W Warszawie w najbliższym czasie mogą powstać nawet 24 nowe centra handlowe. Władze miasta uznały za stosowne szukać gdzie się da ich lokalizacji, spełniając, we własnym wyobrażeniu, żywotne potrzeby mieszkańców. Choć przeglądając raport firmy AECOM, wydaje się że żadnych mieszkańców w Warszawie od dawna już nie ma, a wyludnione pustostany zamieszkują nowe istoty – konsumenci przestrzeni miejskiej, którzy karmią swoje potrzeby spacerami do Galerii.
Władze Warszawy zdecydowały się, bez specjalnego nagłaśniania sprawy, zamówić raport, realizowany przez firmę AECOM. Jego celem była ocena 26 lokalizacji, rozsianych po całej Warszawie, pod kątem budowy nowych wielkopowierzchniowych obiektów handlowych (WOH), czyli centrów handlowych i hipermarketów. Miażdżąca większość wskazanych lokalizacji, 24 z 26 została oceniona pozytywnie lub neutralnie. Raport jest napisany w taki sposób, jakby miał nie pozostawiać wątpliwości, że duża ilość centrów handlowych jest niezbędnym warunkiem rozwoju miasta. Jeżeli zamawiający wezmą sobie do serca treść raportu, w niedługim czasie w Warszawie , także w centrum, hipermarkety mogą zacząć rosnąć jak grzyby po deszczu. Członkowie grupy „Warszawa Handlowa”, zaniepokojeni tym zdarzeniem, postanowili nagłośnić sprawę, przedstawiając zagrożenia, jakie niesie raport. W osobnym artykule krytykują ten raport za metodologiczne i teoretyczne uchybienia jakie popełnili autorzy, oraz wątpliwe zabiegi ocierające się o manipulacje danymi których się dopuścili podczas jego pisania.
Carrefourowi wizjonerzy
Najbardziej niepokojące nie są jednak chyba poszczególne błędy i niejasności zawarte w raporcie, lecz sam fakt jego zamówienia przez ratuszowy urzędników. Każdy planista przewiduje w mieście przestrzeń handlową, pozostającą w pewnej relacji do zmieniającej się liczby ludności, zapotrzebowania i własnej wizji miasta. Kolejny hipermarket nie jest jednak jedyną odpowiedzią. Jeżeli w rozwijającej się Warszawie potrzeba więcej sklepów i obiektów usługowych, to każdy z łatwością wymieni szereg możliwych rozwiązań tego problemu: wspieranie drobnej przedsiębiorczości sklepikarzy i warsztatów, ruchome targowiska miejskie, duże ośrodki handlowe pod miastem czy aktywne wspieranie i ułatwianie handlu internetowego. Budowa centrów handlowego w ścisłym centrum Warszawy (część z rekomendowanych obiektów znajduje się na Mokotowie, Śródmieściu i Ochocie!) na pewno nie jest jakąś dziejową koniecznością na którą jesteśmy skazani.
Raport AECOM nie odpowiada zatem, bo nie miał odpowiadać, na pytanie zupełnie fundamentalne: Po co Warszawiakom nowe hipermarkety? Nie „konsumentom” usług oferowanych przez te obiekty, których to rozmiłowany w ekonomicznym języku raport odmienia przez przypadki, ale ludziom, mieszkańcom Warszawy. Czy jest sens badać aż 26 lokalizacji pod budowę? Na to pytanie odpowiedzieli cicho i pozytywnie miejscy planiści, szukając potencjalnych miejsc dla tego typu obiektów. Smutnym finałem tej historii jest wydanie 109 453,56 złotych z publicznych pieniędzy na raport, który, jak odkryli członkowie „Warszawy Handlowej”, zawiera fragmenty żywcem przeklejone z materiałów PR firm Carrefour. Jeżeli mieszkańcy stają się konsumentami, to polityka stanie się PR-em. Nie jest to specjalnie odkrywcze, ale trudno nie poczuć gęsiej skórki gdy tak ordynarnie widać, że ważne wytyczne rozwoju Warszawy mogą być dyktowane przez speców od promocji marki.
Chesterton napisał gdzieś, że wybitny człowiek jest jak diament – można na niego patrzeć z każdej strony, za każdym razem widząc nowe światło. Z raportem firmy AECOM jest trochę podobnie. Za każdym razem gdy wgryzam się w detale, poznaję nowe oblicze ludzi, zawodowo odpowiedzialnych za piękno i dobrobyt Warszawy. Jakie są zalety z budowy wielkopowierzchniowego centrum handlu na placu Wilsona i w innych centrach życia dzielnic? Na czym polega nowe żelazne prawo rozwoju miasta? Czy jest jakieś zagrożenie, wiążące się z faktem że Warszawa ma mniej WOH na mieszkańca niż Lipsk i Talin, choć (na szczęście!) dwa razy więcej niż Rzym czy Amsterdam? Raport kryje w sobie skarby podobnej wiedzy, którymi szczodrze obdarza ciekawego czytelnika. Wiele z tych pereł wyłapuje „Warszawa Handlowa”.
Żelazne prawo hipermarketu
Uzasadnieniem budowania marketów jest w raporcie zasada, której źródłem mieliby być bliżej nieznani „eksperci”, dotycząca rozwoju miasta. Na 1000 mieszkańców rozwiniętego miasta powinno przypadać 750 m2 wielkopowierzchniowych obiektów handlowych (WOH). Nie obiektów handlu: sklepów, bazarów, ale właśnie WOH, wielkie hipermarkety są dla autorów dobrem nie do zastąpienia. Jak jest w Warszawie? Na szczęście nie „najgorzej”, na 1000 mieszkańców 847 m2 powierzchni WOH, spełniając surowy wymóg tajemniczych mędrców urbanistyki. Twórcy raportu nie dają nam spocząć na laurach. Warszawę można przecież postrzegać jako aglomerację miejską, z wielkimi przedmieściami. Biorąc pod uwagę poszerzoną o te obszary stolicę, odkrywamy, o zgrozo, że na 1000 mieszkańców przypada jedynie 673,5 m2 WOH, czyli marne 0,67 m2 na osobę!
Pomyślmy tylko, co to dla nas oznacza: gdyby, pewnej nocy, jakiś szalony satrapa pragnął zamknąć wszystkich Warszawiaków w centrach handlowych: mężczyzn, kobiety i dzieci, wielu z nas potrzebowało mniejszej karimaty, a dmuchane materace musiałyby zostać w domach. Co gorsza, chcący szybko wyposażyć się w kompaktowe karimaty Warszawiacy byliby bezradni – centra handlowe, do których by się tłumnie udawali w celu dokonania tanich zakupów byłyby zamknięte z powodu genialnego projektu despoty. Skutkiem tego ta wyjątkowa noc byłaby dla mieszkańców aglomeracji wyjątkowo niewygodna i wspominaliby ją z dużym rozżaleniem. Aglomeracja miejska, taka jak Warszawa, musi być na takie sytuacje przygotowana. Z głęboką ulgą przyjąłem fakt że ten, jak z pokorą przyznam, umykający mi dotąd problem, stał się centralnym zagadnieniem władz mojego miasta.
Bez alternatywy
Lektura raportu to skok na główkę do basenu płytkiej wyobraźni ratuszowego Biura Architektury i Planowania Przestrzennego. Centra handlowe są przedstawiane jako jedyny możliwy rodzaj handlu, zapewniający szereg usług i ekonomicznych benefitów, jeżeli są budowane w strategicznych miejscach. Refleksja nad wadami wynikającymi z istnienia gęstej sieci takich obiektów jest właściwie nieobecna, a brak samej możliwości przeprowadzenia konsultacji społecznych i szerszej refleksji jeży włosy na głowie. Nikt z przygotowujących raport nie wykazał się wiedzą społeczną inną niż znajomość ekonomii, nie ma analiz wpływu na mieszkańców. Hipermarket jest oczywiście inwestycją, i to zagraniczną, a miasto potrzebuje pieniędzy. Warto jednak pamiętać że zyski, zgromadzone przez centrum handlowe bardzo rzadko są inwestowane w dzielnicy, w której znajduje się dany obiekt, co może mieć miejsce w przypadku bazarów i sklepów osiedlowych. Centrum handlowe, choć zatrudnia ludzi, przyczynia się ogółem do spadku liczby miejsc pracy w handlu, oferują wreszcie fatalne warunki pracy. Zabijanie przestrzeni publicznej w centrum przez budowanie dużych obiektów zamkniętych może doprowadzić do spadku wartości sąsiednich nieruchomości i bankructwa. Miasto nie będzie się rozwijać, jeżeli skapituluje wobec materiałów PR-owych. Czytając supermarketowy raport firmy AECOM, obrazujący niestety chyba pewną szerszą tendencję obecną w rozwoju Warszawy, można odnieść wrażenie, że władze miasta, zapraszając inwestorów do stołu, z braku świątecznego obrusa nakryły stół białą flagą.
UWAGA! W czasie wakacji internetowa odsłona „Kontaktu” będzie ukazywać się raz na dwa tygodnie – co drugi poniedziałek. Serdecznie zapraszamy do lektury!
magazyn lewicy katolickiej
Potrzebujemy Twojego wsparcia
Od ponad 15 lat tworzymy jedyny w Polsce magazyn lewicy katolickiej i budujemy środowisko zaangażowane w walkę z podziałami religijnymi, politycznymi i ideologicznymi. Robimy to tylko dzięki Waszemu wsparciu!