W czasach, w jakich przyszło nam żyć, kiedy realizuje się wizja radykalizacji religijnej przewidziana przez Gilesa Kepela w „Zemście Boga”, a na w przeważającej części muzułmańskich terenach Bliskiego Wschodu i północnej Afryki trwa krwawa wojna, trudno mówić o dialogu międzywyznaniowym. A jednak są dziś ludzie, którzy się tego zadania podejmują i walczą o szacunek oraz uznanie godności człowieka bez względu na wyznawaną przez niego wiarę.
Synkretyzm papieski?
Ostatnio temat dialogu międzyreligijnego poruszył papież Franciszek. W niedawno opublikowanym, półtoraminutowym filmiku mówi o intencji swej modlitwy na styczeń: „Aby szczery dialog między ludźmi wyznającymi różne religie przyniósł owoce pokoju i sprawiedliwości”. Zaczyna od słów: „Większość mieszkańców planety deklaruje, że są wierzący. To powinno prowadzić do dialogu między religiami. Nie możemy przestać się o to modlić i współpracować z tymi, którzy myślą inaczej”. Po czym dodaje: „Wielu myśli inaczej, czuje inaczej, szukając Boga lub spotykając Boga w różny sposób. W tym tłumie, w tym wachlarzu religii jest tylko jeden pewnik, który mamy: wszyscy jesteśmy dziećmi Boga”. Na filmie widzimy przedstawicieli i przedstawicielkę czterech z najważniejszych religii – chrześcijaństwa, judaizmu, islamu i buddyzmu. Każdy z nich wierzy inaczej, w inny sposób, ale mają pewne wspólne, „transreligijne” Credo: „Wierzę w miłość”.
Niektórzy zarzucili Franciszkowi synkretyzm religijny czy deprecjonowanie chrześcijaństwa. Odezwały się głosy, że papież promuje relatywizm, zgodnie z którym wszystkie religie są równe, a dogmaty nieważne. Inni docenili jednak ten gest i podkreślali jego warte spostrzeżenia powiązanie z deklaracją „Nostra aetate”, której pięćdziesiątą rocznicę ogłoszenia obchodzono w zeszłym roku. Opublikowana podczas II Soboru Watykańskiego deklaracja traktuje o stosunku Kościoła do religii niechrześcijańskich – między innymi o tym, że „Kościół katolicki nic nie odrzuca z tego, co w religiach owych [niechrześcijańskich] prawdziwe jest i święte. Ze szczerym szacunkiem odnosi się do owych sposobów działania i życia, do owych nakazów i doktryn, które chociaż w wielu wypadkach różnią się od zasad przez niego wyznawanych i głoszonych, nierzadko jednak odbijają promień owej Prawdy, która oświeca wszystkich ludzi”. Jednocześnie podkreśla się, że rolą Kościoła katolickiego jest także głoszenie „Chrystusa, który jest drogą, prawdą i życiem” oraz wzywanie „synów swoich, aby z roztropnością i miłością przez rozmowy i współpracę z wyznawcami innych religii, dając świadectwo wiary i życia chrześcijańskiego, uznawali, chronili i wspierali owe dobra duchowe i moralne, a także wartości społeczno–kulturalne, które u tamtych się znajdują”.
Przede wszystkim zachować tożsamość
Zarzucanie Papieżowi Franciszkowi deprecjonowania chrześcijaństwa może być spowodowane tym, że nie wszyscy dostrzegają, że dialog nie jest – a przynajmniej nie musi być – rozmyciem tożsamości rozmówców czy zacieraniem granic lub różnic między nimi. Podkreślał to ksiądz Grzegorz Michalczyk na zorganizowanym 14 stycznia przez Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN spotkaniu i dyskusji, której tematem były współczesne wyzwania stojące przed dialogiem międzyreligijnym. Udział w niej wzięli także rabin Szalom Ber Stambler, przewodniczący Chabad-Lubavitch w Polsce, Adham Abd El Aal, przedstawiciel Muzułmańskiego Związku Religijnego oraz dr hab. Agnieszka Kościańska, antropolożka zajmująca się religijnością, konwersją religijną oraz religijnym przywództwem kobiet. Spotkanie poprowadził redaktor tygodnika „Polityka”, Adam Szostkiewicz. Dwa wątki dyskusji wydają się szczególnie warte podkreślenia. Po pierwsze, pytanie o granicę dialogu. Najwięcej mówili o niej przedstawiciele katolicyzmu i judaizmu. Ksiądz Michalczyk wymienił cztery warunki dialogu: zgoda na to, że obok mnie jest ktoś Inny; zainteresowanie Innym, gotowość do wysłuchania Go; brak przekonania, że muszę tego Innego zmieniać; a także, co bardzo ważne, chęć zachowania własnej tożsamości. Rabin Szalom Ber Stambler wyraził podobną opinię: „Religia nie jest moim artykułem – nie mogę go przeceniać, dzielić na części, wybierać tylko jej fragmentu”. Zdaje się więc, że odwrotnie niż mogłoby się to niektórym wydawać, dialog jest nierozłączny ze świadomą tożsamością rozmówców. Trudno sobie przecież wyobrazić dobrą rozmowę, gdy obie strony ukrywają, kim są, lub co gorsza tego nie wiedzą.
Drugą interesującą kwestią, która pojawiła się w trakcie spotkania, jest miejsce ateistów w dialogu międzyreligijnym. Część rozmówców wychodziła z założenia, że do dialogu, a nawet do wspólnej pokojowej koegzystencji ludzi bardzo potrzebna jest szczerze przeżywana i głęboka wiara – jeśli bowiem uważamy, że Bóg jest Stwórcą świata, a co za tym idzie także i człowieka, nie możemy (przynajmniej teoretycznie) nie szanować drugiej istoty i uwłaczać jej godności. Jednak taka narracja wydaje się niewystarczająca, gdyż może prowadzić do wykluczenia wszystkich ateistów i agnostyków opierających swój szacunek do człowieka na uniwersalnych wartościach, niezwiązanych w jakikolwiek sposób z wiarą w byt nadprzyrodzony. Poszanowanie takiego światopoglądu jest szczególnie istotne w dobie rosnącej laicyzacji, z jaką mamy do czynienia zwłaszcza na Starym Kontynencie.
Między islamem a islamizmem
Oczywiście rozmowa w muzeum POLIN krążyła także wokół islamu i jego radykalnych wyznawców, a zwłaszcza przedstawicieli tak zwanego Państwa Islamskiego. O tym temacie w ciekawy sposób opowiadała dr Agnieszka Kościańska, która zastanawiała się, na ile wojna na Bliskim Wschodzie jest faktycznie motywowana powodami religijnymi, a na ile mieści się w kategoriach geopolitycznych. Dr Kościańska mówiła także o „wspólnocie” ras i religii – czyli o tym, że muzułmanin zawsze jest dla nas Arabem (a przecież państwem z największą liczbowo i procentowo populacją osób wyznania muzułmańskiego jest Indonezja), chrześcijanin zaś białym Europejczykiem lub Amerykaninem (choć najstarsze Kościoły chrześcijańskie powstawały na Bliskim Wschodzie i w Afryce). Głos zabrał też przedstawiciel Muzułmańskiego Związku Religijnego, Adham Abd El Aal. Opowiadał między innymi o różnicy między muzułmaninem a islamistą („Muzułmanin pilnuje, by się modlić pięć razy dziennie. Islamista pilnuje, byś to ty się modlił pięć razy dziennie. Muzułmanin wierzy, że Bóg i islam go chronią – islamista wierzy, że to on jest w stanie ich chronić”), a także o wspólnej historii islamu, judaizmu i chrześcijaństwa („Jako muzułmanin jestem wdzięczny Żydom – Mojżeszowi za wyjście z niewoli egipskiej – oraz chrześcijanom – za trzysta lat ich ofiary w czasach starożytnego Rzymu”).
I tu znów warto przypomnieć deklarację „Nostra aetate”, która porusza także temat stosunku Kościoła do wyznawców islamu. Uczestnicy II Soboru Watykańskiego głoszą w niej, że: „Kościół spogląda z szacunkiem również na mahometan, oddających cześć jedynemu Bogu, żywemu […]. Jezusowi, którego nie uznają wprawdzie za Boga, oddają cześć jako prorokowi i czczą dziewiczą Jego Matkę Maryję […]. Ponadto oczekują dnia sądu, w którym Bóg będzie wymierzał sprawiedliwość wszystkim ludziom wskrzeszonym z martwych. Z tego powodu cenią życie moralne i oddają Bogu cześć głównie przez modlitwę, jałmużny i post.
Jeżeli więc w ciągu wieków wiele powstawało sporów i wrogości między chrześcijanami i mahometanami, święty Sobór wzywa wszystkich, aby wymazując z pamięci przeszłość, szczerze pracowali nad zrozumieniem wzajemnym i w interesie całej ludzkości wspólnie strzegli i rozwijali sprawiedliwość społeczną, dobra moralne oraz pokój i wolność”.
Dobrze, że – mimo trwających konfliktów i napięć – można dziś dostrzec kilka dowodów na tę „szczerą pracą nad zrozumieniem wzajemnym”. Nie tylko ze strony Kościoła katolickiego – przykładem niech będzie konferencja w Marakeszu z 27 stycznia tego roku, podczas której dwustu pięćdziesięciu najważniejszych muzułmańskich przywódców religijnych, naukowych i politycznych podpisało apel wzywający do przestrzegania wolności religijnej w świecie islamu. Na spotkanie, w którym uczestniczyli reprezentanci wszystkich odłamów islamu z większości państw muzułmańskich, zaproszony został także przedstawiciel Kościoła katolickiego – bp Michel Dubost, odpowiedzialny we francuskim episkopacie za dialog międzyreligijny. Watykański dziennik „L’Osservatore Romano” wzywa, by ten apel wspierać, gdyż pojawił się w trudnych czasach dla świata religii Bliskiego Wchodu i uznaje jego przełomowe znaczenie.
Choć nie należy w najbliższym czasie spodziewać się jego wyraźnych efektów, to tego typu wydarzenia napawają nadzieją, że sprawa dialogu międzyreligijnego nie jest jeszcze przegrana. Może dzięki takim gestom i działaniom z obu stron będziemy kiedyś w stanie wypełnić wezwanie tak ważnej dziś deklaracji „Nostra aetate”:
„Nie możemy zwracać się do Boga jako do Ojca wszystkich, jeśli nie zgadzamy się traktować po bratersku kogoś z ludzi na obraz Boży stworzonych. Postawa człowieka wobec Boga Ojca i postawa człowieka wobec ludzi, braci, są do tego stopnia z sobą związane, że Pismo święte powiada: «Kto nie miłuje, nie zna Boga» (1 J 4,8). […] Toteż Kościół odrzuca jako obcą duchowi Chrystusowemu wszelką dyskryminację czy prześladowanie stosowane ze względu na rasę czy kolor skóry, na pochodzenie społeczne czy religię”.