fbpx Wesprzyj nas!

magazyn lewicy katolickiej

„Tylko nie mów nikomu”. Przeprosiny to za mało. Czas na rezygnacje i niezależną komisję

Przynajmniej kilku polskich biskupów należy wskazać jako bezpośrednio winnych krzywdy konkretnych dzieci. Ich miejsce jest nie w biskupich pałacach, lecz prawdopodobnie na sali sądowej – w najlepszym zaś dla nich razie w miejscu odosobnienia i pokuty.
„Tylko nie mów nikomu”. Przeprosiny to za mało. Czas na rezygnacje i niezależną komisję
materiały prasowe

Tekst wyraża stanowisko redakcji Magazynu Kontakt.

Film Tomasza i Marka Sekielskich „Tylko nie mów nikomu”, opowiadający o przestępstwach seksualnych dokonywanych przez księży w polskim Kościele, wywołał olbrzymi odzew. Nic dziwnego. W syntetyczny, a jednocześnie bardzo mocny emocjonalnie sposób pokazał to, o czym osoby zainteresowane tematem wiedziały od dawna: problem nie dotyczy tylko jednostek, lecz struktury, nie dotyczy tylko sprawców, lecz także przełożonych, którzy kryli ich przestępstwa, a szerzej – dotyczy kultury milczenia, która przez dekady funkcjonowała (a po części wciąż funkcjonuje) w Kościele.

Dziękujemy

Tomasz i Marek Sekielscy nie odkryli nieznanych wcześniej mechanizmów, wskutek czego trudno wprost porównywać ich film do śledztwa, które przeprowadzili dziennikarze „Boston Globe”, ujawniając skandal wykorzystywania seksualnego dzieci w Kościele w Stanach Zjednoczonych. Niemniej obu braciom należy się szacunek, wdzięczność i podziw. Zrobili dokładnie tyle, ile byli w stanie: odkryli nowe przypadki, zebrali dowody w licznych sprawach, pokazali mechanizmy, których zobaczenie na własne oczy jest czym innym niż tylko słuchanie o nich. Doprowadzili wreszcie do konfrontacji osób skrzywdzonych z ich oprawcami, co pozwoliło nakręcić niezwykle przejmujące sceny, zebrać jednoznaczne dowody oraz unaocznić różne postawy, jakie przyjmują przestępcy seksualni wobec swoich czynów. Praca Sekielskich – choć o innym charakterze niż śledztwo bostońskiego zespołu – może mieć więc podobny efekt: przełomu w myśleniu społeczeństwa o problemie.

Słowa olbrzymich podziękowań i podziwu należą się również osobom, które padły ofiarą opisywanych przestępstw i zgodziły się o nich opowiedzieć – zarówno pod nazwiskiem, jak i anonimowo, w listach i w samym filmie. Trudno nam sobie nawet wyobrazić, jak wiele wymaga powrót do traumatycznych wydarzeń, powrót do miejsc, w których do nich dochodziło, oraz spoglądanie w oczy księżom, którzy byli tych traum źródłem.

Słowa spóźnione i niewiarygodne

Na słowa przeprosin i podziękowań zdobyli się również niektórzy hierarchowie polskiego Kościoła. Oświadczenia przygotowali prymas Polski, arcybiskup Wojciech Polak, oraz przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski, arcybiskup Stanisław Gądecki. Oba są klarowne, ogólnie słuszne i sprawnie napisane. Oba jednak są również dramatycznie spóźnione. Tak, dobrze, że padło „przepraszam” oraz „dziękuję”. Myliłby się jednak ten, kto twierdziłby, że to załatwia sprawę.

Po pierwsze, obaj arcybiskupi byli proszeni o wypowiedzenie się w filmie – podobnie jak kilku innych hierarchów. Obaj odmówili (inni nawet nie zareagowali na prośbę). Decyzji tej nie sposób sensownie obronić. Przygotowane w bezpiecznych okolicznościach oświadczenia nie zastąpią realnego zmierzenia się z pytaniami mediów oraz – co nie mniej ważne – obywateli i obywatelek, w tym licznych wiernych Kościoła, którzy chcieliby między innymi wiedzieć, kiedy winni tuszowania przestępstw seksualnych zostaną ukarani.

Po drugie, słowa przeprosin nie oddadzą sprawiedliwości osobom skrzywdzonym nie tylko przez konkretnych księży, ale również przez ich przełożonych. Działania tych ostatnich w wielu wypadkach nie pozwalały, by sprawiedliwości stało się zadość, oraz narażały kolejne dzieci na przemoc ze strony przestępców w sutannach. Fetowanie księży, o których przestępstwach hierarchowie wiedzieli, jest zaś powtórnym upokorzeniem osób skrzywdzonych, odbywającym się w sposób niezwykle sugestywny i brutalny, bo publiczny i symboliczny. Nie sposób tego wszystkiego nazwać inaczej niż współuczestnictwem w zbrodni – przynajmniej kilku polskich biskupów należy i można wskazać jako bezpośrednio winnych krzywdy konkretnych dzieci. To sprawia, że same przeprosiny i podziękowania są dziś nie tylko spóźnione, ale też niewiarygodne.

Komisja, krytyka, rezygnacje i zmiana to minimum

Słowa wypowiadane nawet przez najważniejszych polskich hierarchów będą niewiarygodne tak długo, jak długo swoje funkcje będą pełnić przynajmniej biskup Jan Tyrawa oraz arcybiskup Sławoj Leszek Głódź. Po projekcji filmu Sekielskich trudno postawić tezę inną niż taka, że w imię sprawiedliwości ich miejsce jest nie w biskupim pałacu, lecz prawdopodobnie na sali sądowej – w najlepszym zaś dla nich razie w miejscu odosobnienia i dożywotniej pokuty. Nie należy mieć złudzeń: biskupów, których dotyczy taka ocena, jest więcej, z niektórymi najważniejszymi postaciami polskiego Kościoła włącznie. Jeszcze większa ich liczba – dotyczy to między innymi kardynała Kazimierza Nycza – ponosi winę jeśli nie karną (choć i to nie jest wykluczone w przypadku metropolity warszawskiego), to przynajmniej moralną, która sprawia, że także oni powinni zrzec się swoich funkcji.

Słowa te będą niewiarygodne tak długo, jak długo Kościół nie zdecyduje się na otworzenie archiwów i dopuszczenie do nich osób świeckich, także spoza samego Kościoła. Dzięki temu niezależna od Episkopatu komisja będzie mogła zbadać skalę czynów i zaniedbań poszczególnych kapłanów i hierarchów na tyle rzetelnie, na ile pozwala na to stan dzisiejszej (na pewno częściowo już zniszczonej lub ukrytej) dokumentacji kościelnej.

Będą niewiarygodne tak długo, jak długo za słowami z oświadczenia nie pójdzie gotowość do tego, by otwarcie skrytykować kolegów po fachu i odciąć się od nich, gdy wychodzą na jaw ich zbrodnicze praktyki, a także gdy ich wypowiedzi kompromitują cały Kościół w Polsce.

Będą niewiarygodne tak długo, jak długo Kościół gruntownie nie zmieni sposobu swojego działania – nie dopuści świeckich, w tym kobiet, do badania kolejnych zgłoszeń oraz nie postawi na całkowitą i w pełni otwartą współpracę z organami ścigania.

Te kwestie – rezygnacja wszystkich biskupów, którzy kryli przestępców seksualnych w Kościele, otwarcie archiwów, powołanie komisji do zbadania wszystkich znanych kuriom przypadków, gotowość do krytyki tych biskupów, którzy sprawę bagatelizują, oraz jasne zmiany w sposobie działania – to absolutne minimum tego, co powinien dziś zrobić Kościół w Polsce. Nie tylko jeśli chce bronić swojej wiarygodności. Przede wszystkim – jeśli chce po prostu być blisko Ewangelii i nie sprzeniewierzyć się kolejny raz nauce Chrystusa.

Mówmy o tym wszyscy

Nie mam również wątpliwości, że swoje działania powinny rozpocząć służby państwowe – policja, prokuratura, sądy, być może także służby specjalne. Czas przestać traktować Kościół jak instytucję wyjętą spod prawa świeckiego.

Olbrzymia odpowiedzialność spoczywa także na świeckich, by głosu Boga – jak słusznie apelował ksiądz Jacek Prusak – szukali w słowach ofiar, a nie biskupów. By jasno powiedzieli hierarchom, co sądzą o tym, co zobaczyli, wyzbywszy się bałwochwalczego stosunku do nich. By domagali się sprawiedliwości.

Wreszcie – odpowiedzialność spoczywa także na mediach, czego dobitny przykład dali Marek i Tomasz Sekielscy. Również jako „Kontakt” wiemy, co do nas należy. Powtórzymy więc słowa meksykańskiej dziennikarki, Valentiny Alazraki, która podczas watykańskiego szczytu na temat ochrony małoletnich powiedziała biskupom: „jeśli jesteście przeciwko tym, którzy dopuszczają się wykorzystania lub ukrywają je, to my jesteśmy z wami po tej samej stronie. W tej sytuacji możemy być sojusznikami, a nie wrogami. […] Ale jeżeli nie zdecydujecie się w sposób radykalny stanąć po stronie dzieci, matek, rodzin, społeczeństwa obywatelskiego – to możecie się nas słusznie obawiać, ponieważ my, dziennikarze, którzy chcemy wspólnego dobra, będziemy wtedy waszymi najgorszymi wrogami”.

To nie groźba. To stwierdzenie faktu, wynikające z głosu sumienia. Czas, by słowa „tylko nie mów nikomu”, które słyszały osoby skrzywdzone od swoich oprawców i ich przełożonych, zamienić na wezwanie: „mówmy o tym wszyscy”. To wezwanie skierowane do całego społeczeństwa, w szczególności zaś do wiernych Kościoła.

Potrzebujemy Twojego wsparcia
Od ponad 15 lat tworzymy jedyny w Polsce magazyn lewicy katolickiej i budujemy środowisko zaangażowane w walkę z podziałami religijnymi, politycznymi i ideologicznymi. Robimy to tylko dzięki Waszemu wsparciu!
Kościół i lewica się wykluczają?
Nie – w Kontakcie łączymy lewicową wrażliwość z katolicką nauką społeczną.

I używamy plików cookies. Dowiedz się więcej: Polityka prywatności. zamknij ×