Wsparcie w różnorodności. Wyzwania dla polskiej szkoły po dwóch latach wojny w Ukrainie
Czy polska szkoła zdała egzamin z przyjęcia niespodziewanie dużej liczby migrantów? Na to pytanie mogą nam odpowiedzieć ostatnie raporty Centrum Edukacji Obywatelskiej, w tym niedawno opublikowany raport „Uczniowie i uczennice z Ukrainy w polskich szkołach – rok szkolny 2023/2024”. Ich celem było ustalenie w jakim miejscu jesteśmy, jeśli chodzi o włączanie ukraińskich uczniów w polski system edukacji.
O wynikach badań z Sylwią Żmijewską-Kwiręg, Dyrektorką Programową Centrum Edukacji Obywatelskiej, rozmawia Krzysztof Katkowski.
Minęły ponad dwa lata od pełnoskalowej inwazji putinowskiej Rosji na Ukrainę. W polskich szkołach pojawiło się w jej wyniku więcej ukraińskich uczniów-migrantów. Co wiemy o ich obecnej sytuacji?
W ciągu trzech lat przeprowadziliśmy trzykrotnie badania etnograficzne w różnych polskich szkołach. W ich wyniku powstały trzy raporty. Pierwszy powstał w czerwcu 2022, krótko po przyjeździe uczniów z Ukrainy. Kolejne badania przeprowadziliśmy w czerwcu 2023 i 2024. Analiza tych raportów razem pokazuje, że postępy nie są tak duże, jak można było się spodziewać po upływie dwóch lat.
W ostatnim raporcie zauważalne jest zjawisko normalizacji – zdaje się, że przestaliśmy dostrzegać wyjątkowość sytuacji uczniów ukraińskich. Jest coraz częściej widoczna tendencja, by traktować ich jak polskich uczniów, zapominając, że ich doświadczenia wojenne nadal są żywe, a wielu z nich wciąż zmaga się poczuciem tymczasowości, co nie sprzyja też integracji ze środowiskiem, w którym na co dzień funkcjonują. Z jednej strony wzrastają wobec nich oczekiwania (nie tylko edukacyjne), a z drugiej – ujawniają się nastroje społeczne, które wpisać można się w ogólne zjawisko tzw. „banków gniewu”. To takie obszary niewydolności państwa, w których narasta poczucie krzywdy wybranych grup społecznych. Obniża to nasze zaufanie do państwa, szkoły, mediów, systemu rodziny itp. Pojawia się narzekanie (często nieuzasadnione), że Ukraińcy mają lepiej – korzystając z tych samych możliwości co Polacy dodatkowo zyskują kolejne szanse (np. letnie obozy, dodatkowe zajęcia itp.). To zjawisko było obecne oczywiście od początku, ale teraz się nasiliło, w związku z tym, że sytuacja trwa już dwa lata. Widać to szczególnie w miejscach, gdzie mieszają się różne grupy migrantów. W takich sytuacjach różnice ekonomiczne czy kulturowe stają się bardziej widoczne i generują napięcia.
Jaką ocenę wystawiłabyś polskiej szkole?
Nie wystawię oceny, ponieważ od zawsze jako CEO lat promujemy zupełnie inne podejście do oceniania – stopień nic nam nie powie, jest jednostronny, nie uwzględnia różnych kontekstów, punktów wyjścia i dojścia….
Zatem jakie podejście?
Promujemy informację zwrotną , która ma na celu dostrzeżenie tego co dobre, zwrócenie uwagi na obszary do poprawy, zawiera wskazówki do rozwoju oraz możliwe kroki…. Ale nawet przy takim podejściu jest trudno jednoznacznie ocenić tę sytuację. Bo komu w sumie możemy wystawić ocenę? Trzeba przecież ująć w niej to, co zrobiło ministerstwo w tym zakresie, jak pracowały konkretne szkoły, dyrektorzy, nauczyciele – bardzo różnie wyglądało w różnych szkołach. Do tego dochodzą też rozwiązania lokalne, kontekst środowiska i otoczenia…
Zanim przejdę jednak do swojej oceny obecnej sytuacji polskich szkół (w oparciu o zrealizowane badania) w kontekście przyjmowania ukraińskich uczniów i uczennic, warto cofnąć się o krok i spojrzeć na początkową reakcję. Polska, jak to często bywa w sytuacjach wymagających spontanicznego działania, w pierwszym roku poradziła sobie naprawdę dobrze. Mam na myśli przede wszystkim polską szkołę, która – mimo braku rozwiązań systemowych i doświadczeń w pracy na tak dużą skalę – zareagowała natychmiast i najlepiej, jak to było w tamtym momencie możliwe. Wszak tylko nieliczne ośrodki miały doświadczenia pracy z osobami uchodźczymi – dla zdecydowanej większości szkół był to całkowicie nowy obszar. Musiały zmierzyć się nie tylko z różnorodnością kulturową w klasach, ale także z wyzwaniami związanymi z uczniami z doświadczeniem uchodźczym: komunikacyjnymi (nieznajomość języka), emocjonalnymi (trauma związana z wojną), materialnymi (status materialny rodzin przybywających do Polski).
W jaki sposób wyglądały to, co nazwałaś “najlepiej jak to było możliwe”?
Szkoły zaczęły działać w oparciu o dostępne zasoby: nauczycieli, uczniów – w tym ukraińskich, którzy wcześniej pojawiali się pojedynczo w placówkach – a także rodziców i całe otoczenie szkolne. Wykorzystując te możliwości podejmowały różne, często spontaniczne inicjatywy, dostosowane do ich indywidualnych warunków i potrzeb. Każda z nich kierowała się tym, co uznała za najlepsze i najbardziej słuszne. Przyświecały im dobre intencje, a efekty tych działań – szczególnie w pierwszym odruchu – były naprawdę pozytywne. Zapewniały najmłodszych uchodźcom poczucie bezpieczeństwa, otoczenie rówieśników, możliwość oderwania się od myślenia o wojnie i przekierowania swojej uwagi na sferę spraw dziecka / nastolatka.
Mamy przykład oddziałów przygotowawczych. Z raportu wynika, że te jednak nie spełniły do końca swojej roli. Dlaczego tak się stało?
Są tutaj cztery powody. Pierwszy powód to duże zróżnicowanie uczniów w tych oddziałach, szczególnie w mniejszych miejscowościach. Mówimy tu o dzieciach z różnych poziomów edukacyjnych i o różnym stopniu znajomości języka, Drugi problem to niedobór nauczycieli specjalizujących się w nauczaniu języka polskiego jako drugiego. Często ci, którzy prowadzili zajęcia, nie mieli wystarczającego przygotowania, co wpływało na skuteczność nauki.
Trzecia kwestia to izolacja uczniów w oddziałach przygotowawczych od polskich rówieśników, co ograniczało ich integrację.
Czwarty powód jest bardziej systemowy. Założyliśmy, że po roku w takim oddziale uczniowie będą wystarczająco przygotowani językowo do nauki w polskich szkołach. Patrząc na interakcje między dziećmi, uznaliśmy, że skoro rozmawiają po polsku, to znają język. Niestety, wciąż mamy trudność w zrozumieniu, że czym innym jest język komunikacji od języka edukacji. Brak kłopotów w komunikacji – nazwijmy to – towarzyskiej, nie oznacza że towarzyszy temu tożsamy rozwój języka niezbędnego w edukacji. Rozmowa z rówieśnikami to zupełnie co innego niż przyswajanie treści z biologii czy chemii po polsku.
W międzyczasie – zmienił się rząd, mamy nową ministrę…
To co jest na plus, to zmiany w prawie, których celem jest ustabilizowania sytuacji uczniów i uczennic ukraińskich. Wcześniej tych rozwiązań brakowało, większość miała charakter ekstraordynaryjny. Praca i działania rzecznicze wielu organizacji pozarządowych oraz rozporządzeń, które zastąpiłyby rozwiązania tymczasowe. Musimy pamiętać, że w pierwszych dwóch latach “zgubiliśmy” wielu uczniów i wiele uczennic, szczególnie w szkołach ponadpodstawowych. Obecnie obowiązek edukacyjny dla uczniów ukraińskich w polskich szkołach pomaga nam monitorować sytuację i nie tracić dzieci z systemu edukacji.
Co jeszcze trzeba zrobić….?
Wszyscy powinniśmy przygotować się na większą i już stałą różnorodność w szkołach. Kluczowe jest takie kształcenie nauczycieli, aby potrafili zarządzać różnorodnością i rozpoznawać np. konflikty na tle narodowościowym, by odróżniać je od innych, na przykład wynikających z rówieśniczych napięć.
Kolejną kwestią jest profesjonalizacja nauczania języka polskiego jako drugiego. To wciąż słaby punkt, bo wielu nauczycieli zostało do tego zadania przeszkolonych w trybie pilnym, co nie zawsze zapewnia odpowiednią jakość.
Warto też rozważyć systemowe wprowadzenie asystentów międzykulturowych. To osoby, które pomagają w integracji uczniów, wspierają nauczycieli w pracy z różnorodnymi klasami i ułatwiają komunikację z rodzicami. Obecnie asystenci są zatrudniani jako pomoc nauczyciela – ma ona status pracownika administracyjnego, co nie odzwierciedla faktycznej roli, jaką pełnią w klasie zróżnicowanej kulturowo.
Ale czy wprowadzenie asystentów międzykulturowych w szkołach na większą skalę jest w ogóle realne?
Trudno wprowadzić ich do każdej szkoły, ale tam, gdzie są potrzebni, ich rola jest nieoceniona. Jeśli asystent ma odpowiednie kompetencje, potrafi efektywnie zarządzać różnorodnością w klasie i wspierać nauczyciela, to jest to rozwiązanie skuteczne. W konsultacjach jest projekt konkursu, który przewiduje środki finansowe dla takich inicjatyw na poziomie lokalnym, ale wciąż brakuje wystarczającej liczby wykwalifikowanych osób na te stanowiska. Z naszych raportów wynika, że tam, gdzie obecny był asystent międzykulturowy, łatwiej było pracować z grupą, zaspokajać potrzeby emocjonalne i społeczne uczniów, a dopiero na tym fundamencie skutecznie rozwijać ich zdolności do uczenia się. Zakres zadań osoby pracującej jako asystent międzykulturowy może obejmować m.in.: wsparcie dzieci cudzoziemskich w nauce oraz w procesie integracji ze społecznością szkolną, pomoc w tłumaczeniu z języka polskiego na język ojczysty dziecka i jego rodziny (oraz odwrotnie), zarówno podczas zajęć szkolnych jak i podczas zebrań rodziców oraz spotkań indywidualnych z psychologiem/pedagogiem szkolnym, dyrekcją lub kadrą pedagogiczną szkoły, pośredniczenie w kontaktach pomiędzy szkołą a rodzicami lub opiekunami prawnymi dzieci, mediacje w przypadku konfliktów na tle kulturowym, narodowym, rasowym, etnicznym lub religijnym.
W ostatnim czasie w Polsce organizowano nieodpłatne kursy i studia podyplomowe dla asystentów międzykulturowych, finansowane przez międzynarodowe organizacje humanitarne oraz krajowe instytucje.
Dziś są to uczniowie z Ukrainy, niedługo będą to uchodźcy z wojen na Bliskim Wschodzie czy Afryce. Już są, choć tak często nie są w ogóle do Polski wpuszczani.
Dlatego tak ważne są działania systemowe. I nie tylko w zakresie doskonalenia zawodowego nauczycieli na rzecz pracy z różnorodnością, ale też tworzenia optymalnych warunków do pracy w takim środowisku. To nie tylko kwestia podwyżek dla nauczycieli. ale też ich docenienia i odciążenia. Nauczyciele często pracują w przeładowanych klasach, z uczniami z różnych środowisk, czasami nawet zdalnie, realizując zajęcia indywidualne. W małych miejscowościach zdarza się, że jeden nauczyciel obsługuje kilka szkół. Bez odpowiednich warunków pracy, trudno będzie motywować nauczycieli jeszcze do pracy z różnorodnością, nie tylko tą wynikającą z migracji, ale też w związku z innymi szczególnymi potrzebami dzieci.
Co więc trzeba zrobić?
Kłania się, obecne już w polskiej szkole (i nie tylko, bo także w architekturze czy w kulturze) podejście zwane uniwersalnym projektowaniem edukacyjnym (tzw. UDL), choć ja wolę nazwę dostępne projektowanie edukacji. Chodzi o tworzenie takich warunków dla sytuacji edukacyjnych, które uwzględniają szeroką różnorodność – językową, kulturową, ale też związaną na przykład z różnymi niepełnosprawnościami. Takie podejście jest korzystne dla wszystkich uczniów, nawet tych, którzy teoretycznie nie mają specjalnych potrzeb. To jak z architekturą – podjazdy dla wózków nikomu nie przeszkadzają, a mogą pomóc wielu osobom.
Ważne jest też, w pracy z różnorodnością, całościowe spojrzenie na rozwój człowieka. i w planowaniu tego rozwoju tak samo musimy pamiętać o potrzebach emocjonalnych i społecznych, jak i tych w zakresie uczenia się Niezaspokojenie tych pierwszych dwóch obszarów – emocji i relacji społecznych – blokuje efektywne uczenie się. I dotyczy to zarówno uczniów ukraińskich, jak i polskich. Dla tych drugich doświadczenie wielokulturowości też jest czymś nowym i uruchamia w związku z tym nowe emocje, nowe potrzeby.
Czy to nie jest zadanie dla szkolnych psychologów?
Przede wszystkim trzeba tych psychologów w szkołach mieć. Nie każda szkoła w Polsce ma psychologa – to jest pierwszy problem.
Drugim wyzwaniem, które bardzo mocno dało się odczuć w pierwszym roku, było to, że nauczyciele mieli do czynienia z dziećmi w traumie, ale brakowało im narzędzi i wsparcia. Nawet jeśli mieli podstawowe umiejętności, to brakowało psychologów mówiących po ukraińsku. Czy można w ogóle zadbać o emocje te najtrudniejsze dziecka za tłumacza – jak miałoby to działać?
Ale to chyba nie koniec problemów.
Ale jeśli już psychologowie w szkole są, to przede wszystkim są od zarządzania sytuacjami kryzysowymi, wspierania nauczycieli, by ci w bieżącej pracy mogli sobie radzić z trudnymi sytuacjami i oczywiście od pracy z uczniami wymagającymi szczególnej pomocy i wsparcia. Ale nie można obciążać psychologów szkolnych czy nauczycieli odpowiedzialnością za długotrwałą pracę z traumą dzieci uchodzących przed wojną. Ich rola to wskazanie kierunków dalszego wsparcia i skierowanie uczniów i ich rodziców w odpowiednie miejsca.
W mniejszych miejscowościach to jest ogromne wyzwanie – często nie ma dokąd skierować ucznia. Problemy z dostępem do psychiatrii dziecięcej w Polsce są znane, a co dopiero mówić o specjalistach od psychiatrii dziecięcej mówiących po ukraińsku. To kolejny trudny temat. Do rozmowy pewnie w zupełnie innym gronie.
Póki co – ta sytuacja jest skomplikowana. Nie jest tragiczna, ale tak, jak piszemy w raporcie – “zróżnicowana”. Wielokulturowość polskiej szkoły jest już faktem – teraz naszym wyzwaniem jest rozwinięcie nowych instytucji i rozwiązań.
Badania i raport zostały zrealizowane przez pracownię Badania i Działania, na zlecenie Centrum Edukacji Obywatelskiej realizującego we współpracy z Funduszem Narodów Zjednoczonych na Rzecz Dzieci (UNICEF) projekt „Uczniowie z Ukrainy w polskiej szkole”.
Sylwia Żmijewska-Kwiręg
Krzysztof Katkowski