fbpx Wesprzyj nas!

magazyn lewicy katolickiej

Współczucie czy zrozumienie? Rozmowa osób niewidomych

Guz mózgu, udar, utrata wzroku – to doświadczenia, które rozsypują świat na drobne kawałki. Ciężko pozbierać je po omacku. O tym, czego oczekują osoby z niepełnosprawnościami, rozmawiają niewidomi: Krystyna Chudy, Roman Dąbrowski i Mariusz Popiela.
Współczucie czy zrozumienie? Rozmowa osób niewidomych
Mihajlo Tomić, „Ślepy guślarz”, zdj.: Gmihail, CC BY-SA 3.0 RS

Roman Dąbrowski: W dzieciństwie doznałem urazu głowy. Nie pamiętam, ale to chyba dlatego, kiedy miałem szesnaście lat, wykryto i usunięto u mnie guz. Od tamtej pory mam problemy neurologiczne i uszkodzony wzrok. Mam kłopoty z równowagą, koordynacją i mową. Ludzie często komentują, że jestem pijany…

Krystyna Chudy: Czy pomimo to jesteś otwarty?

RD: Unikam ludzi. Odsuwam się, gdy mnie lekceważą.

KCh: Ze mną jest podobnie. Wycofuję się, gdy ktoś mnie krytykuje. Ja także stałam się niewidoma z powodu guza mózgu. Zaczęło się od zaburzeń równowagi, węchu i wzroku, a także od agresji. Okazało się, że to oponiak wielkości pomarańczy. Życie mi się rozsypało. Po trudnej operacji od nowa uczyłam się mówić, jeść i chodzić. Postanowiłam, że dojdę małymi kroczkami do wielkiego kroku. Dziś już tylko nie widzę.

RD: Moja operacja głowy 44 lata temu była pierwszym takim udanym zabiegiem w Polsce. Leżąc w szpitalu, słyszałem głosy pielęgniarek: „Taki młody i umrze”. Nie byłem w stanie się poruszyć, ale wiedziałem, że z tego wyjdę.

KCh: Do mnie nie docierało, że nie będę widzieć. A jak było z tobą, Mariusz?

Mariusz Popiela: Byłem sprawny. Pięć lat temu doznałem udaru. Od tamtej pory mam problemy ze zdrowiem, przede wszystkim z poruszaniem się i widzeniem. Po wyjściu ze szpitala przeszedłem rehabilitację w Brzegu. Postawili mnie na nogi. Teraz poruszam się z białą laską i chętnie chodzę z przewodnikiem.

KCh: Najbardziej mnie martwi, że ani nie mogę nic przeczytać, ani nic napisać. Pamiętam litery, ale nie czytam. Kiedyś ktoś mi poradził: „Naucz się patrzeć mózgiem. Widziałaś, pamiętasz, wiesz, jak co wygląda. Resztę sobie dopowiedz”.

MP: Mieszkam w wiosce. Jestem sam. W sklepie ekspedientka, pani Agnieszka, zawsze mi pomaga. Podaję jej portfel, bo sam nie odliczę pieniędzy. Ufam jej, że mnie nie oszuka. Sąsiedzi pomagają mi sprzątać – odkurzają, myją okna.

RD: Też mieszkam sam. Kłopoty z koordynacją ruchową utrudniają mi sprzątanie i gotowanie. Często kupuję paczkowane posiłki. Przy sprzątaniu od czasu do czasu mogę liczyć na znajomych lub sąsiadów.

KCh: Przeskoczmy teraz do rzeczy wyższego rzędu. Mariuszu, występujesz w teatrze w Oławie. Opowiedz, jak znalazłeś się na scenie.

MP: Witold Jakubas ściągnął ludzi do Oławy, żeby tworzyć teatr w ośrodku „Pomaluj mi świat”. Gramy w 6–7 osób. Koleżanki i koledzy z zespołem Downa dają radę.

RD: Ja akurat wolę kino.

MP: Gesty sceniczne przydają się w życiu codziennym.

RD: Smażysz jajecznicę, recytując Hamleta?

MP: W urzędzie osobę z niepełnosprawnością odprawiają. Czasem musisz teatralnie uderzyć w stół.

KCh: Jakie główne role grałeś?

MP: Byłem Lechem Wałęsą.

RD: Dlaczego akurat ty zagrałeś tę postać?

MP: Bo byłem najbardziej kumaty. Inni nie wysławiają się tak dobrze. Na scenie miałem fartuch i śrubokręt w kieszeni. Grałem też w sztuce o młodej dziewczynie, Julii, która w czasie okupacji ukrywa się przed Niemcami.

KCh: Ty, Romek, występowałeś w filmie o okupacji.

RD: Grałem Żyda, jedną z ofiar w zbiorowej mogile.

KCh: To straszne!

RD: Było straszne, gdy działo się naprawdę. Chyba kino jest straszne dlatego, że rzeczy przerażające mogą w nim nie przerażać. Po zdjęciach kolega statysta w mundurze SS przewiózł motorem mnie, brodatego Żyda w chałacie.

KCh: Mimo wszystko takie role to lekcja historii.

RD: Wiecie, że ja też grałem elektryka…

MP: Pamiętam scenę, jak z Ferdkiem Kiepskim ciągniecie kabel.

RD: To poważna sprawa. Ferdek mówi w tej scenie, że bez kabla nic by nie powstało: ani odkurzacz, ani telewizor.

KCh: Czujesz stres, gdy kamera cię obserwuje?

RD: Nie. Przed kamerą musiałem wypowiedzieć może ze dwa razy po dwa słowa. Nerwy są, kiedy się mówi.

MP: Krysia jako „żywa książka” pewnie mocno się denerwuje?

KCh: Sama sobie się dziwię, ale czuję się swobodnie. Dużo zyskałam. Byłam nieśmiałą kurą domową. Tylko dom, dzieci, rodzina.

MP: Co zyskałaś?

KCh: Przestałam wstydzić się pytać. Na początku szokiem było, gdy zapoznawaliśmy się z innymi „żywymi książkami”. Facet przedstawia się: „Jestem kryminalistą!” Potem świetnie się nam rozmawiało.

RD: Najpierw „książki” rozmawiają z „książkami”?

KCh: Tak. Stoimy w kółku, a moja rozmówczyni: „Jestem lesbijką!”. I przybliżając się, zaczyna robić kocie ruchy. W pierwszej chwili miałam pietra. Ona pyta, jak się na to zapatruję. Mówię, że każdy ma swoje życie. Mnie nie przeszkadza lesbijka. Byłam zaskoczona na początku, ale okej.

RD: To była taka prowokacja?

KCh: Tak. Później rozmawiałyśmy swobodnie. To było ciekawe doświadczenie.

RD: O co pytają „żywe książki” czytelnicy?

KCh: Najczęściej o to, jak sobie radzę, nie widząc.

MP: Jako „książka” możesz edukować ludzi pełnosprawnych, żeby nas rozumieli lepiej.

KCh: Podstawowa zasada to mówić prawdę. Niepełnosprawnych nie trzeba się bać, nie zarażamy ani nie robimy krzywdy. Można zadać pytanie: czego oczekujemy od społeczeństwa jako osoby z niepełnosprawnościami?

MP: Nie różnię się niczym od osób sprawnych i chcę być traktowany na równi z nimi.

KCh: Jak reagujesz, kiedy ktoś odmawia ci pomocy?

MP: Zamykam się w sobie i ustępuję. Czasem miałbym ochotę komuś takiemu coś niemiłego powiedzieć, ale wolę zamilknąć.

KCh: Przecież nie ze wszystkim sobie radzimy tak, jak osoby sprawne. Ja na przykład chcę, żeby mi pomagano, kiedy o to proszę, ale też żeby nie narzucano mi się na siłę. Jeśli wsiadam do autobusu, to chcę, żeby ktoś mi w tym pomógł. Nie chciałabym, żeby traktowano mnie wtedy jak człowieka pełnosprawnego.

MP: Chodziło mi o to, żeby nie traktowano mnie jak kogoś trędowatego, żeby ludzie się mnie nie bali.

KCh: Często krewni próbują nas we wszystkim wyręczać, bo jesteśmy powolniejsi, mniej dokładni.

MP: Najgorzej, że później to wypominają. Moja rodzina najchętniej umieściłaby mnie w domu opieki.

KCh: A co robisz, kiedy potrzebujesz pomocy?

MP: Zwracam się do Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej. GOPS pomaga mi więcej niż rodzina.

KCh: Romku, mówiłeś o tym, że nieraz ludzie traktują cię jak pijanego. Co wtedy czujesz? Co wtedy robisz?

RD: Zazwyczaj macham na to ręką.

KCh: Jakiego rodzaju pomocy oczekujesz od ludzi?

RD: Raczej żadnej. Zwykle radzę sobie sam.

KCh: To nie chciałbyś, żeby ktoś z tobą zamieszkał i wszystko za ciebie zrobił?

RD: Nie. Bałbym się tego.

KCh: Podsumujmy to, co do tej pory powiedzieliśmy. Chciałabym, żeby każdy z nas w jednym zdaniu powiedział, czego bardziej oczekuje od innych: współczucia czy zrozumienia? Osobiście oczekuję, żeby nie kierowano pod moim adresem uwag w rodzaju: „Patrz, gdzie idziesz, uważaj, co robisz” i tym podobnych. Ludzie powinni zrozumieć, że pewnych rzeczy nie widzę.

MP: Przede wszystkim oczekuję zrozumienia. I tego, żeby ludzie mnie nie obrażali.

RD: Ja też wskazałbym na zrozumienie. Z moim zdrowiem jest, jak jest, i lepiej nie będzie. Chciałbym, żeby ludzie to zaakceptowali.

Rozmowę przeprowadzili i zredagowali uczestnicy warsztatów dziennikarskich dla osób niewidomych i słabowidzących, zrealizowanych w Lądku Zdroju przez Dolnośląski Oddział Polskiego Związku NiewidomychFundację Ari Ari.

***

Ekstremalne wyzwania, czyli panujemy nad informacją i nie pokazujemy misia

Warsztaty dziennikarskie dla osób niewidomych i słabowidzących

Uczestnicy nie tylko szlifowali własne teksty i zapoznawali się ze sposobami wykorzystania zróżnicowanych źródeł informacji. Część warsztatów stanowiła praca ze słowem zamykanym w dźwięku. Celem jest kształtowanie umiejętności, które pozwolą osobom niewidomym na lepsze funkcjonowanie, zarówno jako odbiorcom informacji, jak i kreatorom w coraz bardziej wielowymiarowej przestrzeni medialnej. Ludziom z niepełnosprawnością wzrokową takie kompetencje są potrzebne. Po pierwsze, są oni zbiorowością obywateli o szczególnych, wręcz wyjątkowych cechach w komunikowaniu. Po drugie, to dla nich okazja do chwycenia, niczym narzędzi, własnych „przyczajonych” mocnych stron. Tworzenie komunikatów, wyszukiwanie i selekcjonowanie informacji – to się przydaje w pracy i w życiu codziennym.

Interesujący jest dylemat, którego rozstrzygnięcie przybliża rozmowa Krystyny Chudy, Romka Dąbrowskiego i Mariusza Popieli. Ale poza nawiasem współczucia i zrozumienia nikt chyba nie zaprzeczy, że niewidomi muszą wykrzesać znacznie więcej determinacji, by osiągnąć to samo, co widzący poprawnie. A panowanie nad informacją jest kluczowe.

Ledwie początek to codzienne, żmudne łamanie bariery dostępu do informacji poprzez nieustanne pogłębianie znajomości obsługi komputera i oprogramowania odczytu ekranu, nawigowania w internecie („slalomem” między nieczytelnymi elementami graficznymi i innymi niedostępnymi dla specjalistycznych programów czytających). Dalsze pokłady determinacji eksploatowane są przez osobę niewidomą dążącą do zdobywania i łączenia kompetencji dziennikarskich z kompetencjami w dostępie do informacji. Obrazy i teksty w mediach społecznościowych zmieniają się lub przesuwają co kilka sekund. Chcąc wcielić się w niewidzącego internautę, powinniśmy zasłonić oczy szalikiem i wyobrazić sobie, że widzimy na ekranie tylko jeden wers tekstu. A gdy w profilu wyświetlą się nagle kolejne posty lub komunikaty, to – nie zdejmując szalika z oczu – spróbujmy je szybko odczytywać, poruszając się niczym kursor w edytorze.

Niewidzący dziennikarz piszący w realnym edytorze tekstu ma prostsze zadanie, bo menu edytora jest stabilne i nie przesuwa się. Ale… jak sformatować artykuł, skoro z szalikiem na oczach nie da się używać myszki? Otóż osoby niewidome sprawnie formatują teksty, edytują dźwięk, używają Facebooka i tak dalej. Opanowanie niezbędnych narzędzi nie gwarantuje, że człowiek ze wzrokiem czy bez niego sensownie zagospodaruje wybrane medium. To stanowi ważny element zajęć warsztatowych.

Możemy obserwować dwie wykluczające się tendencje w patrzeniu na panowanie niewidzącego nad informacją – „nic nie może” versus „może wszystko to samo, co widzący”. Obydwa spojrzenia są błędne. W środkach masowego przekazu dość dużo zależy od niewidzącego: co finalnie dostrzeże. Nie da się tego łatwo, krótko wytłumaczyć. Każdy dziennikarz musi mieć dobre pomysły i pracować nad ich ciekawą, rzetelną realizacją.

Istotne jest unikanie „pokazywania misia” to znaczy koncentrowania uwagi odbiorcy na samym fakcie niewidzenia i okraszanie tej ekspozycji komentarzem: „Ten gość nie widzi i ja nie widzę, ale jesteśmy tutaj razem, niezwykle pozytywnie patrzymy na świat i jest super”. Niestety, na tego rodzaju „michałki” można łatwo natknąć się w polskich mediach i w sieci. Mówienie bez pomysłu i bez sensu nie służy przekonywaniu społecznej większości, że ograniczenia wzrokowe to żadna bariera w solidnej publicystyce.

Co jest naprawdę trudne? Wyzwanie dla osób niewidomych stanowi praca z newsami – niezależnie od tego, czy niewidzący wspiera się wyłącznie komputerem, czy także pismem Braille’a. Z drugiej strony naprawdę dobrych dziennikarzy na tym odcinku ceni się szczególnie. Tym bardziej warto przypomnieć Lee Chang-Hoona, niewidzącego prezentera newsów w Korei Południowej. Panowanie nad informacją w pracy z newsami to ciężki kawałek chleba.

Oczywiste, że gdyby w październiku 1973 roku stanowisko komentatorskie na stadionie Wembley zamiast Jana Ciszewskiego zajął szesnastoletni wówczas Andrea Bocelli, to głównym problemem dla polskich telewidzów nie byłaby ani bariera językowa, ani młody wiek utalentowanego Włocha, który piłkę nożną kocha pewnie tak samo, jak muzykę, skoro cztery dekady później zaśpiewał dla angielskiego Leicester City z okazji zdobycia przez klub krajowego mistrzostwa.

„Każdy” powie, że samodzielne panowanie nad informacją niewidomego komentatora usadowionego wysoko nad boiskiem jest niemożliwe. Ale to celowo przytoczony ekstremalny przykład. Zdecydowana większość dziennikarzy i publicystów nie komentuje wydarzeń sportowych na żywo. Poza tym dziś wydarzenia takie komentuje najczęściej dwóch sprawozdawców. Dlatego nawet tak ekstremalnie trudny rodzaj pracy dziennikarskiej wykonywał niewidzący Marcin Ryszka, wspólnie z Przemysławem Babiarzem komentując Igrzyska Paraolimpijskie w 2016 roku.

Nie ulega wątpliwości, że w 1973 roku Jan Ciszewski musiał dobrze widzieć pole gry. Ale czy będzie to konieczne w roku 2073? Tego nie wiemy. Już dziś część ekranów dotykowych (w tym zdecydowaną większość smartfonów) można obsługiwać z zamkniętymi oczami, dzięki aplikacjom udźwiękowiającym. Być może w przyszłości do śledzenia ruchów zawodników dynamicznie przemieszczających się po boisku zamiast okularów lub lornetki wystarczy interaktywny ekran lub inna technologia, o której teraz nie mamy pojęcia. Parafrazując zdanie wypowiedziane przez jednego z bohaterów książek Stanisława Lema: pamiętajmy, że legendarny samotny komentator sportowy pochodzi z epoki pierwszych lotów człowieka na księżyc.

Dziś, czyli wciąż przed epoką pierwszych lotów człowieka na Marsa, pewne jest to, że niewidomi i słabowidzący w zależności od indywidualnych predyspozycji wykonują niektóre zadania trochę gorzej, a niektóre trochę lepiej od przeciętnego dziennikarza widzącego poprawnie. Przykład? Ćwiczenia służące praktycznemu utrwaleniu znajomości technik prowadzenia wywiadu pokazują, że osoby niewidome uważnie słuchają tego, co mówi rozmówca. To banalna umiejętność tylko z pozoru. Zawodowi dziennikarze prowadzący wywiady bardzo często po prostu o tym zapominają.

Michał Żejmis – publicysta radiowy oraz badacz uwarunkowań integracji osób z niepełnosprawnościami i migrantów, specjalista zajmujący się dostępnością informacji. Autor programu warsztatów dziennikarskich dla osób niewidomych i słabowidzących.

Potrzebujemy Twojego wsparcia
Od ponad 15 lat tworzymy jedyny w Polsce magazyn lewicy katolickiej i budujemy środowisko zaangażowane w walkę z podziałami religijnymi, politycznymi i ideologicznymi. Robimy to tylko dzięki Waszemu wsparciu!
Kościół i lewica się wykluczają?
Nie – w Kontakcie łączymy lewicową wrażliwość z katolicką nauką społeczną.

I używamy plików cookies. Dowiedz się więcej: Polityka prywatności. zamknij ×