fbpx Wesprzyj nas!

magazyn lewicy katolickiej

Voelkel: Jeśli nie zmienimy podejścia do konsumpcji, to zniszczymy planetę

Model kapitalizmu, którego uczyliśmy się od 1989 roku, uznawał za rozwój rosnącą produkcję, sprzedaż i konsumpcję. Podsycaliśmy reklamami kolejne zakupy, wzmacnialiśmy chciwość i chęć posiadania. To droga do zagłady życia na ziemi. Musimy zawrócić.
Voelkel: Jeśli nie zmienimy podejścia do konsumpcji, to zniszczymy planetę
ilustr.: Katarzyna Kostecka

Z Piotrem Voelkelem, założycielem Grupy Kapitałowej VOX i współzałożycielem Uniwersytetu SWPS, rozmawia Ignacy Dudkiewicz i Szymon Rębowski.

Słuchaliśmy pana wypowiedzi na Open Eyes Economy Summit w Krakowie, w której porównał pan własne pokolenie do kretów, a młodych ludzi do jaskółek. O co właściwie chodzi?

Sam jestem kretem. Wychowałem się w PRL-u, wokół królowała socjalistyczna bieda, zamknięte granice, cenzura. Jeśli chciałem mieć samochodzik, to musiałem go sobie zrobić. Jak chciałem mieć rower, to musiałem umieć go złożyć, a potem o niego dbać. Wielu rzeczy po prostu nie było, żyłem w czasach niedostatku. Pierwszą prywatną działalność zacząłem w 1979 roku, z przekonaniem, że jeśli nie będę ciężko pracował, to zawsze będę żył skromnie.

Podobne przekonanie miała znaczna część społeczeństwa. Po przełomie 1989 roku pojawiły się nowe możliwości. Niektórzy zakładali biznesy, inni szli do nich pracować z przeświadczeniem, że chcą pracować w dobrej firmie, pracować więcej i zarabiać więcej. To była często praca ponad dawne standardy, dłuższa niż 8 godzin dziennie, byliśmy  przekonani, że w ten sposób dojdziemy do komfortu i dobrobytu. Mieliśmy stać się drugą Japonią.

Dobrobytu i komfortu, czyli?

Dla nas – kretów – życiowy sukces był definiowany przez wymarzony samochód i kolorowy telewizor, zagraniczne wycieczki, większe mieszkanie, dom z ogrodem. Dla tych dóbr byliśmy w stanie ryć pod ziemią, gryząc beton. Trzymając się tej metafory, można powiedzieć, że po nas pojawiły się myszki – pokolenie naszych dzieci, które gdzieś w oddali zobaczyło już słońce, ale trzymało się własnych norek i szukało ziarenek, chomikowało. Wiedzieli, że sukces trzeba wypracować, pamiętali ograniczenia, chcieli żyć lepiej. Razem stworzyliśmy świat, w którym jest masa wszelkich dóbr, żyjemy w czasach nadprodukcji i zachłannej konsumpcji. Granice są otwarte, a tanie linie lotnicze pozwalają zwiedzać, podbijać świat, studiować i pracować w wielu miejscach w zjednoczonej Europie.

Pokolenie Z to jaskółki, które wychowały się w świecie zalewanym wieloma produktami, akcjami promocyjnymi, które żyją od urodzenia w wolnym świecie bez granic. Nie muszą i nie chcą żyć po to, aby od rana do nocy pracować. Chcą pracować tylko tyle, aby żyć. To my i nasze dzieci – wiele naszych wysiłków i starań – dały im ten komfort.

Dlaczego jaskółki?

Bo kochają przestrzeń, otwarty świat i swobodę w korzystaniu z jego możliwości. Bo cenią czas wolny, własne pasje, hobby, a Internet dał im dostęp do wielu niegdyś cenzurowanych i niedostępnych zasobów.

Wiem, że nasze priorytety są inne, ale chcę ich rozumieć, mieć z nimi kontakt, współpracować i wiele się od nich nauczyć.

Jak scharakteryzowałby pan pokolenie Z?

Inaczej ustawiają priorytety w życiu. Dobra praca jest dla nich istotnym elementem, ale nie jest najważniejsza. Są inne ważne rzeczy, które oferuje świat i z których chcą korzystać. Pojawiają się napięcia w relacjach z szefami, którzy zwykle są starsi i inaczej widzą priorytety. Trudno im zrozumieć, że ważniejsza jest lekcja jogi niż pilne zadanie w pracy.

Tu dochodzi do konfliktu?

Tak. Ale narasta u mnie przekonanie, że nie zawsze my starsi mamy rację. Czas, kiedy sukces polegał na tym, aby produkować i sprzedawać więcej i więcej, powinien odejść. To była zła, niszcząca świat droga chciwości i marnotrawstwa. Szczęście nie musi polegać na ciągłym kupowaniu i konsumowaniu. Pytanie więc brzmi, jak przeorganizować pracę, by porozumieć się mimo różnicy perspektyw. Spotkanie z młodymi ludźmi w firmie wymaga zmiany w sposobie nadawania zadaniom priorytetów. Przecież ci młodzi ludzie też są odpowiedzialni, mają swoje marzenia, wartości, są gotowi do poświęceń, to my musimy ich zrozumieć i znaleźć wspólną drogę, szukać kompromisów i przyjąć, że nie zawsze mamy racje. To też szansa dla nas, dla świata, bo świat, który teraz budujemy, będzie światem jaskółek. Nie potrzeba nowych kretowisk. Cała moja opowieść o kretach i jaskółkach ma zmienić myślenie starszego, mojego pokolenia. Chcę podziwiać jaskółki, wspierać je w ich ciekawym, innym, lepszym życiu i nie narzekać, że nie chcą żyć w kretowisku.

Mówi się, że jesteś stary, kiedy krytykujesz młodych, dopóki krytykujesz starszych, jesteś młody. Chcę zachować młodość.

No dobrze, ale skąd biorą się te różnice w podejściu do życia?

Postawa człowieka zależy między innymi od okoliczności. Kiedy na półkach był tylko ocet, musiałem pracować po 12 godzin na dobę, żeby raz na jakiś czas kupić dzieciom czekoladę w Pewexie albo przywieźć im banana z Berlina. Musiałem za to zapłacić ponadprzeciętnym wysiłkiem. Dzisiaj nie ma powodu, żeby praca tak bardzo dominowała nad naszym życiem. Tym bardziej w kontekście automatyzacji, robotyzacji i sztucznej inteligencji. Pojawi się kompletnie nowa hierarchia wartości, w której praca nie będzie najważniejsza.

Mówi pan o tyraniu ponad miarę w celu osiągnięcia dobrobytu. Mówi pan też o gospodarce nadprodukcji. To model, który prowadzi nas do katastrofy klimatycznej. Być może więc inna perspektywa młodych wynika również ze świadomości tego zagrożenia, chęci przeciwdziałania zmianom klimatu, która jednocześnie łączy się ze strachem, że świat może się skończyć?

Żeby być jaskółką i fruwać, lepiej mieć mniej bagażu. W związku z tym młodzi ludzie nie widzą potrzeby gromadzenia różnych produktów i gadżetów. Nie czują konieczności „kreciego” dorabiania się, bo ich wolność polega na tym, że mają mniej. Rośnie akceptacja dla korzystania z wielu dóbr tylko czasowo, bez ich kupowania i posiadania.

Na to rzeczywiście nakładają się wyzwania globalne. Jeśli ludzie nie zmienią podejścia do konsumpcji, to zniszczymy planetę. Rewolucja, która przychodzi od młodych, ma więc sens. Po pierwsze, mniej znaczy lepiej. A po drugie, musimy produkować rzeczy zdecydowanie wyższej jakości, które będą służyły całe życie, a być może przekażemy je dzieciom i wnukom. Model kapitalizmu, którego uczyliśmy się od 1989 roku i który próbowaliśmy kopiować, uznawał za sukces i rozwój rosnącą produkcję, sprzedaż, konsumpcję. Podsycaliśmy reklamami kolejne zakupy, wzmacnialiśmy chciwość i chęć posiadania. Wiele produktów miało zakodowaną swoją żywotność na kilka lat, a potem należało je wyrzucić, bo nie było już gwarancji i części. W modzie wymyślono 6 sezonów, aby ciągle kreować nowe potrzeby i kolejne zakupy.

Przejawem dobrobytu była zmiana auta co kilka lat. Szef firmy w Niemczech uważał, że codziennie musi mieć nowy krawat, moda wymuszała zmianę mebli co 3-5 lat. To droga do upadku naszej cywilizacji i zagłady życia na ziemi. Musimy zawrócić.

Trzeba projektować i produkować wyroby wysokiej jakości, oferować serwis, który daje produktom nieśmiertelność. A to otworzy realne możliwości ku temu, żeby pracować mniej.

Zamiany w modelu produkcji powinny zmienić więc także model pracy, ale i konsumpcji.

Dziś –popatrzmy na chociażby firmę Patagonia – posiadanie używanych przedmiotów staje się modne. Dodatkową wartością jest to, że za używanym ubraniem stoi historia, a noszenie ich jest manifestacją wyznawania określonych wartości. W tym sensie pokolenie Z nie tyle manifestuje niechęć do wysiłku, co przedstawia zupełnie inną filozofię, w której, jeśli mniej konsumujemy, to możemy mniej pracować i mamy za to czas na rozwój osobisty, budowanie relacji czy aktywność fizyczną.

Poruszył pan jednak jeszcze jeden temat: czy młode pokolenie się boi?

Boi się – i jest to w pełni zrozumiałe. Wysoki poziom depresji, obawy przed życiem i trudnościami są uzasadnione. Nasze modele wychowania i edukacji nie wspierają młodych w walce z lękiem. Ciągle jeszcze w wielu domach dzieci są bite, a w szkołach motywuje się je, strasząc i poganiając. Kluczem do szczęśliwego życia jest umiejętność uporania się z własnym lękiem.

Co w tym pomaga?

Trzeba zrobić wszystko, żeby rozwijać w młodym pokoleniu umiejętności, ponieważ są one jednym z najlepszych lekarstw na lęki. Kiedy coś umiem, to mniej się boję, przybywa odwagi. Dzieci w fińskich podstawówkach uczą się, jak naprawić żelazko, zacerować skarpetę, wyprasować koszulę, zrobić spaghetti, złożyć latawca czy karmnik dla ptaków. Po przejściu takiej szkoły człowiek się mniej boi, bo dużo umie. W pracy z lękiem bardzo pomaga też to, że jesteśmy komuś potrzebni. Warto być pożytecznym i pomagać innym. Jestem potrzebny, więc jestem coś wart.

A lęk, z którym sobie nie radzimy, ma konsekwencje nie tylko osobiste, ale również społeczne. Życie w lęku prowadzi do tego, że szukamy kogoś, kto się nami zaopiekuje. Tak rosną w siłę sekty, dyktatury, populiści. Obiecują bezpieczeństwo i zabierają wolność. Tak topnieje demokracja, znika różnorodność, rosną w siłę struktury totalitarne, które sieją lęk i opisują ciągle nowe zagrożenia. Budują elektorat, który ma wspólne lęki, bo łączy go wspólny wróg.

Cenię wolność, lubię dyskusje, różnice poglądów, różnorodność. Uważam, że bardzo ważne jest wspieranie młodych w walce z lękiem na wszystkich etapach edukacji, bo tylko wtedy będą otwarci na dialog. Lęk można pokonać.

Jakie to narzędzia poza umiejętnościami?

Jest kilka dróg. Jedną z nich jest pobudzanie ciekawości, która pozwala pokonać lęk i ruszyć w świat szeroki. Poznawać innych ludzi, odmienne poglądy, odkrywać, że zmiana nie musi być zagrożeniem. Jest też wiele narzędzi wywodzących się z psychologii. Uczymy tego studentów na SWPS. Pokazujemy, jak radzić sobie z własnym stresem i słabościami oraz jak budować lepsze relacje społeczne. Pomagamy odzyskać poczucie wartości. Po latach szkolnej edukacji zakończonej maturą często trafiają do nas młodzi jakby prosto z ringu – poturbowani i poszarpani zarówno przez szkołę, rodziców, jak i media społecznościowe.

Kolejnym sposobem walki z lękiem jest bycie pożytecznym. Wystarczy wysłuchać kogoś, kto tego potrzebuje, pomóc w drobnych sprawach. Odkryjemy, że jesteśmy potrzebni, a to oznacza, że jesteśmy coś warci. Ograniczenie lęku i odbudowa poczucia wartości to szansa na lepsze relacje z innymi, współpracę, kooperację. Taka wspólnota nas wzmacnia i przybliża do tego, że stajemy się otwarci, odważni, odpowiedzialni. Te trzy wartości są na sztandarach i w sercu SWPS. Pokazujemy studentom, że mogą coś dać innym i uczestniczyć w owocnej wymianie. Dając, wiele dostają. Wspieramy też utalentowaną młodzież w ramach Funduszu Stypendialnego Talenty. To często wybitnie uzdolnione osoby, które bez naszej pomocy nie byłyby w stanie pofrunąć aż tak wysoko. Lądują na najlepszych uczelniach w świecie i Polsce. Dzięki letnim i zimowym obozom budują przyjacielskie relacje. Są bardzo aktywni jako wolontariusze. Tworzą niezwykle kolorową grupę osób z różnych dziedzin nauki i budują trwałe przyjaźnie. Są też odpowiedzialni, odważni, otwarci i ciekawi świata. Mają wiele sukcesów. Jestem z nich dumny.

Czym w konkrecie przejawia się ta edukacja wspierająca w odzyskiwaniu poczucia własnej wartości?

Najwyraźniej widać ją w School of Form – szkole projektantów, to niewielka część SWPS. Często trafiają do niej ludzie wrażliwi, delikatni – przemieleni przez szkołę, media społecznościowe i trudne relacje z rówieśnikami. Ich wrażliwość staramy się nakierować na obserwację innych ludzi, poznawanie cudzych potrzeb i marzeń. Projekt ma być odpowiedzią na odkryte oczekiwania, a nie tylko projekcją własnych artystycznych idei. Uczymy przyszłych projektantów psychologii, antropologii, socjologii. Chcemy zaszczepić w nich myślenie o świecie, umiejętność obserwacji otoczenia i refleksji nad funkcjami, które ma spełniać ich projekt. Do tego dochodzą umiejętności praktyczne. Studenci uczą się wielu rzemiosł: ślusarki, stolarki, ceramiki, krawiectwa. Odkrywają, że wiele radości daje zrobienie własnoręcznie nawet prostych przedmiotów. Umieją wiele i znają ograniczenia technologii, różnych materiałów. Pracują w zespołach, które tworzą, aby zrealizować duże, trudne projekty. Pokazujemy im problemy związane ze zniszczeniem środowiska, uczymy projektowania w zgodzie z możliwościami naszej planety.

Z tego, co pan mówi, wynika, że to w walce z lękiem leży źródło do zmiany społecznej.

Tak uważam. To w sposobie myślenia jest źródło zmiany postaw. Ktoś wylękniony przyjmie propozycję dyktatora i odda swoje prawa i wolność w zamian za obietnice bezpieczeństwa, za populistyczne nadzieje, że stać nas na wszystko, można bez końca żądać, budżet to wytrzyma. Są kraje, w których narasta wiara, że wystarczy przypilnować ludzi, montować podsłuchy, kamery i w ten sposób przy wykorzystaniu sprytnych algorytmów, gier i innych łapaczy naszej uwagi oraz sztucznej inteligencji zarządzać milionami ludzi, ich emocjami i wyborami. Zagonić ich do kretowiska. Kocham wolność – stawiam na jaskółki między innymi dlatego, że kiedyś żyłem i myślałem inaczej. Cieszę się z tej zmiany. Kibicuję jaskółkom, które chcą być wolne, wspieram je, bo jeśli tutaj poczują się źle, polecą do innych, cieplejszych krajów.

Potrzebujemy Twojego wsparcia
Od ponad 15 lat tworzymy jedyny w Polsce magazyn lewicy katolickiej i budujemy środowisko zaangażowane w walkę z podziałami religijnymi, politycznymi i ideologicznymi. Robimy to tylko dzięki Waszemu wsparciu!
Kościół i lewica się wykluczają?
Nie – w Kontakcie łączymy lewicową wrażliwość z katolicką nauką społeczną.

I używamy plików cookies. Dowiedz się więcej: Polityka prywatności. zamknij ×