fbpx Wesprzyj nas!

magazyn lewicy katolickiej

Ustawy, obietnice, wizja

Obecna kampania wyborcza wydaje się dość interesująca pod względem tematów gospodarczych. Pomimo napiętej sytuacji międzynarodowej i głębokiego konfliktu politycznego to aktywność państwa w życiu gospodarczo–społecznym stanowi oś programów wyborczych partii. Wśród plusów programowej debaty na pewno należy wyróżnić zainteresowanie kluczowymi dla dzisiejszej Polski kwestiami – przede wszystkim problemami polskiego rynku pracy. Po wyborach trudno jednak oczekiwać zwiększenia zakresu działania państwa opiekuńczego. Większość partii próbuje przekonywać do siebie wyborców raczej obniżką podatków niż zwiększeniem wydatków na rzecz obywateli.

ilustr.: Kuba Mazurkiewicz

ilustr.: Kuba Mazurkiewicz


Rafał Woś w wydanej rok temu książce „Dziecięca choroba liberalizmu” nazywa polskie państwo „ćwierćopiekuńczym”. Do takiej refleksji doprowadza go analiza wielkości polskich wydatków na szeroko pojęte cele socjalne i porównanie ich z danymi dotyczącymi innych krajów Unii Europejskiej. „Na opiekę zdrowotną wydajemy 4,8 procent naszego PKB. Biją nas w Europie wszyscy prócz Rumunów i Bułgarów. Cała Unia łoży na ten cel średnio 8,4 procent PKB. Na walkę z bezrobociem przeznaczamy 0,4 procent dochodu narodowego. Unijna średnia to 1,7 procent. Na politykę mieszkaniową 1,1 procent, reszta Europy – 3,4 procent”. Kolejnym argumentem na rzecz takiego stanowiska są dane Eurostatu, wedle których na całość wydatków socjalnych przeznaczyliśmy w 2012 roku 18,1 procent PKB – wobec unijnej średniej wynoszącej 29,4 procent – wyprzedzając Bułgarię i Litwę, Rumunię, Estonię i Łotwę. Polska jest więc, oprócz najnowszych członków Unii i krajów Bałtyckich, najmniej opiekuńczym państwem w Unii Europejskiej – wydatki porównujemy jako procent dochodu narodowego, a nie w bezwzględnych kwotach.
Czekające nas za niecały tydzień wybory parlamentarne stają się kolejnym przyczynkiem do dyskusji nad docelowym poziomem aktywności naszego państwa w gospodarce i najważniejszymi celami polityki społecznej. Dotychczas w tej dziedzinie panował właściwie zupełny konsens wszystkich ugrupowań politycznych, przynajmniej tych, które w jakimkolwiek momencie III RP doszły do władzy. Niezależnie od głoszonych haseł wyborczych (podział Polski na solidarną i liberalną w 2005, rząd stworzony przez PiS w koalicji z Samoobroną, budującą poparcie na krytyce głównego konstruktora wolnego rynku w Polsce – Leszka Balcerowicza) polityka kolejnych partii była kontynuacją działań ich poprzedników. Przykładowo: po rządach „lewicowego” SLD, nieudanie próbującego wprowadzić w Polsce liniowy PIT i skutecznie ustanawiającego liniowy, dziewiętnastoprocentowy CIT, przyszły rządy PiS, który zlikwidował jeden z progów podatkowych i obniżył PIT dla najbogatszych do 32 procent. Tym samym zrealizował właściwie marzenie swoich politycznych poprzedników, bowiem obecnie PIT w Polsce tylko w teorii nie jest podatkiem liniowym. Osiemnastoprocentową stawkę płaci ponad 97 procent podatników. Tak jak właściwie wszystkie do dziś rządzące partie są zgodne co do obniżania podatków dochodowych, tak zgodnie właściwie żadna z nich nie zaproponowała dotychczas spójnego planu polityki społecznej. Czy wybory parlamentarne 2015 roku są szansą na zmianę czy utrzymanie dotychczasowego status quo? Jakie propozycje w kwestii podatków, stosunków pracy, edukacji, systemu opieki zdrowotnej i emerytalnej, zaangażowania państwa w proces gospodarczy znajdziemy w programach wyborczych partii? Czy jest partia, która oprócz poszczególnych obietnic jest w stanie zaproponować kompleksową, spójną wizję tego, w jakim kierunku ma zmierzać Polska?
Stare partie, nowe obietnice
Przegląd propozycji wyborczych rozpocznijmy od dotychczasowych rozgrywających polskiej sceny politycznej: PO, PiS i SLD, startującego w tych wyborach w szerszej koalicji jako Zjednoczona Lewica. Od rządzącej od ośmiu lat Platformy oczekiwać powinniśmy najwięcej konkretów. To w końcu ta partia ma największą wiedzę o obecnej sytuacji kraju – trapiących go problemach i budżetowych możliwościach ich rozwiązania. Platforma nigdy nie była partią spójnej wizji, jest o to niezwykle trudno, gdy w szeregach partii – jak pisze w przedmowie do programu premier Ewa Kopacz – „spotykają się ludzie o poglądach liberalnych, konserwatywnych i socjaldemokratycznych”. W efekcie z jednej strony ideowo partia promuje coraz szerszy rozwój wolnego rynku, własności prywatnej i przedsiębiorczości, z drugiej w wybranych segmentach zwiększa poziom regulacji i zaangażowanie państwa. Przykładem może być na przykład wprowadzenie darmowych podręczników do szkół.
Do najciekawszych propozycji PO należą reforma rynku pracy i systemu podatkowego. Obie propozycje – jednolity kontrakt między pracodawcą a pracownikiem, zasypujący dotychczasowe różnice między zatrudnieniem na etacie na czas nieokreślony a tak zwanymi „umowami śmieciowymi”, a także jeden, bardziej progresywny niż obecnie podatek dochodowy (od 10 do 39,5 procent), łączący w sobie dzisiejszy PIT i składki socjalne – wydają się bardzo interesujące. Zaproponowane po trzech bądź sześciu miesiącach rządów premier Ewy Kopacz, zimą bądź wiosną tego roku, mogłyby stanowić przyczynek do poważnej, polityczno–społecznej debaty na temat kształtu rynku pracy i systemu podatkowego w Polsce. Niestety ogłoszone niecałe dwa miesiące przed wyborami wydają się raczej kołem ratunkowym niż kadłubem programu, rażą brakiem konkretów. Nie dowiadujemy się, kiedy wprowadzony ma być jednolity kontrakt, choć w jego przypadku PO przynajmniej dokładnie opisuje, jakie przywileje będą otrzymywać pracownicy po odpowiednich okresach pracy (w pierwszym roku pracy, po jego zakończeniu i po trzech latach od zatrudnienia). Gorzej jest w przypadku jednego podatku. Platforma podaje co prawda górny i dolny próg podatkowy, informuje również o wspomagającym rodziny sposobie rozliczania – dochód do opodatkowania ma być wyliczany na osobę w gospodarstwie domowym. W propozycji zdecydowanie brakuje jednak opisu progów podatkowych, w związku z tym nie wiemy dokładnie, komu przyniesie ona zyski i jakiej będą one wielkości, a także tego, kto w nowym systemie będzie tracił. Znów brakuje daty wprowadzenia nowego systemu, przedstawiany jest on jako „docelowy”, koszty reformy dla budżetu wynieść maja 10,2 miliarda złotych, wyliczeń brak – musimy uwierzyć na słowo.
Propozycje wyborcze PiS są zdecydowanie najbardziej konkretne. Na stronie partii, w zakładce „materiały programowe”, widnieją projekty ustaw. Czy faktycznie są one w pełni gotowe – przekonamy się po wyborach, gdy ustawy trafią pod obrady parlamentu i porównamy ich brzmienie z projektami umieszczonymi obecnie na stronie internetowej. Wśród inicjatyw znajdziemy propozycję zmian w ustawach podatkowych, między innymi wprowadzenia podatku od wielkopowierzchniowego handlu detalicznego czy podatku od transakcji finansowych. Celem nowych regulacji prawnych ma być zwiększenie dochodów budżetowych nie kosztem „zwykłych” podatników, ale zagranicznego kapitału, obecnie wykorzystującego polską gospodarkę i wyprowadzającego z niej swoje zyski.
Dochody budżetu zwiększone między innymi dzięki nowym podatkom mają być wykorzystane do sfinansowania sztandarowego projektu socjalnego PiS – miesięcznego świadczenia o wartości pięciuset złotych na drugie i każde kolejne dziecko (a także na pierwsze dziecko w najbiedniejszych rodzinach). Koszt świadczenia dla budżetu wynieść ma 21 miliardów złotych, z prostego rachunku wynika, że dofinansowaniem objętych ma zostać około 3,5 miliona dzieci. PiS, przedstawiając swój projekt, mówi jednak nie o koszcie, ale o dzieciach jako najlepszej możliwej inwestycji. Idea skierowania polityki socjalnej w stronę rodziny i wsparcia dzietności wydaje się bardzo słuszna. Obecnie bowiem dużo niższa niż europejska średnia (1,55 dziecka na kobietę) i prawie najniższa w Europie dzietność w Polsce (1,29) należy do naszych największych problemów społecznych. Z jednej strony plusem projektu jest jego prostota – aby otrzymać świadczenie, wystarczy mieć więcej niż jedno dziecko – wydaje się więc, że skuteczne uruchomienie projektu powinno być stosunkowo proste i mało kosztowne. Dodatkowo projekt powinien stać się silną zachętą ekonomiczną do posiadania większej liczby dzieci, każde kolejne dziecko zwiększy rocznie przychód rodziny o 6000 złotych. Z drugiej strony pozostaje pytanie o to, czy beneficjentami tej „inwestycji” państwa faktycznie będą dzieci. Jeśli to na ich rozwoju zależny nam najbardziej, pomoc powinna być w jakiś sposób powiązana z wydatkami przeznaczanymi bezpośrednio na nie, zarówno na ich bieżącą konsumpcję (jedzenie, ubrania), a przede wszystkim edukację – dodatkowe zajęcia, potrzebny sprzęt, dojazd do szkół. W tym wypadku świadczenie powinno być raczej czymś w rodzaju bonu, gwarantującego, że pieniądze inwestowane są na pewno w dziecko, a nie zupełnie swobodnie wydawane przez rodzinę.
Program wyborczy Zjednoczonej Lewicy zdecydowanie koncentruje się na poprawie sytuacji pracowników. Temat godzinowej płacy minimalnej podejmowany jest również przez PO i PiS (obie partie proponują wynagrodzenie minimum 12 złotych za godzinę w umowach cywilnoprawnych), Lewica idzie jednak dalej, chcąc wyznaczyć minimalną, godzinową stawkę na poziomie 15 złotych, a także podnieść płacę minimalną do 2500 złotych miesięcznie. Efektem reformy ma być wzrost konsumpcji, partia nie wspomina o ewentualnych zagrożeniach wzrostem bezrobocia. Kolejnym istotnym postulatem jest reforma systemu podatkowego. Zwiększenie kwoty wolnej od podatku do poziomu płacy minimalnej – w tym momencie byłoby to 21 tysięcy złotych rocznie (obecnie kwota wolna wynosi 3091 złotych rocznie), a także podniesienie podatku PIT dla najbogatszych do 40 procent. Z programu nie dowiemy się, czy w związku z przywróceniem czterdziestoprocentowej stawki zmianie ulegną dotychczasowe progi, ani dochód jakiej od jakiej wysokości ma być opodatkowany nową stawką. Lewica zapowiada również obniżenie podatku VAT do 21 procent, a także wprowadzenie podatku od transakcji finansowych. W programie pojawiają się obietnice zwiększenia wydatków na służbę zdrowia (do 7 procent PKB) i edukację czy darmowe leki dla najstarszych obywateli. Jeśli jednak o zbyt mało konkretów mogliśmy oskarżać Platformę Obywatelską, to w przypadku Lewicy nie ma ich wcale. Nie wiadomo, czy suma proponowanych zmian podatkowych zwiększy czy zmniejszy dochody państwa, kto na nich bezpośrednio zyska, a kto straci; czy zwiększanie wydatków, choćby na służbę zdrowia, odbędzie się dzięki zwiększeniu wpływów budżetu państwa czy przesunięciu pieniędzy z innych resortów.
Wolność, własność, przedsiębiorczość
Od partii bez sejmowego stażu trudno oczekiwać tak konkretnych propozycji jak od uczestników systemu parlamentarnego. W ich przypadku ważny jest kierunek reform, spójna wizja państwa, do którego chcą dążyć. KORWIN i Kukiz’15 jako najważniejsze zadanie widzą reformę ustroju państwa. Oba ugrupowania dążą do wprowadzenia systemu prezydenckiego, diametralnej (zwłaszcza w przypadku KORWINA) zmiany i ograniczenia aparatu państwa. W kwestiach gospodarczych KORWIN zapowiada maksymalne obniżenie podatków, likwidację PIT i CIT, podatku spadkowego, obniżenie VAT do minimalnego w Unii Europejskiej poziomu 15 procent, a także jeszcze większe zmniejszenie wydatków państwa, czego efektem ma być nie tylko brak deficytu budżetowego, ale stopniowa redukcja długu publicznego. Docelowo państwo ma wycofać się z jakiegokolwiek finansowania edukacji, nauki, służby zdrowia czy ubezpieczeń społecznych. Program partii można streścić jednym zdaniem: jak najmniej podatków, jak najmniej państwa w życiu gospodarczo–społecznym.
Nieco inną wizją posługuje się ruch Kukiza. Zamierza on zmniejszyć obciążenia podatkowe dla Polaków, między innymi docelowo likwidując PIT. Podatkami obciążone zostać mają za to banki i zagraniczne korporacje, firmy zamiast podatku CIT płacić mają podatek przychodowy. Celem polityki gospodarczej ma być odzyskanie przez Polaków banków, przemysłu i handlu. Nie dowiemy się jednak, w jaki sposób należy tego dokonać. Brak jest również rozwiązań dotyczących rynku pracy, edukacji, służby zdrowia.
Dwa kolejne powstałe w tym roku ugrupowania, Nowoczesna Ryszarda Petru i Partia Razem, mają ze sobą wiele wspólnego. Nie chcą radykalnie zmieniać ustroju, ale system partyjny. Obie dążą do przemian w sposobie finansowania partii politycznych, ograniczenia kadencji posłów, zmiany ordynacji wyborczej. Co więcej obie stawiają podobną diagnozę – oto jeden z problemów do rozwiązania wskazany w programie Nowoczesnej, pod którym na pewno mogliby się popisać działacze Razem: „Niskie dochody i niestabilna sytuacja na rynku pracy, poczucie zagrożenia bezpieczeństwa i zdrowia. Wiele osób czuje, że znalazło się na marginesie przemian”. Obie partie przedstawiają również spójne wizje tego, jak ma wyglądać przyszła Polska – te są już jednak zdecydowanie różne.
Nowoczesna w swojej wizji stara się odwoływać do szerokiego spektrum wartości. Zdaniem tej partii edukacja „powinna przygotowywać do dobrego życia – nie tylko wydajnego, ale i sensownego. Gospodarka zaś „jest częścią kultury, a nie kultura gospodarki. Musimy o tym pamiętać, bo korzenie pamięci, wartości, rozwoju tkwią w kulturze”. W programie pojawiają się jednak sprzeczności, na wcześniejszej stronie czytamy bowiem, że Nowoczesna „będzie traktować kulturę jako część gospodarki”. Program gospodarczy partii koncentruje się wokół wolnego rynku i przedsiębiorczości. Państwo nie ma być zredukowane takiego stopnia, jak w wizji KORWINA. Nadal ma wpływać na służbę zdrowia czy opiekę społeczną, usługi dla obywateli mają jednak świadczyć w tych dziedzinach podmioty prywatne. Ryszard Petru proponuje nowy system podatkowy, 3 razy 16 procent. Obniżenie do tej stawki podatków PIT, CIT i VAT, które wszystkie od tego momentu mają być liniowe. W programie, pomimo cytowanej diagnozy, nie pojawiają się projekty dotyczące zmian wobec pracowników na rynku pracy. Rozwój gospodarczy ma zostać przyspieszony poprzez uwolnienie przedsiębiorczości. Kształtowanie tej cechy ma stać się jednym z głównych celów edukacji. W programie reformy tej dziedziny nacisk położony jest na lepsze przygotowanie młodych ludzi do wejścia na rynek pracy, trudno jednak doszukać się rozwiązań służących zapowiadanej pozaekonomicznej jakości życia.
Państwo opiekuńcze jest możliwe
…tak mogłoby brzmieć hasło wyborcze Partii Razem. Jej naczelnymi wartościami są równość i wspólnota. Tym, co charakteryzuje program Razem, jest uczciwe wskazywanie, że wykorzystując środki publiczne w jednej dziedzinie, musimy zabrać je z innej. Razem zapowiada reformę podatku PIT, podwyższenie kwoty wolnej do 12 tysięcy złotych i wprowadzenie pięciu stawek podatkowych (22 procent od dochodów powyżej 12 tysięcy złotych, 33 procent od dochodów powyżej 60 tysięcy, 44 procent od 120 tysięcy, 55 procent od 250 tysięcy i 75 procent od dochodów powyżej 500 tysięcy). W efekcie niższy podatek płacić mają zarabiający poniżej 50 tysięcy, nieco wyższy niż dziś podatnicy zarabiający między 50 a 100 tysięcy, dużo więcej obywatele zarabiający obecnie ponad 100 tysięcy. Razem zapowiada zupełną zmianę polityki w dziedzinie infrastruktury. Priorytet zamiast transportu drogowego uzyskać ma kolej. Kosztem dużych projektów – budowy autostrad i kolei dużych prędkości – dofinansowane mają zostać połączenia lokalne. Celem są połączenia kolejowe w każdym powiecie, utwardzone drogi prowadzące do każdej wsi i połączenia autobusowe w każdym sołectwie.
Razem postuluje również zmiany na rynku pracy. W kwestii płacy minimalne idzie jeszcze dalej niż Lewica. Godzinowa płaca minimalna ma wynosić 15 złotych w przypadku umów na czas nieokreślony i 20 złotych w przypadku wszystkich innych umów, tak, by zniechęcać do nich pracodawców. Podobnie jak w przypadku Lewicy, Razem nie podejmuje dyskusji na temat możliwego wzrostu bezrobocia spowodowanego urzędową podwyżką płac. Partia zapowiada również koniec prywatyzacji i podniesienie wydatków w dziedzinie edukacji (między 6 a 8 procent PKB) i służby zdrowia (8 procent PKB). Podobnie jak w przypadku Lewicy nie są podane konkretne wyliczenia i źródła finansowania, w przypadku istniejącej od pół roku partii można jednak spojrzeć na te braki nieco łaskawiej.
Szeroki wybór
Obecna kampania wyborcza wydaje się dość interesująca pod względem tematów gospodarczych. Pomimo napiętej sytuacji międzynarodowej i głębokiego konfliktu politycznego to aktywność państwa w życiu gospodarczo–społecznym stanowi oś programów wyborczych partii. Wśród plusów programowej debaty na pewno należy wyróżnić zainteresowanie kluczowymi dla dzisiejszej Polski kwestiami – przede wszystkim problemami polskiego rynku pracy. Po wyborach trudno jednak oczekiwać zwiększenia zakresu działania państwa opiekuńczego. Większość partii próbuje przekonywać do siebie wyborców raczej obniżką podatków niż zwiększeniem wydatków na rzecz obywateli. Przy opisie projektowanej reformy podatkowej właściwie wszystkie partie próbują stosować ten sam chwyt retoryczny: obniżmy podatki „swoim”, „zwykłym”, ciężko pracującym Polakom, a dochody budżetu zrównoważmy poprzez podwyższenie podatków dla „obcych”, zagranicznych banków, korporacji i wielkich sieci handlowych. Właściwie jedynie partia Razem wyłamuje się z tego schematu, próbując prowadzić debatę podatkową między obywatelami i wprowadzić do niej pojęcie solidarności społecznej. Do minusów należy zaliczyć brak konkretów – wyliczeń, dokładnych predykcji, obietnic lepiej umiejscowionych w czasie i przestrzeni – widoczny zwłaszcza w programie PO i SLD. W efekcie inspirujące dla debaty społeczno–politycznej projekty jednolitego kontraktu i jednej daniny publicznej, które w przypadku rzetelnego i dokładnego przygotowania mogłyby stać się motorem napędowym kampanii, trudno traktować poważnie. Pozytywnym zjawiskiem jest pluralizm i jasność poglądów wyrażanych przez ugrupowania startujące w wyborach, a dotychczas nie będących członkami parlamentu. Mamy partię opowiadającą się za sprowadzeniem państwa do roli nocnego stróża (KORWIN), partię stawiającą na kult przedsiębiorczości, innowacyjności i wolnego rynku (NOWOCZESNA), partię pracowników, państwa opiekuńczego, stawiającą na równość i budowę solidarności społecznej (RAZEM). Coraz mniej właściwy wydaje się powtarzany przez Polaków argument – nie miałem na kogo głosować. W tych wyborach jest w kim wybierać.

Potrzebujemy Twojego wsparcia
Od ponad 15 lat tworzymy jedyny w Polsce magazyn lewicy katolickiej i budujemy środowisko zaangażowane w walkę z podziałami religijnymi, politycznymi i ideologicznymi. Robimy to tylko dzięki Waszemu wsparciu!
Kościół i lewica się wykluczają?
Nie – w Kontakcie łączymy lewicową wrażliwość z katolicką nauką społeczną.

I używamy plików cookies. Dowiedz się więcej: Polityka prywatności. zamknij ×