fbpx Wesprzyj nas!

magazyn lewicy katolickiej

Wojna u bram. Czas na debatę publiczną na temat stanu polskiej obronności

„Obrona hybrydowa” powinna przede wszystkim wzmacniać instytucje państwa oraz spójność społeczną, bo to ich brak czyni nas nieodpornymi na kryzysy, zarówno te wzniecane przez Kreml, jak i kryzysy ekonomiczne, klimatyczne czy zdrowotne.
Wojna u bram. Czas na debatę publiczną na temat stanu polskiej obronności
Ilustr.: Stanisław Gajewski

Siły powietrzne Ukrainy informują, że rosyjskie drony niedawno wleciały w przestrzeń powietrzną NATO w Polsce i Rumunii. Polski internet zalewany jest największą w historii dezinformacyjną kampanią Kremla. Rosyjski MSZ już wprost informuje, że następnym „uzasadnionym” celem ataków będą transporty broni i sprzętu wojskowego NATO.

Wojna w Ukrainie porażką ekspertów

Potworna skala zniszczeń, regularne pogwałcenia prawa międzynarodowego oraz fundamentalnych praw człowieka przez siły rosyjskie, które bezpardonowo bombardują cele cywilne i mordują mieszkańców zajętych miejscowości, powinny nam uzmysłowić, że to najwyższy czas, by Polacy zaczęli domagać się od rządu podjęcia zdecydowanych kroków, mających na celu zwiększenie potencjału obronnego oraz rezyliencję kraju, czyli jego zdolność dostosowywania się do zjawisk kryzysowych.

Zagadnienia te powinny stać się kluczowym tematem debaty publicznej. Przy tym ważne jest, żeby była to debata prowadzona przez nas wszystkich, żeby była to prawdziwa debata obywatelska, a nie upolityczniona przepychanka ekspercka. Mamy przy tym dobry powód, aby uspołecznić sprawę tego, kto kształtuje krajową politykę obronności.

Tajemnicą poliszynela ekspertów do spraw bezpieczeństwa oraz stosunków międzynarodowych jest fakt, że ani jedni, ani drudzy nie potrafią prognozować rozwoju wypadków na arenie międzynarodowej. Philip Tetlock, wpływowy amerykański politolog, poświęcił swoją karierę, aby zbadać, jak dobrze „modelować” przyszłość potrafią eksperci pracujący dla najważniejszych agend Waszyngtonu oraz specjaliści komentujący polityczną rzeczywistość w mediach. Wyniki jego badań były druzgocące. Specjaliści, którzy poświęcili życie studiowaniu procesów politycznych, byliby mniej skuteczni w tak zwanym forecastingu (ang. prognozowanie przyszłości) niż losowo wybierające odpowiedzi małpy.

Większość naukowców zajmujących się stosunkami międzynarodowymi od dekad wyraża sceptycyzm na temat zdolności predykcyjnych tej dziedziny (podobnie rzecz się ma także w innych działkach, jak choćby ekonomii). Jako dyscyplinie naukowej nie udało się nam przewidzieć większości wielkich kryzysów i zmian na arenie międzynarodowej. Eksperci tacy jak Tetlock, ale także wpływowy amerykańsko-libański intelektualista Nassim Taleb czy profesor stosunków międzynarodowych Daniel Drezner, publikują bestselery, w których przestrzegają, że nasi eksperci od prognozowania rozwoju polityki międzynarodowej w ogóle nie powinni być zapraszani do mediów. Co więcej, badania ilościowe oraz jakościowe czarno na białym pokazują, że im mniej skuteczni w predykcjach są eksperci i im bardziej widowiskowe są ich wypowiedzi, tym bardziej rosną szanse na to, że to oni zostaną zaproszeni do komentowania naszej rzeczywistości w mediach.

Skupmy się na tu i teraz

Wojna w Ukrainie dobitnie pokazała nam miałkość naszych zdolności „forecastingu”. Zarówno światowe rynki finansowe, jak i eksperci do spraw bezpieczeństwa do ostatniej chwili zakładali możliwość pozytywnego zakończenia „kryzysu ukraińskiego”. Atak Putina był dla wielu z nas zaskoczeniem. Nie ma w tym nic dziwnego. Europa i Europejczycy myśleli, że wielkoskalowe wojny kinetyczne mają już za sobą. Niemniej teraz czas najwyższy, aby rozpocząć nową, prawdziwie publiczną debatę na temat tego, jak nasz kraj może przygotować się do nowych wyzwań płynących z konfliktu toczącego się za naszą wschodnią granicą.

Co najważniejsze, zamiast dywagować na temat potencjalnych scenariuszy rozwoju sytuacji, lepiej skupić się na tym, co tu i teraz. W Polskich mediach roi się teraz od rozlicznych analiz tego, jak w przyszłości potoczą się losy wojny w Ukrainie, co może być ostatecznym planem Kremla lub czy dojdzie do przewrotu pałacowego w Moskwie? Polscy wojskowi co i rusz proponują wzajemnie wykluczające się prognozy. Wróżą szybki upadek Putina albo wręcz odwrotnie – utopienie Ukraińców w morzu krwi oraz przewlekły konflikt zbrojny.

Od tego typu dywagacji nie mogą się powstrzymać także komentatorzy na Zachodzie. Niedawno Masha Gessen, autorki (używa przyimka ich) nagradzanej książki „Będzie to, co było. Jak totalitaryzm odradza się w Rosji” przestrzegała w „The New York Times”, że następne w kolejce po Ukrainie są Mołdawia, Litwa, Łotwa, Estonia i Polska oraz że nie można wykluczyć, że Rosja użyje taktycznej broni atomowej na terytorium Polski.

Zamiast tracić energię na pisanie rozlicznych scenariuszy przyszłości dla nas jednak znacznie ważniejsze powinno być to, co nasz kraj może zrobić dla obywateli teraz.

W ciągu kilku ostatnich tygodni Polska stała się domem dla jednej z największych na świecie grup uchodźczych. Ma przy tym wielkie szanse, aby stać się głównym punktem zapalnym na linii NATO-Rosja. Czas najwyższy, żebyśmy zaczęli rozmawiać na temat tego, co my i nasz kraj może zrobić, aby zwiększyć nasze zdolności obronne. Ta debata musi się odbyć ponad politycznymi podziałami.

Manifest obrony hybrydowej

Do takiej rozmowy nawołują właśnie autorzy listu otwartego pt. „Manifest obrony hybrydowej”. „Nasze społeczeństwo nie może być wyłącznie sumą egoizmów i partykularyzmów. Wojna w Ukrainie zastała Polskę kartonową. Chcemy, żeby zostawiła ją murowaną – odporną na zagrożenia militarne, zdrowotne, gospodarcze i klimatyczne. Czasu jest bardzo mało. Nie możemy go przespać” – czytamy. Pod listem podpisali się między innymi aktywiści miejscy, dziennikarze oraz naukowcy.

Autorzy zamiast skupiać się na przeprowadzaniu predykcji przyszłości, słusznie koncentrują się na tu i teraz. Podkreślają, że u podstaw odporności kraju leży jego spójność społeczno-ekonomiczna. Bez uregulowanego rynku mieszkaniowego, praworządności czy dobrych usług publicznych polskie społeczeństwo nie będzie odporne na przyszłe kryzysy – także te geopolityczne.

– Specjaliści od polityki Kremla od lat zwracają uwagę na to, że celem rosyjskiej agresji hybrydowej jest wywołanie stanu permanentnego kryzysu i osłabienie zdolności państwa do sprawnego funkcjonowania i zarządzania – mówi mi doktor Weronika Grzebalska, socjolożka obronności z Instytut Studiów Politycznych PAN oraz jedna z autorek Manifestu. – W związku z tym, „obrona hybrydowa” powinna przede wszystkim wzmacniać instytucje państwa oraz spójność społeczną, bo to ich brak czyni nas nieodpornymi na kryzysy, zarówno te wzniecane przez Kreml, jak i kryzysy ekonomiczne, klimatyczne czy zdrowotne – dodaje.

Co trzeba zmienić

Ja chciałbym dodać do ich głosu próbę zarysowania podstawowych założeń, które z kolei powinny przyświecać nam w rozmowach na temat konwencjonalnej obronności kraju. Proponuję trzy tezy, które nie są predykcją przyszłości, ale raczej założeniami brzegowymi polskiej rezyliencji, które powinny kształtować reformy polskiego wojska i służb bezpieczeństwa.

Teza 1. Polska musi operować, jak kraj frontowy. O ile ta teza wydaje się zupełnie oczywista, istotnym jest, aby polskie media oraz przede wszystkim administracja kraju wprowadziła daleko idącą kampanię informacyjną na temat konsekwencji, jakie dla mieszkańców kraju ma fakt możliwego przesunięcia się wojny ze wschodu na zachód Ukrainy.

Nasze społeczeństwo – wzorem na przykład państw skandynawskich – powinno dostać konkretne możliwości przygotowania się na ewentualny konflikt zbrojny na terenie kraju. Mówimy tutaj o powszechnych szkoleniach z pierwszej pomocy, ale także i umożliwieniu większej partycypacji społecznej w wojskowych przygotowaniach do obrony terytorium RP.

Teza 2. Polska musi operować, tak jakby artykuł 5 traktatu północnoatlantyckiego nie obowiązywał. Nie chodzi tutaj o zaprzestanie pełnej partycypacji w budowie struktur obronnych NATO. NATO jest kluczowym aktorem wzmacniającym nasze bezpieczeństwo w regionie. Niemniej nie należy dywagować, czy jest, czy nie jest gwarantem naszego bezpieczeństwa. Ćwiczenie z logiki historycznej oraz wymóg przygotowywania się na negatywne scenariusze rozwoju wypadków jasno wskazuje, że Polska powinna wzorem wielu państw regionu rozwijać plany obrony kraju na wypadek braku wsparcia operacyjnego sojuszników z NATO.

Przykłady takich państw jak Finlandia czy Szwecja pokazują, że kompatybilność operacyjna z NATO nie wyklucza budowy odrębnych i możliwie jak najbardziej niezależnych planów obrony terytorium kraju. Co więcej, taka dwutorowa perspektywa sprzyja wzmacnianiu krajowego przemysłu obronnego.

Teza 3. Polska musi zwiększyć swoje zdolności odstraszania przeciwnika. Powiedzmy to sobie wprost. Teza 3 jest logiczną wynikową tez 1 i 2. Na razie niestety Wojsko Polskie nie jest przygotowane do zrealizowania zadań, które przed nim stoją. MON fatalnie zarządza programem modernizacji kraju. Przetargi dla wojska idą opornie, Polska po dziś dzień nie wypracowała dobrych wzorców na kooperację i transport technologii z partnerami z Zachodu. Wynegocjowane przez nas programy offsetowe były fatalne. Co więcej, w swojej modernizacji MON niepotrzebnie stawia na sprzęt amerykański, często ignorując Europejskich partnerów i tym samym obniżając nasze zdolności negocjacyjne przy zakupie uzbrojenia.

Odłogiem leżą wszystkie kluczowe programy budowania asymetrycznej rezyliencji kraju. Czyli stosunkowo nisko kosztowych metod wzmacniania odporności Polski na atak ze strony Rosji. Kosztujący ponad 500 mln zł program budowy własnej automatycznej broni strzeleckiej Grot skończył się totalnym fiaskiem. Ponadto w kraju brakuje floty dronów, specjalistów oraz metod pracy nad cyberbezpieczeństwem krytycznej infrastruktury. Wojska obrony terytorialnej są traktowane po macoszemu przez polskich wojskowych. – Przyjęta niedawno „Ustawa o obronie Ojczyzny” zajmuje się wojskową stroną obronności. Wciąż jednak bardzo niewiele słyszymy o jej społecznej, cywilnej stronie – zgadza się Grzebalska. I wyjaśnia, że „Chodzi tu o Obronę Cywilną, czyli o skuteczny system ochrony ludności. O jego poważnych brakach alarmowały raporty NIK. Zapowiadano ustawę o Obronie Cywilnej, ale na razie zapadła wokół tego tematu cisza”. Jej zdaniem: „ogromna mobilizacja społeczna wokół pomocy uchodźcom czy samopomoc, która wytworzyła się wokół pandemii, pokazują, że w Polsce jest wielki potencjał dla włączania obywateli w cywilne i obywatelskie działania na rzecz bezpieczeństwa”.

Zamiast tego MON stawia na kosztowne wielkoskalowe „projekty prestiżowe”, takie jak budowa własnych fregat czy zakup najnowszych amerykańskich myśliwców.

Zadanie, które stoi przed polskim społeczeństwem i polskim państwem, jest tytaniczne. W przypadku wojny asymetrycznej, do której Polska powinna się przygotowywać, naszą główną bronią są tak zwane rozwiązania obrony horyzontalnej. Czyli takiej, w której partycypują wszystkie sektory naszej gospodarki. Bez zaprzęgnięcia polskiego społeczeństwa w programy budowy rezyliencji kraju, nie mamy co marzyć o prawdziwym uodpornieniu nas na atak znacznie silniejszego przeciwnika ze Wschodu.

Jak dobitnie pokazuje przykład Ukrainy, polskie lotnictwo czy marynarka nie uchronią nas przed inwazją. – Zrobią to tylko silne instytucje socjaldemokratyczne oraz standardy budujące spójność i solidarność społeczną – zauważa Grzebalska. Bez silnego społeczeństwa, nie możemy marzyć o silnym państwie. Od wojny mogą ochronić nas nie kosztowne zabawki, ale tylko my sami.

Potrzebujemy Twojego wsparcia
Od ponad 15 lat tworzymy jedyny w Polsce magazyn lewicy katolickiej i budujemy środowisko zaangażowane w walkę z podziałami religijnymi, politycznymi i ideologicznymi. Robimy to tylko dzięki Waszemu wsparciu!
Kościół i lewica się wykluczają?
Nie – w Kontakcie łączymy lewicową wrażliwość z katolicką nauką społeczną.

I używamy plików cookies. Dowiedz się więcej: Polityka prywatności. zamknij ×