"Przelotni kochankowie"
Już na długo przed premierą najnowszego, komediowego filmu Pedro Almodovara słyszałem o nim wiele bardzo nieprzychylnych opinii. W połączeniu z faktem, że, oględnie rzecz ujmując, nie podobał mi się też jego wcześniejszy film, „Skóra, w której żyję”, wybierałem się do kina ze sporymi obawami.
W wyniku błędu popełnionego na płycie lotniska samolot, który miał początkowo lecieć do Meksyku, musi pozostać w Hiszpanii. A ponieważ nigdzie nie można znaleźć wolnego miejsca do lądowania i podróż potrwa kilka godzin, na pokładzie trzeba się czymś zająć. Przyglądamy się wyłącznie klasie biznesowej (ekonomiczna została uśpiona), w której podróżuje między innymi szef banku, playboy, dziewica przewidująca przyszłość oraz homoseksualni stewardzi.
Najlepszy jest początek, w czym zasługa pewnie Penelope Cruz i Antonio Banderasa (aż trudno uwierzyć, że dopiero pierwszy raz wystąpili razem u Almodovara), którzy jednak później już się nie pojawiają. Niestety im dalej, tym gorzej. O ile w 2/3 film jest jeszcze znośny, o tyle ostatnie pół godziny jest po prostu żenujące, a czasem wręcz niesmaczne. Głównym moim zarzutem jest to, że komedia hiszpańskiego reżysera jest po prostu nieśmieszna. Naliczyłem ledwie kilka udanych żartów, czy sytuacji, zdecydowana większość wydała mi się wysilona i przerysowana. Oczywiście, karykatura może być metodą przyjętą przez twórcę. Tyle tylko, że ja jej kompletnie nie kupiłem.
Nie mam nic przeciwko temu, że w filmie dużo się mówi o homoseksualizmie i ich seksie. Nie jest to coś, co w moim odczuciu dyskwalifikuje film. Ale po Almodovarze spodziewałbym się jednak znacznie więcej. Dialogi są słabe, wątki poszczególnych bohaterów nudne i zupełnie nie wciągające. Film jest po prostu o niczym. Na Stopklatce, z którą też jestem związany, przeczytałem ciekawą opinię, że można się tu doszukać ciekawej metafory sytuacji podczas kryzysu w Hiszpanii. Okej, jestem nawet w stanie się z tym zgodzić (w przeciwieństwie do reszty tekstu), tyle, że nic z tego nie wynika.
Nie jest też tak, że nie lubię Pedro Almodovara. Wręcz przeciwnie, uważam, że nakręcił kilka wybitnych filmów, do których z pewnością kiedyś wrócę. Tym bardziej jest mi przykro, że „Przelotni kochankowie” prezentują się tak słabo. Dla mnie to ogromne rozczarowanie.