fbpx Wesprzyj nas!

magazyn lewicy katolickiej

Sprawiedliwość po latach – NSA przeciw handlowi roszczeniami

Orzeczenie NSA niewątpliwie czyni zadość poczuciu sprawiedliwości społecznej. Mieszkań, zdrowia i nerwów wielu ich lokatorom to już nie przywróci, ale eliminacja nieuczciwie zdobytych fortun byłaby bardzo istotna ze społecznego punktu widzenia.
Sprawiedliwość po latach – NSA przeciw handlowi roszczeniami
ilustr.: Marta Basak

Zupełnie niespodziewaną i przełomową serię czterech orzeczeń w sprawach reprywatyzacyjnych wydał w tym tygodniu Naczelny Sąd Administracyjny.

Uchylił on orzeczenia sądu administracyjnego w Warszawie, który z kolei uchylał (na wniosek beneficjentów reprywatyzacji, a konkretniej tak zwanych „handlarzy roszczeń” i, częściowo, miasta) decyzje Komisji Weryfikacyjnej ds. Reprywatyzacji (tak zwanej Komisji Jakiego). Nie znamy jeszcze pełnego uzasadnienia orzeczenia NSA, więc ze szczegółowymi wnioskami dotyczącymi skutków wyroków trzeba będzie jeszcze kilka tygodni poczekać. Dysponujemy natomiast przekazem medialnym dotyczącym głównych motywów wygłoszonych na sali sądowej przez sędziego Mariana Wolanina. Już na tej podstawie możemy pokusić się o kilka istotnych refleksji.

Wszystko wskazuje na to, że zasadniczą podstawą przyznania racji Komisji, która uchyliła decyzje reprywatyzacyjne prezydenta miasta sprzed ponad dekady, było uznanie, że tak zwane roszczenia dekretowe dotyczące ustanowienia prawa użytkowania wieczystego na znacjonalizowanych w 1945 roku nieruchomościach nie podlegały obrotowi cywilnoprawnemu, czyli nie mogły być przedmiotem umów sprzedaży. Sędzia Wolanin wskazał, że art. 7 Dekretu Bieruta wprost wymieniał, na czyją rzecz można ustanowić takie prawo (czyli mówiąc potocznie – komu można oddać nieruchomość) – mieli to być co do zasady byli właściciele i ich prawni następcy. Zdaniem Sądu, „nie wiedzieć czemu, nikt nie zwrócił uwagi” dotąd na to, że roszczenia takie mają charakter administracyjnoprawny, a nie cywilnoprawny. A zatem nie mogą być poddawane swobodnemu obrotowi.

To znaczy, że jedna z najbardziej kontrowersyjnych, a często patologicznych praktyk związanych z reprywatyzacją, polegająca na odsprzedawaniu swoich uprawnień do ubiegania się o zwrot na przykład kamienicy została uznana za niezgodną z prawem. Dodajmy, że często sprzedaż tych roszczeń następowała za szokująco niskie kwoty. W jednej ze spraw, których dotyczą wyroki NSA, roszczenia skupiono za 100 tysięcy złotych, podczas gdy wartość nieruchomości wynosiła ponad 3,5 miliona złotych (dane za uzasadnieniem do uchylonego orzeczenia WSA z 4.12.2019 roku sygn. akt I SA/Wa 1794/18). W innej sprawie z kolei sąd przyznał, że roszczenia były skupione za poniżej 1 procenta wartości nieruchomości (sic!). Niestety nie wiemy jeszcze, czy NSA odniesie się w swoim uzasadnieniu nie tylko do samego procederu skupowania roszczeń, ale i do tej rażącej niewspółmierności ich wartości, która była przecież „modelem biznesowym” handlarzy roszczeń. Dodajmy, że ta niewspółmierność była jedną z przyczyn unieważniania decyzji przez Komisję.

Nie wiemy też, czy NSA odniesie się do interpretacji wzbudzającej poważne kontrowersje „przesłanki posiadania”. Chodzi o to, czy dekret Bieruta należy rozumieć w ten sposób, że osoby, które ubiegają się o zwrot nieruchomości powinny wykazać, że w chwili składania tak zwanych „wniosków dekretowych” w latach 40., wówczas wywłaszczani byli w posiadaniu danej nieruchomości. Przez lata ukształtował się w orzecznictwie pogląd w zasadzie ignorujący tę przesłankę, tymczasem na konieczność jej przywoływania wskazywała między innymi profesor Ewa Łętowska, przypominając, że celem dekretu było przede wszystkim zachęcenie mieszkańców stolicy do włączenia się w jej odbudowę. Podobne stanowisko wyraził TK w przełomowym orzeczeniu z 2016 roku, o którym miałem okazję pisać wówczas na tych łamach.

Pozostawiając te i kilka innych, istotnych pytań do czasu, gdy przeczytamy szczegółowe uzasadnienie orzeczeń, a także (co równie istotne) gdy okaże się, czy inne składy orzekające sądu pójdą tą samą ścieżką rozumowania, należy zwrócić uwagę na trzy kwestie. Po pierwsze, orzeczenie NSA niewątpliwie czyni zadość poczuciu sprawiedliwości społecznej i zwykłej ludzkiej uczciwości – trudno jest na jakiejkolwiek ideowej podstawie (nawet skrajnie ekonomicznie liberalnej!) bronić procederu skupowania za bezcen roszczeń do znacjonalizowanych budynków i następnie przejmowania ich na cele biznesowe. To, że tak długo system prawny państwa polskiego pozwalał na taki proceder, powinno pozostać wielkim wyrzutem sumienia osób, którego go współtworzyły – zarówno w wymiarze legislacyjnym, jak i w praktyce orzekania. Niezależnie od ich barw politycznych. Bardzo istotne będzie to, czy uda się na bazie orzeczeń NSA skutecznie odzyskać dla miasta przejęte w ten sposób nieruchomości lub ekwiwalent pieniężny. Mieszkań, zdrowia i nerwów wielu ich lokatorom to już nie przywróci, ale eliminacja fortun zdobytych tak nieuczciwie byłaby bardzo istotna ze społecznego punktu widzenia. Sprawiedliwość po latach nigdy nie jest pełna, ale nie musi być żadna.

Po drugie, przy wszystkich zastrzeżeniach do „szeryfowskiego” podejścia Patryka Jakiego i Sebastiana Kalety do sprawy reprywatyzacyjnej a także nie zapominając o ich innych grzechach związanych z praworządnością należy przyznać, że Komisja Weryfikacyjna odegrała istotną rolę nie tylko w przywracaniu godności ofiarom warszawskiej reprywatyzacji, ale także w zmianie podejścia prawnego do reprywatyzacji. Podkreślmy, że orzeczenie z 29 sierpnia zapadło w jednym z najważniejszych polskich sądów, w prawidłowym składzie doświadczonych sędziów (nie uczestniczył w nim żaden nominat tak zwanego neoKRS).

Po trzecie wreszcie, nie da się uciec od refleksji, że orzecznictwo sądowe ewoluuje pod wpływem nie tylko dyskusji doktrynalnych, ale również świadomości i, dobrze rozumianej, presji społecznej. Sędzia Wolanin dziwił się, że „nie wiedzieć czemu nikt nie zwrócił wcześniej uwagi” na to że roszczenia nie powinny podlegać handlowi. Dodajmy – „nikt” oznacza również jego kolegów z sądów administracyjnych, którzy wielokrotnie dopuszczali taką praktykę w swoim orzecznictwie. Zaryzykuję tezę, że wiem czemu tak było – po prostu przez lata uznawaliśmy, że mechanizmy rynkowe zawsze i w każdej sytuacji najlepiej rozwiązują kwestie społeczne, a państwo powinno zminimalizować swoją ingerencję w nie. Cóż, bywa że takie podejście jest słuszne, ale bywa też, że prowadzi do takich patologii jak warszawski handel roszczeniami.

Potrzebujemy Twojego wsparcia
Od ponad 15 lat tworzymy jedyny w Polsce magazyn lewicy katolickiej i budujemy środowisko zaangażowane w walkę z podziałami religijnymi, politycznymi i ideologicznymi. Robimy to tylko dzięki Waszemu wsparciu!
Kościół i lewica się wykluczają?
Nie – w Kontakcie łączymy lewicową wrażliwość z katolicką nauką społeczną.

I używamy plików cookies. Dowiedz się więcej: Polityka prywatności. zamknij ×