Ukraina, chociaż jest częścią europejskiej kultury, w Europie nie jest. Marzymy, żeby „obudzić się” w Europie. Rzadko jednak towarzyszy mu refleksja, co to znaczy „być” w Europie, nie mamy wyobrażenia, czym jest ona dzisiaj.
Rozmowa Izy Chruślińskiej z Oksaną Zabużko.
To chyba dobry moment, aby porozmawiać o recepcji Europy na Ukrainie. Czy istnieje europejski mit i jeśli tak, w czym się przejawia?
Mówiąc o ukraińskiej recepcji Europy, dotykamy dosyć traumatycznego tematu. Istnieje pewien mit Europy, lub jak kto woli – europejski wektor. Międzynarodowa opinia, w zależności od tego, w jaki sposób interpretuje sytuację na Ukrainie, postrzega Ukrainę albo jako proeuropejską, albo jako prorosyjską, co tak naprawdę jest czystym mitem, stworzonym przez politycznych technologów. W rzeczywistości nie ma prorosyjskiej Ukrainy. Mieszkańcy Doniecka, kiedy porusza się temat, czy aby nie oddać Doniecka Rosji, denerwują się, mówiąc, że oni wcale nie chcą być częścią Rosji. Po II wojnie światowej, nawet na terenie Krymu, na obszarach, z których deportowano Tatarów Krymskich, ludność autochtoniczną i osiedlono przybyszów z Rosji, w ciągu trzech pokoleń wykształciła się nowa tożsamość – nie ukraińska, i nie rosyjska, a „krymska”. W tym kontekście widać, że nie ma powrotu do sytuacji sprzed 1991 roku, gdyż nie ma na Ukrainie regionów, które chciałyby być terytorialną częścią Federacji Rosyjskiej. Nie ma również regionów prorosyjskich. Owszem, jest znaczna część społeczeństwa w mniejszym lub większym stopniu zsowietyzowana czy poradziecka.
Podobnie jest z kierunkiem proeuropejskim, gdyż on też jest w pewnej mierze mitem, który przetrwał jeszcze z roku 1991. Wówczas ukraińskie społeczeństwo okazało się dosyć infantylne, wierząc, że wystarczy ogłosić niepodległość, a nazajutrz Ukraińcy obudzą się w Europie. Minęło dwadzieścia lat, a Ukraina, chociaż jest częścią europejskiej kultury, w Europie nie jest. Natomiast marzenie, aby „obudzić się” w Europie, pozostało. Problem polega na tym, że temu marzeniu rzadko towarzyszy prawdziwa refleksja na temat tego, co oznacza „być” w Europie i jakie konsekwencje to za sobą niesie. Nie ma też wyraźnego wyobrażenia, czym Europa jest dzisiaj.
Ten etap demitologizacji Europy jest jeszcze przed nami. W rzeczywistości, jak pisałam w 2005 roku w przedmowie do Let my poeple go, Ukraina nadal nie ma nawet własnych korespondentów prasowych w większości europejskich krajów, prawie wszystkie informacje, jakie otrzymujemy na temat Europy, docierają do nas z drugiej ręki, najczęściej ze źródeł rosyjskich.
Bywa jeszcze gorzej, niektóre informacje na temat Ukrainy trafiają do Ukraińców z przedruków z rosyjskiej prasy!
Nadal zdarza się, podobnie jak mnie, kiedy w 2004 roku mój artykuł opublikowany w „Wall Street Journal Europe” ukazał się potem na ukraińskich portalach internetowych w skróconej wersji „ściągniętej” z rosyjskiego portalu INOSMI, który zamieszcza przedruki artykułów zagranicznych w rosyjskim przekładzie. A część ukraińskich dziennikarzy monitoruje takie portale, wybierając z nich informacje nawet na temat Ukrainy. Ale nie biorą pod uwagę tego, że witryny internetowe, podobnie jak prawie cała rosyjska prasa, objęte są dosyć silną cenzurą. Moim rodzimym dziennikarzom do głowy nie przyszło, że robią przedruk artykułu napisanego przez ukraińską pisarkę i że mogliby bez trudu otrzymać artykuł bezpośrednio ode mnie, że wystarczyło by skontaktować się ze mną, bo ja mieszkam na Ukrainie!
Ukraina, podobnie jak kiedyś była za „żelazną kurtyną”, tak – w planie informacyjnym, w dużej mierze, nadal tam pozostaje. Kurtyna, może już nie żelazna, ale szklana, istnieje nadal. Obecnie bezpośredni kontakt między Ukrainą i krajami Unii Europejskiej jest możliwy przede wszystkim dzięki emigracji zarobkowej. Pracownicy pochodzący z Ukrainy stanowią w niektórych państwach unijnych ważną część składową ich gospodarki. A wysokość środków, które imigranci przekazują (legalnie, za pośrednictwem banków) do ojczyzny, przewyższa sumę wszystkich zagranicznych inwestycji na Ukrainie! Może się więc okazać, że integracja Ukrainy, choć w zupełnie inny sposób, jednak ma miejsce, tyle że „na niższych piętrach europejskiego domu”. Ci, co znajdują się na jego „górnych piętrach”, często nawet nie mają świadomości, że taki proces zachodzi.
Na pytanie, czym jest Europa w ukraińskiej świadomości, trzeba odpowiedzieć: jest mitem.
Ukraińcy pewne aspekty tego zjawiska dopiero zaczynają rozumieć. Reakcje krajów Unii Europejskiej na wydarzenia na Ukrainie w ciągu ostatnich dwóch–trzech lat wpływają, moim zdaniem, na proces demitologizacji Europy. Kiedy na początku maja 2012 roku europejscy politycy zainteresowali się losami demokracji na Ukrainie, asocjując ją jednoznacznie tylko z losami Julii Tymoszenko, przy czym zignorowali odbywający się w tym samym czasie rozgrom demonstracji w Rosji i zabójstwa rosyjskich dziennikarzy, pokazali, nie po raz pierwszy, istnienie podwójnych standardów politycznych. A to oznacza także niedostrzeganie przez Europę, z cywilizacyjnego punktu widzenia, większych zagrożeń.
A jaka jest pani recepcja Europy, także w kontekście doświadczenia pani pokolenia na Ukrainie? W publicystyce odwołuje się pani często do europejskiej filozofii i kultury…
Moje pokolenie (Jarosław Hrycak też sporo mówił o tym w rozmowach z panią, także Mykoła Riabczuk często o tym wspomina) wyrastało, słuchając muzyki z Zachodu. Oprócz tego fascynowaliśmy się różnymi kulturami. Dzieliliśmy się na przykład na tych, którzy byli zafascynowani francuską kulturą, inni – amerykańską, jeszcze inni – niemiecką. Sporo osób uczyło się wówczas języka polskiego, aby czytać polskie przekłady światowej literatury niewydawanej w ZSRR, a także słuchać polskiego radia. To było pokolenie, które buntowało się przeciw ukraińskiej kolonialnej prowincjonalności, które formowało się z nastawieniem i determinacją, aby być częścią świata intelektualnego nie tylko ukraińskiego, lecz także europejskiego. Chcieliśmy być intelektualistami europejskimi ab definition. W mojej duchowej autogenezie przywiązanie do europejskiej kultury i przekonanie o tym, że jesteśmy jej częścią, wyniosłam z domu. Moi rodzice zwracali uwagę na to, abym uczyła się języków, tak żebym mogła bezpośrednio korzystać z dorobku światowej kultury. Kiedy tylko na Ukrainie pojawiła się możliwość przebicia się przez „żelazną kurtynę”, wielu z nas włożyło wiele wysiłku, aby wyrwać się ze statusu radzieckiej prowincji i stać się częścią szeroko definiowanej kultury Europy. Przynajmniej w zakresie, jaki stał się dostępny w kontekście indywidualnych możliwości każdego z nas. Kiedy Sołomija Pawłyczko wyjechała w 1993 roku do Harvardu, a pracowała wówczas nad Dyskursom ukrajinśkoho modernizmu, zapisała się tam na wykłady z Krytyki czystego rozumu Kanta i nosiła w teczce, czytając w każdej wolnej chwili, angielski przekład tej książki.
Kiedy zaczęłam wykładać estetykę w Kijowie, musiałam prowadzić zajęcia w języku rosyjskim.
Byłam jedną z pierwszych, która w 1987 roku przeszła podczas wykładów na język ukraiński, kiedy w kraju zaczęła się, jeszcze wtedy słaba, pierestrojka.
Tyle że musiałam zająć się także stworzeniem odpowiedniej terminologii, której brakowało w języku ukraińskim. Wielu moich kolegów specjalizujących się w innych dziedzinach również pracowało wówczas nad tworzeniem, a czasem odtworzeniem istniejącej w latach dwudziestych XX wieku, a potem zabronionej, terminologii. Osnowy wydały w języku ukraińskim całą bibliotekę myśli europejskiej, bez wsparcia nawet jednej hrywny pochodzącej od państwa ukraińskiego.
Na tym dorobku wychowała się cała szkoła tłumaczy i dzisiaj można już mówić o tłumaczach wyspecjalizowanych na przykład w średniowiecznej scholastyce, filozofii greckiej itp. Udało się tego dokonać w ciągu zaledwie dwudziestu kilku lat.
Właśnie dzięki takim inicjatywom nasze zbliżenie do myśli europejskiej się udało, zresztą obecnie wychodzi sporo tłumaczeń także z literatury, z publicystyki. Obecnie problemem są niewielkie nakłady tych przekładów, ale one wciąż są na Ukrainie wydawane. Początek lat dziewięćdziesiątych minionego wieku przeszedł mojemu pokoleniu, w indywidualnej perspektywie, głównie na doprowadzeniu własnego poziomu wykształcenia i wiedzy do poziomu odpowiadającego ówczesnemu cywilizacyjnemu horyzontowi europejskiemu, czy szerzej, horyzontowi zachodniego intelektualisty.
W sferze społecznej moje pokolenie podjęło się wysiłku wyciągnięcia ukraińskiej kultury i myśli z zamrożonego i kolonialnego stanu. Ale w stosunku do potrzeb zrobiono zbyt mało. Nie jestem przywiązana do mitu Europy. Być może dlatego, że chociaż mam bardzo silną ukraińską tożsamość kulturalną, jestem jednak przykładem intelektualisty tkwiącego mocno w międzynarodowym kontekście intelektualnym. Wiele podróżuję, staram się pozostawać otwarta na różnorodne kanały informacyjne, śledzę wydawane w świecie ważne publikacje. Jednak dostrzegam, że istnieje nadal pewna przepaść między horyzontem intelektualnym, który jest właściwy dla wąskiego koła ukraińskich intelektualistów, a ogólnym horyzontem wykształconej warstwy na Ukrainie. Nie wszystko, co na przykład rozpoznaję w innych kulturach, widzę także w moim kraju, istnieje pewien kognitywny dysonans. Ale on będzie się zmniejszał, przede wszystkim dlatego, że coraz więcej ukraińskiej młodzieży studiuje czy wyjeżdża na stypendia za granicę.
Fragment wywiadu-rzeki „Ukraiński palimpset. Oksana Zabużko w rozmowie z Izą Chruślińską” opublikowanego przez Kolegium Europy Wschodniej im. Jana Nowaka-Jeziorańskiego we Wrocławiu.
Oksana Zabużko – ukraińska pisarka, poetka i eseistka, laureatka wielu prestiżowych nagród literackich. Wykładała w Stanach Zjednoczonych. Jest autorka wielu tomików poetyckich, zbioru opowiadań „Siostro, siostro” (2003, W.A.B. 2007), książek poświęconym ikonom ukraińskiej kultury:Szewczenkiw mit Ukrainy (1997), Filozofija ukrakinśkoji ideii ta jewropejskyj kontekst (1992); esejów Chronika wid Fortynbrasa (1999), Let my people go (2005), Z mapy knyh i ludej (2012). Ogólnonarodową sławę i sukces zagraniczny przyniosły jej „Badania terenowe nad ukraińskim seksem” (polskie wydanie W.A.B. 2003, wyd. II 2012), oraz ostatnia powieść „Muzeum porzuconych sekretów” (wydanie polskie W.A.B. 2012), książka zdobyła tytuł najlepszej ukraińskiej książki 2010 r. oraz nagrodę Angelusa (2013). Jej utwory zostały przetłumaczone na wiele języków.