Niekończąca się historia tułaczki bezdomnego Muzeum Sztuki Nowoczesnej weszła właśnie w kolejny etap. Instytucja ta do momentu wybudowania jej stałej siedziby na placu Defilad pozostać ma w pawilonie nad Wisłą podarowanym przez wiedeńską fundację Thyssen-Bornemisza Art Contemporary. „Powłoka” zaprojektowanego przez Adolfa Krischanitza budynku ma być swego rodzaju płótnem dla działań artystycznych, na razie jednak jednolita biała fasada niepokojąco dominuje, tym samym sprawiając, że chciałoby się uronić jeszcze jedną łzę po rozebranej przez dewelopera Emilce – poprzedniej siedzibie MSN-u. Przeszklone ściany, które pozwalały na dialog między muzeum a jego otoczeniem, skracały dystans, zapraszały do środka, zamienione zostały na białą płaszczyznę, od której kilka razy trzeba się odbić, by w końcu wejść do wnętrza budynku. W weekend otwarcia spora kolejka wskazywała na to, gdzie szukać prawidłowych drzwi (bo nie wszystkie są właściwe!), na co dzień przydałby się jednak skromny drogowskaz.
Nowe miejsce MSN-u wpisuje się w szerszy zwrot Warszawy ku rzece. Zapomniana przez wiele lat Wisła znów staje się centralnym punktem miasta. Pierwsza wystawa w nowym pawilonie z uwagi na tematykę może zostać uznana za ofiarę, honor oddany nowej przestrzeni. „Syrena herbem twym zwodnicza” z jednej strony jest uniwersalną narracją o szerokim wykorzystaniu motywu syreny w sztuce, z drugiej – jak wiele działań MSN-u – pozostaje blisko Warszawy, otwierając zupełnie nową dyskusję o tym, czym jest dla miasta jego herb i czy może on dziś jeszcze nas inspirować.
Potencjał symbolu
Tym, co najciekawsze w bohaterce wystawy nad Wisłą, jest jej niejasność objawiająca się przy każdej próbie uchwycenia tego, czym syrena była i jest. Na najprostszym poziomie przedstawienia, poszukując w mitologii i historii, znajdziemy różne zestawy elementów składających się na jej postać (chociaż zasadne byłoby zakwestionowanie już tego, czy na pewno „jej”, gdyż odnaleźć możemy również męskie syreny). Rybie ogony, ludzkie torsy, smocze skrzydła, kopyta stają się kawałkami układanki, z których wciąż na nowo tworzy się połączenie człowieka i zwierzęcia.
Ta niejasna tożsamość, hybrydyczna natura ujawnia się również w tych częściach wystawy, które nawiązują do współczesnego życia syreny jako symbolu Warszawy. Syrenie miasto tak samo jak jego patronka nie daje się ująć w ramy, wymyka się wciąż próbom określenia jego specyfiki. Jedynym, co można zrobić, jest znowu rozpoznanie jego kawałków, poszczególnych części. Ale właśnie w tym momencie objawia się cała siła tkwiąca w symbolu syreny. Staje się ona łącznikiem pomiędzy różnymi wspólnotami, różnymi momentami historii Warszawy. Mamy więc „świętującą” koniec stanu wojennego syrenę Tomasza Sikorskiego, syrenę na barykadzie w „Alegorii zwycięstwa w 1920 roku; Warszawo naprzód” Zdzisława Jasińskiego, feministyczno-aktywistyczną organizację Syrena TV, squat Syrena, produkowany w FSO samochód Syrenka, syreny wykorzystywane w „czarnym proteście” czy też na graffiti kibiców Legii Warszawa sfotografowanych przez Wojtka Wilczyka. W warstwie symbolicznej syrenie udaje się połączyć najbardziej zantagonizowane środowiska. Kontekstem poszerzającym tę perspektywę jest również najpopularniejszy pomnik syrenki warszawskiej zlokalizowany nieopodal muzeum przy Wybrzeżu Kościuszkowskim. Wykonanej przez Ludwikę Nitschową rzeźbie udzieliła twarzy Krystyna Krahelska, poetka, studentka Uniwersytetu Warszawskiego, harcerka, zmarła drugiego dnia Powstania Warszawskiego. Znów więc hybrydyczna postać składa kawałki miasta, fragmenty jego historii.
Inne syreny
Zaczerpnięty z wiersza Cypriana Kamila Norwida tytuł wystawy „Syrena herbem twym zwodnicza” wraca do mitologicznych źródeł syren i jednak pewnego niebezpieczeństwa z nimi związanego. W oswojeniu, a może nawet upupieniu warszawskiej syreny ginie pamięć o jej siostrach nęcących marynarzy swoim śpiewem na pewną śmierć. W postaci syreny od zawsze zawarty jest element piękna w służbie agresji – zatarty przez takie przedstawienia jak „Mała syrenka” Andersena czy disnejowska adaptacja baśni, powrócił w wybitnym filmie Agnieszki Smoczyńskiej „Córki dansingu”. Inspirowany malarstwem Aleksandry Waliszewskiej musical pokazywał skrywaną pod urodą dzikość i drapieżność syren. W wyjątkowo dużym zbiorze prac artystki pokazywanych w MSN-ie naturalizm i obrzydliwość przemocy splatają się z onirycznym, baśniowym klimatem, tworząc razem jedno z najbardziej udanych współczesnych przetworzeń motywu syreny. Co ciekawe, wśród wielu klasycznych ustawień na linii potwór–ofiara mamy też takie, które stawiają hybrydyczne kobiety po stronie ofiar. Na przykład na niektórych graffiti kibiców Legii Warszawa syrena wraz ze swoją urodą i obnażoną klatką piersiową jest wdzięcznym materiałem rozerotyzowanych wizerunków, znajdujących swój finał – ujście fantazji – w obrazie Waliszewskiej, gdzie dziewczyna-ryba otoczona zostaje przez krąg mężczyzn.
Skupiając się jednak na mitologicznie ustanowionej pozycji syreny, dostrzec możemy, że tkwi w niej niesamowity potencjał feministyczny, który można także rozszerzać na różne grupy mniejszościowe. Z jednej strony hybrydyczność wodnych stworów staje się schronieniem dla wszystkich tych, którzy wypychani na margines są niepewni statusu swojego ciała, swojej tożsamości – co widać w pracach negocjujących poszczególne kawałki syreny, by przywołać chociażby „Syrena” Karola Radziszewskiego, rzeźbę „On” duetu Elmgreen&Dragset czy „Starą pannę” Liz Craft. Z drugiej zaś strony syrenia drapieżność może stać się zapalnikiem sprzeciwu, działania, symbolem walki o własne prawa i autonomię.
„Syrena herbem twym zwodnicza” jest mocnym otwarciem kolejnego etapu w historii Muzeum Sztuki Nowoczesnej. Zbierając i grupując przedstawienia syren w sztuce, staje się pretekstem do wielowątkowej dyskusji o mieście, jego symbolach, tożsamości jednostek i grup w nim skupionych. Tym samym MSN wraz ze swoim zespołem kuratorskim po raz kolejny udowadnia, że trzyma rękę na pulsie, i z niesamowitym wyczuciem rozpoznaje aktualne zjawiska i procesy zarówno w polu sztuki, jak i tkance miejskiej, niewątpliwie zasługując na miano muzeum krytycznego.
***
O Muzeum Sztuki Nowoczesnej pisał w „Kontakcie” również Antoni Zając („Próbując rozmawiać z (innymi) ciałami”).
Pozostałe teksty z bieżącego numeru dwutygodnika „Kontakt” można znaleźć tutaj.