Rozważania nad Pismem Świętym (II)
Pismo Święte czytam od czterdziestu kilku lat. Staram się to robić codziennie. W praktyce okazuje się, że około jednej czwartej dni jest z tych czy innych względów „pusta”, to jest pozbawiona lektury. Mimo tych przerw mogę się uznać w tym względzie za nałogowca. Czytam według osobiście przyjętego porządku: codziennie jeden kolejny rozdział ze Starego Testamentu oraz rozdział lub mniejszy fragment – z Nowego. Przeczytanie Biblii zajmuje mi w tym trybie nieco ponad 3 lata – niedawno zacząłem jedenaste „okrążenie”. Każde jest inne, z latami patrzę na te same teksty inaczej, co innego mnie w nich porusza. Od paru lat notuję refleksje z tych czytań. Praktyka taka kosztuje mnie 15-30 minut dziennie – sporo, ale jest to na pewno najlepsza inwestycja, jakiej dokonałem w odniesieniu do własnego czasu i energii. Poniżej przykłady moich notatek. Nie czytaj ich ze szczególnym napięciem – zacznij pisać własne. Kiedy po stu dniach przeczytasz swoje notatki, będziesz zdumiony, jak wiele udało ci się z Biblii wyczytać…
II
Księga Rodzaju 6, Bóg każe Noemu wykonać rzecz pozornie bezsensowną: zbudować arkę. Bóg czasem uczy ludzi zupełnego surrealizmu. Surrealizmu zbawczego. Zbawienie jest czymś pozaracjonalnym, drogę do niego wytyczają oszołomy. Podejrzewam, że o tym trzeba głośno mówić.
Ewangelia według św. Mateusza 5, starczyłby na rok rozważań. Co zanotuję po paru minutach? Błogosławieństwa wydają się pouczeniem uniwersalnym, ale zaraz po nich następuje zwrot zaadresowany do zdeklarowanych uczniów, którzy będą cierpieć prześladowania i będą solą ziemi i światłem na świeczniku. To połączenie tłumaczę sobie tak: jeśli żyjesz według błogosławieństw, irytujesz świat, który jest przystosowany do ludzi żyjących inaczej. Licz się więc z tym, że w pewnym momencie dostaniesz w tyłek, a może i w łeb i nie dziw się temu. I wreszcie Mt 5, 43-47: nie bądź wrogiem twoich wrogów. To znów wielka rzecz. W tym momencie miłość zawiesza zasadę przyczynowości: skutkiem cudzego świństwa miała być moja zemsta – i tak skonstruowany jest świat. Ale jeśli wrogowi przebaczam, jego zło staje się bezowocne. Przebaczenie jest zakłóceniem porządku „przyczyna – skutek” i dlatego jest dowodem mojej mocy. Mocy wynikającej z włączenia się w dzieło wszechmocy Bożej. Ale to oznacza: nie reguluj rachunków sprawiedliwości. Wierz, że pozostaną w ręku Boga. On to załatwi. Ty możesz przebaczyć, to nie będzie twoją zdradą brata, który padł ofiarą czyjegoś łajdactwa. Bóg to załatwi. Pisze mi się to łatwo, ale zgodzić się z tym do końca nie potrafię. Jeszcze nie.