fbpx Wesprzyj nas!

magazyn lewicy katolickiej

Subiektywny przewodnik po stambulskich kooperatywach

Narodziny ruchu Gezi dały początek historii tureckiej demokracji oddolnej w XXI wieku i były wyrazem sprzeciwu wobec brutalnej polityki Erdoğana. Po raz pierwszy obywatele Republiki o bardzo zróżnicowanych poglądach, zapleczu finansowym i edukacyjnym stanęli ramię w ramię w obronie enklawy stambulskiej zieleni. Protest przerodził się w walkę o wolność słowa, wiary, seksualności, mediów, a także w obronie praw pracowników, godności człowieka, w imię zrównoważonego rozwoju miast.

KONTAKT2

ilustr.: Piotr Depta


Nocą 27 maja 2013 roku buldożery wjechały do Parku Gezi, który stanowi integralną część placu Taksim – tętniącego serca Stambułu. Drzewa Parku Gezi przez lata dawały schronienie podróżnym, handlarzom, bezdomnym oraz ulicznym muzykom, którzy wypełniają Taksim od wschodu słońca do późnych godzin nocnych. Szczególnie podczas upalnych letnich dni, kiedy betonowy plac rozgrzewa się do czerwoności, park gości wszystkich uciekających przed nieznośnym tłumem, szczelnie wypełniającym Taksim i odchodzącą od niego aleję İstiklal. Gezi stanowi osobliwy wyjątek na mapie miasta.
Stambuł, niemalże całkowicie pozbawiony drzew, w swym sercu zachował niewielki skrawek zielonej przestrzeni z placem zabaw, niezadaszoną kawiarnią i ławkami. W porównaniu do Stambułu Warszawa wydaje się niezwykle zielonym miastem. Parki i roślinne skwery stanowią rzadkość w metropoliach tureckich, których śródmieścia najczęściej zdominowane są przez biurowce i hotele, świadczące o intensywnym rozwoju Republiki w ciągu ostatnich dwóch dekad. Europejska dzielnica Beyoğlu, gdzie znajduje się plac Taksim oraz wspomniana przeze mnie aleja İstiklal, stanowi centrum nowoczesnego Stambułu. Turyści chętnie odwiedzają ją ze względu na luksusowe galerie handlowe, kluby muzyczne, liczne zabytki (Wieża Galata, Bazylika św. Antoniego) oraz unikalne, majestatyczne kamienice, które ciekawie korespondują z mniej szlachetnymi obiektami usługowymi. Choć z luksusowych hoteli przy skwerze Taksim rozciąga się kojący widok na oddzielającą od siebie kontynenty cieśninę Bosfor, u wejścia panuje rozgardiasz, w którym smutna turecka muzyka, wykonywana przez ulicznych grajków, przenika się z codziennym rozpaczliwym wołaniem o pomoc. Beyoğlu współtworzą turyści, biznesmeni, bezdomni uciekinierzy przed wojną i hippisi, podróżnicy zarabiający grą aktorską na ulicach oraz ubogie rodziny, zamieszkujące przyległą do Taksim dzielnicę Tarlabaşı, tureccy mistrzowie muzyki folkowej, dający uliczne popisy, i wreszcie klasa średnia, odwiedzająca centrum w celach komercyjnych. Drzewa Parku Gezi wszystkim jego bywalcom udzielają schronienia od miejskiego zgiełku, pośpiechu i skwaru.
Buldożery, które pod osłoną nocy zaatakowały ostatnią zieloną wyspę Beyoğlu, już z samego rana spotkały się ze sprzeciwem mieszkańców Stambułu. Protest zapoczątkowany przez lokalną grupę ekologów, zaniepokojonych planami zniszczenia Parku Gezi, przerodził się w największą w historii nowoczesnej Turcji opozycyjną manifestację. Wedle rządowych planów drzewa Gezi miały zostać wykorzenione na rzecz rekonstrukcji zabytkowych koszarów Halil Paşa Topçu Kışlası, które przez ponad sto lat stanowiły integralną część placu Taksim, skąd zniknęły na początku lat 40. XX wieku. Zrekonstruowany obiekt wojskowy miał zostać przekształcony w kolejną galerię handlową, której towarzyszyć miał monumentalny meczet. Kilkanaścioro aktywistów uniemożliwiło spycharkom wjazd do parku, rozpoczynając tym samym protest, który zasięgiem objął całą Turcję. Demonstrujący wyrażali swój sprzeciw wobec autorytarnej, neoliberalnej polityki Recepa Tayyipa Erdoğana, opartej na maksymalizacji zysków kosztem dobra obywateli, a także stopniowemu przekształcaniu Turcji w państwo wyznaniowe, cenzurze w mediach, posługiwaniu się przez policję przemocą fizyczną oraz niedemokratycznym rządom Partii Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP), która nieprzerwanie od czternastu lat sprawuje władzę w Turcji.
AKP namaściło Stambuł na stolicę finansową nowoczesnej, rosnącej w siłę Republiki. Prężnie rozwijająca się metropolia miała stać się symbolem dominacji oraz wzrostu gospodarczego kraju, tymczasem przekształciła się w przestrzeń społecznych nierówności, w znienawidzone przez mieszkańców pokraczne monstrum. Nad Bosfor wciąż przybywają nowi emigranci zarobkowi z gorzej rozwiniętych obszarów, zmuszeni do opuszczenia rodzinnych miejscowości w poszukiwaniu zatrudnienia, które znajdują w Stambule. Mimo że podejmują się ciężkiej pracy fizycznej, zarobki pozwalają im jedynie przetrwać w slumsach na obrzeżach metropolii. Narodziny ruchu Gezi dały początek historii tureckiej demokracji oddolnej w XXI wieku i były wyrazem sprzeciwu wobec różnicującej społeczeństwo, brutalnej polityki Erdoğana. Po raz pierwszy obywatele Republiki o bardzo zróżnicowanych poglądach, zapleczu finansowym i edukacyjnym stanęli ramię w ramię w obronie enklawy stambulskiej zieleni. Protest przerodził się w walkę o wolność słowa, wiary, seksualności, mediów, a także w obronie praw pracowników, godności człowieka, w imię zrównoważonego rozwoju miasta. W demonstracje na terenie całego kraju zaangażowało się ponad trzy i pół miliona Turków i Turczynek, niezadowolonych z rządów Partii Sprawiedliwości i Rozwoju.
Podczas protestu w Parku Gezi dostęp do informacji był znacznie ograniczony. W czasie brutalnych represji policyjnych wobec manifestujących jedna z czołowych stacji telewizyjnych, CNN Türk, pokazywała program dokumentalny o pingwinach. Przez kilka pierwszych dni zamieszek na placu Taksim prasa nie wspominała o wydarzeniach w Beyoğlu. Głównym źródłem wiadomości był Internet, zagraniczne media oraz wieści przekazywane z ust do ust. Kluczowe  zarówno dla ruchu Gezi, jak i jego spadkobierców w postaci stambulskich inicjatyw anarchicznych jest korzystanie z informacji mówionej i klikanej. „Uczestnictwo w proteście wiązało się z symboliczną, osobistą deklaracją sprzeciwu wobec autorytarnego rządu, postrzeganego jako symbol dominacji i władzy kulturowej, ekonomicznej oraz socjalnej. Dla jednostki uczestnictwo w manifestacji stało się wyrazem samodzielnego decydowania o własnym życiu” (Farro, Demirhisar 2014). Ruch Gezi pozbawiony był lidera, a każdy sympatyk, bez względu na tożsamość religijną czy seksualną, mógł stać się jego częścią poprzez dołączenie do szeregu protestujących. Indywidualne decyzje i cele ukształtowały manifest zgromadzonych w całym kraju aktywistów. Demonstrującym przyświecały różne idee: od obrony drzew po walkę z prohibicją. Brak lidera – czy choćby organizacji dzierżącej władzę – legitymizował każde pragnienie protestującego. Choć niektórzy aktywiści odegrali szczególną rolę, przemawiając w imieniu tłumu podczas demonstracji lub debat, ruch Gezi nie ma jednej twarzy. Współtworzą go wszyscy, oddolnie i bezpośrednio, a równość wobec brutalnych policyjnych szykan nadała przymierzu szczególny charakter braterstwa, kolektywnej walki o wspólną przyszłość.
85 dni okupacji placu Taksim to także intensywny czas zawierania nowych znajomości i przyjaźni. Zrodziły się wówczas pomysły i motywacja na wcielanie demokracji oddolnej w codzienne życie. Bezpośrednimi spadkobiercami wydarzeń w Parku Gezi są stambulscy anarchiści, squatersi oraz aktywiści. Choć historia tureckich ruchów oddolnych nie rozpoczyna się wraz z demonstracjami w Beyoğlu, a jej korzenie sięgają początków Republiki Tureckiej, rok 2013 to czas intensywnego odrodzenia się stambulskich kooperatyw, współpracy sąsiedzkiej, zajmowania pustostanów, walki z szalejącym kapitalizmem i wyzyskiem. Wiele z obecnie działających inicjatyw zawiązało swoją działalność właśnie w tym okresie.
Komşu Kafe Collective
Położona w urokliwej części azjatyckiej dzielnicy Kadıköy – Yeldeğirmeni (Rasimpaşa) Komşu jest przestrzenią należącą do każdego. Kawiarnię, ściśle związaną z miejscem, w którym się znajduje, o czym świadczy chociażby nazwa (w języku tureckim „komşu” znaczy sąsiad), odwiedzają mieszkańcy wszystkich stambulskich dzielnic i podróżni z całego świata. Yeldeğirmeni to bardzo charakterystyczna, choć wciąż mało znana część Stambułu, gdzie tradycja styka się z nowoczesnością. W nieodległej przeszłości dzielnica ta nie cieszyła się najlepszą reputacją – zamieszkiwana głównie przez najuboższych, pozbawiona charakteru architektura nie zachęcała turystów. Ostatnia dekada była dla Yeldeğirmeni decydująca. Pośród nieciekawych wizualnie budynków powstało wiele bardzo nowoczesnych, abstrakcyjnych graffiti, otwarte zostały modne kawiarnie i bary, a także pracownie artystyczne i sklepy z antykami. Mimo wszystko ulice Yeldeğirmeni zachowały część swojego dawnego charakteru, nowoczesne kafejki współgrają z tradycyjnymi herbaciarniami, gdzie starsi mężczyźni czytają codzienną prasę i grają w tradycyjną grę Tryktrak (tur. Tavla), a dzieci wciąż niefrasobliwie oswajają wąskie ulice, zamieniając je w tymczasowe place zabaw. Pośród wesołego zgiełku tej nadmorskiej dzielnicy znajduje się kawiarnia Komşu, w której każdy wita się z każdym, jedzenie i napoje nie mają swoich cen, a kuchnia, instrumenty muzyczne oraz książki są do dyspozycji odwiedzającego. Komşu nie ma lidera, zarządzana jest przez kilkuosobowy kolektyw, który współtworzą mieszkańcy Stambułu różnych nacji. Założona została w odpowiedzi na niezrównoważony rozwój miasta, z którego znikają przestrzenie wspólne, takie jak parki, domy kultury czy skwery, gdzie chętnie spotykają się sąsiedzi, żeby zagrać w Tavlę, poczytać gazetę lub wypić razem herbatę.
Komşu wygląda jak wysublimowana graciarnia. Meble i sprzęty kuchenne z odzysku układają się w miły dla oka nieporządek. Do wizyty w Komşu zachęca jej ciepły wystrój, otwarta dla wszystkich kuchnia, malutki wybetonowany ogródek na tyłach starej kamienicy, muzyka, która rozbrzmiewa tu każdego wieczora, a przede wszystkim ludzie, którzy serdecznie witają każdego przybysza. W Komşu mówi się wieloma językami, przede wszystkim po turecku, angielsku, francusku i arabsku, ale i bez znajomości żadnego z nich można się tu dogadać. Zawsze nad całością pieczę sprawuje jedna osoba z kolektywu, która codziennie przygotowuje wegańskie posiłki z odzysku (freeganizm). Na ścianie tuż przy wejściu wisi manifest kolektywu, który głosi:

  1. Jesteśmy kolektywem, co oznacza, że nie mamy szefa, kucharza, specjalisty i hierarchii. Wszystkie decyzje są podejmowane wspólnie. Dbamy o to, aby wszyscy członkowie mogli wspólnie uczestniczyć w podejmowaniu decyzji. Nie będziemy dłużej akceptować wyzysku.
  1. Uważamy, że miastu potrzeba więcej przestrzeni dla spotkań, rozmów i dzielenia się. Komşu Kafe jest wspólną przestrzenią. Każdy i każda idea nieautorytarna, nieseksistowska, niehomofobiczna, nietransfobiczna, nieoparta na dyskryminacji jest mile widziana i będzie respektowana. Z otwartymi rękami witamy wszystkich, którzy chcą współtworzyć to miejsce bez przemocy i nienawiści.
  1. System kapitalistyczny sprawił, że wszystko mierzymy ceną. Czy rzeczy ważne w naszym życiu mają swoją cenę? Tylko jednostka może nadać rzeczy cenę. Aby utrzymać kawiarnię otwartą, podzielmy się odpowiedzialnością i doświadczeniem, zamiast dzielić się na klientów i właściciel. Ty decydujesz, ile chcesz zapłacić.
  1. Kawiarnia Komşu opiera się na ekonomii dzielenia. Oznacza to, że staramy się pomagać innym kolektywom, lokalnym producentom, solidaryzować się z potrzebującymi. Jednym z naszych celów jest pomóc urzeczywistnić nowy projekt kolektywny. Zbudujmy solidarność, równość i porozumienie!

Działalność kolektywu jest codziennym, cichym protestem przeciw pożerającej miasto, opartej na wykluczeniu i przyjaznej korporacjom polityce Erdoğana. Uważam, że Komşu jest godnym następcą ruchu Gezi. Choć nie gromadzi wokół siebie milionów i nie interesują się nią zagraniczne media, codziennie otwiera swoje drzwi dla każdego, udziela schronienia potrzebującym, karmi. Każdego dnia walczy z neoliberalnymi wiatrakami. Dzięki dotacjom kawiarnia wciąż istnieje, indywidualny wkład tworzy to unikalne miejsce. Ukształtowały je tysiące pojedynczych osób, zostawiając tu swoje rzeczy, myśli i wspomnienia, gotując i grając w najpiękniejszej, wolnej od wyzysku kawiarni nad Bosforem.
Özgür Kazova (Free Kazova) Textile Cooperative
94 pracowników fabryki włókienniczej Kazova (the Kazova Textile factory), mieszczącej się w centralnej dzielnicy Stambułu Şişli, zostało zwolnionych pod nieprawdziwym zarzutem zaniedbania obowiązków. Właściciele firmy w momencie zwolnienia zalegali z wypłaceniem im pensji za cztery pełne miesiące pracy. W styczniu 2013 roku pracownicy zostali kolektywnie wysłani na tygodniowy urlop, a właściciele firmy Ümit i Umut Somuncu obiecali wypłacić należne im wynagrodzenie po powrocie z wakacji, po czym zwolnili wszystkich pracowników. W pierwszych dniach po nielegalnym wydaleniu poszkodowanych właściciele przedsiębiorstwa wynieśli z fabryki wszystkie cenne maszyny i włókna. 27 lutego pracownicy rozpoczęli okupację terenu wytwórni. Namiot przy bramie wjazdowej do fabryki na wiele miesięcy stał się domem dla czwórki protestujących, oburzonych zachowaniem braci Somuncu. Aby zwrócić uwagę opinii publicznej na sytuację, w której się znaleźli, organizowali cotygodniowe manifestacje w dzielnicy Şişli. Bezskutecznie. Podczas wielomiesięcznej okupacji wejścia do fabryki byli pracownicy Kazovej cierpieli z powodu szykan, bicia i zastraszania. Właściciele przedsiębiorstwa wynajęli kryminalistów, którzy terroryzowali manifestantów. Samotni w walce z systemem, który umożliwił wykorzystywanie pracowników i pozwolił włókienniczym oligarchom wyjść bez szwanku z każdej konfrontacji, nie mieli szans. Niezrzeszeni w związki zawodowe, borykający się ze skorumpowaną policją, pracownicy firmy Kazova tracili nadzieję na godne traktowanie. Płomień wiary podsyciły rosnące w siłę protesty w Parku Gezi. Zachęceni do działania przez wciąż powiększającą się manifestację na placu Taksim, protestujący u wrót fabryki, postanowili samodzielnie podjąć się odzyskania utraconych dóbr materialnych i przekształcić walkę z nieuczciwym zarządcą we wspólne, demokratycznie zarządzane zrzeszenie.
Członkom kooperatywy Wolna Kazova udało się odzyskać z fabryki niektóre maszyny potrzebne do produkcji materiałów. W listopadzie 2014 roku zaczęli wytwarzanie pierwszej własnej linii swetrów „Jumpers Without Master”. Działalność ich kooperatywy opiera się na dobrowolnym wkładzie pracy, równym, sprawiedliwym podziale zysków, ciągłym szkoleniu i udoskonalaniu metod produkcji, współpracy z innymi kooperatywami oraz pomocy niesionej wszystkim zmagającym się z wyzyskiem. Produkty firmy Wolna Kazova stały się unikalną marką na stambulskim rynku odzieżowym. Wyprodukowane z troską o środowisko, jakość materiałów oraz dobro pracowników swetry i bluzki można kupić w zaprzyjaźnionych z Kazovą sklepach odzieżowych i kooperatywach (na przykład w Komşu Kafe).
Don Kişot Sosyal Merkezi i Food Not Bombs
Tradycja zajmowania pustostanów oraz gruntów publicznych w Stambule rozwinęła się wraz z masową migracją ze wsi. Do Stambułu dojeżdża się jedną z niebywale zatłoczonych autostrad. Niezależnie od przebiegu podróży obraz będzie się powtarzał: niewysokie budynki mieszkalne, nieskładnie wzniesione pośród czteropasmowych autostrad, ogrodzone osiedla luksusowych wieżowców połączone z ogromnymi centrami usługowo-handlowymi, przypominające ekskluzywne hotele w Dubaju oraz gecekondu, czyli nielegalne domy migrantów, budowane pod osłoną nocy, którym przysługiwało prawo do ochrony. W centrum Stambułu bez trudu odnaleźć można wiele zajętych pustostanów, jednak tylko niektóre z nich pełnią funkcję społeczną czy kulturotwórczą. Właśnie te specyficzne budynki, wokół których zawiązał się pewien rodzaj kolektywnej współpracy i porozumienia, nazywane są squatami. Don Kişot to niewyróżniający się budynek w dzielnicy Kadıköy – Yeldeğirmeni, nieopodal kawiarni Komşu. Niedokończona konstrukcja kamienicy stała się domem dla kilkorga potrzebujących oraz aktywistów. Squat, założony w odpowiedzi na wydarzenia w Parku Gezi, był przedłużeniem protestu wobec rosnących cen najmu mieszkań w Stambule, braku wspólnej przestrzeni dla sąsiadów oraz działań kreatywnych. Do grudnia 2015 roku pełnił funkcję lokalnego domu kultury, zawsze otwartego dla wszystkich. Budynek z czerwonej cegły, bez dachu i okien, za to z kolorowym graffiti przy wejściu, przywodził na myśl bajkową akademię Pana Kleksa. Na zewnątrz stał wieszak z ubraniami z drugiej ręki, ze środka zwykle dobiegała muzyka. Po drugiej stronie ulicy artyści stworzyli abstrakcyjną, kolorową rzeźbę. W głównym holu, połączonym z kuchnią, zwykle panował półmrok, pomimo że budynek był niezadaszony i liczył sobie co najmniej trzy piętra. Kuchnię i hol stanowiło kilka baniaków wody, kuchenka gazowa, drewniany stół, krzesła i kanapy. Nawet w gorące, letnie dni w środku było przyjemnie chłodno i ciemno. Don Kişot, w przeciwieństwie do osiedli gecekondu, nie miał dostępu do elektryczności i bieżącej wody, mieszkańcy i bywalcy squatu najczęściej korzystali z uprzejmości sąsiedzkiego Komşu Kafe.
W każdą sobotę w Don Kişotcie odbywało się wspólne gotowanie pod sztandarem międzynarodowej inicjatywy Food Not Bombs (Jedzenie Zamiast Bomb). Food Not Bombs, w imię walki z marnowaniem jedzenia i wspieraniem wojen, skupia wokół siebie społeczników w największych miastach na wszystkich kontynentach. Ta społeczna inicjatywa polega na gotowaniu wegańskich potraw z produktów pochodzących z odzysku i rozdawaniu ich ludziom potrzebującym. Gotowanie w squacie miało szczególny, niepowtarzalny charakter. W każdą sobotę budynek wypełniał się wolontariuszami, którzy wspólnie gotowali, grali, rozmawiali. Dla wielu uczestników sobotnich spotkań gotowanie było tylko pretekstem do odwiedzenia squatu, pełnego ludzi i muzyki.
W grudniu ubiegłego roku budynek został zaanektowany przez policję pod pretekstem zagrożenia zawaleniem. Głos mieszkańców i sympatyków nie został wysłuchany. Wejście zostało zabarykadowane. Kilka tygodni po przejęciu budynku rozpoczęła się renowacja. Byli mieszkańcy squatu mówią, że nie odnalazł się właściciel, więc nieruchomość przejęło państwo. Niedawno squattersi z Kadıköy zajęli nowy pustostan w okolicy. Food not bombs wciąż odbywa się po drugiej stronie Bosforu w anarchistycznej świetlicy infiAl.
***
Po sukcesie protestujących w Gezi rząd zrewitalizował zieleń, zbudował plac zabaw, ławki. Park wciąż pozostaje symbolem sukcesu tureckiej opozycji, siły narodu. Po trzech latach od spektakularnego zwycięstwa zielona enklawa Beyoğlu zdaje się zapomniana. Wysuszone trawy przykrywa warstwa brudu, a śmieci stały się częścią lokalnego krajobrazu. Po wydarzeniach z 2013 roku park stał się pomnikiem, o który dziś nikt już nie dba. Pamiętam nienaturalnie spokojny i czysty park Gezi miesiąc po demonstracjach, oczekiwałam więc, że dla upamiętnienia czerwcowej walki miejsce to pozostanie nieskażone. Pomyliłam się. Wydaje mi się, że tureckim opozycjonistom nie potrzebne są pomniki i trofea, a codzienne działanie. Aktywiści z Gezi działają ekstensywnie, lokalnie. Park na placu Taksim podupada, ale wciąż żywe są idee, które były motywem do jego obrony. Komşu, fabryka Özgür Kazova czy Don Kişot są tego namacalnym dowodem.

autor: Cevher Alp Palabiyik
Film został zrealizowany przez aktywistę i byłego mieszkańca squatu Don Kişot jesienią ubiegłego roku.
 
Autorka dokonała tłumaczenia cytowanego artykułu i manifestu kolektywu Komşu.

Potrzebujemy Twojego wsparcia
Od ponad 15 lat tworzymy jedyny w Polsce magazyn lewicy katolickiej i budujemy środowisko zaangażowane w walkę z podziałami religijnymi, politycznymi i ideologicznymi. Robimy to tylko dzięki Waszemu wsparciu!
Kościół i lewica się wykluczają?
Nie – w Kontakcie łączymy lewicową wrażliwość z katolicką nauką społeczną.

I używamy plików cookies. Dowiedz się więcej: Polityka prywatności. zamknij ×