fbpx Wesprzyj nas!

magazyn lewicy katolickiej

Wokół niej musiało wrzeć – o Janinie Maszewskiej-Knappe

Już od połowy lat 20.ubiegłego wieku publicznie twierdzi, że zwierzęta mają duszę, swój własny język, zdolność myślenia abstrakcyjnego oraz przede wszystkim swoje prawa, a mówienie o tym nie jest łatwe nawet sto lat później.
Wokół niej musiało wrzeć – o Janinie Maszewskiej-Knappe
Janina Maszewska-Knappe z charcicą syberyjską Leną, „Świat Zwierzęcy”, 1930, nr 7

Janina Maszewska-Knappe ma 32 lata, kiedy Polska odzyskuje niepodległość. Napędza ją wolność, wobec której ma jednak również oczekiwania. Uważa, że „o poziomie kulturalnym danego narodu świadczy w dużej mierze jego stosunek do świata zwierzęcego”. Reprezentuje II RP na arenie międzynarodowej i chciałaby robić to z dumą. Może być jej trudno, bo już od połowy lat 20.ubiegłego wieku publicznie twierdzi, że zwierzęta mają duszę, swój własny język, zdolność myślenia abstrakcyjnego oraz przede wszystkim swoje prawa, a mówienie o tym nie jest łatwe nawet sto lat później. Odrzuca zwłaszcza poglądy Kartezjusza o żywych maszynach czy Kanta o przedmiotach bez praw i moralności, istniejących dla użytku człowieka. A to tylko początek. Idee chce przekuć w prawo i nowe obyczaje. Na międzynarodowych kongresach dwudziestolecia międzywojennego jej postawa wzbudza zachwyt, ale w miejscu, które jest jej spełnionym marzeniem – wolnej Polsce – jest przyjmowana chłodno. Maszewska-Knappe pisze: „Jeżeli niektórzy myślą, że wobec ogromu nędzy ludzkiej nie powinno się wiele uwagi poświęcać zwierzętom — to się mylą. Należy pamiętać i głęboko to rozumieć, że wszędzie jest jedno życie — czy ono się tli w człowieku, czy zwierzęciu i że niesienie pomocy w celu usuwania czyichkolwiek cierpień, tak ludzkich, jak zwierzęcych — jest pomocą niesioną temuż jedynemu, wielkiemu życiu!” (pisownia oryginalna). Ze swoimi poglądami niezupełnie trafia w próżnię. Jest wokół niej grono osób, z którymi może zmieniać rzeczywistość.

Akcja dożywiania ptaków zorganizowana w Warszawie przez Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami 1931, w środku J. Maszewska-Knappe, źródło: NAC

Zaczyna więc działać oraz pisać. Pierwszy krok to dołączenie do powołanej w 1927 roku Polskiej Ligi Przyjaciół Zwierząt w Warszawie, która powstaje z rozłamu stołecznego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami. Zaangażowanie w nowe przedsięwzięcie zapewnia wrzenie już w samym środowisku ówczesnych organizacji prozwierzęcych. Kolejne przynosi miesięcznik „Świat Zwierzęcy”, który prosto z warszawskiego mieszkania redaktorki Maszewskiej-Knappe przy ulicy Hożej 37/4 od 1929 roku ma szansę bronić praw wszystkich istnień i nieść nowe idee poza krąg już do nich przekonanych. To w nim padają pierwsze krytyczne zdania dotyczące wyzysku zwierząt w cyrkach, zoo czy w korridzie. Nawet ze współczesnej perspektywy miesięcznik Maszewskiej-Knappe nie wydaje się ani sentymentalny, ani antropocentryczny. Wciąż można go śmiało czytać, trzeba jedynie uodpornić się na smutek– zarówno ze względu na opisywane w nim tragiczne losy wykorzystywanych zwierząt, jak i przejmującą aktualność artykułów.

Miesięcznik – podobnie jak duża część prozwierzęcych tekstów i dziś –okazuje się w latach 20. zbyt trudną lekturą dla wielu, dlatego Janina Maszewska-Knappe występuje również publicznie gdzie może – w kościele, szkole, radiu czy więzieniu, starając się krzewić swoje przekonania bezpośrednio i często w bardzo prostych słowach. Dla niewyrobionych odbiorców ma przygotowane wystąpienie „Zwierzęta czują i cierpią jak ludzie”, dla bardziej zaangażowanych słuchaczy prezentacje takie jak: „Zagadnienia psychiki u zwierząt”, „Idea ochrony zwierząt w dziejach ludzkości, aż do doby obecnej”, czy „Katusze tresury i niewoli zwierząt”.

Maszewska-Knappe wywołuje również pozytywne wrzenie na ulicach. W listopadzie 1929 roku organizuje pochód podobny do tego, który zobaczyła w maju 1929 roku w Wiedniu w czasie Międzynarodowego Kongresu Towarzystw Opieki nad Zwierzętami – to obchody pierwszego w Polsce Dnia Dobroci dla Zwierząt, który dziś w innej formie świętujemy 4 października, często zapominając, jak długa jest jego historia. Janina Maszewska-Knappe prowadzi kilka takich marszy, które angażują dzieci, młodzież oraz zwierzęta, niosące „własne manifesty”, na przykład: „Proszę o przytułek dla bezdomnych psów”, „Nie wolno tępić gniazd i niszczyć ptactwa”, „Niech młodzież i dzieci biorą w swoją opiekę bezbronne zwierzęta”.

Obchody Dnia Dobroci dla Zwierząt, „Świat Zwierzęcy”, 1929, nr 12

Według aktywistki każdy kulturalny obywatel ma obowiązek stawać w obronie krzywdzonych istot. Okazji do reakcji w II RP jest niestety wiele. Wszyscy wiedzą, gdzie stoją bryczki, do których przypięte są przeciążone pracą konie. Pod uprzężą skrywają nierzadko bolesne, nieleczone rany. Nawet mieszczuch widział przecież w swoim życiu nieszczęśliwego psa przypiętego do budy, za długo i w złych warunkach: bez wody, na słońcu lub – dla okrutniej odmiany – na przenikliwym zimnie.

Maszewska-Knappe przejmuje się również losem kundelków. Wrażliwość na nie dzieli wówczas z nielicznym gronem, co nie powstrzymuje jej przed pochyleniem się nad ich losem w otwierającym artykule pierwszego numeru „Psa rasowego” z 1935 roku. Pisze tam: „Prowincja nasza, wsie i miasteczka zapełnione są temi psami, które żyjąc przeważnie samopas, w kontakcie w prawdzie z człowiekiem, oddając mu niezliczone przysługi, stanowiąc najwierniejszego towarzysza życia i Obrońcę jego mienia, traktowane są jednak z nienależytem uznaniem ani wniknięciem w ich wartości psychiczne. […] Jest to wina ludzi, że jest ich tyle i że są takie — że się je potem nie ceni, że życie ich jest pasmem udręki i krzywd zadanych z całą bezmyślnością tym niewinnym istotom, w których różnorodnych ciałach kołacze się jednak przeważnie wielowartościowe serce, głęboko kochające i odczuwające potrzebę wiernego przywiązania się nawet do złego pana” (pisownia oryginalna).

Kundelek Janiny Maszewskiej-Knappe, Aza, „Świat Zwierzęcy”, 1930, nr 6

Co ważne, aktywistka nie krytykuje jedynie klasy ludowej, bo nie obawia się żadnego środowiska. Neguje noszenie naturalnych futer, wyrywanie ptasich piór dla ozdoby kapeluszy czy jedzenie mięsa. Lobbuje również przeciwko myślistwu. Nie tylko nie ceni tej rozrywki, ale nazywa je wprost hekatombą, a polowanie określa zwyczajną rzezią. Pisze ostro o ich uczestnikach: „Któż brał udział w tej rzezi? Może nieuświadomiony humanitarnie lud, może kłusownicy? Nie! Elita «towarzyska» — śmietanka naszej arystokracji!”.

Etyczne wymagania ma też wobec nauki. Jednostki badawcze, uniwersytety i szpitale zajmujące się wiwisekcją spędzają jej sen z powiek. Udowadnia, powołując się na badania, dlaczego konkretne eksperymenty są nieskuteczne i okrutne. Jej głos często przepada jednak w laboratoriach, niezainteresowanych życiem innym niż ludzkie.

Janina Maszewska-Knappe na cmentarzu dla psów w Paryżu, „Świat Zwierzęcy”, 1931, nr 2-3

Janina zajmuje się również wadliwym funkcjonowaniem rzeczy zdawałoby się i dziś prostych do poprawy: transportem, rozładunkiem i handlem zwierzętami. Postuluje humanitarne postępowanie, bez lęku śmierci oraz męki konania. Nie może też odpuścić w sprawie okrutnego uboju rytualnego. Poza krajem przyczynia się do jego zaprzestania – w 1935 roku w Brukseli, na XVIII Międzynarodowym Kongresie Towarzystw Opieki nad Zwierzętami, wygłosiła w języku francuskim kluczowy referat, pod którego wpływem wszystkie europejskie towarzystwa prozwierzęce przyjęły wspólną uchwałę potępiającą wszelkie niehumanitarne metody stosowane w rzeźniach. Musi więc powtórzyć to w Polsce. W końcu jej praca przynosi efekty: po wielu staraniach i mimo konfliktu z istotnym wówczas ramieniem gospodarki, w 1939 roku przyjęta zostaje ustawa kończąca ten proceder w II RP. Janina Maszewska-Knappe odbiera w środku lata 1939 roku Złoty Krzyż Zasługi za pracę społeczną z rąk Ignacego Mościckiego. Teraz może fantazjować, że nic nie zatrzyma już kolejnych zmian. Za chwilę nadejdzie jednak ta ostatnia niedziela.

Działaczka przeżyła wojnę, ale jej praca już nie. Obie odeszły zapomniane w 1958 roku. Taki los dzieli z wieloma innymi zaangażowanymi w ochronę zwierząt przed II wojną światową. Możemy jedynie podziękować Łukaszowi Smadze, który odnalazł tę niezwykłą osobę i w 2020 opisał jej biografię w samodzielnie wydanej książce*.

Chociaż wydaje się, że Janina Maszewska-Knappe nieustępliwie zmierzała do celu, wokół niej musiało nieustannie wrzeć. Uderzała w wiele środowisk i jednocześnie była przyjmowana poważnie w najwyższych urzędach II RP. Nie oznacza to, że było jej łatwo. Dziś zresztą też by nie było – może i lepiej, że sama nigdy nas nie pozna i nie zobaczy, jak mało zmieniło się w kwestii cierpienia zwierząt przez ponad pół wieku od jej śmierci.

***

* Książkę „Janina Maszewska-Knappe. Ikona międzywojennego ruchu ochrony zwierząt” można kupić u autora Łukasza Smagi, kontaktując się z nim bezpośrednio mailem: lukasz.smaga@gmail.com.

Potrzebujemy Twojego wsparcia
Od ponad 15 lat tworzymy jedyny w Polsce magazyn lewicy katolickiej i budujemy środowisko zaangażowane w walkę z podziałami religijnymi, politycznymi i ideologicznymi. Robimy to tylko dzięki Waszemu wsparciu!
Kościół i lewica się wykluczają?
Nie – w Kontakcie łączymy lewicową wrażliwość z katolicką nauką społeczną.

I używamy plików cookies. Dowiedz się więcej: Polityka prywatności. zamknij ×