwolnionym przez internet żywym odbiorem dzieła doskonale obrazuje, jak bardzo dwuznaczną postacią stał się w ostatnich latach Jan Paweł II, jak silne wciąż wywołuje emocje i jak świetnie działa w rejestrach kultury popularnej. Warto bliżej przyjrzeć się samemu artystycznemu wyobrażeniu i jego komentarzom. To właśnie obraz jest źródłową postacią mitu i pozwala lepiej zrozumieć, jakie miejsce zajmuje obecnie Jan Paweł II w naszej narodowej mitologii.

Chwieje się czy wstaje?

Instalacja Kaliny to realistyczna, naturalnej wielkości figura papieża, który w rozchełstanej sutannie, dumnie wyprostowany dźwiga nad głową głaz. Jego stopy są zanurzone po kostki we krwistoczerwonej cieczy wypełniającej nieckę fontanny na dziedzińcu Muzeum. W ten oto sposób Jerzy Kalina polemizuje z rzeźbą „Dziewiąta godzina” słynnego włoskiego artysty Maurizio Cattelana, prezentowaną dwadzieścia lat temu w Zachęcie. Cattelan – inaczej niż Kalina – przedstawił papieża Jana Pawła II powalonego meteorem. Bezbronnego i pokonanego.

Część opinii publicznej uznała wówczas to przedstawienie za obrazoburcze. Jeden z polskich polityków uszkodził nawet rzeźbę, chcąc ulżyć leżącej na posadzce galerii figurze papieża i odsuwając przygniatający ją głaz. Autor zniszczenia, poseł Zjednoczenia Chrześcijańsko-Narodowego Witold Tomczak, został oskarżony przez prokuraturę, która zażądała od niego odszkodowania wysokości czterdziestu tysięcy złotych. W odpowiedzi polityk stwierdził, że zarzuty są dla niego niezrozumiałe, „zważywszy na to, kim był i co przez 28 lat uczynił dla Polski i Polaków Ojciec Święty”. Posła ułaskawił w 2017 roku prezydent Andrzej Duda.

Czy Jan Paweł II u Kaliny dopiero chwieje się przed upadkiem pod ciężarem kamienia, czy też już się z niego podnosi (odtrąca kamień, zmartwychwstaje, wstaje z kolan)?

Warto w tym miejscu przypomnieć, że „Zatrute źródło” to nie pierwsza próba odpowiedzi na rzeźbę Cattelana. Już w 2011 roku anonimowy kolektyw The Krasnals przygotował projekt pod tytułem „Polka podnosząca meteoryt z papieża. 21:37”, będący ironicznym nawiązaniem do rzeźby Cattelana i interwencji posła Tomczaka. W instalacji Jerzego Kaliny papież stoi i tryumfalnie, niczym Atlas, miota kamieniami. W zamyśle artysty miał być heroiczny i wzniosły. Nie wiadomo jednak, czy jest to przedstawienie sekwencji zdarzeń wcześniejszych, czy późniejszych w stosunku do pracy Cattelana. Czy Jan Paweł II u Kaliny dopiero chwieje się przed upadkiem pod ciężarem kamienia, czy też już się z niego podnosi (odtrąca kamień, zmartwychwstaje, wstaje z kolan)?

Nie jestem też pewien, czy praca Cattelana sprzed dwóch dekad rzeczywiście domaga się kolejnej odpowiedzi. Rebeliancka szarża posła Tomczaka, ale również publicysty Wojciecha Cejrowskiego, który przykrył powaloną meteorem figurę papieża Polaka białym suknem (całunem?), były, wydaje się, dostatecznie spektakularnymi odpowiedziami, by na trwałe zapisać się w historii i narracji interpretacyjnej rzeźby Cattelana. Miały też radykalnie większą siłę performatywną: z finałem w sądzie i symbolicznym ułaskawieniem przez prezydenta. Projekt The Krasnals z kolei był ironiczny i dowcipny. Odpowiedź Kaliny po latach wypada na tym tle wyjątkowo blado.

Trudno przecież spodziewać się, by Cattelan nagle zechciał podnieść rzuconą przez Kalinę rękawicę. Polemika z włoskim artystą wygląda, niestety, bardziej na leczenie własnych kompleksów (w przypadku Kaliny chyba bezpodstawnych) i chęć zaistnienia w szerszym, światowym kontekście. A przecież Jerzy Kalina to uznany i doceniony artysta. Zapisał się w historii polskiej sztuki współczesnej, głównie okresu stanu wojennego, jako rzeźbiarz, scenograf teatralny i filmowy oraz jeden z pierwszych polskich performerów. Był autorem polowych ołtarzy papieskich podczas pielgrzymek Jana Pawła II do Polski. W ostatnich latach zasłynął również jako autor pomnika smoleńskiego na placu Piłsudskiego.

Czyja krew?

„Zatrute źródło” wyjęte z kontekstu rzeźby Cattelana natychmiast wymyka się z bezpiecznych ram interpretacyjnych (nie będzie Włoch pluł nam w twarz!) i ujawnia dwuznaczność figury duchowego przywódcy Polaków, do niedawna jeszcze fundującego naszą narodową jedność. Od czterdziestu lat figura papieża jest stałym elementem w urbanistycznym rozplanowaniu polskich miast i miasteczek. Stanowi też punkt orientacyjny porządkujący naszą zbiorową wyobraźnię oraz ujawniający jej podstawowe ideologiczne współrzędne. Centralne usytuowanie instalacji Kaliny na dostojnym, modernistycznym dziedzińcu monumentalnego gmachu Muzeum Narodowego wprowadza na nim nowy układ (złośliwie można by nawet powiedzieć, że to kamyk wrzucony przez Kalinę do muzealnego ogródka!). Dodatkowo w „Zatrutym źródle” postać papieża ustawiona jest nietypowo, tyłem do ulicy, twarzą zaś do inspirowanego architekturą starożytnych świątyń Muzeum, panteonu sztuki.

U Kaliny maleńki na tle gmachu Muzeum Jan Paweł II chwiejnym krokiem zmierza w jego kierunku. Wygląda na osamotnionego i zagubionego starca. Wzbudza bardziej litość niż szacunek czy grozę. Przedstawiona przez Kalinę postać polskiego herosa, tytana nie emanuje siłą i pewnością. Ten najważniejszy polski totem, figura czczona niczym plemienne bóstwo, uchwycony został w niejednoznacznym momencie walki, zmagania się z ciężarem kamienia, a może nawet słabości. Nie ma tu dostojeństwa i powagi głowy Kościoła i duchowego przywódcy Polaków. Na twarzy papieża maluje się wściekłość, z jaką ten ciska głaz w wodę zatrutego źródła o symbolicznej czerwonej barwie. Wygląda to groteskowo. Internauci natychmiast podchwycili ten dysonans, opatrując zdjęcia instalacji ewangeliczną sentencją „Kto jest bez winy, niech pierwszy rzuci kamieniem”, przekierowując uwagę z obiektu ataku na atakującego, wypominając mu choćby rozliczne zaniedbania w sprawie systemowej kościelnej pedofilii.

Ewangeliczna scena z nierządnicą, którą przywołuje ta interpretacja, ustawia wielkiego Polaka również po niewłaściwej stronie i potwierdza słuszność feministycznych rozpoznań zarzucających Kościołowi strukturalną mizoginię.

Trzeba jednak zauważyć, że już sama wizja papieża kamienującego różnego rodzaju czerwone ideologie to dość odważny pomysł, ale też gęsto zaminowane pole interpretacyjne i skojarzeniowe. Kanoniczne przedstawienia Jana Pawła II pokazują go raczej jako dostojnika z szeroko rozłożonymi ramionami, błogosławiącego ludziom i światu, papieża dialogu i pojednania, a nie wojownika brodzącego po kostki we krwi i ciskającego w nią kamieniami! Ewangeliczna scena z nierządnicą, którą przywołuje ta interpretacja, ustawia wielkiego Polaka również po niewłaściwej stronie i potwierdza słuszność feministycznych rozpoznań zarzucających Kościołowi strukturalną mizoginię.

Wątek ten rozwinął zresztą kilka lat temu w głośnym spektaklu „Klątwa” Olivier Frljić. W drastycznej i niejednoznacznej wizji Jerzego Kaliny krew, w której brodzi papież, może być krwią nienarodzonych, ale i krwią menstruacyjną kobiet pozbawionych przez Kościół praw reprodukcyjnych. Jeden z memów wyraził to chyba aż nazbyt dosadnie: „Kiedy masz okres i kichniesz”. Podążając menstruacyjnym tropem interpretacji „Zatrutego źródła”, nie sposób nie zauważyć, że centralne metafory wyobrażenia artysty to z jednej strony obrzydliwa błotnista maź (fizjologiczna, brudna, ciekła, bezpostaciowa), z drugiej strony otoczone pancerzem-sutanną odcieleśnione ciało mężczyzny (suche, twarde, czyste, odarte z biologii). W ten sposób Kalina przekształca klasyczny mit konfliktu kosmosu z chaosem, a nasz paniczny lęk przed rozpuszczeniem się i rozkładem zostaje uśmierzony przez wyprężony męski podmiot. Czerwień, po której stąpa Jan Paweł II, czytać można również – zgodnie z intencją artysty – jako komunizm, „czerwoną hołotę”, deptaną i pokonaną przez słowiańskiego papieża. W walce z totalitaryzmami XX wieku ponieśliśmy wielką ofiarę krwi. My – gdyż w osobie Jana Pawła II zwykliśmy rytualnie dokonywać sakralizacji naszej grupowej tożsamości, a jest ona warunkiem istnienia nowoczesnej wspólnoty narodowej.

Papież przed sądem

Co symbolizuje kamień, który niczym piłkę lekarską trzyma nad głową papież? U Cattelana kamień można było interpretować jako rodzaj ciężaru, odpowiedzialności, problemów, ataków czy napór rzeczywistości przytłaczający głowę Kościoła. Jan Paweł II był też u Cattelana rodzajem figury chrystusowej, upadającej pod ciężarem krzyża, grzechów. Wzbudzał rodzaj współczucia, czemu dał wyraz choćby Cejrowski, okrywając go białym płótnem. Obraz słabego Jana Pawła II nie pasuje jednak do naszej narodowej mitologii (być może właśnie dlatego tak mocno przeżyliśmy jako wspólnota jego chorobę i śmierć). Wolimy obsadzać go w roli walecznego herosa, który przyczynił się do upadku komunizmu i pokonał imperium zła. Jest w tym specyficzny rodzaj dumy z jego bohaterstwa, ale i lęku przed nadciągającym z zewnątrz zagrożeniem. W tym kierunku niewątpliwie podąża też artystyczny zamysł Kaliny.

Trudno wszakże jednoznacznie powiedzieć, jaką amunicją w instalacji „Zatrute źródło” walczy z siłami zła nasz narodowy heros. Czym chce nas obronić przed zalewem krwi? Jak zamierza postawić jej tamę? Kamień, którym papież ciśnie w zatrute źródło, to być może Chrystus – kamień węgielny, który został „odrzucony przez budujących” (Ps 118, 22). W nieco innym kierunku powędrowała intuicja internautów wyrażona w memie: „Papież ratujący polski węgiel spod zalewu czerwonego neobolszewickiego ekolewactwa”.

W ciemnym kamieniu o chropowatej strukturze, z trudem trzymanym przez papieża nad głową, można się też przewrotnie dopatrywać burzowych chmur, które zbierają się obecnie nad Janem Pawłem II. Pisał o tym już rok temu profesor Michał Łuczewski w tekście „Jan Paweł II w czyśćcu pamięci”, prorokując w nim, że obchody stulecia urodzin Karola Wojtyły „nie odbędą się w atmosferze radosnego pikniku, ale raczej bolesnej rozprawy sądowej, gdzie każda ze stron z napięciem będzie wypowiadała swoje racje”. Instalacja Kaliny i jej szeroki odbiór społeczny jest tego najdobitniejszym przykładem. Przy okazji każdej kolejnej rocznicy Jan Paweł II wyciągany z odmętów zbiorowej nieświadomości wchodzi w nieoczekiwane konteksty, które na przykład każą nam w nim widzieć, zamiast narodowego bohatera, oprawcę.

Trudno jednoznacznie powiedzieć, jaką amunicją w instalacji „Zatrute źródło” walczy z siłami zła nasz narodowy heros. Czym chce nas obronić przed zalewem krwi? Jak zamierza postawić jej tamę?

Sam tytuł instalacji Jerzego Kaliny, „Zatrute źródło”, również nieoczekiwanie popycha nas w te niebezpieczne rejony. Jan Paweł II – Piotr naszych czasów, skała, fundament, na którym zbudowany jest Kościół. Aż trudno w tym kontekście nie spytać, czy to nie do niego bezpośrednio odnosi się metaforyczny tytuł instalacji i czy to nie z Piotrowej skały wytryska zatrute źródło. Pytają o to między innymi w swoim spektaklu „#chybanieja” Paweł Passini i Artur Pałyga. Podejmują w nim wątek Marciala Maciela Degollado – meksykańskiego zakonnika, twórcy Legionu Chrystusa, hołubionego w Watykanie, ulubieńca papieża Wojtyły. Ojciec Maciel – jak się później okazało – przez wiele lat molestował seksualnie rzesze seminarzystów i nieletnich. Miał też własne dzieci z kilkoma kobietami. Spektakl oddaje głos jednej z jego córek. W chyba najmocniejszej scenie przedstawienia aktorka grająca tę rolę wyjmuje zdjęcie, na której Jan Paweł II kładzie klęczącemu Degollado rękę na głowie, błogosławiąc mu, i naiwnym, dziecięcym głosem dramatycznie pyta: „Nie wiedział? To co wiedział, skoro tego nie wiedział? To jak mam mu wierzyć? Może nic nie wiedział o niczym. Może we wszystkim mylił się tak samo, jak w tym? Jeśli tak bardzo nie wiedział, nie wiem, nie wnikam, chciał wiedzieć, czy nie chciał, ale jeśli tak bardzo, tak strasznie nie wiedział o tym tu, to nie wiadomo, czego nie wiedział jeszcze. I czy wszystko, co głosił, i wszystko, co mówił, nie jest podważone przez tę niewiedzę? Przez to zaślepienie? Czy na tym zdjęciu widzimy ślepotę? Czy widzimy ślepca idącego na czele pochodu?”.

***

W Polsce, w warunkach ideologicznej dominacji i strukturalnej cenzury, która z góry wyznacza ramy publicznej debaty, nie ma miejsca na poważną krytykę Jana Pawła II. Właściwie jedynie sztuka – celowo, jak na przykład w „Klątwie” Oliviera Frljića, czy mimowolnie, jak w „Zatrutym źródle” – uwalnia potencjał krytyczny tej chyba najważniejszej dla polskiej tożsamości figury i na masową skalę stawia niewygodne pytania. Dlatego z propozycją Kaliny będą też mieli problem konserwatywni odbiorcy. Poza kontekstem Cattelana, który pozwala instalację „Zatrute źródło” bezpiecznie ustawić na oswojonych pozycjach interpretacyjnych, praca Kaliny budzi kontrowersje i prowokuje do rozmowy na najtrudniejsze tematy. Rodzi też niepokój i bez kuratorskiego komentarza może nawet obrażać uczucia religijne katolików. Kalina w ramach obchodów stulecia urodzin wielkiego Polaka niechcący zawiesza mu kamień młyński u szyi i topi w morzu prześmiewczych memów.

Potrzebujemy Twojego wsparcia
Od ponad 15 lat tworzymy jedyny w Polsce magazyn lewicy katolickiej i budujemy środowisko zaangażowane w walkę z podziałami religijnymi, politycznymi i ideologicznymi. Robimy to tylko dzięki Waszemu wsparciu!
Kościół i lewica się wykluczają?
Nie – w Kontakcie łączymy lewicową wrażliwość z katolicką nauką społeczną.

I używamy plików cookies. Dowiedz się więcej: Polityka prywatności. zamknij ×