Toksyczna męskość zabija
Przemoc ma płeć. W 2018 roku w ramach procedury Niebieskiej Karty polska policja zarejestrowała 73 tysiące sprawców przemocy domowej – ponad 90 procent z nich to mężczyźni. Połowę przestępstw popełnili pod wpływem alkoholu. Sprawcami zabójstw w Polsce również najczęściej są mężczyźni. Dlaczego zabijają? Wśród zbrodni o ustalonym motywie dominującą przyczyną były – jak eufemistycznie ujmuje to policja – „nieporozumienia rodzinne”. 31 października 2019 roku w polskich zakładach karnych osadzone były 74 732 osoby. Ponad 71 tysięcy stanowili mężczyźni.
Choć przemoc rządząca naszym życiem społecznym to przede wszystkim przemoc mężczyzn, zaskakująco rzadko mówi się o niej jako o problemie męskim. Często natomiast sprowadza się ją do zachowań węższej grupy społecznej (na przykład kibiców), trudności życiowych jednostki (na przykład uzależnienia od alkoholu) czy indywidualnej skłonności do agresji.
W debacie publicznej istnieje silna tendencja do pomijania tego, co najbardziej typowe, a zwracania uwagi na wyjątki. Gdy przestępstwo popełnia muzułmanin, Hindus czy Arab, dowiemy się tego już z nagłówka artykułu. Gdy sprawcą będzie biały, heteroseksualny, ochrzczony mężczyzna – a tacy odpowiadają za fundamentalną większość przestępstw w Polsce – o żadnej z tych cech nie usłyszymy ani słowa. Rzadko zwraca się uwagę na to, że w oceanie przemocy, który nas otacza, istotnym wyróżnikiem jest płeć. Jeszcze rzadziej szuka się korzeni tej korelacji w normach społecznych i kulturowych.
Rzadko zwraca się uwagę na to, że w oceanie przemocy, który nas otacza, istotnym wyróżnikiem jest płeć.
Artykuły, które donoszą o gwałtach, pobiciach czy morderstwach, zwykle są całkowicie odpolitycznione – mówią o zdegenerowanej jednostce, budują obraz potwora, który kolejny raz pobił żonę czy dziecko. Co więcej, historie przemocy zwykle opowiadane są w stronie biernej – skupiają się na ofierze, a nie na sprawcy. A, jak wykazują badania, język ma fundamentalne znaczenie dla tego, jak myślimy o przemocy, w szczególności przemocy seksualnej. Gdy uczestników eksperymentów konfrontuje się z komunikatami prasowymi pisanymi w stronie biernej (na przykład „dwudziestoletnia kobieta została zgwałcona”), mają oni większą skłonność do przypisywania winy ofierze. Gdy komunikaty sformułowane są w stronie czynnej („trzydziestoletni mężczyzna zgwałcił”), znacznie częściej skupiają się na winie sprawcy. Nie bez znaczenia jest więc fakt, że rozpoznanym w debacie publicznej problemem jest przemoc wobec kobiet, a nie przemoc mężczyzn.
Parę miesięcy temu miał miejsce Marsz Równości w Białymstoku, podczas którego doszło do niespotykanej eskalacji przemocy – uczestników obrzucano kamieniami, racami, kostką brukową, bito, kopano. Jak wyglądały nagłówki gazet? „Białystok. Policja zatrzymała kolejną osobę podejrzaną o pobicie”; „Policja namierzyła i ustaliła tożsamość blisko 150 osób”; „Białostoccy policjanci ustalili tożsamość kolejnej osoby podejrzanej o pobicie osiemnastolatka”; „Policja identyfikuje kolejne osoby zakłócające Marsz Równości w Białymstoku”. Z tego, co udało mi się ustalić, w każdej z tych historii chodziło o mężczyzn. Jak wyglądałyby artykuły w prasie, gdyby podczas jakiejkolwiek demonstracji 150 kobiet zaczęło rzucać kamieniami i fizycznie atakować demonstrantów? Czy pisano by o osobach? Czy od razu nie zaczęto by zastanawiać się nad rolą płci?
Prawdziwy mężczyzna
Zasady gry są proste, wystarczy zapamiętać, za co zdobywasz punkty. Musisz być twardy, silny i pewny siebie. Mieć powodzenie u kobiet i poczucie humoru, być inteligentny i przystojny. Dobrze jeździć autem, dobrze zarabiać, mieć mocną głowę. Nie wolno ci płakać, okazywać słabości czy troski. W toku rozgrywki zadbamy o to, żeby stępić ci empatię, więc będzie łatwiej, niż mogłoby się wydawać. Nie bardzo wypada mówić o uczuciach, ale prawdopodobnie nie będziesz musiał szczególnie się hamować, bo nie damy ci szansy się tego nauczyć. Wyjątek możemy zrobić, gdy się upijesz i będziesz rzewnie opowiadał towarzyszom i towarzyszkom o szacunku, miłości czy tęsknocie, którymi do nich pałasz.
Ta gra nazywa się „Prawdziwy Mężczyzna” i opublikowało ją Wydawnictwo Konserwacji Norm Płciowych. Zaprojektowana została tak, że nie da się jej wygrać – twój wynik zawsze oceniany jest w zestawieniu z innymi graczami i podlega nieustannej weryfikacji. Pierwszą, naczelną regułą jest konkurencja – czasem chodzi o to, kto więcej wyciska w martwym ciągu, czasem o sprawność retoryczną, a czasem o to, kto ostatni upije się na imprezie. Drugą – konieczność nieustannego dowodzenia wszystkim wokół, że jesteś wystarczająco prawdziwym mężczyzną.
Kim jest prawdziwy mężczyzna? Portal Papilot wylicza siedem cech samca alfa: jest pewny siebie do granic przyzwoitości, może bywać agresywny, podąża swoją ścieżką, partnerka musi się za niego wstydzić, często krytykuje innych, szczęście innych go nie cieszy, traktuje partnerkę jak gorszą od siebie. Serwis „Facet” Wirtualnej Polski pisze z kolei tak: „Ma władzę, cieszy się dużym szacunkiem innych facetów, którzy liczą się z jego zdaniem, a kobiety same do niego lgną. To wszystko często przekłada się na sukces zawodowy”.
Gra w Prawdziwego Mężczyznę to przestrzeń, w której stykają się ze sobą pędzący kapitalizm i patriarchat.
Chodzi więc przede wszystkim o miejsce w hierarchii, o rywalizowanie i udowadnianie, że ma się władzę. Gra w Prawdziwego Mężczyznę to przestrzeń, w której stykają się ze sobą pędzący kapitalizm, w którym trzeba zawsze biec szybciej niż wszyscy inni, pracować ciężej, zarabiać więcej, i patriarchat, którego owocem jest toksyczna męskość – nieustannie domagająca się wykazywania tego, kto jest bardziej męski i bardziej „prawdziwy”.
A wykazuje się na wiele sposobów. Prostym i powszechnym narzędziem jest brawura – pozornie niegroźna forma ustanawiania hierarchii, demonstrowania własnej siły i budowania pozycji w grupie. Być może z brawury wynika to, że jak wskazują statystyki policyjne, mężczyźni częściej przekraczają prędkość i jeżdżą mniej bezpiecznie – co za tym idzie, powodują trzy czwarte wszystkich wypadków na polskich drogach (a stanowią niewiele ponad połowę kierowców). Jak piszą autorzy raportu „Wypadki drogowe w 2018 roku”: „Zarówno w przypadku kierujących, jak i pieszych – sprawców wypadków drogowych – to głównie mężczyźni przyczyniali się do ich powstania”. Może pochodną brawury i uwewnętrznionej konieczności imponowania innym jest fakt, że – jak wskazują dane policji – spośród 545 utonięć, do których doszło w Polsce w ubiegłym roku, w 468 przypadkach tonącym był mężczyzna, choć to właśnie mężczyźni częściej deklarują, że potrafią pływać.
Ten medal ma też drugą stronę – w świecie, w którym nieustannie należy błyszczeć, okazywać siłę i władzę, brakuje przestrzeni na szczere i otwarte mówienie o problemach, bezsilności czy smutku. Mężczyźni więc nie mówią, rzadko się przed sobą otwierają, a jeżeli już do tego dochodzi, to zwykle pod wpływem alkoholu, gdy ciasny gorset toksycznej męskości może się nieco poluzować. Rzadziej też chodzą do lekarza i rzadziej się diagnozują. Jak wskazują autorzy kampanii Twarze Depresji:
„68,5 tysiąca mężczyzn leczyło się na depresję w ramach publicznej służby zdrowia (dla porównania: 205 tysięcy kobiet). Ponadto z powodu ciężkiej depresji w szpitalach psychiatrycznych pomoc otrzymało ponad 8 tysięcy mężczyzn (15,5 tysiąca kobiet). Z psychoterapii finansowanej przez NFZ korzystało nieco ponad 3 tysiące mężczyzn (11,2 tysiąca kobiet)”.
Nie umiemy nazywać naszych uczuć, przyznawać się do nich, nie rozumiemy ich. Jedna z niewielu emocji, do których mamy prawo w szorstkim, męskim świecie, to gniew, którego pochodną jest przemoc i agresja. Brak kontaktu z emocjami i nieumiejętność dzielenia się nimi ma katastrofalne konsekwencje, a jedną z nich jest to, że w 2018 roku śmiercią samobójczą zginęło w Polsce 5128 osób – prawie 90 procent z nich stanowili mężczyźni.
Kim możemy być?
Psychologowie ewolucyjni i trybuni prawicy uwielbiają opowiadać historie o tym, jak wszystkie te mechanizmy – rywalizacji, hierarchii, władzy – to po prostu ewolucyjna scheda, bez której nie przetrwalibyśmy jako gatunek. Konkurujemy podobno i walczymy po to, żeby „natura” rozpoznała najlepiej dostosowane geny i zadbała o ich reprodukcję w kolejnych pokoleniach. W tej brutalnej wizji rzeczywistości samobójstwa mogłyby być po prostu elementem doboru naturalnego. Ale nie jesteśmy przecież bezwolnymi więźniami ewolucyjnych mechanizmów, a w zasadach, które rządzą światem toksycznej męskości, nie ma nic naturalnego. Różnią się między społeczeństwami, dostosowują się do okoliczności, płynnie zmieniają się w czasie. I choć faktem jest, że odziedziczyliśmy je po poprzednich pokoleniach, to nieustannie, w każdej interakcji społecznej, sami je współtworzymy i podtrzymujemy przy życiu. Oznacza to też, że sami możemy je zmienić.
Z bycia mężczyzną nie wynika odpowiedzialność za cały ocean przemocy, który podtapia nasze społeczeństwo. Nie ma powodu, byśmy tonęli w poczuciu winy. Jeżeli jesteś mężczyzną, masz jednak do dyspozycji szczególne narzędzia, żeby z tym stanem rzeczy walczyć i go zmienić – choć nie jest to zbyt budujące, studia nad społecznym funkcjonowaniem płci wykazywały wielokrotnie, że mężczyźni dużo bardziej poważnie traktują kwestie przemocy płciowej, nierówności płci czy systemowego seksizmu, gdy zwraca im na nie uwagę inny mężczyzna, niż gdy robi to kobieta.
W zasadach, które rządzą światem toksycznej męskości, nie ma nic naturalnego.
Jak pisze Jackson Katz w książce „Paradoks macho”: „Dramat przemocy domowej, trwający już zbyt długo w Ameryce i na świecie – obejmujący gwałt, bicie, molestowanie oraz wykorzystywanie seksualne kobiet i dziewcząt – prawdopodobnie mówi nam więcej o mężczyznach niż o kobietach. Ostatecznie to właśnie mężczyźni są najczęściej sprawcami przemocy. Mężczyźni odpowiadają za większość pobić i za niemal wszystkie gwałty.” Przemoc, o której mowa w całym tym tekście, nie jest problemem kobiet, a mężczyzn.
Walka z męską przemocą, z toksyczną męskością jest walką z ciasno zakreślonymi rolami płciowymi i założeniami leżącymi u ich podstaw. Z różnicami w wychowaniu chłopców i dziewcząt, w tym, na co się pozwala i na co przymyka oko. Z tego względu kresem naszych działań nie powinno być tylko wypromowanie innego, lepszego wzorca – pełnego troski, opiekuńczości czy empatii. Musimy pójść dalej i walczyć o wolność od krępujących norm płciowych, głęboko ugruntowanych, lecz zniewalających przekonań na temat tego, co oznacza bycie mężczyzną i czym różni się od bycia kobietą. Musimy walczyć o dojście do miejsca, w którym pytanie o płeć przestanie stanowić istotny punkt odniesienia w życiu społecznym, a kategorie męskości i kobiecości będą opisywać wąski, fizjologiczny fragment rzeczywistości, na którym w istocie opierają się nieliczne różnice między kobietami i mężczyznami.