fbpx Wesprzyj nas!

magazyn lewicy katolickiej

Snowpiercer: Arka przyszłości

Problem tylko w tym, że jest to kolejny film pokazujący system totalitarny w doskonale znany wszystkim sposób. Fabuła jest schematyczna i przede wszystkim przewidywalna.


Dawno już w naszych kinach nie było filmu związanego z postapokalipsą. Jako wielki miłośnik tego typu motywów miałem spore nadzieje względem produkcji w reżyserii Joon-ho Bonga – „Snowpiercer: Arka przyszłości”. Nadzieje, które zostały spełnione tylko połowicznie.

 
Punkt wyjścia jest bardzo ciekawy. Oto walcząca z globalnym ociepleniem ludzkość doprowadziła do tego, że nasza planeta pokryła się śniegiem, w całości zamieniając się w Antarktydę. Jedyne osoby, które ocalały podróżują od tej pory pociągiem objeżdżającym wzdłuż i wszerz Ziemię. Sytuacja oczywiście nie może być idealna – skrótowo rzecz ujmując, im dalej od czoła maszyny, tym warunki życiowe gorsze.
 
Kolejne wagony są więc odzwierciedleniem typowego, również w dzisiejszych czasach, podziału społeczeństwa na biednych i bogatych. Ci drudzy rzecz jasna w ogóle nie interesują się tym, co dzieje się gdzie indziej – ich jedynym zajęciem jest oddawanie się rozrywce i pławienie się w luksusie. Naturalnym jest więc, że głównym bohaterem będzie osoba z końca pociągu, która chce zmienić obowiązujące zasady. Film Joon-ho Bonga jest więc w założeniu przykrym komentarzem na temat tego, że ludzie się zawsze postępują tak samo, nawet w obliczu zagłady ujawniają głównie złe cechy charakteru.
 
Problem tylko w tym, że jest to kolejny film pokazujący system totalitarny w doskonale znany wszystkim sposób. Fabuła jest schematyczna i przede wszystkim przewidywalna. Mało kto nie domyśli się większości zwrotów akcji. „Snowpiercer: Arka przyszłości” jest też pełen walki i, mam wrażenie, niekiedy zbyt już brutalny – nie zawsze jest to dobrze umotywowane. Nierówna jest też warstwa wizualna. Z jednej strony niektóre efekty specjalne (zwłaszcza te związane ze śniegiem) rażą swoją sztucznością i kiczowatością. Z drugiej zaś ciężko nie zwrócić uwagi na bardzo dobre zdjęcia – to dzięki nim kontrast między kolejnymi wagonami robi spore wrażenie.
 
Jest tu też sporo surrealizmu, który jednak znów czasem działa na korzyść, a czasem wręcz przeciwnie. Sceny takie jak przerwa w bijatyce na śmierć i życie z powodu wspólnego świętowania Sylwestra, czy lekcja w szkole, w trakcie której nauczycielka wkłada do głów dzieci bełkot pozwalający trwać systemowi są świetne. Niestety jednak atmosfera surrealizmu nieco za bardzo udzieliła się Tildzie Swinton, której rola jest przeszarżowana i zbyt karykaturalna. Aktorsko na szczęście bronią się wychodzący ze stroju Kapitana Ameryka Chris Evans, John Hurt i Ed Harris.
 
Przy wszystkich swoich mankamentach „Snowpiercer: Arka przyszłości” ma bardzo dobre tempo i generalnie ciężko jest mówić o nudzie. Filmem kultowym produkcja ta na pewno nie będzie, a i do bardzo dobrego poziomu jej daleko. Osobiście jestem raczej rozczarowany, ale wpływ na to mogą mieć moje spore oczekiwania względem filmu postapokaliptycznego.
 
Zwiastun filmu można obejrzeć tu 

Potrzebujemy Twojego wsparcia
Od ponad 15 lat tworzymy jedyny w Polsce magazyn lewicy katolickiej i budujemy środowisko zaangażowane w walkę z podziałami religijnymi, politycznymi i ideologicznymi. Robimy to tylko dzięki Waszemu wsparciu!
Kościół i lewica się wykluczają?
Nie – w Kontakcie łączymy lewicową wrażliwość z katolicką nauką społeczną.

I używamy plików cookies. Dowiedz się więcej: Polityka prywatności. zamknij ×