Puste pokoje
Od kiedy z Krakowskiego Przedmieścia zniknęła Yours Gallery, w Warszawie ze świecą szukać trzeba galerii nastawionej wyłącznie na fotografię. Stara Galeria ZPAF interesujący materiał pokazuje „od wielkiego dzwonu”; usytuowana po sąsiedzku, malutka galeria OBOK, nawet jeśli wystawia ciekawe zdjęcia, to z racji swoich mikroskopijnych rozmiarów, mieści ich niewiele; Archeologia Fotografii skupia się, jak sama nazwa wskazuje, na porządkowaniu materiałów archiwalnych, a galeria Refleksy, mieszcząca się w prywatnym mieszkaniu na Mokotowie, otwarta jest od środy do niedzieli przez 4-5 godzin. Być może z tego powodu ostatnimi czasy w dwóch największych stołecznych galeriach pojawia się coraz więcej stricte fotograficznych wystaw (w CSW zdjęcia z warszawskiej Pragi Macieja Pisuka i zbiorcza wystawa Post-dokument. Świat nieprzedstawiony; w Zachęcie wystawa Wolfganga Tillmansa).
Od kilku dni w salach Zachęty oglądać można kolejną fotograficzną wystawę, tym razem uznanego polskiego fotografa, laureata World Press Photo, Rafała Milacha. „7 pokoi” to efekt finalny projektu, który Milach rozpoczął jeszcze w 2004 roku. Wtedy planował zrealizować monumentalny projekt zatytułowany po prostu „Rosja”. – Od razu zorientowałem się, że niemożliwe jest ogarnąć ją w całości – mówił w wywiadzie dla portalu Fotopolis już kilka lat później. – Postanowiłem skoncentrować się na wąskiej, ale ważnej grupie. Skupiłem się na dokumentowaniu życia codziennego młodego pokolenia Rosjan, które dorastało w okresie transformacji po rozpadzie Związku Radzieckiego.
W wyniku tych podróży i poszukiwań powstał projekt „Młoda Rosja”, ukazujący ludzi, dla których ZSRR było jedynie mglistym wspomnieniem z dzieciństwa, przyzwyczajonych do „otwartych granic i pełnych półek w sklepach”. Wybór ten wynikał z osobistych doświadczeń Milacha, który sam był świadkiem transformacji ustrojowych w Polsce, a fotografowane przez niego osoby przeważnie były w jego wieku. W 2007 roku zaprezentował te zdjęcia w (wówczas jeszcze funkcjonującej) Yours Gallery. Z dosyć obszernego zbioru fotografii wyłaniał się obraz Rosji, do którego zdecydowanie bardziej pasował przymiotnik „swojski” niż „egzotyczny”. Młoda Rosja na zdjęciach Milacha nie różniła się w gruncie rzeczy tak bardzo od współczesnej młodej Polski. Dla wielu odbiorców, patrzących na Rosjan przez pryzmat klisz i stereotypów, projekt Milacha mógł być bardzo zaskakujący.
Jednak Milach nie zakończył na tym swojego zainteresowania Wschodem. Nadal podróżował do Rosji, odwiedzał tych samych ludzi, coraz lepiej ich poznawał. Stas, Lena, Wasia, Mira, Gala, Sasza i Nastia gościli go, gdy przyjeżdżał po kolejne zdjęcia. W pewnym momencie fotograf zorientował się, że coraz mniej zdjęć pokazuje Rosję, a coraz więcej – jego znajomych, z którymi w międzyczasie coraz bardziej się zaprzyjaźniał. Gdy dotarło do niego, że to oni mogą stać się tematem jego cyklu, poczuł ulgę. – Otworzyli przede mną swoje drzwi, oprowadzili mnie po swoich miejscach, pokazali mi swoje życie – opowiada Joannie Kinowskiej, kuratorce wystawy „7 pokoi”. – Okazało się, że oni i ich historie to coś, do czego ja jako fotograf mogę się odnieść, że znalazłem swoją opowieść i jeżeli mogę cokolwiek opowiedzieć o Rosji, to właśnie przez nich.
Owocem tego odkrycia stała się najpierw książka, a następnie wystawa w Zachęcie. W trzech salach zawisły zdjęcia i wypowiedzi bohaterów, dopełnieniem całości jest video oraz, dostępne w specjalnie wydanej gazecie, fragmenty reportaży Swietłany Aleksijewicz „Urzeczeni śmiercią”. Widać, że duch Wolfganga Tillmansa nie do końca opuścił mury Zachęty. Fotografie Milacha prezentowane są w ciekawy, nietradycyjny sposób, w różnych formatach i autorskich układach, przypominających nieraz skład gazetowy. Wszystkie perfekcyjnie wydrukowane i oprawione w eleganckie ramy.
I w tym właśnie tkwi główne niebezpieczeństwo tej wystawy. Piękne kadry mogą łatwo zdominować obraz ekspozycji. Milach utrwala portrety swoich rosyjskich przyjaciół, czasem bliskie im osoby, ich mieszkania, widok z okna czy detal taki jak kwiecisty żyrandol lub telefon. Jest też kilka, głównie zimowych, pejzaży. Jednak obejrzenie zdjęć, a nawet przeczytanie towarzyszących im napisów na ścianach, nie daje odpowiedzi na pytanie, co właściwie Rafał Milach chciał tym swoim projektem opowiedzieć?
Poznajemy Stasa, dziennikarza, patriotę, ale „z bardzo krytycznym jak na Rosjan podejściem do ojczyzny; Lenę, która pochodzi z Kazachstanu, mieszka w Moskwie i bardzo entuzjastycznie wypowiada się na temat Putina; Saszę i Nastię, parę żyjącą jakby poza czasem, zupełnie oderwaną od rzeczywistości, nie do końca wiadomo, na ile jest to z ich strony kontestacja, a na ile zwykłe lenistwo; Wasię, który wychowuje wraz z żoną małą córeczkę, a wieczorami występuje jako drag queen w jekaterynburskim klubie; Mirę, pracującą w moskiewskiej agencji reklamowej i Galę, szefową w dziale PR jednej z rosyjskich stacji telewizyjnych. Wszystkie te znajomości są jednak dla widza bardzo pobieżnie. Widać wprawdzie, że młodzi Rosjanie zaufali polskiemu fotografowi, wpuścili go do swojej codzienności, nieraz intymności, ale mam wrażenie, że Milach nie wykorzystał tej szansy. Opowieści są mgliste, jakby tylko lekko muśnięte, niedopowiedziane.
Łatwo jednak tego nie zauważyć i prawdopodobnie przeciętny, bezkrytyczny widz opuści wystawę usatysfakcjonowany. W pamięci zostanie mu piękny podwójny portret Saszy i Nastii zanurzonych w wodzie, Wasia palący papierosa w trakcie przeobrażania się w swoje sceniczne alter ego, majestatyczne pejzaże oraz kilka ciekawych wypowiedzi bohaterów. Być może sam też wyszedłbym z Zachęty z takim wspomnieniem gdyby nie to, z jakim uporem Milach ucinał wszystkie próby zinterpretowania swojej wystawy.
Nie da się ukryć, że „7 pokoi” nie jest opowieścią o współczesnej Rosji (tu w pełni zgadzam się z Milachem, że na fotograficzne ogarnięcie takiego tematu nie starczyłoby życia), ale fotograf nie chce też już nazywać swojego projektu opowieścią o konkretnym pokoleniu młodych Rosjan, o swoich rówieśnikach. Po tym, jak „sparzył się” na realizacji monumentalnego projektu o Wielkiej Rosji, jakby nie chciał już więcej ryzykować ślizgania się po powierzchni tematu i w ogóle zrezygnował z jakiejkolwiek próby jego podjęcia. Rozbrajająco szczera deklaracja autora, który o swoich zdjęciach mówi, że „w zasadzie w ogóle nie wiadomo, o czym są”, musi wzbudzić podejrzenia. W efekcie, trudno mi pozbyć się wrażenia, że zdjęcia na wystawie „7 pokoi” w gruncie rzeczy niewiele różnią się od tych, które fotograf pokazuje na swoim blogu.
***
Wystawę Rafała Milacha „7 pokoi” można oglądać do 1 kwietnia 2012