fbpx Wesprzyj nas!

magazyn lewicy katolickiej

Też chcę odzyskać mój Kościół [Świadectwo ewangeliczki]

Usłyszałam, że zmiana albo śmierć, w końcu każdy z nas musi wybrać. Świat albo Bóg. Słowa padały jak brzytwa, a osoba, która je wypowiadała, miała pełne przekonanie, że robi to z miłości. Po tamtej rozmowie zaczęłam po raz pierwszy w życiu bać się Boga.
Też chcę odzyskać mój Kościół [Świadectwo ewangeliczki]
zdjęcie w domenie publicznej

Własne świadectwa poczucia bezdomności w Kościele można przesyłać na adres: odzyskajmynaszkosciol@gmail.com. Jest to skrzynka pocztowa założona przez członków inicjatywy „Odzyskajmy nasz Kościół”.

W Kościele katolickim przestałam wierzyć w Boga. Choć może tak naprawdę nigdy Go nie znałam. Wychowana zostałam w rodzinie, która nie nosi przy sobie religijnych obrazków, nie zmusza do pójścia na różaniec. A jednak w takiej, w której kiedy dowiedzą się, że kochasz dziewczynę, powiedzą ci, czternastolatce, że Bóg stworzył kobietę i mężczyznę. It’s Adam and Eve, not Adam and Steve. Ani Ewa i Magda.

Obsesja, czy ktoś wie

Wyprowadziłam się z rodzinnej miejscowości do większego miasta, identyfikując się już jako ateistka. Taka jednak, która głęboko wierzy, że Bóg istnieje – tylko nie taki Bóg dla niej. Bóg jest starszym, heteroseksualnym panem. Trafiłam jednak do wspólnoty Kościoła protestanckiego, w której jestem do dziś. Powiedzieć, że cierpię prześladowania, byłoby ogromnym nadużyciem, lecz jest w tym ziarno prawdy. Kiedy zaangażowałam się w służbę dla Kościoła, zaczęłam się też  spotykać z pewną dziewczyną, także ze wspólnoty. Obie zdawałyśmy sobie sprawę, że nikt nie może się dowiedzieć. Na nabożeństwach nie siedziałyśmy obok siebie, rozmawiałyśmy sporadycznie, niczego nie publikowałyśmy. Podczas uwielbienia, zamiast skupiać się na Bogu, myśli krążyły wokół obsesji, czy ktoś wie. To nie było tak, że na każdym kazaniu ktoś krzyczał „homoseksualizm”, absolutnie. Funkcjonowało to według zasady: każdy się z czymś mierzy – ty z uzależnieniem, inny z kłamstwem, a ja z miłością, która nie miała być miłością. Innymi słowy panowała zasada: hate the sin, love the sinner.

Muszę podkreślić, że społeczność wyznań ewangelicznych znacznie różni się od katolickich. Wydaje mi się, iż przez to, że ludzi w tej pierwszej kategorii jest mniej, grupy są bardziej ze sobą związane. Znają się wszyscy. Zauważasz, że połowa twoich znajomych to ludzie z Kościoła. I gdyby nie moja orientacja, byłyby to dla mnie same plusy.

Apogeum strachu, jakiego doświadczyłam, wystąpiło jednak wtedy, gdy mój związek już się zakończył. Mimo że udało nam się uniknąć rozgłosu, dowiedziano się o mnie samej. Okazało się, iż istnieje grupa kilku osób, która wyznaczyła sobie taki właśnie niebezpieczny cel – znaleźć, modlić się, zmienić. Dowiadywali się różnymi sposobami, lecz sami twierdzili, że pomagały im media społecznościowe. Chciałabym podkreślić, że grupa ta została przez większość wspólnoty skrytykowana. Wiem jednak, że ta większość nie byłaby za moim związkiem.

Też chcę odzyskać mój Kościół

Ze mną rozmawiała zupełnie obca osoba. Nagle, zaczepiła i przeszła do konkretów. Powiedziała, że wie, z czym się mierzę. Problem w tym, że się nie mierzyłam. Miałam najlepszą relację z Bogiem w całym moim życiu. Usłyszałam jednak, że „ludzie tacy jak ja” profanują istotę seksu zaprojektowanego przecież przez Boga. Usłyszałam, że zmiana albo śmierć, w końcu każdy z nas musi wybrać. Świat albo Bóg. Słowa padały jak brzytwa, ale wiem, że osoba ta miała pełne przekonanie, że robi to z miłości. Potem pojawili się inni, grupy domowe zaczęły chwalić rządzącą partię za powstrzymanie inwazji LGBT, nawet ostatnie nawrócenie Kanye’ego Westa skomentowano w ten sposób, iż jest podejrzane – ponieważ jego teść uzgodnił płeć.

Ale ja już milczałam. Po tamtej rozmowie zaczęłam po raz pierwszy w życiu bać się Boga. Myśląc, że Go znalazłam, popadłam w okropne stany lękowe, twierdząc, że życie, które prowadzę, to, kim jestem, jest wieczną niepewnością co do tego, gdzie trafię po śmierci. Tak głęboko zakorzeniły się we mnie słowa o profanacji. Wstyd mi za moje milczenie. Ponieważ znam we wspólnocie osoby takie jak ja. Wiele z nich cierpi na choroby psychiczne. A jednak wsparcie i leczenie, jakie się im proponuje, nie dotyczy depresji. Wstyd mi, bo każdej niedzieli zastanawiam się, czy osoby, które uważają się za oręż łaski i prawdy, zasieją przeszywający strach także w nich. Niewiele mogę z tym zrobić.

Wiem, że niektórym będzie trudno utożsamić się z tą historią, ponieważ ich serce pozostaje w Kościele katolickim, gdzie prawdopodobnie problemem jest oficjalne stanowisko, które instytucja ma w tej sprawie. Wierzymy jednak w tego samego Boga, podejrzewam więc, że nieobcy jest nam strach i poczucie bezsilności, gdy słyszymy krzywdzące słowa od ludzi, którzy są naszymi księżmi, pastorami, liderami czy przyjaciółmi. Ja też chciałabym odzyskać mój Kościół. Taki, który odnalazłam na początku mojej drogi z Jezusem. Kościół, do którego mogę wkroczyć, trzymając dziewczynę za rękę.

Potrzebujemy Twojego wsparcia
Od ponad 15 lat tworzymy jedyny w Polsce magazyn lewicy katolickiej i budujemy środowisko zaangażowane w walkę z podziałami religijnymi, politycznymi i ideologicznymi. Robimy to tylko dzięki Waszemu wsparciu!
Kościół i lewica się wykluczają?
Nie – w Kontakcie łączymy lewicową wrażliwość z katolicką nauką społeczną.

I używamy plików cookies. Dowiedz się więcej: Polityka prywatności. zamknij ×