fbpx Wesprzyj nas!

magazyn lewicy katolickiej

Romskie dzieci na Pradze. Nauka życia razem.

 Te dzieci dorastają w innym środowisku kulturowym. Zdarza się, że ani mama, ani tata nie chodzili do szkoły  i nawet gdyby chcieli, nie są w stanie pomóc swoim dzieciom w odrobieniu pracy domowej z matmy.

fot. David Castro Caso

fot. David Castro Caso


Marysia Złonkiewicz i Jarmiła Rybicka opowiadają o programie korepetycji dla dzieci z romskich rodzin mieszkających na warszawskiej Pradze, który koordynowały.
„Kontakt”: Dlaczego właśnie Romowie? Czy inne dzieci nie potrzebują pomocy?
JARMIŁA RYBICKA: Same zadajemy sobie takie pytania. Pytania – czy w porządku jest, że oferujemy pomoc wyłącznie dzieciom romskim, jak mogą czuć się z tym ich polscy rówieśnicy, czy nie pogłębia to poczucia wśród Romów, że są wyłącznie biorcami pomocy? Z pewnością niektóre dzieci nie–romskie także potrzebują wsparcia w nauce. Ale to Romowie, jako cała społeczność, są grupą defaworyzowaną, dyskryminowaną w edukacji – często nie mają w swoich rodzinach wzorców dotyczących nauki i są też traktowane przez szkołę w inny sposób niż pozostałe dzieci.
MARIA ZŁONKIEWICZ: Na warszawskiej Pradze mieszka około czterdzieści rodzin romskich. Większość z nich boryka się z trudnościami materialnymi i wykluczeniem społecznym. Część dzieci romskich, najczęściej dzięki bezpodstawnym zaświadczeniom, jest posyłana do tak zwanych „szkół specjalnych” lub chodzi do szkół regularnych z dokumentem poświadczającym niepełnosprawność. Wynika to z tego, że po pierwsze wtedy dzieciom stawiane są mniejsze wymagania, ale także dlatego, że rodzice otrzymują z tej racji finansowe świadczenie. W tym roku mieliśmy taką sytuację, że szkoła usilnie starała się załatwić zdrowej dziewczynce zaświadczenie o niepełnosprawności. Wbrew jej rodzicom. Ona przez parę lat nie chodziła w ogóle do szkoły i mimo nierówności w poziomie wiedzy od razu zapisano ją do klasy z dziećmi w jej wieku.
I co, załatwili?
MZ: Niestety tak. Ale rozwiązaniem nie byłoby też wpisać ją do tej klasy, w której przerwała naukę. Wtedy pewnie całkiem przestałaby chodzić do szkoły.
Z czego mogą wynikać te problemy?
JR: Dzieciaki romskie, które chodzą do regularnych szkół, także mają spore trudności w nauce oraz bardzo dużo nieobecności. Musimy pamiętać, że dzieci te dorastają w innym środowisku kulturowym, czasem w niepiśmiennych rodzinach, zdarza się, że ani mama, ani tata nie chodzili do szkoły albo spędzili w niej tylko kilka lat, nie do końca rozumieją, na czym polega polski system edukacji i nawet gdyby chcieli, nie są w stanie pomóc swoim dzieciom w odrobieniu pracy domowej z matmy. Kluczowe jest także to, że w domu najczęściej rozmawia się w języku romskim i od samego początku dzieci nie posługują się biegle polskim, co znacznie utrudnia ich start w szkole. Z tych i innych powodów szkoła podstawowa, jak i gimnazjum są problematyczne dla tych młodych osób, co znacznie zmniejsza ich szanse na kontynuowanie edukacji w liceum czy też na studiach. To z kolei wpływa negatywnie na ich późniejszą możliwość wejścia na rynek pracy. Zamiast narzekać i powtarzać niczym mantrę, że Romowie nie pracują, należy wesprzeć ich właśnie w tym newralgicznym okresie, który później przekłada się na to, jak wygląda ich późniejsze życie. Badania edukacyjne pokazują, że przede wszystkim to szkoły podstawowe i gimnazja powinny być kluczowym momentem dla przeciwdziałania nierównościom w systemie edukacyjnym.
Nie sądzicie, że motywacją dla pracujących z wami korepetytorek i korepetytorów może być chęć podejrzenia romskiego życia, podszyta egzotyzowaniem?
JR: Jeden z korepetytorów powiedział wprost, że woli pracować z Romami, bo Polacy nie są dla niego tacy tajemniczy. Ciekawość na pewno jest jednym z elementów motywacji, tym bardziej że nasze zajęcia często odbywają się w domach naszych podopiecznych. Dużo rozmawialiśmy o naszych motywacjach, bo one mają wpływ na podejście do pracy. No bo jak, nie będę uczyć dziecka w rodzinie, która jest za mało cygańska? W tym roku pracowaliśmy z dziećmi z takiej mocno zasymilowanej rodziny, w domu rzadko rozmawiali ze sobą po romsku.
MZ: Chociaż mama poprosiła córkę, żeby nie szła na medycynę ani na pielęgniarstwo, bo Romowie tradycyjnie nie powinni pracować w zawodach, w których mają kontakt z wydzielinami ludzkiego ciała.
Każda motywacja ma swoją pułapkę. Chęć pomocy innym brzmi szlachetnie, ale stawia tych, którym się pomaga, w roli biorców, może wzmacniać postawę, że to zawsze oni coś dostają, a sami nie dają nic od siebie. W tym roku mogliśmy płacić naszym korepetytorom – to też jest motywacja.
A dlaczego nie wolontariat?
MZ: Z naszego doświadczenia wynika, że jest to szczególnie istotne – osoby pracujące w charakterze wolontariusza często rezygnują z pracy, kiedy pojawiają się trudności albo kiedy przestają mieć wolny czas. Możliwość zaoferowania gratyfikacji finansowej pozwala na wyeliminowanie sytuacji, w których korepetytor nagle porzuca pracę z dzieckiem. Poza tym jest to faktyczna praca i to wcale nie taka lekka – nie każde dziecko chce się uczyć, zdarza się, że rodzice także nie potrafią zachęcić go do nauki i sami nie stwarzają odpowiednich warunków do przeprowadzania korepetycji, bywa, że zajęcia odwoływane są dopiero, kiedy korepetytor pojawia się w domu.
JR: Ale tu występuje taka pułapka, że projekt się kończy albo dziecko wymaga więcej pracy, niż przewidziano na nie środków, i wtedy dalsza praca zależy od decyzji korepetytora. Na szczęście duża część z nas zdecydowała się wspierać naukę dzieci także na zasadach wolontariatu.
Kim właściwie byli korepetytorzy i korepetytorki?
JR: Specjalnie zrekrutowałyśmy do projektu studentki mieszkające w akademiku Uniwersytetu Warszawskiego przy ulicy Kickiego na Pradze. Nasi podopieczni mieszkają po prawej stronie Wisły, więc korepetytorki nie spędzały zbyt dużo czasu na dojazdach. Poza tym niektóre z nich są studentkami lub absolwentkami studiów związanych z nauczaniem, więc dzięki naszemu projektowi będą lepiej przygotowane do potencjalnej pracy z dziećmi romskimi i pochodzącymi z innych kultur. Dla nowych korepetytorek często była to pierwsza okazja do bliższego poznania społeczności romskiej! A druga część korepetytorek i korepetytorów to osoby pracujące w tej inicjatywie od dawna. Posiadają na tyle duże doświadczenie, że mogą dzielić się nim z pozostałymi osobami. W naszej grupie pracowały także dwie psycholożki, od dawna pracujące z dziećmi, i one też mogły udzielić wsparcia w trudnych sytuacjach, doradzały, jak utrzymać skupienie dziecka i zmotywować je do nauki. Jedna z nas podzieliła się swoimi pomysłami na blogu.
fot. David Castro Caso

fot. David Castro Caso


Co prócz samego podniesienia poziomu ocen projekt dał dzieciom?
MZ: Dzięki atrakcyjnym formom nauki można osiągnąć dużo więcej niż tylko poprawę ocen. Jedna z naszych podopiecznych tak wciągnęła się w czytanie, że zadzwoniła do swojej korepetytorki, żeby poczytać jej wiersze przez telefon! Poza tym w tym samym czasie po raz pierwszy wypożyczyła książkę z biblioteki. Wiele zależy od formy pracy, jaką zaproponuje korepetytor lub korepetytorka i od relacji, jaka się nawiąże między nim lub nią a dzieckiem.
JR: Dzieci poznają inne modele życia. Zauważają, że można wyrabiać sobie nawyki, które doprowadzają do małych sukcesów, że warto się starać. Jedna z naszych korepetytorek zabrała swojego podopiecznego na mecz FC Barcelony – jego ulubionej drużyny. Razem z nimi poszedł jej kataloński przyjaciel i chłopiec mógł zorientować się, jak ważna jest nauka języków obcych. Co więcej – po raz pierwszy zobaczył wtedy Pałac Kultury! Okazuje się, że wspólne wyjście na mecz może być skuteczną zachętą do nauki. Te drobne, ale jednocześnie niezwykłe wydarzenia przyczyniają się do szerszej zmiany społecznej, której staramy się być częścią. Ta historia, podobnie jak wiele innych, pokazuje, że inicjatywa ta w pozytywny sposób zmieniła życie kilkunastu młodych osób, które ze względu na swoje pochodzenie mają utrudniony start w dorosłość. Wierzymy, że wsparcie edukacyjne młodych Romów przyczyni się w dłuższej perspektywie do zmniejszenia ich dyskryminacji w Polsce oraz będzie inspiracją do dialogu pomiędzy społecznością większościową i romską.
Podstawowym celem było jednak wsparcie edukacyjne. Udało się?
MZ: Biorąc pod uwagę kwestie promocji do następnej klasy w semestrze letnim, odnieśliśmy pełen sukces – wszyscy zdali. Staraliśmy się jednak nie tylko odrabiać z dziećmi pracę domową, ale przede wszystkim zachęcać je do samodzielnej nauki. Nie zawsze to było łatwe. Dla wielu dzieci motywacją jest poprawa ocen i przestawały pracować, kiedy dowiadywały się, że przejdą do następnej klasy. Nie zawsze otrzymywaliśmy wsparcie w tym zakresie ze strony samych szkół – nauczycielki bez konsultacji z nami wystawiały oceny pozwalające na promocję, kiedy spełniona została zaledwie część stawianych przez nie wcześniej wymagań.  W sytuacji, kiedy korepetytor jest w trakcie pracy z dzieckiem, są umówieni na intensywną pracę, która ma być zakończona sukcesem promocji, takie nagłe obniżenie warunków kompletnie demotywuje do dalszej pracy i pokazuje dziecku, że stawiane mu warunki mogą zostać zmienione. I to bez żadnych negocjacji z jego strony, w sytuacji, kiedy zaplanowana była praca pozwalająca na sprostanie postawionym wymaganiom.
Jakie były wasze początki?
MZ: Inicjatywa rozpoczęła się w 2008 roku. Od działającej na Pradze organizacji pozarządowej, która prowadziła świetlicę dla dzieci, dostałam kontakt do rodziny zainteresowanej współpracą z korepetytorką. Pracowałam wtedy z rodzeństwem, dziewczynką i chłopcem. Rodzeństwo kontynuuje naukę, dziewczyna jest już w technikum, i było objęte tegoroczną edycją programu. Oni przekazali mi kontakt do swoich znajomych, którzy też potrzebowali wsparcia w nauce, a ja poszukałam osoby, która mogła z nimi pracować. Później zaczęliśmy współpracować z asystentką romską działającą na Pradze.
Kto jeszcze był zaangażowany w tegoroczną edycję?
MZ: Uczniów i uczennic było czternaścioro, z różnych szkół – podstawowych, gimnazjów, aż po technika. Do tego współpracowaliśmy z ich rodzicami i nauczycielkami, a także z pedagogami szkolnymi. Korepetytorów i korepetytorek było siedmioro. Zajęcia prowadziliśmy indywidualnie lub w parach i odbywały się raz lub kilka razy w tygodniu. Najczęściej w domach dzieci, jeżeli było to możliwe, bo dzięki temu można nawiązać lepszy kontakt z rodzicami.
JR: Po semestrze ciężkiej pracy wszystkim dzieciakom udało się poprawić oceny i przejść do następnej klasy. Dla nas największym sukcesem i radością jest to, że w większym stopniu zaczęły one pracować samodzielnie, wzrosła także ich motywacja do nauki. Myślę, że zarówno dla uczniów i uczennic, jak i korepetytorów i korepetytorek ten czas spotkań stanowił istotne życiowe doświadczenie.
 
Projekt „Wsparcie edukacyjne dla dzieci i młodzieży pochodzenia romskiego z warszawskiej Pragi” („Learning assistance for Roma children in Praga district”) został zrealizowany przy wsparciu finansowym Fundacji „Pamięć, Odpowiedzialność i Przyszłość” (EVZ) oraz we współpracy z Fundacją Humanity in Action Polska.
Jarmiła Rybicka,  socjolożka i aktywistka społeczna. Współpracuje z Fundacją Humanity in Action Polska, koordynuje projekt Akademii Praw Człowieka i Aktywności Obywatelskiej „Inkubator Idei”. Prywatnie członkini Warszawskiej Kooperatywy Spożywczej i pasjonatka nurkowania.
Maria Złonkiewicz, bałkanistka, kulturoznawczyni. Dwukrotna stypendystka programu CEEPUS na Uniwersytecie w Sarajewie. Zajmuje się przemianami islamu bośniackiego oraz teorią turystyki. Współtwórczyni projektu post-turysta.pl, członkini inicjatywy Chlebem i Solą. Od 2008 roku pracuje z dziećmi romskimi.

Potrzebujemy Twojego wsparcia
Od ponad 15 lat tworzymy jedyny w Polsce magazyn lewicy katolickiej i budujemy środowisko zaangażowane w walkę z podziałami religijnymi, politycznymi i ideologicznymi. Robimy to tylko dzięki Waszemu wsparciu!
Kościół i lewica się wykluczają?
Nie – w Kontakcie łączymy lewicową wrażliwość z katolicką nauką społeczną.

I używamy plików cookies. Dowiedz się więcej: Polityka prywatności. zamknij ×