Czy to możliwe, by uznać świętego mistyka za chorego psychicznie i zarazem za obdarowanego szczególnymi łaskami? Wydawałoby się, że nic nie stoi na przeszkodzie. A jednak.
Od czasów Freuda i Junga dopatrywanie się głębszej metafizycznej treści – nie będącej jedynie efektem pracy mózgu – w ludzkich snach musi być traktowane co najmniej z rezerwą. O wiele starsze od Freuda jest też polskie przysłowie „sen mara, Bóg wiara”. Jednakże chrześcijanin z łatwością znajdzie w Biblii przykłady boskiego działania wyrażającego się w ludzkich snach. Starotestamentalna drabina, która śniła się Jakubowi, Józef w Egipcie tłumaczący sny faraonowi i jego sługom czy – w Nowym Testamencie – Józef, mąż Maryi, pouczany w snach przez anioła – wszystko to biblijne przykłady boskiej interwencji w naturalny proces śnienia. Kościół do snów i ich interpretacji odnosi się z dużym dystansem, co łatwo zrozumieć, wziąwszy pod uwagę magiczny charakter senników czy przesądy domorosłych interpretatorów. Jednakże zdarzają się sny, które kanonizowani święci – choćby święta Tereska z Lisieux – i zwykli wierni przyjmowali jako wyraz Bożego działania.
To przeplatanie się natury z łaską nie jest już tak łatwe do przyjęcia, gdy spojrzy się na dyskurs dotyczący świętych mistyków – wizjonerów i ich przeżyć na jawie, łudząco podobnych lub tożsamych z przeżyciami psychotycznymi. Kościół katolicki przyjmuje, że Objawienie jest jedno i zakończyło się wraz ze śmiercią ostatniego apostoła – Jana Ewangelisty. Wszystkie późniejsze wizje świętych czy grzeszników, także te uznane przez Kościół, nie obowiązują jako przedmiot wiary, nazywane zaś są jawieniami lub objawieniami prywatnymi. Katolik nie ma obowiązku wierzyć, że świętej Teresie z Avili czy świętej Faustynie pokazywał się Pan Jezus, a małym pastuszkom z Fatimy – Matka Boska. Nie z uwagi na wizje kanonizowano wizjonerów, lecz z uwagi na świętość życia. Można zatem być ortodoksyjnym katolikiem i uważać wizje Hildegardy z Bingen za efekt migren, Teresę z Avili za histeryczkę, a Faustynę Kowalską za ofiarę choroby afektywnej dwubiegunowej.
Co jednak w przypadku, gdy uznamy za prawdziwe obie wersje pochodzenia wizji? Czy to możliwe, by uznać świętego mistyka za chorego psychicznie i zarazem za obdarowanego szczególnymi łaskami? Wydawałoby się, że nic nie stoi na przeszkodzie.
Każdy, kto miał kontakt z osobą nieukrywającą chorobowych halucynacji, może zapewne skojarzyć wizje ewidentnie fałszywe, których treść można by poddać naukowym interpretacjom w sposób zbliżony do odczytywania marzeń sennych, trudno zaś byłoby je potraktować jako mające charakter nadprzyrodzony. W podobny sposób wszakże psycholodzy i psychiatrzy podchodzą czasem do wizji, które przez Kościół katolicki zostały uznane za prawdziwe. W okresie rewolucji 1968 roku jeden ze sztandarowych tekstów analizował ekstazy wspomnianej już świętej Teresy Wielkiej ze słynnym przebiciem jej serca miłosnym grotem. Nie trudno się domyślić, co też zdaniem analizujących miał symbolizować kształt grotu… Polski psycholog, Jerzy Strojnowski, w 1996 roku opublikował wyniki swej pracy opartej na Dzienniczku świętej Faustyny Kowalskiej i rozmowach z zakonnymi współsiostrami tejże. Skłaniał się ku tezie, że święta cierpiała na depresję i hipomanię, powikłaną halucynacjami. Ze względu na żywość kultu Faustyny, wywołał oburzone polemiki. Trzeba jednakże zauważyć, że polemiki te opierały się nie tylko na założeniu, że diagnoza choroby psychicznej jest głęboko deprecjonująca, lecz także na fałszywych i przestarzałych założeniach odnośnie chorych. Przykładem takiego podejścia może być biografia Faustyny pióra Ewy Czaczkowskiej oraz artykuł Cela w Płocku. „Dzienniczek” Siostry Faustyny w świetle psychologii, autorstwa Rafała Sulikowskiego, opublikowany na Katolik.pl. Z nadmiaru gorliwości polemiści przypisują wszystkim psychicznie chorym, niezależnie od diagnozy i aktualnej fazy choroby, cechy takie jak nieumiejętność logicznego myślenia czy skupienie wyłącznie na sobie. Taki obraz psychicznie chorego jest krzywdzącym stereotypem, choć może być prawdziwy w odniesieniu do konkretnej osoby na danym etapie choroby. Warto tu przypomnieć, że za życia i po śmierci zdiagnozowaną schizofrenię miał choćby święty Brat Albert Chmielowski, choć światu nie są znane żadne jego wizje lub halucynacje.
Ludzkie sądy na temat prawdziwości objawień mistyków tyczą się często literalnej dosłowności ich wizji oraz wymiaru proroczego. Warto jednak przypomnieć, że w takim kontekście nie byłyby prawdziwe należące do Objawienia Publicznego wizje świętego Jana Ewangelisty – czy współcześnie lekarz mógłby nie określić ich mianem pochodzących z deprywacji osamotnionego apostoła z wyspy Patmos?
Relacja między chorobą psychiczną a mistycznymi doznaniami jest obecnie przez Kościół rzymskokatolicki regulowana opracowanymi w 1978 roku przez Kongregację Nauki Wiary Normami postępowania w sprawie domniemanych objawień i przesłań. Stwierdzają one, jako jedną z negatywnych przesłanek do zatwierdzenia objawienia, choroby psychiczne wizjonerów. Należy jednak zapytać, czy którykolwiek ze współczesnych psychiatrów poważyłby się na uczciwe orzeczenie o zdrowiu psychicznym jakiegokolwiek wizjonera? Wydaje się to sprzecznością samą w sobie.
Kościoły wschodnie mają tradycję świętych „jurodiwych”, czyli szaleńców. O los szaleńców w Kościele katolickim upomniał się Brat Efraim, wskazując na przypadki różnych dolegliwości psychicznych u świętych w książce Droga przez mrok, albo szaleńcy Boży. Michel Foucault zaś, w słynnym dziele Historia szaleństwa w dobie klasycyzmu, wskazał na zależność między traktowaniem osób chorych psychicznie a społecznymi uprzedzeniami, stereotypami i mentalnością. Można zapytać, jak silnie wpłynęły te aspekty na nauczanie Kościoła w sprawie mistyków.
W sondażu CBOS z roku 2008 wskazano, że chorzy psychicznie są akceptowani jako ewentualni sąsiedzi czy przypadkowi znajomi, niechętnie natomiast widziano by ich w roli szefów, nauczycieli dzieci, lekarzy czy opiekunów. Można również domniemywać w zgodzie z tym sondażem, że Polacy niezbyt odróżniają chorobę umysłową od innych form „nienormalności” – np. psychopatii czy niepełnosprawności intelektualnej. Należy zatem zastanowić się, czy Polacy akceptują chorych psychicznie mentorów religijnych, za jakich uważa się świętych?
Przeczytaj inne teksty Autorki.