Rodzina po powrocie z Watykanu
Niewątpliwie trwający od 4 do 25 października 2015 roku Synod był spotkaniem obfitującym w nowości. Obrady po raz pierwszy były dwuczęściowe – tegoroczne stanowiły kontynuację odbywającego się w ubiegłym roku zgromadzenia nadzwyczajnego. Nigdy wcześniej dokumentu końcowego nie tworzono kolegialnie. Trzytygodniowy okres prac rozpoczął się zaś od rozmów w niewielkich grupach językowych. Stosunkowo duży był udział przedstawicieli świeckich w synodzie – jednak nie mieli oni prawa głosu.
Wielokrotnie, jeszcze przed obradami synodu, powtarzano za Franciszkiem wezwanie o konieczności złagodzenia języka. Szczególnie w kwestiach dotyczących osób rozwiedzionych i homoseksualnych. Zwracano także uwagę na przystępność formy dokumentu posynodalnego, również dla osób spoza Kościoła. Abp. Zbigniew Stankiewicz z Rygi apelował o to, żeby „nie mówić do ludzi niewierzących żargonem teologiczno–filozoficznym” [cyt. za A. Sporniak „Efekt synodu”; TP 2.11.2015].
Na apel ten odpowiada pierwsza część dokumentu „Final Relatio”, w której określana jest pozycja rodziny we współczesnym świecie, diagnozowane są zagrożenia oraz wskazywane potrzeby. Prawdziwym wyzwaniem, z którego niektórzy uczestnicy synodu zdawali sobie sprawę, jest dokonanie tak generalizującego opisu, który odpowiadałby sytuacji rodzin katolickich z całego świata. Paleta problemów, z jakimi mogą mierzyć się członkowie rodzin od Ameryki po Filipiny, jest bowiem tak bogata, że można mieć wątpliwości, czy realne jest uwzględnienie ich wszystkich w jednym dokumencie. W takiej sytuacji ciężko uniknąć spojrzenia europocentrycznego, dlatego papież Franciszek podkreślił, że „każda ogólna zasada potrzebuje inkulturacji, jeżeli ma być zachowana i wprowadzona w życie”.
Mnogość podejmowanych kwestii sprawia jednak, że nie jest możliwe dogłębne zanalizowanie opisywanych problemów. Obraz społecznych uwarunkowań dotyczących rodziny jest więc naszkicowany dosyć pobieżnie.
Wśród zagrożeń wymienia się kwestie, na które zwracał już uwagę Jan Paweł II między innymi w „Familiaris consortio”. Niewystarczająco poważne traktowanie powołania do życia w sakramentalnym małżeństwie. Rewolucja seksualna, która przyczyniła się do przedmiotowego traktowania stosunku seksualnego, a co za tym idzie, także partnera. „Antykoncepcyjna i aborcyjna mentalność” – niezmienne zestawianie ze sobą antykoncepcji i aborcji jest równie znamienne, jak to, że tworzą one, zdaniem autorów dokumentu, pewną mentalność będącą zagrożeniem dla rodziny. Pytanie, na ile faktycznie stanowią one zagrożenie dla rodzin katolickich. Czy ponad pięćdziesiąt lat po rewolucji obyczajowej i drugim Soborze Watykańskim demony te nieco nie osłabły?
W opozycji do pontyfikatu Jana Pawła II w „Final Relatio” wyraźnie mówi się o tym, że „pewna wizja” feminizmu traktuje macierzyństwo jako przeszkodę w pełnym realizowaniu się kobiety (co oczywiście nie znaczy, że wskazuje się na pozytywne dokonania feminizmu). Odróżnione również od siebie zostały: naukowa perspektywa uwzględniająca w badaniach płeć kulturową, która jako taka nie stanowi zagrożenia, i ideologia propagująca relatywizm płciowy.
Zagrożenia te nadal jednak zestawione są z problemami ekonomicznymi czy tymi związanymi z migracją. Ideologicznych wrogów traktuje się podobnie jak społeczne uwarunkowania, które często zagrażają nie tyle samej rodzinie, co zdrowiu lub życiu jej członków. W trosce o bezpieczeństwo i dobro rodziny nie należy też zapominać, że ideologiczne wybory znajdują się w polu potencjalnie świadomie podejmowanych decyzji. Sytuacja materialna czy przymus ucieczki przed wojną i prześladowaniami stanowią natomiast o wiele częściej faktycznie zewnętrzne zagrożenie.
Warto zwrócić szczególną uwagę na ten migracyjny wątek „Final Relatio”, o którym pewnie nie przeczytamy w większości portali informacyjnych.
„Historia ludzkości to dzieje migracji […]. Przekonanie to powinno wzbudzić w nas pełną zrozumienia otwartość i odpowiedzialność w stosunku do problemu migracji. Ludzka mobilność, która jest czymś naturalnym w procesie historycznym, może przyczynić się do autentycznego wzbogacenia zarówno rodziny emigrującej, jak i kraju, który ją przyjmuje” [tłum. aut.].
Synod, a wraz z nim dokument końcowy, stara się odpowiedzieć na wyzwania, jakie stają obecnie nie tylko przed rodzinami, ale także całym Kościołem. Najbardziej niecierpliwie oczekiwanymi zagadnieniami, którymi miał zająć się synod, nie były jednak problemy migracyjne. Po zeszłorocznym zgromadzeniu nadzwyczajnym najwięcej emocji w kościelnej nauce dotyczącej rodziny wzbudzają kwestie: możliwości udzielania komunii rozwodnikom żyjącym w ponownych związkach oraz stosunku Kościoła do związków homoseksualnych.
Stanowisko zgromadzenia biskupów podsumować można tak: nie zmieniło się nic oprócz języka lub zmienił się aż język. Dla osób żyjących w ponownych związkach niesakramentalnych uczestnicy synodu widzą miejsce we wspólnocie Kościoła. Nie zmieniając nic w kwestii komunii, autorzy dokumentu wzywają do unikania łatwych osądów i wykluczania rozwodników. Właściwie podobnie określają sytuację osób homoseksualnych, do których należy zawsze odnosić się z szacunkiem. Jednak „nie istnieje żadna podstawa do porównania czy zakładania analogii, nawet dalekiej, między związkami homoseksualnymi a planem Bożym dotyczącym małżeństwa i rodziny”.
Znajomo brzmi również to, że synod poświęcony „powołaniu i misji rodziny w świecie współczesnym” do obrębu swoich zainteresować zaliczył również tematykę kobiet i ich funkcji w Kościele. I chociaż podkreślono konieczność włączania kobiet w działalność niektórych instytucji kościelnych, to sam fakt, że głosy takie pojawiają się w kontekście zagadnień związanych z rodziną, niezwykle współgra ze sposobem, w jaki w „Final Relatio” opisano pozycję i wartość kobiet. Z całą mocą podkreślona została wartość macierzyństwa i życia rodzinnego dla kobiety i jej rozwoju osobistego.
„Mężczyzna również odgrywa decydującą rolę w życiu rodziny, szczególnie jako wsparcie i ochrona dla żony i dzieci” [tłum. aut.].
Spodziewana przez niektórych rewolucja w nauczaniu o rodzinie na pewno nie dokonała się na synodzie. Nie można jednak nie dostrzegać zmian widocznych w „uwarażliwionym” języku. Nie są one przecież zabiegiem czysto formalnym, ale świadczą o zwrocie w stronę osób, które mogą zostawać poddawane niesprawiedliwym osądom lub wykluczeniu ze wspólnoty Kościoła. A o tym, czy ich prawa pozostaną rzeczywiście bez zmian, zadecyduje ostatecznie Franciszek w zapowiadanej na przyszły rok adhortacji apostolskiej.