fbpx Wesprzyj nas!

magazyn lewicy katolickiej

Rewolucję w Santiago zaczęły kobiety

W plebiscycie dotyczącym konstytucji Chile zdecydowanie wybrało zmianę. W dodatku nowa ustawa zasadnicza będzie pierwszą na świecie opracowaną w połowie przez kobiety.
Rewolucję w Santiago zaczęły kobiety
Protest feministyczny na Dzień Kobiet w Chile, 2020 rok (zdjęcie: Carlos Teixidor Cadenas, CC BY-SA 4.0)

Jest ciepły październikowy wieczór w Santiago de Chile. W sercu miasta, na Plaza Italia, przemianowanej rok temu przez manifestantów na plac Godności (Plaza de la Dignidad), zbierają się tłumy. Panuje nastrój fiesty: jest muzyka, transparenty, pełno kolorowych flag. Nie brakuje sprzedawców piwa, stoisk z gadżetami oraz budek z jedzeniem, na których królują empanady, kanapki, hot-dogi i smażone placki, sopaipillas. Pierwszy raz od dawna nie widać policyjnych wozów, które od roku były tu wszechobecne: pilnowały porządku, często pacyfikując protestujących. Plac szybko wypełnia się ludźmi, głównie młodymi, skandującymi żwawo hasła: „Chile despertó!” („Chile się przebudziło!”), „El que no salta es paco!” („Kto nie skacze, ten z policji!”), „El pueblo unido jamás será vencido!” („Lud zjednoczony nigdy nie będzie zwyciężony!”). Ktoś intonuje antyfaszystowską pieśń „Bella Ciao”, dobrze w tym kraju znaną za sprawą popularnej interpretacji chilijskiego zespołu Quilapayún. Ta ostatnia powstała jeszcze na początku lat 70. XX w., w okresie rządów Salvadora Allende, a wkrótce po zamachu stanu z 1973 roku stała się jednym z hymnów oporu wobec dyktatury.

Największy wybuch euforii następuje około godziny 21:00, gdy podawane są pierwsze wyniki, potwierdzone oficjalnie na chwilę przed północą. W plebiscycie dotyczącym nowej konstytucji Chile zdecydowanie wybrało zmianę: 78,24 proc. społeczeństwa opowiedziało się za nową ustawą zasadniczą, a zaledwie 21,76 proc. za dotychczasową. Statystyki wyglądają podobnie, jeśli chodzi o wybór osób, które nad nową konstytucją mają pracować: 79,04 proc. głosujących wybrało system konstytuanty, specjalnego zgromadzenia wybranego przez naród, zaś tylko 20,96 proc. wolało, aby dokument opracowywali obecni parlamentarzyści.

Gdy zapada zmierzch, a widoczne na horyzoncie Andy znikają stopniowo w ciemnościach, nad centrum stolicy rozbłyskują sztuczne ognie, które nie zgasną przez całą noc. Najradośniejszą od dawna – przynajmniej dla tej części społeczeństwa, która wybrała tego dnia nowe.

Rewolucja jest kobietą

Obserwując roześmiane twarze śpiewających i tańczących ludzi z placu Godności, trudno nie mieć wrażenia, że to właśnie do nich należy polityczne zwycięstwo. To triumf tych, którzy rok temu rozpoczęli tutaj potężną społeczną rewoltę. A ściślej mówiąc: rozpoczęły ją chilijskie dziewczyny. Licealistki i studentki, przeskakujące przez bramki w metrze, wykrzykujące feministyczne hasła i buntujące się przeciw panującemu porządkowi. Po kilku dniach pociągnęły za sobą tłumy – najpierw tysiące, a potem miliony demonstrujących. Jedna z największych manifestacji miała miejsce dokładnie rok przed plebiscytem, 25 października 2019. Ulicami Santiago przeszły wówczas prawie dwa miliony osób.

Wielu Chilijczyków i wiele Chilijek powtarza, że demonstracje stanowiły protest „contra todo” – przeciwko wszystkiemu. Choć gniew ludzi skupił się głównie na rządzie, to jego adresatem była tak naprawdę cała klasa polityczna i ekonomiczne elity. Protest dotyczył korupcji, wysokich kosztów edukacji, sprywatyzowanego systemu emerytalnego. Był przeciw skrajnie neoliberalnemu modelowi gospodarki, pogłębiającemu nierówności widoczne w Chile na każdym kroku. Zapowiadana podwyżka cen biletów na metro była więc tylko kroplą, która przelała czarę goryczy. Głębszym powodem zrywu było nie trzydzieści pesos, lecz trzydzieści lat od czasu powrotu demokracji, przez które zdaniem wielu nie zmieniło się nic. A z pewnością: nie tyle, ile powinno było się zmienić.

Rewolta miała tym samym nie tylko antykapitalistyczny, ale też antypatriarchalny charakter. Znaczna część Chilijek od lat ma poczucie życia w kraju rządzonym niezmiennie przez te same elity: konserwatywne i złożone z białych, zamożnych mężczyzn. Nie czują się chronione przez rząd i nie mają wrażenia, aby wystarczająco dbano o ich prawa. Powraca to między innymi podczas masowych protestów na rzecz liberalizacji prawa antyaborcyjnego, które obecnie dopuszcza zabieg w trzech przypadkach (poczęcia w wyniku gwałtu, zagrożenia życia kobiety i nieodwracalnych wad lub uszkodzeń płodu), ale jeszcze do września 2017 roku należało do najbardziej restrykcyjnych na świecie – usunięcie ciąży było zakazane bez względu na okoliczności.

Demonstracje organizowane od października 2019 roku często dotyczyły też systemowej przemocy wobec kobiet, a jednym z hymnów rewolty stał się feministyczny manifest formacji Las Tesis, „Violador en tu camino” („Gwałciciel na twojej drodze”). Mocny protest song szybko podbił kraj i stał się popularny na całym świecie: przez kilka miesięcy odśpiewano go w ponad sześćdziesięciu państwach, nie wykluczając Polski, gdzie stał się znany pod tytułem „Mojej siostry będę bronić”. W samym Chile wykonywany był podczas protestów, na przykład w czasie potężnej manifestacji, jaką zorganizowano 8 marca, w Dniu Kobiet. Ulicami Santiago, Valparaíso, Puerto Montt i innych miast przemaszerowały tego dnia niemal trzy miliony Chilijek. Był to największy feministyczny protest w historii kraju i zarazem największa manifestacja zorganizowana dotąd w tym roku, bo około tygodnia później wprowadzono pierwsze restrykcje związane z pojawieniem się koronawirusa.

„Jesteśmy historyczne, nie histeryczne!” – brzmiało jedno z haseł wykrzykiwanych tego dnia przez gęste tłumy kobiet. Na tyle wpisało się w charakter demonstracji, że zostało uwiecznione na placu Godności w postaci graffiti. Na murach budynków w centrum Santiago pozostały od tego czasu też inne popularne sentencje: „Contra violencia machista” („Przeciwko maczystowskiej przemocy”) czy „Revolución será feminista o no será” („Rewolucja będzie feministyczna albo nie będzie jej wcale”). Szczególnie to drugie hasło świetnie oddaje istotę chilijskiej rewolucji i przypomina, że antypatriarchalnego buntu nie da się od niej oddzielić.

Tym bardziej cieszy wiadomość, która pojawiła się w chilijskich mediach wkrótce po przeprowadzonym plebiscycie. Potwierdziło się, że nowa konstytucja będzie pierwszą na świecie opracowaną w połowie przez kobiety, przy zachowaniu pełnego parytetu płci. Duża jej część ma być też poświęcona stricte prawom kobiet – pod uwagę brane są między innymi reformy poprawiające sytuacji Chilijek należących do rdzennej ludności, zaostrzenie prawa dotyczącego przemocy domowej oraz dalsza liberalizacja prawa antyaborcyjnego.

Spuścizna Pinocheta

Czemu większości społeczeństwa aż tak bardzo zależało na odrzuceniu dotychczasowej konstytucji, a przegłosowanie jej zmiany jest traktowane jako przełom? Ma to związek z jej genezą. Chilijska ustawa zasadnicza pochodzi z 1980 roku, a więc jeszcze z czasów dyktatury – jest więc jedną z najbardziej namacalnych pozostałości po dawnym, znienawidzonym przez wielu systemie. Przygotowało ją grono wybrane przez Pinocheta, w którym nie znalazł się żaden przedstawiciel opozycji, a jednym z czołowych autorów i redaktorów tekstu był Jaime Guzmán – ideolog reżimu, guru chilijskich konserwatystów i założyciel skrajnie prawicowej partii, Niezależnej Unii Demokratycznej (UDI), prężnie działającej do dziś.

Samą konstytucję wprowadzono w życie na podstawie sfałszowanego przez władze plebiscytu i choć od tego czasu wielokrotnie ją modyfikowano, to tylko raz (przy okazji organizacji pierwszych demokratycznych wyborów w 1989 roku) jedną ze zmian wdrożono na podstawie zwołanego głosowania. Niedawne referendum stało się więc okazją do zerwania z dziedzictwem reżimowej przeszłości i dokończenia procesu transformacji, którą sami Chilijczycy nazywali dotąd „niebyłą”. Ale też momentem, w którym wreszcie, po raz pierwszy w historii kraju, to właśnie zwykli obywatele i obywatelki zyskali prawo do bezpośredniego kształtowania ustawy zasadniczej.

Już teraz widać jednak, że wydarzenie, które określono triumfem demokracji i świetnie odrobioną lekcją z obywatelskich obowiązków, jest dopiero początkiem żmudnego, długiego procesu przemian. Od kilku tygodni toczy się gorąca debata na temat tego, jacy kandydaci mogą starać się o wybór do zgromadzenia 155 osób pracujących nad nowym dokumentem. Wybory do konstytuanty są zapowiadane dopiero na połowę 2022 roku, co według licznych przeciwników zmian doprowadzi do pogłębienia polityczno-społecznego chaosu, który przez ostatnie miesiące pandemii mocno się nasilił. Zdaniem krytyków zapowiadanego przełomu Chile jest teraz państwem zbyt mocno rozchwianym przez zamieszki, protesty i koronawirusa, aby mogło być gotowe do radykalnych reform, a gospodarczy kryzys, który wisi na horyzoncie, z pewnością im nie sprzyja.

Nie brakuje też sceptycznych głosów wskazujących, że społeczny sukces mogą chcieć wykorzystać polityczne elity – już teraz zgłaszające swoje propozycje co do treści dokumentu. A pomysłów na nową konstytucję jest bardzo wiele, z niemal każdej możliwej strony ideologicznej barykady. Niemal na pewno znacznie rozbudowana zostanie część poświęcona polityce społecznej – w tym wspomnianym prawom kobiet oraz zagadnieniom emerytur i edukacji, które od lat stanowią najbardziej newralgiczną i budzącą największą frustrację część chilijskiej rzeczywistości.

Kraj niewątpliwie czeka więc teraz trudna i wyboista droga do zmian, ale jedno jest pewne: już teraz dzień plebiscytu zaliczany jest do najważniejszych momentów w najnowszej historii tego kraju. „Chile cambió”, „Chile się zmieniło” – powiedział mi pewnym, radosnym głosem Rodrigo, jeden z kilkunastu tysięcy ludzi, którzy 25 października świętowali na placu Godności wyniki głosowania. A ja wiem, że nie chodzi mu tylko o ten wynik i o tę jedną październikową noc. Za sprawą referendum, do którego najpewniej nigdy by nie doszło, gdyby nie determinacja protestujących, Chilijki i Chilijczycy odzyskali wreszcie poczucie sprawczości. Pierwszy raz od dawna poczuli, że mają na coś w swoim kraju wpływ. Cokolwiek się teraz stanie, trudno będzie im to odebrać.

Potrzebujemy Twojego wsparcia
Od ponad 15 lat tworzymy jedyny w Polsce magazyn lewicy katolickiej i budujemy środowisko zaangażowane w walkę z podziałami religijnymi, politycznymi i ideologicznymi. Robimy to tylko dzięki Waszemu wsparciu!
Kościół i lewica się wykluczają?
Nie – w Kontakcie łączymy lewicową wrażliwość z katolicką nauką społeczną.

I używamy plików cookies. Dowiedz się więcej: Polityka prywatności. zamknij ×