Romowie LGBTQ, czyli o podwójnych węgierskich aktywistach
Artykuł Ádáma Kanicsára ukazał się pierwotnie w węgierskim czasopiśmie „Humen”, nr 8 (2020 r.)
Wstęp, tłumaczenie i przypisy: Łukasz Frynia
***
Sytuacja osób LGBTQ na Węgrzech przypomina tę w Polsce. Prawicowy, konserwatywny establishment z rządem Fideszu na czele aktywnie zwalcza wszelkie przejawy odstępstw od tradycyjnej normy, zaś osoby nieheteronormatywne są przedstawiane jako zagrożenie dla rodziny, społeczeństwa i przyszłości kraju. W ostatnim czasie procedowany jest projekt zmiany konstytucji oraz prawodawstwa tak, by tylko heteroseksualne pary mogły adoptować dzieci. Do tej pory droga ta była otwarta dla osób homoseksualnych pod warunkiem, iż podawali się za osoby samotne. Podobnie jak w Polsce z oburzeniem i krytyką spotyka się każda obecność osób LGBTQ i ich symboli w przestrzeni publicznej, czego wyrazem było w ostatnim czasie zrywanie tęczowych flag przez jednego z parlamentarzystów czy niszczenie książek dla dzieci „propagujących nietradycyjne modele rodziny”.
Inną grupą, określaną eufemistycznie jako a kisebbség (mniejszość) są węgierscy Romowie, którzy spotykają się z podobnymi stereotypami i dyskryminacją jak w Polsce. Na Węgrzech również są mniejszością, ale znacznie liczniejszą niż w naszym kraju, a w związku z tym bardziej widoczną. Badania na temat liczby Romów żyjących na Węgrzech są bardzo nieprecyzyjne. Szacuje się, że stanowią od dwóch do dziesięciu procent obywateli. W spisie powszechnym w 2001 roku narodowość romską zadeklarowało niecałe dwieście tysięcy osób, zaś dziesięć lat później już ponad trzysta tysięcy. Co ważne, w 2011 roku swojej przynależności narodowej nie podało niemal 1,4 miliona osób. Można przypuszczać, iż wielu z nich to Romowie, którzy nie chcieli dokonać samookreślenia. Według badań i szacunków z 2018 roku na Węgrzech przebywa niecałe dziewięćset tysięcy Romów, którzy w niektórych gminach, głównie w północno-wschodniej części kraju, stanowią ponad 25 procent mieszkańców.
Dodatkowo warto zauważyć, że struktura pokoleniowa Romów różni się od podziału pokoleniowego etnicznych Węgrów. Jest to społeczność zdecydowanie młodsza, z większą dzietnością niż regionalna przeciętna. Poniższa piramida przedstawia podział populacji dla zamieszkanej w 98 procentach przez Romów miejscowości Alsószentmárton i, jak widać, przypomina raczej te typowe dla państw rozwijających się niż dla europejskiej średniej. W związku z tym według niektórych prognoz już w latach 30. XXI wieku na Węgrzech będzie rodziło się więcej Romów niż etnicznych Madziarów. W związku z tym jedna z romskich partii politycznych w 2017 roku zaproponowała utworzenie regionu autonomicznego, jak na razie bezskutecznie.
Polityczna siła głosu Romów jest niewspółmierna do ich liczebności, co wynika z jednej strony z ich rozproszenia, z drugiej zaś ze stosunkowo niskiego poziomu edukacji i samoświadomości politycznej (czy też odwagi do jej wyrażania) oraz uzależnienia od zapomóg socjalnych. Na początku XXI wieku wśród Romów pracowało jedynie 30 procent mężczyzn i zaledwie 17,5 procenta kobiet, obecnie (dane za rok 2017) jest to odpowiednio 55 i 36 procent. Wzrost zatrudnienia Romów w ostatnich latach powoduje, że partia rządząca (i na poziomie krajowym, i lokalnym) jest postrzegana jako gwarant stabilności i zachowania przynajmniej aktualnego poziomu życia. Pasywizm polityczny (w sondażach chęć udziału w wyborach wśród badanych Romów jest zazwyczaj o dziesięć-piętnaście punktów procentowych niższa niż średnia krajowa) łączy się ze stosunkowo dużym poparciem dla Fideszu (na poziomie pięćdziesięciu procent badanych). W mediach pojawiają się doniesienia o kupowaniu głosów lub grożeniu odebraniem dostępu do prac społecznych, jednak jest to proceder trudny do zmierzenia. Również centrolewicowa oraz liberalna opozycja nie jest tutaj bez winy – sami Romowie zarzucają jej przedstawicielom, że nie interesują się nimi i zamieszkanymi przez nich regionami, co wynika chociażby z budapesztocentryczności węgierskiej polityki. Co symptomatyczne, żadna etniczna partia romska przez ostatnie trzydzieści lat nie odgrywała większej roli politycznej.
Innym ważnym czynnikiem wpływającym na sytuację Romów jest również wczesne przerywanie nauki – wśród najmłodszych (18-24 lata) aż dwie trzecie opuściło szkołę przed jej ukończeniem. Jedną z przyczyn było obniżenie w 2012 roku wieku obowiązku szkolnego z osiemnastu do szesnastu lat. Aż 4/5 Romów w wieku produkcyjnym ukończyło co najwyżej ósmą klasę podstawówki, a jedynie nieco ponad cztery procent zajmuje się pracą umysłową. Regularnie powtarzają się oskarżenia o segregację uczniów (na przykład poprzez likwidację szkół lub możliwości dojazdu do nich) oraz niską jakość kształcenia w szkołach zawodowych, do których trafia większość gorzej radzących sobie uczniów. Nawiązując do tego, socjolog Zsuzsa Ferge w 2014 roku mówiła, że niedługo na Węgrzech będzie cztery miliony pierwotnych oraz funkcjonalnych analfabetów (około czterdzieści procent populacji).
Jak widać powyżej, wielu węgierskich Romów na co dzień zmaga się z trudnościami wynikającymi z biedy, systemowych zaniedbań oraz społecznych uprzedzeń. Życie tych Romek i Romów, którzy dodatkowo wychodzą poza tradycyjnie pojmowaną seksualność i płeć kulturową, staje się jeszcze bardziej skomplikowane. Romscy aktywiści LGBTQ pracują więc w trudnych warunkach, spotykając się nie tylko z homo- i transfobią, ale również rasizmem i niezrozumieniem ze strony swojej własnej, romskiej społeczności. Poniżej przedstawiono sylwetki czwórki działaczy pracujących na Węgrzech (i nie tylko). Warto zwrócić uwagę, iż nie są oni typowymi przedstawicielami romskiej społeczności – należą raczej do węgierskiej klasy średniej.
***
Dezső Máté
Dezső Máté to socjolog oraz aktywista, który obecnie kończy pisać doktorat – tematem jego badań jest odporność społeczna (rozumiana jako zdolność do przeciwstawiania się niekorzystnym warunkom społecznym – ŁF) oraz to, jakie wartości są ważne dla kolejnych pokoleń. „Byłem ciekaw, jakie wartości reprezentują różne generacje Romów od lat 60. aż do dzisiaj, jakie emancypacyjne ruchy społeczne działały w różnych okresach oraz w jakich formach aktywizm społeczny był obecny w ich życiu”.
Pierwsze pokolenie, które bada Máté, działające od lat 60. do 80. koncentrowało się na emancypacji kulturowej. Celem aktywistów było pokazanie reszcie społeczeństwa, że Romowie są jego pełnowartościową częścią, a osiągnąć to chcieli za pomocą sztuk pięknych (pokazanie własnej kultury, sztuki i muzyki ludowej w przestrzeni publicznej miało pomóc w zdobyciu widoczności przez społeczność romską – ŁF). Drugie pokolenie przekształciło emancypację kulturową i zagadnienia takie jak tożsamość, widoczność i równość społeczna w kwestię polityczną. Obecnie trzecia generacja romskich intelektualistów w miejsce dosłownie rozumianej widoczności realizuje ideę reprezentacji poprzez opór psychiczny (a więc tworzenie własnych narracji zamiast reagowania na narzucony z zewnątrz obraz Romów; aktywny sprzeciw wobec społecznej dyskryminacji – ŁF) oraz poprzez różne formy tworzenia i gromadzenia wiedzy.
„Nasze pokolenie jest tym, które może zadawać takie pytania, jakimi pierwsza i druga generacja działaczy zajmowała się w mniejszym stopniu. Oni zapewnili nam bazę do tego, byśmy mogli krytykować społeczeństwo i abyśmy mogli spojrzeć wstecz pytając, jak nieromscy aktywiści i badacze w poprzednich okresach tworzyli różne polityki tożsamościowe wobec Romów”. Dezső wyróżnia wiele rodzajów aktywizmu, chociażby prawny aktywizm obywatelski, którego efekty osiągają widoczne formy, ale sam chce osiągnąć upragnioną przez siebie zmianę za pomocą innych środków. „Moja działalność znajduje odzwierciedlenie w wysiłku, jaki podejmuję w tworzeniu i kształtowaniu wiedzy jako Rom. Zadaję pytania, aby dokonał się postęp społeczny. To nie jest sprawa indywidualna – ta dociekliwość dotyczy nie tylko Romów i nie tylko romskiego aktywizmu społecznego, ale jest w interesie całego społeczeństwa. Nie pracujemy tylko dla Romów, w tym na rzecz rozwoju społecznego grup romskich i LGBTQ, ale przede wszystkim na rzecz zmiany całego społeczeństwa na Węgrzech. W końcu naszym kolektywnym celem jest dobrobyt społeczny, który można osiągnąć tylko wtedy, gdy zmniejszymy do minimum obecny w kraju od stuleci strukturalny rasizm wobec Romów, homofobię i ksenofobię. Nienawiść to wykluczająca, destruktywna zabawka słabych i sfrustrowanych ludzi”.
Dezső spotkał się po raz pierwszy z publikacjami na temat Romów dopiero na studiach – wtedy też zdał sobie sprawę, że w szkołach nie przekazuje się żadnej wiedzy o mniejszościach i nie zapewnia pozytywnych przykładów dla romskich dzieci. „W publicznej edukacji czy w mediach zazwyczaj próbuje się przekazać wartości białych obywateli, które często wykluczają tak Romów, jak i osoby LGBTQ”. Dezső krytykuje również fakt, że większość ludzi, w tym również badaczy, swoją wiedzę opiera na materiałach pełnych zakłamań i uprzedzeń. „Moja przeszłość czy dzieciństwo również były pełne wyzwań, pojawiała się bieda, segregacja, różne społeczne represje, przemoc… Ale myślałem, że te prace naukowe niekoniecznie mówią za nas ani niekoniecznie do nas”.
Czytając je, zdał sobie sprawę, że wciąż nikt nie zajmuje się tematyką LGBTQ wśród Romów, podobnie jak wcześniej nie była ona obecna ani w badaniach socjologicznych, ani w przestrzeni publicznej. „W tym sensie nasza praca jest przełomowa. Jako pierwsi na Węgrzech i arenie międzynarodowej postawiliśmy pytanie: co oznacza romska tożsamość LGBTQ? Z jakimi represjami społecznymi i wykluczeniem mamy do czynienia my, nieheteronormatywni Romowie? Czemu nie byliśmy zauważani w przeszłości, w dotychczasowych badaniach socjologicznych i dyskusjach medialnych?”. Odpowiedź na to pytanie jest złożona – zdaniem Dezső członkowie poprzedniego pokolenia nie mieli możliwości, by wypowiedzieć się w imieniu osób LGBTQ, zaś same osoby nieheteronormatywne nie chciały wystawiać się na widok publiczny, ponieważ nie były gotowe na wiążące się z tym oceny oraz społeczną widoczność. Nawet dziś Romowie wypowiadający się w tym temacie to osoby należące do klasy średniej, do której wejście wiąże się z koniecznością pokonania przez nich wielu trudności. Kwestia ta wymaga przepracowania zarówno ze strony wspólnoty romskiej, jak i społeczeństwa jako ogółu. „To nie tylko aktywizm, ale również polityka w najczystszym tego słowa znaczeniu. Różne organizacje pozarządowe i międzynarodowe instytucje, na przykład Rada Europejska czy ILGA Europe (International Lesbian, Gay, Bisexual, Trans and Intersex Association), również zaczęły zajmować się naszą społecznością, ponieważ, gdy rozpoczęliśmy dyskusję na ten temat na poziomie ponadpaństwowym, zostały zmuszone do reakcji. Naszym celem jest dokonanie zmiany i zwrócenie uwagi społeczeństwa, polityków i świata nauki na to, że romska samoświadomość to bardzo niejednorodna rzeczywistość. I że zawarta w niej jest również tożsamość nieheteronormatywnych Romów”.
Joci Márton
Joci Márton wywodzi się z kręgu romskich aktywistów, ale po pewnym czasie poczuł, że powinien zająć się również tematyką osób LGBTQ. W zrozumieniu tego pomogły mu warsztaty zorganizowane przez CEU (Uniwersytet Środkowoeuropejski) i Uccu (fundacja edukacyjna zajmująca się tematyką romską na Węgrzech), podczas których zdał sobie sprawę z tego, że każda z tożsamości człowieka ma znaczenie i można przyjąć je wszystkie razem. „Jeśli przeżywasz jedną ze swoich tożsamości na takim poziomie, jak ja swoją tożsamość romską, to pomaga to przepracować wszystkie inne – lepiej, wyraźniej, pewniej widzieć samego siebie. To, że dzisiaj odważnie mówię o swojej homoseksualności, zawdzięczam właśnie swojej romskości”.
Jednym z najważniejszych projektów Jociego było zorganizowanie wystawy fotograficznej poświęconej Romom i ich różnorodności. Została ona zaprezentowana tylko w Sofii, kolejne zaplanowane pokazy musiały zostać odwołane ze względu na pandemię. Celem projektu było przygotowanie przez członków społeczności romskiej zdjęć i filmów oraz towarzyszących im wierszy i tekstów tak, aby pokazać ich z należną im godnością. Zdaniem Jociego brakowało im takich wystaw. „Mam poczucie, że potrzebne są takie zdjęcia i treści wizualne, aby młody nieheteronormatywny Rom znajdujący je w jakimś czasopiśmie lub w Internecie mógł zobaczyć, że w jego społeczności są osoby, które z dumą prezentują swoją tożsamość, co może ułatwić mu przepracowanie własnej sytuacji. To projekt dający siłę i motywację”. Ważnym aspektem podczas tworzenia fotografii była odwaga, z jaką każdy wnosił do projektu swoją tożsamość, ponieważ to jedyna droga do zwycięstwa różnorodności. Dzięki temu na wystawie nie zabrakło transseksualnych kobiet, swoje miejsce znalazł również przekaz ciałopozytywny.
Zdaniem Jociego znalezienie chętnych było bardzo trudne: „Nie dlatego, że u nas i w sąsiednich krajach żyje mało Romów LGBTQ, ale dlatego, że pokazanie siebie na takim poziomie to wyższy poziom coming outu. Wielu z uczestników po raz pierwszy wzięło udział w jakiejkolwiek działalności społecznej”. Zbudowanie ich zaufania nie było proste, ponieważ wielu Romów miało już przykre doświadczenia z aktywistami, którzy nadużyli ich zaufania i nakreślili taki obraz swoich rozmówców, na jaki oni sami nie wyrazili zgody. Kwestia wizualnej reprezentacji jest zawsze problematyczna: „Kiedy nie chodzi o autoprezentację, nie do nas należy decyzja, jak zostaniemy pokazani na zdjęciu. Tło odgrywa ogromną rolę. Jeśli piszą o Romach, zazwyczaj towarzyszą temu obrazki, na których widzisz człowieka, a za nim rozpadający się dom albo brudną kuchenkę gazową. Zawsze w tle jest jakaś informacja, która steruje narracją, wpływa na to, jak odbierane jest zdjęcie”. W związku z tym kolejnym celem projektu było odrzucenie przez bohaterów roli ofiary i użalania się nad sobą – w to miejsce pokazano ludzi dumnych, silnych i pozytywnie nastawionych do siebie i świata. Do tej pory nie mieliśmy okazji zobaczyć Romów LGBTQ w takim świetle.
Społeczeństwo postrzega Romów na wiele różnych sposobów i wachlarz opisujących ich stereotypów wydaje się nieskończony. Doświadczył tego i sam Joci, który wielokrotnie uznawany był za pracownika seksualnego czy osobę skrzywdzoną emocjonalnie. Jego zdaniem gorszym stereotypem jest jednak ten mówiący o mniejszej akceptacji ze strony romskich rodziców dla swoich dzieci o odmiennej orientacji seksualnej lub tożsamości płciowej. Tłumaczenie homofobii ich kulturą czy tradycją jest nieuzasadnione, ponieważ społeczność romska opiera się na tych samych normach, co większość węgierskiego społeczeństwa. Źródła uprzedzeń są więc w obydwu przypadkach takie same.
Co więcej, zdaniem Jociego w wielu przypadkach Romowie są wręcz bardziej tolerancyjni. Rodzice osoby LGBTQ sami doświadczają wykluczenia, więc mogą identyfikować się ze swoim dzieckiem w większym stopniu. Wśród Romów istnieją też małe, zamknięte wspólnoty, w których osoby transseksualne mogą żyć w bezpiecznej przestrzeni. Zdaniem Jociego niewielkie społeczności czują się zdane same na siebie, co zmusza je do wzajemnej akceptacji wszystkich członków wspólnoty.
Nie oznacza to jednak, że ogólna sytuacja osób LGBTQ jest łatwiejsza. „Społeczność LGBTQ przenika rasizm salonowy, który odczuwam raczej ze strony osób cispłciowych i homoseksualnych mężczyzn. Zauważam w tym następującą logikę: homoseksualistę z klasy średniej – chociażby takiego jak mnie – nie dotykają na co dzień problemy i wyzwania, z którymi muszą się mierzyć osoby transseksualne. Podobnie etniczni Węgrzy, nie spotykający się z dyskryminacją etniczną, nie potrafią się utożsamić z wyzwaniami dotykającymi Romów. Jeszcze nie spotkałem się z transkobietą, która byłaby homofobką lub patrzyłaby z pogardą na homoseksualnych chłopaków. Przeciwnie, one zawsze ich wspierają i stoją na pierwszej linii frontu. Jednocześnie widzę wielu homoseksualnych mężczyzn, którzy są transfobami lub nie uznają praw osób transseksualnych za istotne, bo ich samych nie dotyczą”.
Problem ten dotyka całego węgierskiego społeczeństwa, ale Romowie i osoby transpłciowe są na to szczególnie podatne. Joci często spotyka się z opinią, że osoby trans powinny móc żyć swobodnie, ale bez przesady – nie powinny domagać się chociażby dokumentów uwzględniających ich właściwą płeć. „Większość chce mówić danej mniejszości do czego mają prawo, a do czego nie.. Stawiają granice. To oburzające, gdy widzisz, że inni mówią ci, czym masz się zadowolić. Jak gdyby godność ludzką dało się stopniować”.
Dla Jociego oczywistością jest fakt, że życie nieheteronormatywnych Romów na Węgrzech jest trudniejsze niż bycie nie-romską osobą LGBTQ. Nie chodzi jednak o próby zmierzenia tych nierówności, ale o zwracanie uwagi na indywidualne problemy i trudności, które zawsze wpisane są w kontekst systemowych uprzedzeń. Z tego względu to my, członkowie społeczeństwa, powinniśmy zmienić się w pierwszym rzędzie. Zdaniem Jociego nie musimy od razu zostawać działaczami – wystarczy, abyśmy wszyscy byli aktywni politycznie. „Wierzę, że pewnego dnia ruszymy w lepszym, bardziej solidarnym kierunku. Oczywiście małymi krokami, ale zauważam, że coraz bardziej się na siebie otwieramy”.
Boglárka Fedorkó
Boglárka Fedorkó studiowała archeologię i ekonomię, działalność aktywistyczną zaczęła jako stypendystka programu Romaversitas, organizując spotkania dla młodzieży. Po studiach rozpoczęła pracę w organizacji zajmującej się wsparciem dla pracowników seksualnych, w której szybko zauważyła, że jej podopieczni to osoby zepchnięte na margines społeczeństwa. „Zajmowałam się głównie orędowaniem na rzecz ich praw, ale w sumie każdy zajmował się u nas wszystkim, również rozwiązywaniem poszczególnych spraw czy pracą socjalną. W społeczności, którą poznałam, było wiele romskich kobiet, romskich osób LGBTQ, transseksualistów. Takich, którymi nie zajmują się ani media, ani organizacje społeczne. Tam zdałam sobie sprawę, że tak naprawdę nigdzie nie ma informacji o tych ludziach i nie ma mowy o tym, by stawali się bardziej widoczni lub sami formułowali narracje o swojej społeczności. Wtedy też bardziej świadomie zaczęłam pomagać ludziom, którzy są wykluczeni nawet pośród wykluczonych”.
Dla Bogi przyszedł czas na nowe wyzwania – zaczęła pracować dla międzynarodowych organizacji trans oraz wspierających pracowników seksualnych, w międzyczasie próbując połączyć napotkane przez siebie problemy i stworzyć z nich spójną narrację. Obecnie zajmuje się projektem dotyczącym handlu ludźmi i stręczycielstwa: „Wraz z dwunastoma organizacjami partnerskimi zarządzanymi przez pracowników seksualnych badamy handel ludźmi i ich wykorzystywanie w bardziej niejednoznaczny sposób. W mainstreamowych mediach wygląda to tak, że biedne ciemnoskóre kobiety są wyzyskiwane przez alfonsów, koniec tematu. A jest to przecież kwestia pełna niuansów, którymi mało kto zajmuje się na poziomie naukowym, politycznym czy wśród aktywistów”. W ramach tego szerokiego projektu Bogi pracuje z transkobietami wywodzącymi się z różnych mniejszości. Oprócz tego w roku 2020 zaczęła przygotowywać podcast Ame Panzh, w którym romscy intelektualiści (między innymi Joci Márton) reagują na różne publiczne zagadnienia i omawiają je zgodnie z linią antyrasistowską, queerową i feministyczną.
To jednak nie koniec działalności Bogi – od dziesięciu lat pracuje dla węgierskiej marki cygańskiej Romani Design. „Realizujemy wiele narracyjnych projektów, w których staramy się za pomocą środków wizualnych, w języku mody, zmienić stereotypowy obraz Romów, zwłaszcza kobiet”.
Według Bogi, jeśli ktoś trudni się pracą seksualną, to już sam ten fakt pokazuje, że ma bardzo ograniczone opcje zarobkowania. Jest jeszcze trudniej, gdy dana osoba jest dodatkowo Romem. Społeczność romska czy LGBTQ charakteryzuje się podobną dynamiką jak społeczeństwo większościowe, które potępia pracowników seksualnych. „Bieda, kolor skóry, klasa społeczna – na ich sytuację życiową nakłada się wiele różnych systemów ucisku. W związku z tym są w dużo gorszej sytuacji społecznej niż te same mniejszości w społeczeństwie większościowym”.
Poważnym problemem jest również to, że kwestią pracowników seksualnych w niewielkim stopniu zajmują się organizacje pozarządowe, ruchy społeczne czy inne mniejszości. „Nie nastąpiła poprawa postrzegania osób świadczących usługi seksualne ani zauważania ich inicjatyw w społeczeństwie LGBTQ lub w kręgach feministycznych. Ruchy te, aby mieć jak najszerszą bazę, często wybierają bardziej popularne kwestie, czy to równość małżeńską w ruchu LGBTQ, czy szklany sufit w ruchach kobiet. Toczy się coraz większa debata ideologiczna na temat moralności pracowników seksualnych – zdaniem niektórych feministek stawiają kobiety w złym świetle, zaś zdaniem społeczności LGBTQ nie są wystarczająco mainstreamowi. Brakuje solidarności. A przecież jest ona potrzebna, aby postawić ich sprawę w centrum uwagi, ponieważ są tymi, którzy każdego dnia są wystawieni na Węgrzech na przemoc ze strony państwa i poszczególnych ludzi”.
Aby sytuacja uległa poprawie, konieczne jest przeprowadzenie wielu drobnych zmian. Pod względem prawnym sytuacja nie uległa zmianie od lat, celem aktywistów wciąż jest pełna dekryminalizacja działalności pracowników seksualnych, tak aby mieli takie same prawa jak inni pracownicy czy przedsiębiorcy. Dopóki pracują na wpół legalnie, dochodzenie swoich praw jest dla nich kwestią trudną lub wręcz niemożliwą. Pierwszym krokiem powinno być ograniczenie represji ze strony policji. Oprócz tego potrzebna jest większa otwartość ze strony organizacji społecznych, zapewnienie funkcjonowania programów pomocowych i najzwyczajniej w świecie więcej dobrych chęci.
Co zaś może zrobić pojedyncza osoba? Mówimy tutaj o problemach systemowych w sferze zarówno pozarządowej, jak i państwowej, a więc jednostka ma niewielki wpływ na zmiany w zakresie sytuacji romskich pracowników seksualnych, osób LGBTQ czy jakiejkolwiek innej mniejszości. Pomimo to każdy może działać na rzecz poprawy ich losu. „Jeśli ktoś jest dziennikarzem, może przygotować takie materiały, które przedstawiają te wspólnoty, ich warunki życia, potrzeby, postulaty i życiorysy w godny sposób. Każdy ma swoje możliwości. Dlatego też ruszyliśmy z naszym podcastem – aby spróbować dać ludziom wskazówki, w jaki sposób mogą praktykować aktywną solidarność. Nie wystarczy, że przy winie ze znajomymi pokiwamy głową, że rzeczywiście są duże problemy i jak bardzo dotyczą one najbardziej wykluczonych grup. Każdy powinien odegrać swoją rolę wedle własnych możliwości”.
Lolo B-Jones
Lolo B-Jones – młoda brytyjska działaczka – przyjechała na Węgry, aby przez osiem miesięcy współpracować z grupą romskich aktywistów. Lolo jest współzałożycielką organizacji Traveler Pride, której jednym z osiągnięć było zorganizowanie pierwszego w historii wspólnego wystąpienia Romów na paradzie London Pride w 2019 roku. W wieku siedemnastu lat Lolo była już zaangażowana w prace kilku ruchów kobiecych, w tym samym czasie została również aktywistką na rzecz Romów. Organizowała wydarzenia opowiadające o ich ludobójstwie w trakcie II wojny światowej, na przykład Dikh He Na Bister (Patrz i nigdy nie zapomnij), w ramach których upamiętniono romskie ofiary Holocaustu.
Lolo szybko zdała sobie sprawę z tego, że wcześniej wstydziła się swojej tożsamości i tego, kim jest naprawdę – romską żydówką, lesbijką pochodzącą z klasy robotniczej. Punktem zwrotnym była dla niej śmierć babci, która zmarła ze względu na rasizm przenikający system opieki zdrowotnej w Wielkiej Brytanii – według Lolo pielęgniarki zaniedbały kobietę. „Wydaje nam się, że przestępstwo z nienawiści polega na tym, że nawrzucają człowiekowi na ulicy – nie zauważamy zaś, że w rzeczywistości może chodzić o ludzkie życie”.
Podobnie jak Bogi, Lolo również wyraża swoją walkę o wolność poprzez modę. Założony przez nią Dikhlo Collective czerpie inspirację z tradycyjnych romskich strojów ludowych – sami projektanci są romskimi artystami. Model biznesowy może być zaskakujący – nie opiera się bowiem na pieniądzach. Celem kolektywu jest udostępnienie tradycyjnych strojów dla wszystkich Romów, aby mogli oni wyrazić w ten sposób swoją tożsamość. W związku z tym każdy płaci za ubrania tyle, ile uważa. Jeśli nie ma pieniędzy – może je wziąć za darmo.
Dzięki swojej marce Lolo chciała również pokazać, że romskie osoby LGBTQ mogą tak samo jak osoby heteroseksualne wnosić swój wkład w kulturę Romów. „Ludzie często myślą, że jeśli ubierasz się tradycyjnie, nie możesz być osobą LGBTQ. Cóż, ja jestem i tak właśnie się ubieram. Jestem lesbijką, ale staram się utrzymać nasze dziedzictwo kulturowe przy życiu”. Taktyka jest prosta – jeśli ktoś zapyta, skąd masz dany element swojego stroju, możesz odpowiedzieć, że został zaprojektowany przez nieheteronormatywnych Romów.
Zdaniem Loli ważna jest widoczność intersekcjonalnych romskich osób LGBTQ w różnych obszarach życia. Jeżeli dostrzegamy tylko jedną narrację o Romach, to potem na wszystkich członków tej społeczności rzutujemy pewien wyobrażony, „baśniowy” obraz. Wtedy wiele wartości obecnych w romskiej kulturze pozostaje nieodkryte: „W romskiej modzie uwielbiam to, że nie ma mowy o rozmiarach – jako kobieta plus-size mogę ubierać się tak kolorowo, jak tylko chcę. Tego samego nie można powiedzieć o większościowym społeczeństwie, gdzie puszyste kobiety muszą się ukrywać, bo nie uważa się ich za wystarczająco pociągające. Jeśli wyjdziemy poza większościowe schematy i zaprezentujemy naszą kulturę, wtedy nasze możliwości stają się nieograniczone”.
Lolo nie ma nic przeciwko temu, że zakupy robią u nich również nie-Romowie – dopóki kupują romską modę od romskich projektantów i wspierają ich, to wszystko jest w porządku. Problem tkwi raczej w nieświadomości. Wiele osób lubi i używa „cygańskich wzorów”, ale nie myśli o tym, co kryje się za romską kulturą i niechętnie zajmuje się takimi kwestiami, jak chociażby romskie ofiary Holocaustu. Bez tej świadomości i debaty społecznej trudne tematy nigdy nie zostaną odpowiednio przepracowane.
Pierwsze doświadczenia Lolo na Węgrzech nie były pozytywne, na przykład żaden taksówkarz nie chciał jej przewieźć. Jednak jej zdaniem bycie romską osobą LGBTQ w Wielkiej Brytanii również nie jest łatwe, chociaż o homofobii wewnątrz romskiego społeczeństwa należy mówić ostrożnie. „Jeśli jesteś romską osobą LGBTQ, społeczeństwo lubi słyszeć, że twoja kultura cię nie akceptuje, ponieważ uprawomocnia to ich rasizm. W końcu mogą powiedzieć, że nie lubię Romów nie dlatego, że są Romami, ale dlatego, że są homofobami lub transfobami”.
Według Lolo źródłem problemów jest blisko sześćsetletnia historia ucisku, którego wspólnota romska doświadczyła na przestrzeni wieków. Teraz, gdy mają okazję, chcą zdobyć każdy dostępny dla nich przywilej, zaś droga do tego często wiedzie przez homo- lub transfobię – grupa uciskana chce wykazać swoje znaczenie poprzez budowę własnego systemu, który odpowiadałby do pewnego stopnia systemowi większości. Sama Lolo nigdy nie doświadczyła homofobii ze strony swojej rodziny, ale należy pamiętać, że są wspólnoty, w których dyskryminacja jest na porządku dziennym. Romowie LGBTQ – zwłaszcza młodzi – są często dobrze widocznymi ofiarami, ponieważ ciężej jest im uzyskać pomoc.
Według Lolo podstawowym problemem jest to, że często tylko osoby uprzywilejowane mogą wypowiadać się o prawach człowieka. „Musimy sobie uświadomić, że obecnie myślimy w bardzo wąskich ramach. Zadać pytanie, czy wszyscy znajdą miejsce przy stole – i odpowiedzieć, że ewidentnie się to nie stanie. Jeśli nie wszyscy mogą się przysiąść… pozbądźmy się stołu! Każdy zasługuje na reprezentację. Nie mogą istnieć takie stoły, do których mogą zasiąść tylko wybrani, zaś reszta musi się obejść smakiem”.
Wszyscy chętni mogą pomóc – wystarczy, aby żyli w zgodzie z własną tożsamością i w ten sposób reprezentowali swoją grupę bez skrępowania. Należy również uświadomić sobie, że niektóre formy aktywizmu mogą być szkodliwe i należałoby z nich zrezygnować. „Mam dość ruchów, w których zmianę reprezentuje pojedynczy człowiek. Zmiana nie przyjdzie od jednej osoby, ale z zestawu pomysłów, które wynikają z myślenia całej społeczności i faktu, że wszyscy w tej społeczności coś robią. Jeśli postawimy wszystko na jedną osobę, przegramy. Mówimy, że rewolucja została zainspirowana przez jednego człowieka, ale to nieprawda, rewolucja została zainspirowana przez zwykłą osobę, kobietę, która nie mogła przyjść na spotkanie, ponieważ wychowywała pięcioro dzieci i miała trzy prace. Jestem zmęczona tym nieosiągalnym aktywizmem, który głosi, że musisz być odpowiednio wykształcony, aby usiąść przy stole i rozmawiać o prawach człowieka. Nie musisz też wychodzić na ulicę z transparentami. Czasami wystarczy, że nauczysz swoje dzieci, aby kochały kogo chcą i to jest w porządku”.
Ádám András Kanicsár
Łukasz Frynia