fbpx Wesprzyj nas!

magazyn lewicy katolickiej

Światopogląd dla sapiens

Harari może mieć rację: „Potrzebujemy umiejętności składania fragmentarycznych informacji w szerszy obraz świata”. Bez nowej uniwersalnej opowieści ani kolejne informacje o rozpadających się ekosystemach, ani najostrzejsza trauma pandemii nic nam nie pomogą.
Światopogląd dla sapiens
ilustr.: Julia Tyszka

Tekst jest nadesłanym do redakcji „Kontaktu” głosem polemicznym z dyskusją opublikowaną na łamach listopadowego numeru miesięcznika „Znak”.

Czy egzystencjalne zagrożenie i niemal metafizyczne doświadczenie „znieruchomienia świata” podczas kwarantanny zaowocują „przebudzeniem z neoliberalizmu” i przebudową naszych społeczeństw? „Warto zdać sobie sprawę z tego, że zarówno w przypadku pandemii, jak i katastrofy klimatycznej, wszyscy jedziemy na tym samym wózku”, napisał w „Kontakcie” Michał Sęk. „Na zgliszczach państwa dobrobytu nie będzie się liczyć to, kto «miał rację». Budowanie sojuszy i współpraca z różnymi środowiskami są teraz kluczowe”. Póki co jednak zamiast współpracy odmiennych środowisk mamy odradzanie się idei teokratycznych, polowanie na obcych i gorące emocje: w Polsce, na Węgrzech, w Stanach Zjednoczonych i Izraelu. CNN donosi o zastrzeleniu w sklepie Family Dollar ochroniarza, który próbował nakłonić klientkę do założenia maski. Dowiadujemy się także – z drugiej strony – o pożarze i zniszczeniu kościoła protestującej przeciw kwarantannie wspólnoty zielonoświątkowej w Holly Springs, gdzie ktoś napisał przy wejściu: „Założę się, że teraz siedzicie w domach, hipokryci”. Policja podejrzewa podpalenie.

Zanim się wszyscy pozabijamy, spróbujmy stworzyć jakiś nowy obraz świata i człowieka, jakiś nowy wspólny język, w ramach którego moglibyśmy ze sobą jak ludzie rozmawiać. Do rozpoczęcia prac nad takim językiem nawołuje od dawna izraelski historyk Yuval Harari. Już pod koniec minionego roku, w listopadowym „Znaku”, historyk Adrian Wesołowski, skądinąd bardzo krytyczny wobec autora „Sapiens”, zauważył: „Kiedy świat faktycznie stoi na skraju katastrofy klimatycznej, uproszczone przesłanie Harariego to oczywiście znacznie cenniejszy głos w debacie publicznej niż coraz popularniejsza pseudonauka”. Problem polega na tym, że jest to ostatnie zdanie całego tekstu i nic więcej z niego nie wynika. Chciałbym więc podzielić się kilkoma sugestiami na temat szybko rosnącej aktualności i wagi tego – jak to określił Wesołowski – „uproszczonego przesłania”.

Zacznę od podstawowych założeń, z których Harari wyprowadza swoje głośne diagnozy i prognozy (przystępnie przedstawił je choćby podczas konferencji TED w prelekcji „What Explains the Rise of Humans?”). Przypomina on nam, że homo sapiens żyje jednocześnie w trzech światach: fizycznym, psychicznym (subiektywnym) i społecznym (intersubiektywnym). Antropologia kulturowa, socjologia, religioznawstwo i nauki polityczne opisują ten ostatni świat jako stworzony w naszej zbiorowej wyobraźni (ang. social reality). Składają się na niego na przykład: ideologie, państwa, firmy, prawa człowieka czy pieniądze. Wychowujemy się wśród tych tworów wyobraźni, są one także wmontowane w naszą psychikę (na przykład uczucie patriotyzmu) i w świat fizyczny (na przykład flaga). Na co dzień – co Harari mocno podkreśla – nawet nie zauważamy ich odmiennej, umownej i tymczasowej realności.

Różne elementy trzech światów łączą się w światopoglądy, czyli opowieści porządkujące i wyjaśniające, czym jest świat i jak w nim żyć. W tworzeniu takich opowieściowych obrazów ogromną rolę mogą odgrywać osobiste przeżycia (na przykład wizja w drodze do Damaszku w poglądach Pawła z Tarsu) lub rzeczywistość fizyczna (na przykład zjawiska i relacje badane w ramach ścisłych eksperymentów naukowych w poglądach Richarda Dawkinsa). Dopiero jednak po dołączeniu elementów społecznych, opowieściowych, „wielkich narracji” – jak wiara w Mesjasza czy przekonanie o wartości człowieka – może powstać funkcjonalny światopogląd (na przykład chrześcijaństwo czy świecki humanizm).

Pajęczyna znaczeń

Postaram się poniżej pokazać, że książki Yuvala Harariego przynoszą krytyczną, wyważoną refleksję o tym, skąd bierzemy nasze światopoglądy, jak wiążą się one z wiedzą naukową i naszym codziennym życiem. Zacznę od przykładu.

W „Homo Deus” (2015) Harari opowiada historię średniowiecznego angielskiego rycerza o imieniu John, który po zdobyciu Jerozolimy przez muzułmanów w roku 1187 postanowił wyruszyć do Ziemi Świętej na ogłoszoną przez papieża krucjatę. Harari zastanawia się: „Co skłoniło tego zamożnego rycerza do porzucenia wygodnego życia w jego zamku i podjęcia niebezpiecznej wyprawy do kraju, z którym wcześniej nie miał nic wspólnego?”.

Odpowiedzią jest cała historia życia, wychowania i kultury otaczającej Johna. Jako dziecko wysłuchiwał rodzinnych legend o wyprawie dziadka na jedną z poprzednich krucjat i patrzył na jego otoczony kultem miecz zawieszony nad kominkiem. Potem był widzem przedstawień ukazujących dzielnych chrześcijan w obronie Jerozolimy. W niedzielę podczas mszy w kościele podziwiał kolorowy witraż, na którym Godfryd z Bouillon zmagał się z odrażającymi muzułmanami… I tak dalej, i temu podobne. „W ten sposób”, wyjaśnia Harari, „oczko za oczkiem średniowieczna cywilizacja rozpościerała swoją sieć znaczeń, łapiąc w nią Johna i jemu współczesnych jak muchy”.

Wyprawa w głąb średniowiecza to dla autora „Homo Deus” tylko wstęp do pytania o bliższe nam obrazy świata. Rycerz John mógł się mylić, wierząc, że ma sens zabijanie muzułmanów i że jest to coś, za co dobry Bóg weźmie go do chrześcijańskiego nieba. Ale – pyta Harari – czy z równą łatwością uwierzymy, że młody Anglik o imieniu John, który dziś wyjeżdża na Bliski Wschód w ramach misji humanitarnych, ulega podobnemu złudzeniu? Możemy się zgodzić, że fikcją była opowieść komunistów o prawach rozwoju historii i nieuchronności przejęcia władzy przez robotników. Ale czy równie łatwo uwierzymy w fikcyjność takich społecznych tworów jak wolny rynek, Unia Europejska, prawa człowieka, tolerancja religijna czy demokracja?

Skąd wiemy, że nasz światopogląd i system wartości przetrwają dłużej niż kilka następnych pokoleń? Harari pisze: „Na przestrzeni dziesięcioleci i wieków sieć znaczeń rozluźnia się i nowa sieć jest rozpinana na jej miejscu. Studiowanie historii to przyglądanie się, jak sieci te są rozwijane i rozpadają się, a to, co w jednej epoce wydawało się ludziom najważniejsze na świecie, ich potomkom wydaje się pozbawione najmniejszego sensu”.

Wielka historia

Uczeni humaniści krytykujący kolejne książki Harariego wydają się zupełnie nie rozumieć, że niezwykle szeroka perspektywa, z jakiej Harari obserwuje pojawianie się i znikanie naszych masowych światopoglądów, nie jest perspektywą tradycyjnej historii globalnej czy powszechnej. Jego książki podejmują i rozwijają formułę tak zwanej wielkiej historii (ang. Big History).

Na początku XXI stulecia wykłady, artykuły, a zwłaszcza książka „Ewolucja kosmiczna” (2001) astrofizyka Erica Chaissona zaczęły opowiadać historię Wszechświata jako dzieje stopniowego powstawania w naturze coraz bardziej złożonych struktur: gwiazd, planet, życia, ludzkich społeczeństw i kultur. Historyk David Christian zobaczył w pracach Chaissona nowy sposób uprawiania historii, która byłaby syntezą nauk szczegółowych, a zwłaszcza nauk ścisłych (kosmologii, fizyki, chemii, biologii i tak dalej), połączonych w jak najbardziej czytelną opowieść o świecie i człowieku. W wywiadzie dla Edge.org (We Need A Modern Origin Story: A Big History) wskazał na edukacyjne zapotrzebowanie na taką syntetyczną, wyjaśniającą świat opowieść:

Szkoła nie nadaje niczemu sensu. Zajmuje się mnóstwem technicznych szczegółów, drobnymi ułamkami sensu. Nikt ci nigdy nie pomaga w złożeniu tego w całość. Idziesz potem na uniwersytet i myślisz sobie: „Tam przynajmniej będą filozofowie”. Nic się jednak nie zmienia. Wszyscy się do tego przyzwyczajamy. Wszyscy zostajemy zamknięci w tej samej kulturze specjalizacji, bardzo głęboko wbudowanej w nasze metody kształcenia i badania świata.

Książki z zakresu wielkiej historii nie zaczynają się wraz z początkami ludzkiej kultury, ale u początku Wszechświata, prawie czternaście miliardów lat temu. Nie zatrzymują się na dniu dzisiejszym, lecz sięgają w nasze możliwe, dalekie przyszłości. Mniej cenią specjalistyczną dokładność, a bardziej przejrzystość i rozległość obrazu. (Christian posunął się tak daleko, że na jednej z konferencji TED opowiedział historię wszechświata w ciągu osiemnastu minut…). Przykładami takich opowieści są „Maps of Time” Christiana (2005), „Big History: From the Big Bang to the Present” Cynthii Stokes Brown (2017) oraz „Sapiens” Yuvala Harariego (2011).

O ile jednak typowa wielka historia opiera się na wiedzy pochodzącej z nauk ścisłych, o tyle wersja Harariego o wiele bardziej czerpie z humanistyki, a zwłaszcza śledzi kierujące nami, społecznie wytwarzane i rozpowszechniane opowieści. Intencja pozostała ta sama. Chodzi o układanie historii Kosmosu, przyrody, człowieka i kultury w jak najbliższej relacji ze współczesną wiedzą naukową, a zarazem o integrowanie informacji i nadawanie im brakującego sensu.

„Ostatnią rzeczą, którą nauczyciel powinien zapewnić wychowankom, jest więcej informacji” – twierdzi Harari w „21 lekcjach na XXI wiek”. „Już ich mają o wiele za dużo. Potrzebują oni raczej umiejętności nadawania sensu różnym informacjom, znajdowania różnic między tym, co ważne, i tym, co niepotrzebne. A przede wszystkim potrzebują umiejętności składania fragmentarycznych danych w szerszy obraz świata”.

Dogmaty religijne i świeckie

Moim zdaniem dopiero wyprowadzenie pisarstwa Yuvala Harari z wielkiej historii, z próby spojenia świata rozbitego na niejednorodne pola akademickich badań, pozwala lepiej zrozumieć krytyczną uwagę, z jaką przygląda się on wszelkim masowym opowieściom. Wiedza naukowa z jednej strony podważa u niego tradycyjne religie, z drugiej – wpędza niewierzących w Boga w niebezpieczne złudzenie ścisłości ustaleń w naukach społecznych i humanistycznych, najbliższych światu życia codziennego i pytaniom światopoglądowym.

Autor „Sapiens” wspomina, jak w dzieciństwie podczas szkolnej uroczystości w Izraelu wyobrażał sobie własną przyszłość bohaterskiego żołnierza, poległego w obronie żydowskiego narodu, leżącego w grobie i słuchającego recytowanych o nim wierszy. Przyszła mu jednak do głowy wątpliwość: „Czy rzeczywiście, będąc umarłym, można słuchać poezji?”. Nieco później, kiedy dowiedział się, że wszechświat istnieje już czternaście miliardów lat, zaczął mieć kolejne wątpliwości. W „21 lekcjach…” zapisał: „Syjonizm uważa za świętą historię około 0,2% ludzkości, dziejącą się na 0,005% powierzchni Ziemi podczas drobnego ułamka historii ludzkości. Historia syjonistów nie jest w stanie przypisać żadnego znaczenia chińskim imperiom, plemionom z Nowej Gwinei ani galaktyce Andromedy”. Według Harariego wszystkie światopoglądy nacjonalistyczne są podobnie niekompletne. „Nacjonalizm Serbów nie jest ani trochę zainteresowany wydarzeniami z epoki jurajskiej, a nacjonaliści koreańscy wierzą, że mały półwysep na wschodnim wybrzeżu Azji to jedyna część Kosmosu, która odgrywa znaczącą rolę w całej rzeczywistości”.

Z podobną szczerością i jasnością Harari zapisuje swoje pytania co do wierzeń hinduistów i buddystów głoszących nieskończony krąg narodzin i śmierci. „Jaki mam dowód, że w przeszłości rzeczywiście byłem średniowiecznym pasterzem, neandertalskim łowcą, tyranozaurem reksem albo amebą? (Jeśli rzeczywiście żyłem miliony lat, w jakimś momencie musiałem być dinozaurem albo amebą, bo ludzie żyją na Ziemi dopiero od 2,5 miliona lat)”.

Co w takim razie ze światopoglądem współczesnych humanistów, ateistów i w ogóle osób samodzielnych światopoglądowo, które często powołują się właśnie na wiedzę naukową i powinny być wolne od podobnych niejasności? „Przyznajcie się do własnego cienia!” – apeluje do nich wszystkich Harari w tytule specjalnego rozdziału „21 lekcji na XXI wiek” poświęconego świeckim obrazom świata. Po pierwsze, ideały ludzi żyjących poza religiami nie są ich wyłączną własnością. „Żydzi cenią prawdę, chrześcijanie – współczucie, muzułmanie – równość, hinduiści – odpowiedzialność itp.”. Po drugie, historia XX wieku daje do myślenia. „Świeckie ruchy i instytucje naukowe oczarowały miliardy ludzi obietnicami udoskonalenia człowieka i użycia bogactw planety Ziemia dla dobra całego naszego gatunku. Skutkiem tych obietnic okazało się nie tylko pokonanie epidemii i głodu, ale także Gułagi i topniejące lodowce”.

Podobnie jak inni twórcy wielkiej historii, Harari nie zatrzymuje się na współczesności. Ponieważ jego zdaniem wiara w istnienie „praw człowieka” nie ma podstaw naukowych i jest tylko świeckim dogmatem światopoglądu humanistycznego – trudno będzie w ramach tej wiary rozwiązywać nowe cywilizacyjne problemy. Czy prawo do życia oznacza, że mamy przy użyciu biotechnologii starać się o eliminację śmierci? Czy prawo do wolności może zrealizować superkomputer, sprawdzający i spełniający w internecie rzeczy nasze najskrytsze pragnienia? Czy przyszli nadludzie powinni mieć nadludzkie prawa? Harari komentuje: „Dogmat praw człowieka ukształtował się w minionych stuleciach jako oręż przeciwko inkwizycji, monarchii absolutnej, faszystom i Ku-Klux-Klan. Nie za bardzo przydaje się w świecie postludzi, cyborgów i superinteligentnych komputerów”.

Czy Harari chce nas pozbawić człowieczeństwa?

Historyczna krytyka masowych światopoglądów, którą proponuje Harari, jest wielokierunkowa i totalna. Nie oszczędza żadnej z naszych wielkich współczesnych wizji świata. Najbliższe mu świecki humanizm i liberalizm nie są bynajmniej traktowane ulgowo w „Homo Deus”: „Nowoczesne społeczeństwo wierzy w humanistyczne dogmaty i posługuje się metodami naukowymi nie po to, aby o te dogmaty pytać, ale aby wprowadzić je w życie. W XXI wieku dogmaty humanistów raczej nie zostaną zastąpione przez czysto naukowe teorie”.

Umiejętność zachowania dystansu do rozmaitych „wielkich narracji”, ale przede wszystkim do własnego światopoglądu, była dokładnie tym, co od pierwszych przeczytanych stron zafascynowało mnie w pisarstwie Yuvala Harariego. Poświęciłem sporo miejsca, aby ją udokumentować, bo z wszystkich negatywnych ocen w listopadowym „Znaku” najbardziej niezasłużone wydaje mi się posądzanie autora „Sapiens” o rozpowszechnianie „posttotalitaryzmu”, o próbę „stworzenia nowego człowieka (choć tym razem bez używania metod terroru) za pomocą uniformizacji i depersonifikacji”. Skąd takie posądzenie? Filozof, doktor habilitowana, Marta Soniewicka wyprowadza je z opisu nowych światopoglądów („religii”) epoki informatycznej jak posthumanizm czy dataizm w „Homo Deus”.

Z samego faktu, że Harari poświęca sporo uwagi możliwym przyszłym mapom świata, wcale jednak nie wynika, że reprezentują one jego własne stanowisko. Autor „Homo Deus” wręcz podkreśla zasadniczą nieprzewidywalność przyszłości („Nikt tak naprawdę nie wie”). Za cel stawia sobie nie polecanie takich czy innych idei, ale poszerzenie horyzontów, w ramach których pytamy o to, co się wydarzy (dlatego w „Homo Deus” pisze: „Książka ta śledzi początki naszego współczesnego sposobu myślenia, aby rozluźnić ten węzeł i umożliwić myślenie o przyszłości z większą wyobraźnią”).

Filozofia i światopogląd

Harari ma zresztą sporo pretensji do filozofów. We wspomnianym numerze „Znaku” Charles Taylor na przykład powiada o sobie: „Otóż, im więcej widzisz, im bardziej zagłębiasz się w pewne filozoficzne problemy, tym więcej nowych dostrzegasz – i to takich, które uznajesz za ważniejsze i jeszcze bardziej fundamentalne. To jak ze wspinaniem się po górach: po zdobyciu jednej dostrzegasz kolejną, większą. Nie możesz się więc zatrzymać”. Taylor mówi tu jednak o refleksji akademickiej, a nie o kierujących nami światopoglądach. Bo w codziennym życiu nie możesz – jak to trzeźwo zauważa Harari – czekać trzy tysiące lat, które i tak filozofom nie wystarczą, aby coś ustalić. Musisz się „zatrzymać”, to znaczy wybrać kontekst, w obrębie którego podejmiesz najbliższe czekające cię decyzje: o wzięciu kredytu albo o zwróceniu komuś uwagi, że chodząc bez maski naraża życie innych. Użyjesz wtedy jakiejś lepszej lub gorszej mapy świata. (Za niedokładności tej mapy zapłacisz własnym życiem: natychmiast albo za pięćdziesiąt lat).

Na szczęście nie tylko wielka historia i Yuval Harari coraz intensywniej badają naturę takich map. Psychologia bardziej systematycznie zajmuje się światopoglądem od samego początku nowego stulecia. Filozofia patrzy z dystansem na swoje europejskie źródła i próbuje mierzyć się z siłą kierujących nami na co dzień przekonań. Religioznawstwo także odpowiada już na nowe zapotrzebowanie i być może stanie się kiedyś światopoglądologią, czyli nauką o wierzeniach nie tylko w religiach, ale i poza religiami.

Harari może mieć rację: coraz bardziej „potrzebujemy umiejętności składania fragmentarycznych informacji w szerszy obraz świata”. Bez tego obrazu, bez nowej uniwersalnej opowieści o tym, skąd się tutaj wzięliśmy, co warto robić i dokąd idziemy – ani kolejne informacje naukowców o kolejnych rozpadających się ekosystemach, ani najostrzejsza trauma pandemii nic nam nie pomogą.

Potrzebujemy Twojego wsparcia
Od ponad 15 lat tworzymy jedyny w Polsce magazyn lewicy katolickiej i budujemy środowisko zaangażowane w walkę z podziałami religijnymi, politycznymi i ideologicznymi. Robimy to tylko dzięki Waszemu wsparciu!
Kościół i lewica się wykluczają?
Nie – w Kontakcie łączymy lewicową wrażliwość z katolicką nauką społeczną.

I używamy plików cookies. Dowiedz się więcej: Polityka prywatności. zamknij ×