fbpx Wesprzyj nas!

magazyn lewicy katolickiej

Spółdzielnia spożywców i antysemitów

Pod tymi słowami bez wahania podpisaliby się alterglobaliści i inne grupy sceptyczne wobec działalności międzynarodowych korporacji. Przed złożeniem podpisu warto jednak zwrócić uwagę na różnicę między pojęciami, dziś równoznacznymi, kapitału „obcego” i „zagranicznego”. „Obcymi”, którzy ku utrapieniu Dąbrowskiej zdominowali życie gospodarcze, byli więc obywatele polscy – bardziej lub mniej zasymilowani Żydzi i Niemcy – przy czym kontekst całego rozdziału każe widzieć w nich głównie osoby pochodzenia żydowskiego.

ilustr. Hanna Owsińska


Podejmując się zrecenzowania książki „Ręce w uścisku” czuję, że strzelam samobója. Jest to przecież mało znana książka autorki, której nazwisko niewiele dziś znaczy. Nie jest to też pozycja najświeższa, bo wydana… 84 lata temu. Co więcej wątek, który chciałbym omówić najpełniej, już się w pewien sposób zdezaktualizował. Tyle, że to właśnie czyni go interesującym.
Maria Dąbrowska napisała „Ręce w uścisku” – broszurę poświęconą idei spółdzielczości – w 1938 roku, dyskontując niejako na rzecz twórczości publicystycznej popularność swojej powieści „Noce i Dnie” oraz odziedziczony po Mickiewiczu tytuł wieszcza narodowego. Spółdzielczość jest obecnie w Polsce tematem niszowym, ale wciąż – o czym jestem przekonany – aktualnym. Natomiast wspomniany wyżej, drastycznie zdezaktualizowany przez drugą wojnę światową wątek, to, wyzierający mimochodem z kart książki Dąbrowskiej, problem stosunku Polaków do mniejszości żydowskiej.
Autorka „Rąk w uścisku” w taki na przykład sposób reklamuje sceptykom zalety spółdzielczości: „Nie ma w tym dorobku spółdzielczym wkładu pieniężnego banków prywatnych, ani wielkich kapitalistów. A przede wszystkim – i to rzecz najdonioślejsza – nie ma w nim kapitałów inwestycyjnych obcych ani zagranicznych, na których stoi przecież, niestety, całe prawie życie przemysłowo gospodarcze, organizowane w Polsce przez przedsiębiorców prywatnych”.
Przesłanie jakie zawarła Dąbrowska w tych dwóch zdaniach wydaje się być niezwykle aktualne. Pod tymi słowami bez wahania podpisaliby się alterglobaliści i inne grupy sceptyczne wobec działalności międzynarodowych korporacji. Przed złożeniem podpisu warto jednak zwrócić uwagę na różnicę między pojęciami, dziś równoznacznymi, kapitału „obcego” i „zagranicznego”.
W porównaniu z zachodem Europy, polskie miasta były niezwykle słabe. Ich rozwój skutecznie ograniczały przywileje szlacheckie i tradycyjna niechęć sarmatów do parania się kupiectwem czy bankierstwem. Ubóstwo miast dało się odczuć szczególnie w XIX wieku, ponieważ rodzący się wówczas przemysł wymagał olbrzymich nakładów finansowych. Szlachta wciąż się ociągała z wejściem na nieznany sobie teren, więc lukę w systemie gospodarczym wypełniali przybysze z zagranicy, głównie zamożni mieszczanie niemieccy. Rozwijaniem przemysłu zajęła się też żydowska elita finansowa (zdecydowana większość ludności żydowskiej była uboga), która od wieków pozbawiona prawa posiadania ziemi, zmuszona była do gospodarzenia w miastach. A kto pamięta film Andrzeja Wajdy „Ziemia obiecana” (scenariusz na podstawie powieści Władysława Reymonta), ten doskonale wie o czym mowa.
„Obcymi”, którzy ku utrapieniu Dąbrowskiej zdominowali życie gospodarcze, byli więc obywatele polscy – bardziej lub mniej zasymilowani Żydzi i Niemcy – przy czym kontekst całego rozdziału każe widzieć w nich głównie osoby pochodzenia żydowskiego. Niechęć wobec „obcych” jest w przypadku Marii Dąbrowskiej o tyle zaskakująca, że autorka „Rąk w uścisku” jest jednoznacznie kojarzona z postępową i tolerancyjną inteligencją spod znaku Ludwika Krzywickiego czy Stefana Żeromskiego, którą dziś nazwalibyśmy lewicą. Tymczasem poglądy Dąbrowskiej zdają się przystawać bardziej do postaci Romana Dmowskiego, głównego ideologa Narodowej Demokracji, który w „Myślach nowoczesnego Polaka” wyrażał troskę o to, żeby „żywioł polski” nie został zdominowany w życiu gospodarczym i duchowym przez „żywioły obce”, posiadające „zbyt wyraźną, zbyt skrystalizowaną przez dziesiątki wieków życia cywilizowanego indywidualność”, którą reprezentują „przede wszystkim Niemcy i Żydzi”.
Dąbrowska wyłamuje się jednak z utartych schematów i kilka stronic dalej wyraźnie dystansuje się od poglądów konserwatywnych: „Nasi domorośli rasiści walczą dziś ze sklepami spółdzielczymi w imię hasła… unarodowienia handlu. Z nimi zaś łączą się konserwatyści, którzy – mniej skłonni, być może, do rasowej nienawiści lub do zalecania ulicznego terroru – widzą jednak w namnożeniu drobnych sklepików środek na stworzenie polskiego mieszczaństwa, a nade wszystko sposób na odludnienie wsi. […] Czy jednak ci, którzy w prasie przeciwstawiają spółdzielczości stragany i sklepiki jako czynnik unarodowienia handlu, zastanowili się kiedy, że nikt nie jest bardziej zależny od handlu żydowskiego niż mały sklepik? Bo wszak żaden sklepikarz, zakupując asortyment swoich towarów, nie obywa się bez pośrednika i hurtownika żydowskiego”.

fot.: Tomek Kaczor


Powyższy cytat pozwala zauważyć, że Dąbrowska zdaje się w pełni podzielać poglądy konserwatystów, co do konieczności unarodowienia handlu, a więc ograniczenia ilości przedsiębiorstw niemieckich, a w drobnym handlu żydowskich. Nie zgadza się jednak z tymi, „co najgłośniej o nim [o unarodowieniu handlu] krzyczą, bijąc szyby żydowskich sklepów”. „Kwestię żydowską” chciałaby rozwiązać w sposób, „jaki przystoi wielkiemu narodowi i państwu”, a więc wygrać z ludnością żydowską na wolnym rynku, do czego ma przyczynić się rozwój spółdzielczości.
Nie owijając w bawełnę, trzeba więc powiedzieć, że Maria Dąbrowska była antysemitką, co motywowała racjami gospodarczymi. Bo choć zapewne wyostrzała swoje sądy, adresując „Ręce w uścisku” głównie do konserwatywnej części społeczeństwa, która z założenia była niechętna kojarzonej z socjalistami spółdzielczości, to trudno podejrzewać, żeby pisała zupełnie w poprzek swoich przekonań.
Sytuacja jest o tyle ciekawa, że nie ma w argumentacji Dąbrowskiej cienia niechęci do Żydów na tle rasowym. Jeżeli jednak wyjdziemy na chwilę poza materiał, jaki dostarcza lektura „Rąk w uścisku” i rzucimy okiem do jej słynnego dziennika, który prowadziła niemal przez całe życie, to sytuacja jeszcze bardziej się skomplikuje. Ot, wymowny jest na przykład taki zapisek: „Żydzi są znacznie inteligentniejsi, czy też lotniejsi umysłowo od Polaków i zawsze są gotowi do jakiegoś fermentu duchowego”. Autorka „Nocy i Dni”, podobnie jak antysemici, posługuje się zatem stereotypami dotyczącymi ras, tyle że… filosemickimi.
Postawa Dąbrowskiej wobec Żydów stanowi niezrozumiałą dziś mieszankę przekonań antysemickich z filosemickimi. Bez przeprowadzenia szeroko zakrojonych badań trudno powiedzieć, do jakiego stopnia (i w jakiej części) była to postawa reprezentatywna dla jej środowiska. Pewną wskazówką jest jednak fakt, że w środowisku liberalnym i lewicowym zapomniana dziś pisarka uchodziła za wielki autorytet moralny. Jakie zatem wnioski, zakładając słuszność tej hipotezy, pozwala wyciągnąć analiza broszury „Ręce w uścisku” pod kątem stosunku autorki do mniejszości żydowskiej? Wydaje mi się, że warto wskazać na dwa aspekty, które mimo „zdezaktualizowania” się tematu, wciąż mogą być dla nas pouczające.
Po pierwsze, fałszywe wydaje się obowiązujące dziś przekonanie, że antysemityzm był domeną wyłącznie środowisk prawicowych. Zestaw pojęć i wyobrażeń, które obecnie leżą daleko poza spektrum poprawności politycznej, były wspólne zarówna dla „postępowców”, jak i konserwatystów – obawa Dmowskiego przed silną indywidualnością „żywiołu żydowskiego” koresponduje przecież z przekonaniem Dąbrowskiej o wyższości intelektualnej Żydów nad Polakami.
Po drugie, postawa Dąbrowskiej wykazuje, jak złożony jest problem stosunków większości polskiej z mniejszością żydowską. Widać, jak trudno nam, żyjącym w jednolitej etnicznie Polsce (co nie potrwa długo), wyobrazić sobie realia panujące przed wojną i wynikające z nich problemy. Widać też, jak bardzo panująca obecnie poprawność polityczna nie przystawałaby do minionych realiów. Dziś, gdy ktoś rozprawia o tajemniczych „obcych” siłach wpływających na rząd i gospodarkę, albo wspomina o „polskojęzycznych” mediach, sprawa jest jasna. A kiedyś? Nie wiadomo i dlatego tak trudno zrozumieć nam wybory życiowe naszych dziadków z Wermachtu albo KPP.

Potrzebujemy Twojego wsparcia
Od ponad 15 lat tworzymy jedyny w Polsce magazyn lewicy katolickiej i budujemy środowisko zaangażowane w walkę z podziałami religijnymi, politycznymi i ideologicznymi. Robimy to tylko dzięki Waszemu wsparciu!
Kościół i lewica się wykluczają?
Nie – w Kontakcie łączymy lewicową wrażliwość z katolicką nauką społeczną.

I używamy plików cookies. Dowiedz się więcej: Polityka prywatności. zamknij ×