Przemówił znowu Pan do Mojżesza tymi słowami: «Tak mów do Izraelitów: gdy jaki mężczyzna lub kobieta złoży ślub nazireatu, aby się poświęcić dla Pana, musi się powstrzymać od wina i sycery, nie może używać octu winnego i octu z sycery ani soku z winogron; nie wolno mu jeść winogron zarówno świeżych, jak i suszonych. Przez cały czas trwania nazireatu nie będzie niczego spożywać z winnego szczepu, począwszy od winogron niedojrzałych aż do wytłoczyn. Przez cały czas trwania nazireatu nożyce nie dotkną jego głowy. Dopóki nie upłynie okres czasu, na który poświęcił się Panu, będzie święty i ma pozwolić, by włosy jego rosły swobodnie. W okresie, kiedy jest poświęcony dla Pana, nie może się zbliżyć do żadnego trupa. (Lb 6, 1-6)
Księga Liczb 6. Nazireat – poświęcenie Panu. Po pierwsze: czasowe. To chyba bardzo słuszne psychologicznie. Powstrzymanie się od wina i sycery, a więc asceza ograniczona, ale bardzo ostro postawiona. Po drugie – niemożność ściągnięcia na siebie nieczystości rytualnej przez kontakt ze zwłokami. To chyba symbol ograniczenia więzi z ludźmi na czas poświęcenia Bogu. I zarost – to też symbol, chyba odnoszący się do odrzucenia kryterium podobania się otoczeniu. Wybór samych symboli wydaje mi się dyskusyjny, bo kulturowo uwarunkowany, ale sama idea nazireatu zdecydowanie mi się podoba.
Przyszli znowu do Jerozolimy. Kiedy chodził po świątyni, przystąpili do Niego arcykapłani, uczeni w Piśmie i starsi zapytali Go: «Jakim prawem to czynisz? I kto Ci dał tę władzę, żeby to czynić?» Jezus im odpowiedział: «Zadam wam jedno pytanie. Odpowiedzcie Mi na nie, a powiem wam, jakim prawem to czynię. Czy chrzest Janowy pochodził z nieba, czy też od ludzi? Odpowiedzcie Mi!» Oni zastanawiali się między sobą: «Jeśli powiemy: „z nieba”, to nam zarzuci: „Dlaczego więc nie uwierzyliście mu?” Powiemy: „Od ludzi”». Lecz bali się tłumu, ponieważ wszyscy uważali Jana rzeczywiście za proroka. Odpowiedzieli więc Jezusowi: «Nie wiemy». Jezus im rzekł: «Więc i Ja nie powiem wam, jakim prawem to czynię». (Ewangelia według świętego Marka, 11, 27-33).
Arcykapłan i uczeni w Piśmie mają kłopot z Jezusem. Zaczynają przeczuwać, że On ma rację. I w tym sensie zaczynają się Go bać. Chcieliby się może z Nim „dogadać“. Jezus nie ułatwia im tego. W pewnym sensie sam zrywa rozmowy. Wydaje się, że z Bogiem nigdy nie można się „dogadać“, nie można znaleźć „wyjścia kompromisowego“. Trzeba się albo bezwarunkowo poddać, albo odejść, zrywając negocjacje. Negocjacje zakładają, że rozmawiają ze sobą byty równe – co najmniej egzystencjalnie. Rozmowa Boga z człowiekiem jest czymś innym: jest Bożym pouczeniem i wezwaniem, a potem ludzką odpowiedzią. Stając przed Bogiem trzeba pamiętać, że jest się tylko Jego stworzeniem i że nigdy tego statusu się nie przeskoczy. Akceptacja tego faktu nie zawsze jest łatwa, czasem uwiera…